Tawerna RPG numer 85

Cytat miesiąca

Feliks W. Kres "Klejnot i wachlarz"

Tego piątku w małym salonie - bo nabyty dworek, choć zadbany, ładny i gustownie umeblowany, oferował wyłącznie miniaturki komnat - nieszczęsne współwięźniarki, strzeżone przez czuwającego w przedpokoju masztalerza (także i ten młody chłowiek niepomiernie zyskał na znaczeniu jako "stary" i zaufany sługa baronowej), oddawały się pobożnym rozważaniom, które polegały na wspólnym oglądaniu słynnych już w Nolandii, w Valaquet będących zaś nowością rycin do najnowszego wydania bajek pana Se Lafonta. Dziełko to, wydane anonimowo, znalazło się już na indeksie - nie z powodu bajek, oczywiście. Zdobiące je ryciny były nieprzyzwoite, siały zgorszenie; mogły przecież trafić w ręce dziatwy, a co gorsza - młodych kobiet, panien na wydaniu, które i bez tego całymi karnymi pułkami szły przecież prosto do piekła. Trzeba trafu, ani Melania, ani baronowa nie zetknęły się dotąd z wiadomymi rycinami, choć Sa Tuel o sprawie słyszała. Lecz teraz to właśnie Mel wytrzasnęła skądś owo straszliwe, a zarazem bardzo sławne dzieło. Wiedząc o swobodzie, z jaką pani Sa Tuel traktowała sprawy moralności (a jej dwórka była bodaj jeszcze gorsza) postronny obserwator nie oparłby się chyba zdziwieniu, oglądając rumieńce na twarzach obu kobiet. Ryciny były zabawne, ale bez ogródek - czy też może raczej zupełnie bez osłonek - przedstawiały i zajączka, i lisa, i niedźwiedzia, a już najgorsze rzeczy działy się z jelonkiem i panią jelonkową. Melania nie wiadomo który już raz jęła krztusić się ze śmiechu, pokazując palcem nabrzmiałe, jędrne piersi pięknej łani, mającej więcej niewieścich niźli zwierzęcych cech, dalej zaś raciczki zaplecione tuż nad krzyżem jelonka, który to zresztą jelonek nie rogi miał za główną swą ozdobę. Sa Tuel przeczytała wyjątetk z bajki, którym opatrzony był obrazek, i prychnąwszy nieoczekiwanie nawet dla samej siebie, opryskała dłoń Melanii drobinkami śliny, jednocześnie zaś wypuściła z nosa coś, co u dzieci nazywa się "świeczką". Pochwyciwszy chusteczkę, od razu ukryła w niej twarz, okropnie zawstydzona, lecz nadal rozbawiona do łez, z ramionami wciąż drżącymi od śmiechu.

- Ale... ale świnia! - rzekła czerwona jak róża Melania już nie tyle ze śmiechem, co z przejęciem, myśląc o autorze oglądanych rycin, skądinąd naprawdę znakomitych. - Widziała już pani kiedyś coś takiego?...

- Chyba nie - przyznała baronowa, ocierając oczy. - Rozmazałam się, no zobacz... - Pokazała poplamioną farbkami do rzęs chusteczkę. - Widziałam starożytne posągi, które trzyma się w piwnicach, bo inaczej kusiłyby do grzechu. Chociaż coraz śmielej wyciągane są na światło, nikt już tego tak bardzo nie przestrzega. Ale takich rycin nie widziałam. Jeszcze nie.

Spis Treści

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.