Na fali popularności największego dzieła J.R.R. Tolkiena powstało wiele utworów. Ich jakość jest różna, tak jak różni są ludzie, którzy je tworzyli; pewne jest jedno - żaden z nich nie zbliża się nawet do pozycji Urodzony w 1956 roku Kiril Yeskov jest z zawodu paleontologiem. Trzeba przyznać, że jako autor ponad stu publikacji naukowych jest dość znany w kręgach zawodowych. Kilka utworów fantastycznych - mimo, że docenianych i nagradzanych w Rosji, u nas nie przynosi mu wielkiej popularności. Niemniej "Ostatniego Władcę Pierścienia" zna lub kojarzy niemal każdy miłośnik Tolkiena. | ![]() |
Historia opowiedziana w tej książce jest często w skrócie przedstawiana jako Władca Pierścieni
widziany oczami wroga. I mniej więcej z taką wizją ogółu zasiadłem do lektury. Szybko jednak dało się odczuć, że o ile czas i miejsce akcji obie pozycje mają wspólne, o tyle Ostatni Władca...
jest książką zupełnie inną.
Spłycając nieco fabułę mamy do czynienia z drużyną, która ma zniszczyć potężny artefakt... Brzmi znajomo, prawda? Żeby jednak nie ulegać schematom, tym razem artefakt nie jest tylko małym pierścieniem, ale potężnym tworem, którego raz, że jedna persona nie da rady podnieść, a dwa, iż prawdziwym cudem byłoby z nim uciec niepostrzeżenie. Dlatego też problem należy rozwiązać sposobem.
Powieść Yeskova mógłbym swobodnie nazwać polityczną i to jest główną rzeczą jaka odróżnia ją od pierwowzoru. Ja jednak, jako, że nastawiałem się na powieść tolkienopodobną postrzegłem to jako wadę. Jedną z wielu zresztą...
Przede wszystkim nie podoba mi się konwencja narracji - Ostatni Władca Pierścienia
jest stylizowany na powieść historyczną, pisaną w Śródziemiu gdy kraina ta cywilizacyjnie zbliżyła się do naszego poziomu rozwoju. Stąd pojawiają się na przykład porównania do czołgów, co skutecznie rozwiewa i tak niestabilny klimat.
Pojawiają się także błędy rzeczowe. Bohaterowie na kartach powieści często odwołują się do Boga (tego pisanego wielką literą właśnie!), a innym razem do Jedynego, czy też wreszcie do bóstw antycznych. Powoduje to pewien mętlik.
Osobiście przeszkadzała mi jeszcze forma w jakiej przeprowadzano narrację oraz niektóre dialogi. Gdybym nie wiedział co czytam mógłbym się zastanawiać czy nie mam do czynienia z relacją spotkania polityków; bohaterowie sobie ciągle "panują" i tylko patrzeć jak armie przed bitwą pokłonią się sobie w pas... Już nawet Nazgul podczas rozmowy ze śmiertelnikiem stawiał go sobie za równego i zwracał się do niego per "pan"!
I może to dlatego w ramach równowagi Saruman z Gandalfem prawie rzucali w siebie inwektywami... O nie, to nie jest dzieło Tolkiena, gdzie każde słowo było na wagę złota, a postacie dobrze znały swoje miejsce w hierarchii...
Dodatkowym niesmakiem napełniała mnie pewna maniera autora (a może to wina tłumacza; z pewnością niedopatrzenie redaktora), mianowicie wielość zdań zaczynających się od "Tak więc". Do tego bardzo słabo spisująca się korekta i powoli rysuje nam się obraz całości...
Sama intryga w powieści nie jest jednak taka mierna. Często dochodziłem do wniosku, że gdyby przenieść ją do jakiegoś autorskiego świata, to wszystko byłoby lepsze: lepiej by się czytało i ocena byłaby wyższa.
Tymczasem mamy do czynienia z powieścią najwyżej średnią, której na dobrą sprawę raczej nikomu bym nie polecał...
Tytuł: | Ostatni Władca Pierścienia |
---|---|
Seria: | Kosmiczny rodzynek |
Autor:> | Kiril Yeskov |
Przekład: | Ewa i EuGeniusz Dębscy |
Wydawca: | Wydawnictwo Solaris |
Rok wydania: | 2002 |
Stron: | 436 |
Cena: | 29,90 zł |
Ocena: | 3 |
Autor: BAZYL
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.