Tawerna RPG numer 92

Time Of Judgement: Gehenna: Final Night

Time Of Judgement: Gehenna: Final Night

Rozdział I: Półmrok

Był chłodny, styczniowy wieczór. Zasłony powiewały gwałtownie, poruszane przez mroźny wiatr. Lekko poirytowany tym faktem, wstałem i zamknąłem okno. Gdy me palce dotykały zimnej powierzchni, zdałem sobie sprawę, ile czasu już minęło odkąd pochłonął mnie bez reszty świat, wykreowany przez wydawnictwo White Wolfa. Moje zmęczone oczy spoczęły na przestrzeni za oknem... gdziekolwiek bym nie spojrzał, było pusto. Może to jeden plus, życia na obrzeżach miasta, ale podświadomie brakowało mi towarzystwa tłumu, oraz pocieszenia jakie niesie jego obecność. Wiatr zahuśtał ogrodzeniem mojego sąsiada, tak że zamiast dźwięku tego żelaznego badziewia, dało się słyszeć popiskiwania jego psa. Znowu nie wpuścił go na noc do domu. Westchnąłem, po czym spojrzałem ku górze, na czarne jak droga suknia jakiejś bogatej panienki, niebo. Nie było widać ani jednej gwiazdy, zaś gdybym chciał dostrzec księżyc, musiałbym podejść do innego okna, które jak na złość znajdowało się z drugiej strony domu... i z dala od mojego błogosławionego komputera. Tym razem jednak byłem leniwy, więc tylko rzuciłem się na łóżko.

Byłem podekscytowany? Trochę... może nawet bardzo. Nie byłem sam w łóżku, och nie... spoczywała obok mnie wspaniała towarzyszka, z którą jak później się okazało, miałem spędzić kilka upojnych wieczorów. W pewnym sensie, odmieniła też ona część moich poglądów. Tą towarzyszką, była książka. Nie byle jaka zresztą, gdyż była to prawdziwa święta księga dla takich fanów Świata Mroku jak ja. Było to anglojęzyczne wydanie pierwszej książki z cyklu Time of Judgement, zatytułowanej... Gehenna: The Final Night, autorstwa Ari Marmell. Na twarzach wielu z was, znajomych z uniwersum WoD, zagości z pewnością lekki uśmiech. Ale czy i ci, którzy nigdy nie słyszeli o takiej rzeczy, czy choćby "raczkują" dopiero jako Narratorzy/Wampiry powinni się ekscytować?

I tu następuje kolejne pytanie... Czego oczekujesz od tej książki? Jeśli szukasz epickiej powieści, przedstawiającej walkę z przeznaczeniem, zawierającą wielu ciekawych bohaterów - to lekko zboczyłeś z kursu, podobno druga część trylogii powinna Cię zadowolić. Jeśli poszukujesz wątku śledztwa, zagadek, oraz poszukiwania odpowiedzi - to na pewno znajdziesz lepsze tytuły, choć ten posiada owy wątek. Jeśli szukasz mrocznej, przesiąkniętej klimatem grozy i egzystencjonalnych zagadek, to powinieneś mieć pretensje do autora... ale to już raczej zależy od punktu widzenia. Jeżeli zaś jesteś jak ja, maniakiem Wampira: Maskarady, oraz starego World of Darkness, to z pewnością będziesz chłonął każde zdanie, niczym gąbka chłonie wodę.

Powieść jest utrzymana w klimacie gotycko - punkowym, którego osobiście staram się unikać, preferując jego bardziej subtelną i obłędną hybrydę. Jeśli drogi czytelniku, szukasz jakichś mocnych tekstów, czy naprawdę mrocznego klimatu, to Final Night, spełni twoje oczekiwania tylko w połowie... może to tylko moja ocena, ale atmosfera stworzona tutaj, jest taka jakaś... przesadnie punkowa, a za mało w niej "mroku". Cóż, można za to pogratulować twórcy postaci, z których większość wywołuje odrazę, i nienawiść, zgodnie z ich założeniem.

Rozdział II: Nadejście Nocy

Pełen obaw, lecz drżący z podekscytowania, zacząłem przewracać pierwsze strony, wertując każde słowo, tworząc w głowie obrazy malowane przez autora. Co się rzuciło od razu w oczy, to dziwne poukładania rozdziałów powieści, co było dla mnie lekką niedogodnością, jako że zwykłem po każdym epizodzie robić krótką przerwę, żeby poukładać sobie wszystko w głowie, oraz nie przemęczać wzroku. Cóż, jak się później okazało, książka przykuła moją uwagę na wiele godzin, i zanim się zorientowałem, mój zegar pokazywał już północ. Zagiąłem jedną ze stron, po czym odłożyłem dobrotliwie mój skarb na biurko, gdzie zajął honorową pozycję wśród gazet, wyrwanych kartek, oraz pustych puszek po piwie. Przez resztę nocy trudno mi było zasnąć... rozmyślałem tylko o tym co przeczytałem, zaś obrazy bohaterów majaczyły mi w snach, kiedy w końcu zmęczenie zmogło moją wolę.

Teraz kilka słów o fabule. Zanim zacznę cokolwiek opowiadać, wyobraź sobie dotychczasowe społeczeństwo nocy. Wyobraź sobie też żyjących za dnia ludzi, oraz ich wielkie państwa. Tak... potężne korporacje, organizacje terrorystyczne, czasem nawet całe narody... wszystko to pionki, na olbrzymiej, krwawej szachownicy. Kainici żyją w swoich grobowcach, wysyłając swoje dzieci na ulice by dbały o ich interesy. Mogą wegetować całe stulecia, pławiąc się w luksusach, próżności, niewyobrażalnej chciwości, żerując na cudzych życiach. Ale to ma się wkrótce zmienić. Tak właśnie rysuje się tło Gehenny. Powieść jest podzielona na kilka mniejszych opowiastek, łączących się w jedną, sensowną całość. Naszą wędrówkę zaczynamy u boku Becketta, wampira którego znamy już z wcześniejszych opowieści z pod znaku White Wolfa. Wystarczy powiedzieć że Gangrel ten, jest historykiem, oraz bardzo wścibskim odkrywcą, do którego osiągnięć należy choćby przetłumaczenie Księgi Nod, zawierającej ostatnie zapiski praojca wampirów, biblijnego Kaina. Otóż pierwszy raz w Final Night, spotykamy go w górach Turcji, gdzie tym razem przyniosła go nie chęć odkrywania, lecz obietnica dana staremu kompanowi. Po jakimś czasie poznajemy też innego wampira, który od tej pory będzie towarzyszył Beckettowi aż do samego końca... Kapaneusa. Muszę przyznać, że te fragmenty powieści przedstawiające poszukiwania wampira, oraz jego dochodzenie spodobały mi się najbardziej.

Drugim z głównych bohaterów, jest także znana nam z innych powieści, zabójczyni Lucita, z klanu Lasombry. W trakcie czytania, poznajemy jej dalsze losy po zakończeniu jej własnych przygód, oraz odkrywamy wiele ciekawych faktów o niej.

Żeby nie psuć ewentualnej niespodzianki, dodam że do tej pary należy dodać jeszcze archonta Theo Bella, który zdaje się mieć wątpliwości co do przyszłości Camarilli. Do całego miksu dodać szczyptę intrygi, tajemniczego zniknięcia wszystkich Tremere, oraz potężną dawkę szaleństwa i pościgu za przepowiednią.

Rozdział III - Północ

Słowa bohaterów dźwięczały mi w głowie, zaś ja podświadomie starałem się je ułożyć w zgrabną całość. Błyskotliwe wnioski Becketta, zdystansowane podejście Kapaneusa, pełne zimnej precyzji rozkazy i sugestie starszych wampirów... oraz narastający strach, który dało się wyczuć prawie u każdego. Obudziłem się, nie mogłem zasnąć, tak wielkie było moje podekscytowanie. Lecz nie sięgałem po książkę, gdyż chciałem by słowa w niej zawarte, zostały najpierw przefiltrowane przez moje myśli, a następnie żeby stworzyły drugie tło, na którym będę mógł budować radość z czytania. Zszedłem po schodach na dół, do kuchni. Moje półprzytomne ciało przywlekło mnie przed lodówkę, zaś ciężkie jak worki z kamieniami ręce, otworzyły ją. Wtedy, niespodziewanie dotarło do mnie. Nie jestem w stanie ubrać tego w słowa, lecz nagle poczułem się bardziej uszlachetniony, jakbym coś sobie uświadomił. Teraz myślę, że wtedy zrozumiałem na czym polega piękno Świata Mroku, oraz jego przesłanie. Może to śmiesznie brzmieć, ale wtedy nagle zauważyłem obraz tamtego świata, zmierzającego wielkimi krokami ku zagładzie, zauważyłem obraz jego mieszkańców, oraz wampirów, desperacko walczących o przeżycie.

Tej nocy już nic nie wyjąłem z lodówki. Zamiast tego, ponownie skierowałem się ku łóżku. Zasnąłem niemal od razu...

Teraz spójrzmy z punktu widzenia kupującego. Cóż, brak Polskiego wydawcy może być potężnym problemem, więc Gehenna: Final Night, można kupić wyłącznie w wersji oryginalnej. Nie ma tu też wielu ilustracji, jak to można zauważyć w podręcznikach do Wampira: Maskarady. Właściwie jest to sam tekst, a dokładniej trzysta czterdzieści sześć stron tekstu, bo tyle ma książka. Nie podam też ceny książki, bo sam dostałem ją w prezencie od siostry, która mi ją przysłała z odległych Stanów, ale podejrzewam że będzie ona (cena nie siostra;) wahać się od jednej aukcji/sklepu do drugiej/ego. Nie spodziewałbym się też wielkiej dostępności, gdyż White Wolf "zerwał" z starym Światem Mroku, i obecnie tworzy tylko w Nowym WoDzie.

Rozdział IV - Wschód Słońca

Wstałem bardzo rano, chyba moje podniecenie znowu dawało o sobie znać. Lecz zamiast sięgnąć po samotną książkę, wołającą do mnie z biurka, zszedłem na dół do łazienki, umyłem się (choć jak zauważyłem - pośpiesznie), po czym zjadłem skromne śniadanie... jakaś Chińska zupka, czy coś. Pewnie już podejrzewasz co robiłem później...

Muszę przyznać, że zanim skończyłem czytać, świat wykręcił się do góry nogami jeszcze parę razy, zaś zakończenie wywołało wielką falę zdziwienia, oraz ciepły uśmiech na mojej twarzy, zostawiając mnie z ciepłym uczuciem na sercu... oraz spełnieniem jako fan Wampira.

Z złośliwym uśmieszkiem, zabrałem się do pisania kolejnego scenariusza Sagi...

Na zakończenie, muszę powiedzieć że nie żałuję że przeczytałem Final Night. Wręcz przeciwnie, mimo że momentami było nudnawo (głównie kiedy na pierwszy plan wychodziła Lucita), to utwór czytałem z wypiekami na twarzy, śledząc każdy ruch bohaterów. Mimo wszystko, lekko się zawiodłem na tej książce, gdyż zamiast mrocznego, przewlekanego wątkami starożytnej przepowiedni o końcu świata, opowiadania o walce wampirów z przeznaczeniem, dostałem przygody nieumarłego Indiany Jonesa, oraz jego gnijącej kompanii. Jest to powieść obowiązkowa dla każdego miłośnika wampirów, czy nawet wilkołaków, lub magów (następne części koncentrują się właśnie na nich), choć zwykły czytelnik znajdzie tu niezrozumiałą w pewnych momentach, wciągającą historię o końcu świata, oraz o niekończącej się walce jego martwych mieszkańców...

Plusy:

  1. Gehenna
  2. Ciekawie przedstawione postacie Becketta i Kapaneusa;
  3. Wciągająca, z zaskakującym zakończeniem
  4. Świetne tło pod sesję
  5. Przesłanie, choć dostrzegalne dopiero pod koniec

Minusy

  1. Lucita...
  2. Spodziewałem się czegoś więcej
  3. Brak dostępności i Polskiego wydawcy
  4. Raczej tylko dla fanów
Tytuł:Time Of Judgement: Gehenna: Final Night
Autor:Ari Marmell
Wydawca:-
Rok wydania:2006
Stron:346
Cena:-
Ocena:4+

Autor: Seth

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.