"I wonder will this grief ever be gone" - Sade
Cieniem spowity w większości sam stąpa
Spoglądając na przestronny obraz wszechrzeczy
Dostrzega tylko szarość pełzającą po kałuży
Wtedy dotkliwie i przeszywająco wie kim jest
Czasem się zdarzy, że kolor odróżni
To ktoś odmienny otarł się o niego
Chciał się przyglądnąć by i zapamiętać
Nie zdążył wiedząc kim jest
Raz jeden było gdy na dłuższą chwilę
Zamarł w oniemieniu i w niemocy patrzył
Wspomnienie to jedynym jest wytchnieniem
Bo ujrzał niepojęte wieko uczuć
Oślepiony blaskiem gwieździstej jasności
Uniósł usta w grymasie przyjemnym
Chcąc upajać się pięknem okrążył jego źródło
Przedzierając się przez konary swego żalu
Nieodgadnione wnętrze radość sprawiając
Bezsłownie ożywiła bicie jego serca
Powłoka szarości skruszona na ten moment
Oddaje miejsce tęczy wielobarwnej
Wciąż nie wiedząc czego się spodziewać
Próbuje się zbliżyć i poczuć coś więcej
Oddał swój podziw w niewidzialnym skłonie
Wzroku nie odejmując z jej twarzy
Wyczytał na niej wszystko i nicość zarazem
Napełnił się wtem nieznanym rozlewem
Gdy odeszła nie miał już czasu na pojmowanie
Szarość nieustępliwie wtargnęła w kołyskę
Ostało się wspomnienie które przynosi rys szczęścia
Widzialny w grymasie uśmiechu tak obcym
I jedynym jest to napotkanym cudem
W wiekuistym bycie Króla Smutku
Autor: merkutsio
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.