Tawerna RPG numer 88

Syrena

Zimny podmuch wiatru musnął delikatnie jej policzki... czuła jak przyjemny dreszczyk przepływa przez jej twarz. Uśmiechnęła się leniwie, zaś jej kościste palce (przypominające kształtem pajęcze nogi) zaczęły wodzić po murze.

Stała już tak od godziny, obserwując słabe światła po drugiej stronie ulicy... słońce zaszło już dawno, więdnąc i gnijąc na horyzoncie. Wtedy to powstała ze swej kryjówki, zaś jej jedynymi kompanami byli chłód i wilgoć... no i głód.

Piersi uniosły się subtelnie, gdy przeciwko swojej naturze zdecydowała się poczuć powietrze ponownie. Głęboki wdech... przymknęła rozkosznie oczy, czując jak przeróżne zapachy pchają się do jej nozdrzy. Duszący smród dymu... zimny jak lód, bezbarwny smak jesiennej nocy... nawet mocny zapach sosu pomidorowego, dobiegający z okna naprzeciw. Była to ciepła noc jak na tą porę roku, więc wiele okien było otwartych... mogłaby wejść przez jedno z nich, miast czekać tu, otoczona kałużami i błotem.

Syrena

Rysunek: Villemo

Ale nie... wtedy to już nie byłoby zabawne. Jej noga oparła się o ścianę, podwijając lekko suknię... chude jak patyki nogi (z nałożonymi kuszącymi rajstopami) błysnęły przez chwilę, nim kobieta postanowiła poprawić ubiór. Gdy skończyła, jej równie chude ręce powędrowały ku włosom. Zaczęła je skręcać, prostować, tarmosić z nudów, wybuchając raz po raz śmiechem. Nie czuła potrzeby odpowiadania na te wszystkie spojrzenia, rzucane jej przez przechodniów... czekała tylko na jedną osobę. Czekała na swojego partnera, któremu mogła złożyć pocałunek miłości, przeżywać z nim chwile ekstazy... by w końcu niczym modliszka, pozostawić jego pustą, pozbawioną duszy i życia skorupę, by gniła na brudnym chodniku.

Nie bez powodu nałożyła dziś na siebie zmysłowy, szkarłatny gorset. Bawiła się przez krótką chwilę nićmi, wciąż wystającymi ze starego ciuszka, jednocześnie wodząc wzrokiem drapieżcy po zafascynowanych nią mężczyznach...

- No dalej dupki, który do mnie podejdzie?

Wręcz czuła na kilometr ich pełne pożądania spojrzenia, chwytała każde z nich... i wyrzucała, z okrutnym uśmiechem przewijającym się przez jej bladą twarz. Lubiła ich drażnić, dawać nadzieję, patrzeć jak idą na każde jej wezwanie, by potem porzucić - to sprawiała że mimo paktu śmierci który zawarła, wciąż czuła podniecające drganie ciała...

Ale ty wiedziałeś. Wiedziałeś że to całe udawanie, ta cała zasłona bezduszności to jedynie iluzja, nałożona przez zrozpaczoną dziewczynę. Tak naprawdę nie chciała nikogo krzywdzić, nie chciała nikogo zabijać. Chciała żyć i cieszyć się życiem, napawając się radością każdej chwili... chciała kochać, pożądać i być kochana, pożądana. Jej niewzruszona twarz była maską, za którą kryła się rozpłakana, zrozpaczona dziewczęca buzia.

Czy pozwolisz jej tak cierpieć? Czyż nie podejdziesz, chociaż by zaprosić do domu... by się nią zaopiekować, nakarmić, dać schronienie...

... jak wielu przed tobą?

Autor: Seth

Z dedykacją dla Villemo

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.