Tawerna RPG numer 92

Sesja dla melomana

Tym artykułem otwieram cykl tekstów poświęconych mniej znanej muzyce, którą z powodzeniem można wykorzystać jako podkład na sesji, czy wyzwalacz inspiracji dla tworzonych scenariuszy. Cykl ten skierowany jest głównie do mistrzów gry, ale tak naprawdę wszyscy są mile widziani - także ludzie, którzy pragną przedstawić i opisać swoje ulubione, godne uwagi motywy muzyczne.

The Protagonist - Songs of Experience

Muzykę szwedzkiego zespołu The Protagonist możemy zaklasyfikować pod Dark Ambient, chociaż granice znacznie się zacierają - nawet w stronę nowoczesnej klasyki. Najbardziej znaną płytą grupy jest A Rebours, której niestety nie dane mi było przesłuchać, lecz kolejną pozycję - Songs of Experience posiadam i... nie odczuwam przesycenia, mimo iż maniakalnie oddaję się podróżom z tym właśnie dyskiem.

Co prawda, materiał oferowany przez zespół nie należy do rozrywkowych, ale oswoiłem się z nim w miarę szybko i przyznać trzeba, że moje doznania podczas słuchania są jedyne w swoim rodzaju - bardzo ciężkie do sprecyzowania. Może dzieje się to dlatego, iż Magnus Sundstorm doprowadził do tego, iż płyta emanuje zimnem, mrokiem, nieskończonością, a zarazem posiada klimat podniosły i patetyczny. Co dziwniejsze, taka podniosłość miesza się ze strachem i lękiem, a nieskończoność z apokaliptycznymi wstawkami. Nie radzę słuchać w nocy, jeśli nie jest się pewnym swoich nerwów - przy tej muzyce można naprawdę odpłynąć albo, co gorsza, popaść w paranoję.

Album otwiera utwór o wdzięcznym tytule The Sick Rose, który rozpoczyna się od recytacji poematu Williama Blake'a, a zarazem wejściem syntezatorów, które powoli budują klimat strachu, by następnie przejść w podniosłe i pełne zimna partie orkiestralne. Ale wszystko ma swój koniec i podróż zatrzymuje Coś w nieskończoności...

Wtem rozlegają się dźwięki zapowiadające coś większego, majestatycznego. To Hesperia - kolejny utwór. Wciąga nas jej otchłań, rozpoczyna się walka z czymś niepojętym dla ludzkiego umysłu, walka, która nie może mieć końca...

Spirits of Dead to dalsza część podróży, pełna patetyzmu, raczej wyrównana. Jakby odpoczynek na tym dziwnym szlaku.

Takty następujące po sobie dalej, dają nam jasno do zrozumienia, że pewna granica została już przekroczona, zaczyna przytłaczać nas pustka, nie wiemy już gdzie się znajdujemy, czym jesteśmy i dlaczego tutaj właśnie się znajdujemy. Momentami muzyka przyspiesza, partie skrzypiec brzmią jak krzyk szaleńca szukającego wyjścia z otchłani własnej, chorej psychiki - i to wszystko oferował nam chyba jeden z najbardziej klimatycznych utworków na płycie:Down There.

The Hunt to podniosła walka z chaosem wypływającym z głębin jaźni. Głośne bębny, budują nastrój do pojedynku, partie orkiestry ukazują potęgę rozgrywających się zmagań... I nie ma się co temu dziwić, walka toczy się o resztki świadomości. W końcu czujemy, że wszystko się kończy, chaos był zbyt potężny... Ostatnie siły wzmagają nasze poczynania, nie możemy się poddać, lecz... z góry zostaliśmy skazani na przegraną. To koniec.

Szósty utwór to pokaz destrukcji ego... Wcześniej zostaliśmy złamani, teraz już tylko obrywamy, przyjmujemy na siebie kolejne fale ataków pustki. To muzyka zapowiadająca zbliżanie się armii demonów, której nie zwycięży nikt. Możemy tylko stać i biernie się przysłuchiwać, nadzieja nie istnieje. Strife na chwilę zwalnia, słyszymy czyjeś słowa, które wcale nie uspokajają, lecz są zapowiedzią nieuniknionego. I tak zbliżamy się do końca, do totalnej dezintegracji, gdzieś pośród pustki, nieogarnionej ciemności...

La fin de la Journee - zostaliśmy sami na pobojowisku własnych myśli. Czyżby to był definitywny koniec naszej podróży? Nie... jeszcze strzępy świadomości szukają drogi wyjścia, gdzieś w oddali widać światło, obiecaną wolność. Nadzieja wcale nie zgasła, jej blask został tylko przytłumiony przez wszechobecny strach. Głos kobiety uspokaja nasze zmaltretowane nerwy, nie zostaniemy w tym miejscu... Tak, wszystko wciąż przed nami, aż łzy cisną się do zmęczonych oczu! Światło jest na wyciagnięcie ręki, już czujemy jego ciepło i...

To była tylko iluzja. Muzyka ostatniej pozycji z płyty Sermon uświadamia, że skoro już raz zdecydowaliśmy się wyalienować, nie mamy prawa uciec z nieskończoności. Kolejny raz toniemy w mroku, nadzieja umarła, została pustka, bezsilność i rozpacz... Tak kończy się nasza wieczna podróż, jeszcze głęboko w nas odzywa się głos, który pcha nas dalej i dalej w czarną dziurę. To wszystko nie ma sensu, jednak w bezsensie zawarliśmy swoje istnienia zaczynając słuchać Songs of Experience. Jeszcze orkiestrowe partie odzywają się by nas pożegnać, a zarazem przywitać na początku tej drogi entropii i niczym w spirali Ouroborsa, gdzie każdy początek jest zarazem końcem, zamykamy nasze ego w czymś nieznośnie większym i potężniejszym, przytłaczającym i nieokiełznanym...

Utwory:

  1. The Sick Rose - 04:39
  2. Hesperia - 05:13
  3. Spirit of the Dead - 04:35
  4. Down There - 04:59
  5. The Hunt - 04:47
  6. Strife - 05:31
  7. La fin de la Jornee - 06:43
  8. Sermon - 08:51
Tytuł:Songs of Experience
Wykonawca:The Protagonist
Wydawca:Cold Meat Industry
Rok wydania:2005
Gatunek:Dark Ambient
Ocena:5
Przydatność na sesje:5-
Polecane systemy:Warhammer, Mag: Wstąpienie, Gasnące Słońca

Autor: CoB

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.