Tawerna RPG numer 85

Róża Selerbergu

Comic fantasy jest moim uluionym rodzajem fantastyki. W Polsce, poza przygodami Jakuba Wędrowycza, nie wydaje się dużo prześmiewczej fantasy. I oto nagle trafiła się perełka – Róża Selerbergu Ewy Białołęckiej. Ale, niestety, nie nazwałabym jej perełką...

Przyznaję, że kiedy zobaczyłam okładkę tej książki, postanowiłam trzymać się od niej z daleka. Ten bijący po oczach róż przywodził na myśl romansidło, a tych po prostu nie znoszę. Jednak, mimo wszystko, z nudów przeczytałam fragment na stronie Runy i zdziwiłam się nieco – zamiast romansu znalazłam tam tekścik, który nadawałby się do Taferny PGR! Po czym zapomniałam o Róży... na dobre kilka miesięcy.

Parę dni temu dostałam od BAZYLa zlecienie przeczytania tej książki i napisania recenzji. Samą książkę też dostałam, więc nie miałam wyboru (znaczy się, teoretycznie miałam, ale asertywność nie jest moją mocną stroną) i zabrałam się za czytanie.

Przyznam szczerze, że ksiażkę czytało się całkiem przyjemnie, skończyłam ją w niecałe dwa dni i nie uważam tego czasu za zmarnowany. Jednak jest małe ale... A raczej kilka.

Po pierwsze, wręcz nachalne i rzucające się podobieństwo do Pottera. Im dalej, tym tego więcej i wyraźniej. Wyczytałam gdzieś w necie, że był to efekt zamierzony, że miała to być parodia potterowskich fanfików i między innymi jedna scena żywcem przypomina tę z fanfika o zakochanym Malfoy’u. No ale ja fanką Pottera nie jestem, więc to nie jest dla mnie plus.

Po drugie, kiedy już przyzwyczaiłam się do tej pottero-podobności, a fabuła mnie wciągnęła i zaczęła się robić coraz ciekawsza, wątek się urwał. Właściwie to wszystkie wątki się urwały. I to w momencie, który sugerował, że dalej będzie jeszcze ciekawiej! A stronę dalej zaczęła się praktycznie druga ksiażka, która z Selerbergiem nie ma nic wspólnego. Poza samą autorką oczywiście.

Część druga jest o smokach. Ciekawa, zabawna, interesująca... Ale skąd ona się tam wzięła i co ma wspólnego z początkiem ksiażki?! Tak się po prostu nie robi! Czyżby kolejny efekt zamierzony, który nie wypalił? Gdyby pani Białołęcka wydała zbiór opowiadań o samych smokach, dostałby tutaj ode mnie piąteczkę, bo czytało się to świetnie. Ale w tym wypadku czuję się zawiedziona, oszukana i zrobiona w bambuko (czymkolwiek to jest).

Nie mam pojęcia, czy polecić tę książkę, czy nie. Czy mi się podobała, czy nie. Z jednej strony czytało się naprawdę przyjemnie i parę razy prawie padłam na podłogę, aby turlać się ze śmiechu i obijać o nogi krzesła i biurka na zmianę. Z drugiej strony jednak denerwował mnie momentami język, budowa niektórych dialogów czy pojawiąjące się ni z gruszki, ni z pietruszki wulgaryzmy. Wprawdzie było ich tylko kilka, ale i tak pewien niesmak pozostał.

Podsumuję to tak: mało prawdopodobne jest, że do książki będzie się wracać, więc warto ją przeczytać, ale nie warto kupować. No chyba że gdzieś w przecenie za 5zł, bo akurat tyle jest warta.

Róża Selerbergu
Tytuł:Róża Selerbergu
Autor: Ewa Białołęcka
Wydawca: Runa
Rok wydania:2006
Ilość stron:336
Ocena: 3+

Autor: Falka

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.