Sam Vilo był małą płotką mafiosów z Vegas. Za dużą karierę ten niewysoki gadatliwy Włoch nie zrobił. Z braku pozycji w rodzinie mafijnej prysną szukać szczęścia w świecie. Pustynna burza i koleje losu pchnęły go wprost do Salt Lake City. Tutaj jednak długo nie wybierał i wstąpił do kultu "Braci przymierza jasnego świtu". Dzięki swojej charyzmie i przebiegłości szybko awansował i został przybocznym guru sekty.
Orson Blake natomiast to facet wieku około czterdziestki, dobrze zbudowany o dłoniach przyzwyczajonych do trzymania broni. Mieszkał z rodziną niedaleko Prince gdzie stracił ukochanych podczas ataku gangersów. Załamany zaczął przepijać swój dobytek aż do momentu, gdy przez miasto przemaszerowali "Bracia jasnego świtu" i Orson postanowił szukać zapomnienia i ukojenia bólu w modlitwach. Tutaj też poznał Sama.
Bycie wiernym kultystą nie pasowało zbyt długo Samowi. Po poznani Orsona i wybadaniu mężczyzny Włoch uknuł plan oskubania sekty i razem z Orsonem prysnęli z Salt Lake. Ich gamble szybko się skończyły i dwójka skończyła w przydrożnym barze gdzieś przy Peublo i tam na ich drodze stanął Twardogłowy gangers z Hells Angels. Twardy Hegemończyk zapijał smutki po rozbiciu bandy motocyklistów, do której należał. Trójkę zdezelowanych osób połączył jeden cel przyświecający wszystkim w obecnych czasach - przeżyć i nie dać się zabić.
Szybko myślący umysł Sama obmyślił wyborny plan i maszyna ruszyła. System jest prosty jak świat stary, ale skuteczny, a czym mianowicie zajmuje się nasza trójka. Sytuacja wygląda następująco. Grupa wyszukuje najmniejsze i najbardziej zacofane wioski, jaki może. Następnie Sam pod przebraniem kuriera, które zdobyli na jakimś prawdziwym kurierze z workiem listów i paczek kieruje się do wioski. Wygadany, cwany i bystry Włoch szybko wkupia się w łaski miejscowego zarządcy. W miedzy czasie bacznie lustruje wiochę badając jej zasobność i możliwości obronne. Dzień do dwóch posiedzi i rusz w dalszą wędrówkę niosą listy i wieści ze świata, a w głowie mając plan, który przekaże reszcie swoich towarzyszy czekających kawałek od wiochy.
Gdy dziura nadaje się do oskubania do pracy rusza Twardogłowy jego motor, obrzyn i groźna mina. Z pędu wpada do wioski przy huku strzałów robiąc taki rozgardiasz, że wsioki potrzebują dłuższej chwili by pozbierać szczęki z gleby. Twardogłowy wrzeszcząc żąda daniny, bo jak nie to za kilka minut cały gang wpadnie i rozpieprzy melinę w drobny mak. Zawsze to wystarcza ale czasem znajdzie się jaki narwaniec, którego ganger odrobinę przytępi. Po wygłoszeniu żądań i daniu odpowiedniego czasu motocykl znika na horyzoncie.
Po pewnym czasie do wioski przybywa wybawienie w postaci Orsona. Z dumną minom i karabinem na ramieniu chłop wygląda imponująco. Długo zajęcia szukać nie musi, ponieważ boss wioskowy już leży u jego stóp i błaga o wyratowanie wiochy od gangersów. Blake poprycha, pomyśli ustali cenę i obieca pozbyć się problemu. Czasem jest tak, że Orson już jest we wiosce zanim przybywa Twardogłowy i po występie gangera sam proponuje rozwiązać sprawę. Chłopaki mieli już kilka przypadków, że jakiś narwaniec lub kilku chce ruszyć by wspomóc ubicie gangersów. Niestety tych gości można uznać już za martwych, bo niedoszły wybawca prowadzi ich wprost w ręce reszty i sprawnie likwiduje. Ofiara jest im nawet na rękę, ponieważ pozbawiają ciało głowy, kiereszują nie do rozpoznania i po kilku dniach Orson wraca z trofeum w postaci głowy szefa gangu i smutną wieścią o ogromnym poświęceniu jego towarzyszy, którzy niestety zeszli z tego świata w chwale. Dla lepszego efektu Twardogłowy przyłoży kilka razy w pysk, a Sam zrobi opatrunki i jest cacy. Blake odbiera zapłatę, posiedzi chwile w dziurze i rusza dalej w świat.
Grupa jest sprytna i przebiegła dobrze wybierają swoje ofiary i nigdy nie mieli jeszcze kłopotów z odegraniem swojego teatrzyku.
Autor: Makk
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.