Tawerna RPG numer 92

Spadkobierca

Spadkobierca

Bren Cameron, od przybycia międzygwiezdnego statku Feniks, staje się dla atevich najważniejszym człowiekiem na planecie. Jest jedynym tłumaczem akceptowanym przez Tabiniego, bo tylko on ma odpowiednio wysokie umiejętności językowe połączone z dyplomatycznymi. Mowa oczywiście o tłumaczeniach między atevimi a ludzką enklawą na Mospheirze, gdyż istnieje jeszcze tłumacz przysłany ze statku, Jase Graham. Ma on jednak trudności z przystosowaniem się do społeczeństwa, w którym nie okazuje się emocji. Sprawę pogarszają jego problemy osobiste, które okazują się być znacznie poważniejsze niż można przypuszczać.

Program kosmiczny znajduje się w rozkwicie i pędzi pełną parą. Bren jest jego najważniejszym nadzorcą, gdyż właśnie on, wraz z Jasem, tłumaczy dane techniczne przekazywane przez statek, na wersję zrozumiałą dla atevich. Jako osoba publiczna pokazuje się też w zakładach produkcyjnych i telewizji. To drugie po to, aby ten gwałtowny skok technologiczny nie spowodował rozłamów społecznych (nastroje są i tak zaognione). Robiąc to co robi naraził się ludzkiemu rządowi. Pracuje, nie mając praktycznie kontaktu ze swoimi przełożonymi, nie wiedząc, co się dzieje na Mospheirze. Co gorsza, ludzcy separatyści zagrażają jego rodzinie.

Ta książka jest zdecydowanie najsłabszą częścią trylogii, co jednak nie oznacza, że jest słaba. Mamy tu praktycznie powielenie linii fabularnej z Przybysza - stolica, wieś, jazda wierzchem, zwrot akcji i dramatyczny finał. Już w poprzednich recenzjach wspominałem, że nie wydarzenia są tu najważniejsze, ale mają spory wpływ na odbiór, więc taka kalka jest niepożądana. Sprawę ratuje tylko fakt, że autorka na inne elementy położyła nacisk. Drugą negatywną rzeczą jest zbytnie upolitycznienie książki. Trzeba niezwykle wytężać uwagę, żeby nie pogubić się w pogmatwanej sytuacji wzajemnych powiązań. Nie mówiąc już, że przy czytaniu rozwlekłych opisów tego typu człowiek zaczyna się nieco nudzić.

Powiedziałem jednak, że książka słaba nie jest. Sedno, czyli bohater i jego przeżycia wewnętrzne, jak zwykle stoją na najwyższym poziomie. Widać ewolucję pisarki, bo z tomu na tom postacie zachowują się coraz naturalniej (Banichi bawiący się widelcem przy śniadaniu; drobiazg, a jak cieszy). Można to co prawda zrzucić na karb coraz lepszych relacji między Brenem a jego ochroną, dzięki czemu ci drudzy zachowują się swobodniej. Bo relacje się pogłębiają. Pogarszają się za to między Brenem a Jasem. Doprawdy, nie widziałem tu nic, do czego mógłbym się przyczepić. Same monologi wewnętrzne Brena są teraz krótsze i znacznie bardziej spójne.

Książka jest trzecim tomem trylogii, ale można traktować ją jako osobną całość. Pierwszy rozdział dość dokładnie streszcza to, co wydarzyło się do tej pory. Myślę jednak, że osoby, które darują sobie poprzednie tomy, na początku poczują się bardzo zagubione. Sporo również stracą, ale to chyba oczywiste. Serie powinno się czytać w odpowiedniej kolejności.

Powiedzenie: najsłabsza książka cyklu, odnosi się również do składu. Sporo jest błędów w rodzaju niepotrzebnych myślników. Literówek też można wiele znaleźć. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze i nie powoduje błędnych interpretacji. Tyle, że razi poczucie estetyki. Okładka też tylko przeciętna, jeśli weźmiemy pod uwagę rewelacyjny tom drugi. Ale dużo lepsza niż w pierwszym.

Czytać, czy nie? Tu już nie mogę wydać prostego werdyktu. Jeśli podobały ci się pierwsze dwa tomy, to po ten sięgaj śmiało. Jeśli natomiast coś ci zgrzytało, to lepiej sobie darować. Choć straci się przez to kilka po prostu genialnych, dowcipnych tekstów, przy których nie mogłem powstrzymać parsknięcia śmiechem.

Tytuł:Spadkobierca [Inheritor]
Seria: III tom trylogii Przybysz
Autor: C. J. Cherryh
Wydawca: MAG
Rok wydania: 1999
Stron: 440
Ocena: 3+

Autor: Paweł 'Oso' Czykwin

Spis Treści

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.