Tawerna RPG numer 85

Kfiatki z sesji

Gracz jest odprowadzany do więzienia za próbę kradzieży świętego kielicha ze świątyni.

G: O tak, podziemia! Będę mógł łatwiej kontaktować się z Szatanem!

Zamykają go w wieży, po jakimś czasie przybywa kapłan, odprawić egzorcyzmy.

G: Skaczę wokół niego i przeszkadzam mu w modlitwie.

MG: Nie zwraca na to uwagi.

G: Pluję mu na głowę i krzyczę: Szatan wyżre ci mózg!


Quest poboczny: BG miał odnaleźć bardzo cenne konie. Rozmowa z właścicielką:

BN (właścicielka koni): Odprowadź je do stajni.

G: Ale... ale pani... z tymi końmi, to... to... jest pewien problem...

BN: Jaki?

G: Bo widzi pani... jeden... no... on uciekł...

BN: To go znajdźcie!

G: Ale... ale... Dobra, wyciągam nóż i podrzynam jej gardło!


Karczma po rzezi, nadszedł oddział zbrojnych i zastał BG nad okrwawionymi ciałami. G1 tłumaczy sytuację:

G1: Napadli nas okrutni wyznawcy Setha!

G2 (patrząc na niego jak na debila): Przecież to ty jesteś kapłanem Setha!


G: Nazywam mojego konia Mistrz Gry i spuszczam mu lanie.

MG: No dobra, zatłukłaś swojego konia. Co robisz?


MG: Wydaje się wam, że jeden schodek skrzypi bardziej.

Gracze (chórem): Zrywamy!

MG: Nie możecie.

G1: Ciągniemy!

G2: Czekaj! Schodzimy z niego i wtedy ciągniemy!

MG: No udało wam się. Pod nim jest ziemia.

G2: Kopię!

MG: Wchodzi karczmarz i pyta oburzony: Co wy tu robicie!

G2: Inkwizycja rekwiruje ten schodek!

MG trochę zaniemówił, rzuca kością, niebotycznie zdumiony: Uwierzył wam!!!

Kopią dalej, nagle znajdują czaszkę.

G2: To znak z niebios!

G1: Czekaj! Panie karczmarz, co tu było, zanim stanęła karczma?

Karczmarz: Cmentarz.


Graczka, uzbrojona w wieeelką kosę i z dzieciakiem wpadającym co chwila w amok i mordującym, wchodzi do karczmy morderców. Oni wyśmiewają ją.

G: Czy znajdzie się tu miejsce dla mnie i mojej kosy?

Mordercy rzucają teksty w stylu: Przecież ty nawet na pewno nikogo jeszcze nie zabiłaś, za cienka na to jesteś etc.

G: Po co mam zabijać, jak mam dzieciaka?

Gdy na chwilę wyszła, dzieciak wymordował pół karczmy. Nie było więcej problemów z docinkami...


BG (nekromanta): Macie tu jakąś nekropolię?

NPC (chłop): Nie, panie, ale mamy cmentarz!


BG dyskutują nad sprawą zabójstwa kolesia. Jego duch, wywołany, upiera się, że winna jest kochanka i domaga się zemsty, ale BG wątpią w jego słowa, doszukują się motywów i wymyślają wersje alternatywne.

G1: (...) on wiedział za dużo, no i ona się wkurzyła i zabiła go w afekcie!

G2: Nie, czekaj, to nie był afekt... To musiał być ktoś inny!


Gracz w mieście strzela z łuku w tłum, zabija człowieka, robi się rzeź i panika, wpadają straże.

G (nadal z łukiem): Udaję niewinnego przechodnia!

MG: A strzała tkwi w głowie trupa i robi dowód rzeczowy...

G: Wyrzucam łuk!

W zamieszaniu dopadają go strażnicy, gracz ich obraża i walczy.

Strażnik (w najwyższym oburzeniu): Ty!... Ty!... (brak mu słów)

G: Ja! Ja! Udaję, że mdleję.


Gracze przed sesją opisują swoich bohaterów:

G: No i ja mam kij. Z runą.

MG: No, jaka to runa?

G: Spokój. (poprzednio miała runy w stylu nienawiść, gniew, siła, furia i nie skończyło się to dobrze...) I ona robi to, że...

MG (Z krzykiem): Ja sam wiem lepiej, co ona robi!


G: Wchodzę do karczmy, patrzę, czy jest miejsce na podłodze.

MG: Nie ma, wszędzie stoją stoły.

G: (półork) Odrzucam na boki stoły i krzesła.

Karczmarz: Ej! Proszę mi tu nie robić bajzlu!

G: Ja tylko namiocik chcę rozstawić!

Gdy rozstawił namiot i dogadał się z karczmarzem w sprawie zapłaty:

G: Walę taranem w ścianę (ma przenośny)

MG: Zrobiłeś dziurę. Widzisz strażnika wchodzącego do karczmy.

G: Chowam się do namiociku!

MG: Strażnik wstawia głowę do namiotu.

G: Walę go z tarana!


Graczki wypadają z burdelu, gdzie właśnie zrobiły rzeź. Obie z zakrwawionymi mieczami w rękach wpadają na strażników:

G1: Ratujcie! Tam jest morderca!


G1 (dotąd łotrzyk) postanawia zagrać paladynem. Pobita kobieta prosi go o pomoc w odnalezieniu skradzionych klejnotów.

G1: A co z tego będę miał? A nie, miałem być dobry!

Po utworzeniu drużyny (z G2 - leśną elfką wojownikiem i G3 - elfem magiem), docierają do wioski orków.

G2: Oddajcie nam klejnoty!!!

MG: Orkowie łapią się za jajka i krzyczą, że nie oddadzą wam swoich klejnotów!


G: No to spotkamy się w nocy nad morzem.

BN (półork): O która godzina?

G: Przecież nie masz zegarka!

BN: Wiem!


BG spotkali w trakcie wędrówki potwora, druidka przypomniała sobie, że nazywa się on baglator szary, ale nic więcej nie wiedziała. BG uparcie odmawiają zapamiętania nazwy i mówią na stwora bagniak, befsztyk, beholder itp. Najczęściej pada słowo behemot.

G1: (w lochu) Krzyczę: Hej! Behemot, jesteś tu?!

MG: (wkurzony) Dobra! Słyszycie hałas odsuwanej kraty i przerażający ryk wielkiego, skalnego behemota!


Graczka odgrywa druidkę-fanatyczkę, co chwila mówi, że patrzy na niebo, czy zbiera się na deszcz. MG powtarza, że nie, aż wreszcie się wpienia.

G: Patrzę, czy pada deszcz.

MG: AAA! Widzisz, leje deszcz! Potop! Wszystko jest mokre! Walą pioruny!

G: Biję pokłony.


Inne fanatyczne wcielenie tej graczki (akurat poszukiwała własnej tożsamości) - złodziej. G2 - też złodziej - wkurza się, że tamta co zobaczy, to kradnie. W pałacu:

G1: Chwytam ją i ciągnę do wyjścia, żeby nic więcej nie ukradła!

G2: Jak on mnie ciągnie, to ja zrywam obrazy i gobeliny ze ścian!


G: Rzucam się na niego z toporem!

MG: No, rzuciłeś się, ciężki jesteś, zgniotłeś go.

G: Ale z toporem się rzucam!

MG: Tak, topór trzymasz w ręce!


Gracz upiera się przy posiadaniu chowańca - wielkiego kota. ("wielkiego" podkreśla parę razy). W trakcie sesji:

G1: Wchodzę do karczmy, patrzę, czy mój wielki kot idzie za mną.

MG: Kot został na dworze, bo nie mieści się w drzwi karczmy.

G1: Ej, ale on nie miał być aż taki! Miał wyglądać normalnie!

MG: No on wygląda normalnie...

G2: Tylko jest wieeelki!!! (wybucha śmiechem)

G1: Coście zrobili z moim kotem!!!


Karczma.

G: Wiecie, karczmarzu, coś o tych porwaniach w wiosce?

Karczmarz: Mówcie ciszej, panie, nie wolno przy ludziach o tym gadać.

G (krzyczy): Nie wiecie czegoś o tych porwaniach?!!!

MG: Widzisz, jak do karczmy wpadają strażnicy...

G: Żartowałem, nic nie było!!!


MG rozmawia w trakcie sesji przez telefon. Gramy w systemie "7th Sea" (religia: kościół Czterech Proroków, w historii przyszło trzech, przyjście czwartego będzie końcem świata).

MG: ... Wiesz, jak oni nazwali swój statek?... Czwarty Prorok!... No ja też myślę, że przegięli!...


BG płyną statkiem (własnym). G1(kapitan) został wyrzucony za burtę.

G2: No to gdzie teraz płyniemy?

G1: (z wody) Ha ha! Zabrałem wam kompas!


G1 jest kurtyzaną, ale przebywa incognito na dworze sąsiedniego królestwa. Szlachcianki z jej kraju są niewykształcone, nie potrafią nawet czytać.

G1: Przyszedł do mnie dzisiaj twój służący i pytał, czy umiem pisać, bo chce napisać anonim do ambasadora z pogróżkami, ale nie podyktował mi treści niestety, bo uciekł...

G2: A ty umiesz pisać i czytać?

G1: (na cały głos) No tak, idioto, bo jestem kurtyzaną przecież...

MG (syczy): Vodacciańskie szlachcianki...

G1: (reflektuje się) ...kurtyzaną... w przedstawieniu, które rozgrywamy wieczorem... i muszę nauczyć się roli...

Ostatnie słowa graczy:

BN: Mam niewidzialne zombie na usługach! Mogłyby cię zjeść!

G: (niedowierza) To czemu mnie nie jedzą?

BN: No bo im nie rozkazałem!

G: To nam udowodnij i im rozkaż!

Autorzy: Abdul Shattan i Martin Szalony Drow

Spis Treści

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.