Tawerna RPG numer 87

Turlać, czy nie turlać?

ilustracja

To pytanie od zawsze zadaje sobie wielu mistrzów gry. Nasila się to teraz, kiedy większość "doświadczonych" stawia na sesje klimatyczne, pozbawione reguł, a skupione jedynie na odgrywaniu roli przez graczy, a drugi, przeciwny obóz, w którym znajduje się większość "nieobytych" - stawia na kurczowe trzymanie się zasad, a co za tym idzie - kości są wciąż w ruchu.

To oczywiste, że narzędzia, jakimi są kości, dla początkujących są ważne - pomagają i przygotowują do gry pozbawionej turlania. Po pewnym czasie dobra drużyna może zrezygnować z rzutów na rzecz czystej improwizacji - ale i tak będzie tutaj czegoś brakować, mianowicie elementów losowości i bezstronności.

Nie będę się jednak na ich temat rozpisywał, a przedstawię swoje zapatrywania. Nie jestem ani za turlaniem, ani za jego brakiem. Nie jestem także za poszukiwaniem złotego środka. To za czym jestem? Może nim odpowiem na to pytanie, zadam inne - a Wy? Wy - gracze - nie mistrzowie gry? Nim odpowiecie sobie w myślach, przeczytajcie dalej i wtedy dopiero udzielcie sobie odpowiedzi (dalszy tekst kierowany jest raczej do graczy, ale prowadzącym nikt nie zabrania go czytać).

Co myślicie na temat widoku, w którym to wasz mistrz, co chwila kartkuje podręcznik, w poszukiwaniu reguł odpowiedzialnych za kolejną czynność, by wykonać jej test? Pewnie nic dobrego, tak samo jak o tym, że wasz narrator prowadzi z raczej rosyjską ruletkę, niż porządną sesję - brak mu opisów, fabuły i zdrowego rozsądku; wszystko nadrabia rzutami kości. Dobra, dobra, nie mam zamiaru prowadzić wojny z mistrzami, za to chętnie poprowadzę ją z... graczami! Czy nie zdarza się wam [graczom] kwestionować słów prowadzącego i uzasadniać tego tym, że w podręczniku napisano inaczej? Czy nie dochodzi do sytuacji, w których trzeba użyć np. dyplomacji, a wy zamiast ładnie to odegrać, wolicie rzucić i powiedzieć "zrobiło się"?

To wynika z lenistwa i braku zaufania do mistrza gry (a zbytniej ufności zasadom). Przypuśćmy, że narrator naprawdę ciężko napracował się nad stworzeniem tła, interakcji między bohaterami niezależnymi, a waszymi postaciami, a wy olaliście to całkowicie: pół scenariusza przeszliście na rzutach kośćmi - zamiast rozmów, drugie pół na kłótni o to, że MG nie rzucał na atak, a trafił! Naprawdę niesprawiedliwie potraktowaliście tego faceta, który naharował się tylko po to, by sprawić wam przyjemność. Wiecie co on ma napisane w większości podręczników, na temat prowadzenia gry - że to on kreuje zasady i jak mu się zachce, to może je wyrzucić! To bardzo ważne zdanie. Zapamiętajcie je.

Ale wam te zasady się nie podobają, więc co możecie zrobić?

Nie jestem za tym, by zmasakrować biednego mistrza gry. Zamiast tego proponuję usiąść przy stole, jak to zwykle siadacie do sesji i spokojne zaznajomić mistrza z tym, że chcecie grać według zasad w podręczniku i wolicie używać kości. Najlepiej zróbcie to nim chłopak napisze scenariusz, bo możecie tym sposobem zniszczyć mu całą pracę. A może zamiast żądań, ulegniecie stylowi prowadzenia narratora, lub pójdziecie na kompromis? A nuż się uda. (Ten akapit nie był sponsorowany przez żadnego mistrza gry).

Szybko rzućmy okiem na sytuację, w której gracie bez używania kości. Czy ma to swoje wady (o zaletach nie będę wspominał)? Oczywiście, ciąży na was duża odpowiedzialność - prowadzącemu mimo wszystko ciężej was upilnować, taka gra opiera się na współpracy i wzajemnym zaufaniu. Zostaniecie też pozbawieni elementu losowości, przez co rozgrywka może wydawać się mniej dynamiczna. Czy możecie to zmienić? Oczywiście, rozwiązanie jest proste... Wystarczy rzut kością! Jeśli dobrze wiecie, że TA walka nie będzie emocjonująca, bo narrator jest miłym facetem i na pewno nie zabije bohaterów, poproście go grzecznie o użycie zasad. Zdziwieni? Pewnie nie, rozwiązanie samo nasuwa się na myśl...

To wszystko i tak sprowadza się do jednego. Nie ma sensu patrzeć na to, czy turlacie dużo, czy wcale, ważne jest czy sprawia wam to przyjemność. A jak turlać, żeby było przyjemnie? Na to pytanie nie udzielę odpowiedzi - musicie znaleźć ją sami, wraz ze swoimi mistrzami gry (uwierzcie, że poruszając kwestie stylu prowadzenia, na zasadzie spokojnego dialogu, sprawicie radość prowadzącemu, który ujrzy i wasze zaangażowanie w sesję)

Podsumowując: Sprawa turlania jest sprawą gustu danej drużyny.

A wracając do preferowanego przeze mnie stylu - wszystko zależne jest od systemu. I najbardziej dziwi mnie to, że im więcej system ma mechaniki rzutów kośćmi, tym rzadziej z niej korzystam. (Ale używam ich zawsze - szczególnie przy budowaniu napięcia i w sytuacjach spornych).

Autor: CoB

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.