Jakiś czas tamu (z rok będzie) Neil Gaiman podbił moje serce swoją twórczością (oraz wyglądem - jak ja lubię takich facetów) i na liście moich ulubionych autorów powoli wyprzedza Terry'ego Pratchetta. Całkiem niedawno w moje łapki wpadł Gwiezdny pył
- książka zaczarowana i mile kojarząca się z baśniami braci Grimm i Andersena, oczywiście tymi nieocenzurowanymi.
Fabuła niby prosta: chłopak obiecuje dziewczynie, którą kocha, że przyniesie jej spadającą gwiazdę, którą właśnie widzieli. Tylko, że gwiazda upadła już hen daleko za murem odgradzającym wioskę od Faerie, świata wróżek i czarów, a Tristran nie jest jedyną osobą, która chce znaleźć gwiazdę. Zła wiedźma i bracia walczący o to, kto z nich obejmie tron po ojcu, też wyruszają w niebezpieczną podróż. A jakby tego było mało, gwiazda nie jest kawałkiem metalu, który spadł z nieba, nie w Faerie. Gwiazda jest młodą dziewczyną...
Książkę czyta się lekko i przyjemnie, choć bywają momenty przerażające i nieprzyjemne, ale to już kwestia gustu i wrażliwości - jednych rusza coś, na co nie reagują inni. Podsumowując: polecam, bardzo bardzo, bo nie mogę sobie przypomnieć nic, czego mogłabym się czepić. Nawet zakończenie nie jest aż takie przewidywalne. Znaczy się, niby jest, ale jednak nieco zaskakuje. Krótko mówiąc: warto przeczytać.
Najnowsza książka Pratchetta (ukazała się w październiku 2005, ale narazie tylko po angielsku) od początku miała być książką dla dzieci i byłam tego w pełni świadoma, gdy zamówiłam ją w księgarni wysyłkowej. Jednak mimo tej wiedzy zostałam totalnie zaskoczona - to nie jest książka dla dzieci... To jest książka dla bardzo małych dzieci, albo dla fanów Pratchetta, bo nikt inny po nią, z własnej woli, nie sięgnie.
Fabuła jest taka... No... Infantylna i niemowlęco-dziecięca. Typowa książeczka, gdzie jest ilustracje przeważają nad tekstem, a on sam jest banalny i rymowany! Na szczęście nie wszędzie. A o czym to jest? Ano o Samie Vimesie, który czyta książeczkę swojemu synkowi. Najpierw ją czyta, potem komentuje, a na końcu wymyśla własną wersję, tak więc pierwsza część jest dla dzieci, a pozostałe dla fanów Świata Dysku. Normalny czytelnik tego nie zniesie, a przynajmniej nie powinien. Zapraszam do Taferny PGR, gdzie fragment z tej książki był cytatem miesiąca kilka miesięcy temu.
Szczerze mówiąc, nie polecam tej książeczki, nie wszystkim w każdym razie. Jak nie masz kilkuletniego dziecka, ani nie jesteś wielką fanką lub wielkim fanem Pratchetta, odpuść sobie bajeczkę o szukaniu krowy. Mi się podoba, no ale ja mam dziwny gust...
Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie miałam okazji przeczytać jakiegokolwiek dzieła pani Kossakowskiej. Możliwe, że czytałam jakieś jedno opowiadanko, ale nie jestem na sto procent pewna - kojarzę jakieś anioły, ale nic poza tym. Tak więc przyjmijmy, że Siewca wiatru
jest jej pierwszą książką, po którą sięgnęłam. Z czego jestem bardzo zadowolona.
Fabuła, aż chciałoby się rzec 'jak zwykle', wydaje się być banalna - ot zbliża się koniec wszystkiego, nadchodzi Siewca Wiatru będący uosobieniem Antykreatora i jedyną osobą, która może go pokonać, jest Daimon Frey. Kolejny samotny bohater ratujący świat? O nie! Daimon jest Abbadonem, Aniołem Zagłady, Tańczącym na zgliszczach, który kiedyś umarł i został wskrzeszony przez samego Pana. Już to gwarantuje, że historia nie będzie szatmpowa, a przecież to nie wszstko! Jeszcze są spiski, wojny, polityka i wbijanie noży w plecy. A akcja ma miejsce głównie w Niebie.
Siewcę...
czyta się szybko, a fabuła wciąga jak odkurzacz. Polecam z całego serca!
Autor: Falka
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.