Tawerna RPG numer 81

Patrząc na miłość

Większość stara się jej unikać. Melania nie jest lubiana wśród miejscowych spokrewnionych. Jej to nie przeszkadza. Z czasem, nieświadomie, sama zaczęła ich zniechęcać. Wcale nie używała jakiś specjalnych zdolności. Po prostu jej styl bycia, nie pozwalał, na choć niewielkie jej poznanie. Jeśli ktoś chciałby ją opisać w kilku słowach, powiedziałby o niej, że jest milcząca, wiecznie ubrana na czarno. Błyszczące krucze włosy i fiołkowe, spokojne oczy sprawiały, iż przechodzące obok niej osoby doznawały uczucia chłodu. Dystans powiększała również reputacja drugiego, tuż po księciu, najbardziej wpływowego wampira w mieście.

Ona sama dodałaby jeszcze: narodzona z defektem.


Stefania była wampirzycą... jest wampirzycą. Jej teraźniejsze zadanie jest proste. Zadbać o to, aby goście na jutrzejszym bankiecie dobrze się bawili. Zarówno ci żywi, którzy przyjdą podziwiać dzieła sztuki jednej z toreadorek, oraz tych specjalnych, którzy przybędą z całego miasta na obrady, na których książę ma do obwieszczenia ważne nowiny. Na tę jedną noc miejski Dom Kultury, zwykle wystawiający raczej mierne prace młodych artystów, wspieranych przez toreadorskiego mecenasa, przemieni się w krainę cieni. Stanie się to za sprawą samej wystawy, gdyż aby w pełni móc podziwiać rzeźbę, należy ją oświetlić i dopiero cień pokaże duszę dzieła, oraz mnogości reflektorów, które będą oświetlać jutrzejsze zebranie. Słabe, blade światła będą oświetlać gości tak, że każdy będzie miał swego własnego pająka cieni. Lekkie falowanie czarnych płacht, o nieregularnych kształtach, uczepione u wylotów wentylacji, dodatkowo sprawią, że zebranie odbędzie się w bardzo niesamowitym otoczeniu.

Oczywiście o żywność, obsługę, muzykę i tym podobne rzeczy Stefania również zadbała. Teraz sprawdzała czy wstawione na środek parkietu, specjalnie na ten wieczór, kolumny i statywy z reflektorami różnorakich kształtów i barw, spełniają swoją funkcję.

Żyrandol pod sufitem zgasł. Powoli, jakby otwierając drzwi pogrążonego w ciemnościach pokoju na oświetlony korytarz, zapalały się światła. Muzyka zagrała. Gdzieś pośrodku pomieszczenia, samotna wampirzyca chwyciła rękę niewidzialnego partnera. Drugą położyła na niewidoczny bark. Zaczęła tańczyć, a wraz z nią jej czarne odbicia. Stefanii lubiła tańczyć. Była to jedyna pasja, która jej pozostała po przejściu.

- Niewiarygodne - rozległ się głos, a w pustej sali, echem, odpowiedziały cienie.

- Dziękuję - usłyszał rudowłosy mężczyzna. - Wiesz, że mówisz to za każdym razem, Harveyu? - dodała beznamiętnym głosem.

- Gdyby nazwać ojcem stwórcę wampira, to twoją matką na pewno byłaby toreadorka.

- Przyszedłeś tu, aby mnie powiadomić o czymś znaczącym? Chciałabym już udać się na spoczynek, mam nadzieję, że nie będziesz mnie długo zagadywał?

- Przyszedłem tylko sprawdzić, kto włączył muzykę. Już więcej nie przeszkadzam, pani - mówiąc te słowa, lekko się pokłonił, po czym wyszedł zostawiając samotną, tańczącą wśród cieni.


Mężczyźni w garniturach zawsze wyglądają tak samo. Wyróżniają się czasem, nadmierną tuszą, czy wzrostem. Niekiedy zwracają uwagę swoją łysiną. Gdyby nie długie, brązowe włosy i niesamowite ciemne, przenikliwe oczy skryte za prostokątnymi okularami, postać siedząca przy komputerze, byłaby kolejnym wysokim, dobrze zbudowanym, elegancikiem w garniturze.

- Peterze, książę będzie cię oczekiwał. Potwierdziłeś już zaproszenie. Zebranie wydaje się poważne. Chyba mamy w mieście dobrze zorganizowanego łowcę - nakłaniała wampirzyca, która układała czarne włosy szykując się do wyjścia na bankiet.

- Och Stefanio, wiesz że nie interesują mnie te głupkowate narady księcia. Zginęło dwóch spokrewnionych. Trzeba jakoś obsadzić ich domeny. Czy to takie ważne, kto, gdzie i kiedy? Jakby życie po śmierci tylko wokół tego się miało kręcić. A co do łowcy, to przecież za kilka lat i tak sam wykituje, po co się jeszcze pchać w jego łapy? - ruchem głowy wskazał na monitor. - A poza tym, jeden z internautów na forum, przed momentem wyzwał mnie na pojedynek historyczny. Nie mogę dać mu satysfakcji wygranej walkowerem, czyż nie?

- Tylko ty tak dobrze tańczysz - rzekła machając kluczami od mieszkania, stojąc przy drzwiach.

- Wiem.


Kiedy Melanii weszła do komnaty, podniósł wzrok znad czasopism, które właśnie przeglądał. Uchwyciła jego spojrzenie, aby choć przez chwilę popatrzeć w zielone oczy księcia. Długie orzechowo-brązowe włosy opadały mu na koszulę. Wstał. Założył uszytą na miarę marynarkę. Spojrzał przez szybę na gwieździste niebo. Spijała każdy jego ruch. Podszedł do niej. Lubiła zapach perfum, których używał. Bez słowa skierowali się do sali powitalnej. Byli gospodarzami wystawy, a pierwsi goście niedługo zaczną przybywać.

On był jej defektem.


Jeśli ktoś by zauważył, że jej wzrok, czasem zbyt długo spoczywa na jego uśmiechu, jeśli ktokolwiek dowiedziałby się, że zwykły jego uścisk dłoni jest dla niej najprzyjemniejszym zdarzeniem dnia, że jej działania są skierowane ku temu, aby spełniły się jego ambicje, mógłby to wykorzystać przeciwko niej lub, co gorsza, przeciw niemu. Nie mogła na to pozwolić. Musiała się ukrywać z tym, co czuła. Przez wiele dziesiątek lat robiła to doskonale. Przez ten ulotny czas ich znajomości, było wiele chwil, w których mógłby jej dać cień nadziei, że czuje do niej cokolwiek. Jednak on był stereotypem.

Wampir po ponownych narodzinach przestaje czuć. Jeszcze kilka, kilkadziesiąt lat po przemianie liczą się dla niego jeszcze jakieś wartości, jednak z czasem, gdy natura łowcy zagarnia ludzką wolę, wszelkie uczucia jak nienawiść, ciekawość, przyjaźń, przyćmiewa jeden niezaspokojony głód.

Na niej tkwiło inne przekleństwo.


Odpowiednio obrobiona bryła kruszcu, udekorowana barwnymi materiałami, oświetlona pod odpowiednim kontem, rzucała na ścianę obraz zachodu słońca nad sawanną, czy martwy ruch uliczny wśród londyńskich budowli. Kiedy obserwator takiego dzieła długo chłonął te obrazy, mógł nawet spostrzec, płynące chmury nad trawami, lub mieć złudzenie poruszających się świateł samochodów. Wielu już próbowało naśladować rzeźbiarkę, lecz nikomu nie udało się tak wiernie jak jej przekazać chwili. Była jedyna w swoim rodzaju. Dziś późną nocą jej życie dobiegnie kresu. Czy rzeczywista śmierć, na potrzeby ludzi, zostanie odegrana za tydzień, miesiąc, czy czas dłuższy, nie miało to znaczenia. Zbyt długo była już najlepsza. Christopher postanowił, że to będzie kolejny ciężki punkt dzisiejszych obrad.

Rozmyślania księcia przerwała niepokojąca cisza. Oprócz grającej muzyki można było usłyszeć oddechy żywych, ciche szepty oraz kroki tańczących. Zrozumiał. Zawsze tak się działo, kiedy wychodzili na parkiet. On dzisiejszej nocy w ciemnozielonym stroju, poły marynarki krwistoczerwone, tak jak kwiat w jego butonierce. Włosy związane czarną wstęgą. Ona w długiej, bordowej sukni, lekko ślizgającej się po posadzce. Płynne ruchy, oraz zakryte suknią nogi sprawiały, że podziwiający ich widz, widział niemal sunącą w powietrzu zjawę. Oboje uśmiechnięci, patrzą sobie głęboko w oczy. Piruet. Kolejna para zatrzymała się w tańcu, aby ich podziwiać. Kiedy ona się wychyla, on już jest obok niej, aby uchwycić jej zgrabną sylwetkę, aby znów przylgnąć do siebie, kiedy rozłączą się w tańcu. Ich dłonie nie muszą się szukać. Oni wiedzą, słyszą, czują, że partner jest tuż obok. Muzyka zwalnia, a ona przykłada głowę do jego piersi, to tak jakby błogość opanowała całą komnatę. Peter i Stefanii tańczyli.


Patrzyli na nich wszyscy. Tylko oni, wśród wielu spojrzeń. Pewna kobieta, właśnie się zastanawiała, już po raz kolejny, kiedy w końcu uda jej się uchwycić ten cud w swoich rzeźbach. Zawsze wychodziła jej para kochanków, lecz nigdy nie było w jej obrazie tego tańca, który porusza do głębi.

Zgromadzeni podziwiali ten akt doskonałości. Gruby mecenas sztuki, rudowłosy mężczyzna, pozostali spokrewnieni, oraz zwykli ludzie, których pojmowanie pozwalało dostrzec jedynie zarys rzeczywistości.


Możliwe, że tylko jedna osoba nie patrzyła na tańczącą parę. Tylko Melanii, poprzez łzę duszy, spoglądała w stronę Christophera. Oglądając w takiej chwili swojego ukochanego jest bezpieczna. Dopóki muzyka gra wszyscy patrzą na Petera i Stefanii. Później pozostanie jej tylko zazdrość wywołana tańcem oraz zaprzyjaźnione wyczekiwanie.

Autor: Piotr (Eon) Kulka

Eonika (drobna korekta)

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.