Odcinając się na chwilę od coraz bardziej męczących dyskusji w stylu WFRP rzondzi
lub dnd to komercha, bo tak
, możemy pogadać o naszych inspiracjach.
Kiedy pragniecie stworzyć ciekawy scenariusz z licznymi motywami, które mogłyby zaskoczyć gracza, czy wspomagacie się wtedy np. słuchając w tym momencie muzyki lub czy umieszczacie w scenariuszu postacie podobne do postaci z książek, które wcześniej przeczytaliście? Słuchając odpowiedniej muzyki bardzo często pojawiają się w naszym umyśle obrazy, miejsca, zawsze warto wdrążyć je w przygodę. I właśnie - do jakich systemów jakiej muzyki słuchacie? (uprzedzam, że nie pytam, jaką używacie, gdy gracie na sesji) Przy jakich dźwiękach dobrze wam się tworzy scenariusze do danych systemów. Jeżeli muzyka ma dla was minimalne znaczenie, jest jeszcze cała prada innych możliwości w czerpaniu inspiracji - książki, filmy, codzienność. Podręczniki RPG też są takim źródłem (pomijam warstwę tekstową, ale dużo można wynieść z samego przeglądania obrazków). (...) Widziałam także na innym forum (możliwe i nawet na forum SSP) temat, w którym ludzie umieszczali obrazki, na których były przedstawiane np. miejsca, osoby itp., które to następnie można było użyć do sesji. Oczywiście jodpeegi były okraszone komentarzem, w którym osoba pisząca posta zawierała informacje na temat jak np. dane miejsce można na sesji wykorzystać lub kim jest i co robi wybrana postać. Myślę, że to całkiem dobry pomysł (ot i kolejna możliwość, oprócz dyskusji, na zapełnianie tego tematu setkami postów).
Gazety to dobre źródło inspiracji. Prasa w stylu Fakt
idealnie do tego się nadaje. Tam zawsze można się natknąć na coś tajemniczego i inspirującego. Jakiś czas temu czytałem tam o wilkopodobnej bestii terroryzującej gospodarstwa na Pomorzu oraz o wróżce, której pozaziemska cywilizacja powiedziała we śnie, że w sarkofagu Cheopsa znajduje się klucz potrzebny do zatrzymania Apokalipsy.
Tak sobie czytam dzisiejszą Trybunę
i co widzę:
Bałagan u ginekologa
Skandal. W gabinecie Dariusza P. policja znalazła zapleśniałe strzykawki. Kilkanaście dni wcześniej, podczas kontroli, nie zauważył tego sanepid.
Czyżby narzędzia w gabinecie doktora P. przeskoczyły w przyszłość i nieużywane wróciły? Dlaczego jego gabinet sprawdzała policja? Czyżby ktoś z sanepidu nie miał na tyle odwagi, żeby samotnie powstrzymać doktora P.?
Co on robił kobietom, które odwiedzały gabinet? Czy noszą jakąś pozaziemską zarazę w swoich ciałach? Jeżeli pobierał tym kobietom płyny ustrojowe, to dlaczego nie lądowały one w labolatorium? Dlaczego szanowany doktor w przeciągu kilkunastu dni rezygnuje z dotychczasowych praktyk higienicznych? A może grzyby z Yuggoth wcale nie są tak pokojowo nastawione? Lekarze to ich słudzy, którzy poprzez szczepienia oraz medykamenty sączą w nas truciznę Shub-Nigguratha! Musimy ich powstrzymać!
Tak jak napisała Felisin: muzyka, jako dziedzina sztuki do tworzenia scenariuszy najprzedniejszą jest. Najpierw opiszę pojedynczy przypadek, kiedy to pierwszy raz poczułem jak wielką inspiracją do tworzenia scenariuszy może mieć ta dziedzina kultury. W zamierzchłych czasach, kiedy sesje przeważnie ograniczały się do cięcia i niszczenia, wśród naszych RPGowych szeregów mieliśmy nieproszonych gości a w sercach wielką chęć do przeżywania przygód miałem napisać scenariusz. Scenariusz ów miał być rozgrywany w świecie DnD
edycji trzeciej. Jakoś tak wyszło, że na przygotowanie sesji miałem kupę czasu, więc myślałem nad nią na spokojnie przez bodajże 2 tygodnie. Kiedym tak sobie nad nią rozmyślał, przeżywałem fascynacje pewnym albumem. O dziwo, nie była to płyta folkowa czy dark wavowa, wtedy takiej muzyki znałem bardzo mało. Płytą ową był Mayhem - De Mysteriis Dom Sathanas
. Kiedy jej słuchałem, przed mymi młodymi jeszcze wtedy oczami (no ze 3-4 lata temu to było, hehe) pojawiały się obrazy. Obrazy iście nekromanckie, chaotyckie i demoniczne. Nie będę opisywał całej sesji. Powiem tylko tyle, że gracze, po złupieniu miasta przez nieumarłych (gracze bronili pewnego domu w dzielnicy szlacheckiej, na który to napadła horda nieumarłych - co też miało odbicie w fabule i była epicka potyczka ponad siedmiopoziomowych bohaterów z trzydziestometrowym szkieletorem), trafili, przez wrota wymiarowe znajdujące się w jeziorze, do miasta-będącym groteskowym odbiciem tego złupionego przez martwiaków. W mieście tym było parę chorych smaczków inspirowanych obrazami, które produkował mój mózg podczas słuchania Mayhemu. Na przykład facet, który w tamtym świecie sprzedawał magiczne przedmioty, w tym jako zapłatę chciał poodcinane kończyny bohaterów, w sklepie ze zwierzętami sprzedawca oferował całą masę wszelkiego robactwa a golibroda golił ludzi pocinając ich troszku. Mimo, że sesja nie była jakaś górnolotna, to jak na tamte czasy spodobała się, gracze dostali przysłowiowego tripa, a za osobisty sukces w dziedzinie RPG uważam to, że nasz kolega: zawsze sceptyczny i nastawiony na rozpieprzanie sesji i się rządzenie j***k nie uwierzył, że przygoda była mym dziełem, tylko ściągniętą z netu mistyfikacją (...)
A mnie inspiruje tabelka ok. 100 różnych, pozornie bezsensownych haseł, np. "kapłan", "zdrada", "droga", "karczma", "handel", "trucizna", "najemnik". Rzucam se kostką parę razy, wychodzi mi jakiś tam zestaw słów (taki jak powyżej na przykład) i mam gotowy scenariusz, który potem wszyscy chwalą. Generalnie to im mniej siedzę nad szczegółami to tym lepiej mi wychodzi, bo wolę je zaimprowizować bezpośrednio na sesji (acz w pewnych ramach, choć nie zawsze, ostatnio na 14-togodzinnej sesji ED
miałem ok. 4, 5 improwizacji podsycanej pomysłami graczy). Jak mam już drużynę, zwłaszcza dobrych graczy, to oni mnie zaczynają inspirować - mają dużą ilość pomysłów, które w takiej czy innej formie pojawiają się w kampanii. Powstaje coś w rodzaju fabularnej zupy, do której ja i gracze wrzucamy sobie różne warzywka. (...)
He, popatrz, całkiem podobnie ostatnio prowadzę. ;] Jedynie zarys fabuły w głowie, reszta pojawia się sama w czasie sesji. Ma to duży plus - nie trzeba zaglądać do notatek, bo ich nie ma po prostu, a jedyny minus to to, że czasem zapomina się detali - np. jak dana zaimprowizowana postać wygląda (bo imiona się zapisuje w notesie), ale zawsze można zapytać graczy, czy pamiętają (udając, że jedynie sprawdzamy ich pamięć :> ), a jeśli nie, to problemu nie ma, bo kto nam zarzuci kłam? ;] I w zupełności stwierdzam, że prowadzi się znacznie lepiej, niż mając pod ręką 20 stron druku ze ściśle opisaną każdą lokacją i co drugim dialogiem. Poza tym z improwizacji może powstać bardzo rozbudowana i bardzo elastyczna kampania (np. z przypadkowego turnieju, który powstał na życzenie graczy wyłania się sylwetka mściwego mrocznego elfa, który stara się zabić graczy za dokonaną zniewagę (nawiasem mówiąc, nie wiedzą oni jeszcze o tym ;] ). A przed sesją nawet mi coś takiego przez myśl nie przeszło). (...)
Madras - zapisuj przy imionach zaimprowizowanych beenów kilka słów kluczy, typu "płaszcz, srebrna broszka w kształcie liścia, srebrne włosy" oczywiście skrótami i lekarskim pismem, co by było szybko. To rozwiązuje problem zapominania wyglšdu, hehe. Można też opisywać ich po prostu stosownie do rasy/profesji. Każdy wie jak wygląda krasnal fighter czy elf ranger. (...)
Letnimi wieczorami, jakieś dwa lata temu mieliśmy z Dziubą i Nazarianem zabawę polegającą na patrzeniu się ze szczytu górki śmierci w okna pobliskiego bloku. Zabawne, co ludzie potrafią wyprawiać. Jedni się gimnastykowali, inni tańczyli, a jeszcze inni łazili bez celu dookoła. Ilekroć zdarzały się sytuacje, że ktoś wchodził do pokoju z czymś "niezidentyfikowanym" i gasił światło/znikał z pola widzenia. Przyglądacie się swoim sąsiadom? Ile o nich wiecie a ile widzieliście? (...)
Widziałem bardzo ciekawe zastosowanie, podobnego do przytoczonego przez Ciebie opisu, w podręczniku do d20 Modern. Mianowicie, był tam przedstawiony właśnie taki pozornie normalny widoczek - ot, ulica, parę sklepów, przechodnie itp. Do niektórych szczegółów były porobione odnośniki z podpisami, np.:
- Czarny samochód, prawdopodobnie rządowy, ostatnio coś często się tu kręcą... Dziwne.
- Ten na wpół zrujnowany budynek niedawno ktoś kupił, nikt go (ich?) jeszcze nie widział, podobno nocą widać w oknach blask świec, ostatnio zaginęło kilka osób...
Itd. w tym guście - nie przytoczyłem tutaj dosłownych przykładów, ot zmyślałem, bo nie pamiętam już konkretów z książki - no, ale wiecie, o co chodzi.
Ciekawą teorię horroru przedstawia Stefan King w swoim Danse Macabre
- polega ona na "rozpadzie rzeczywistości" - widać to w jego książkach - mamy miłą mieścinę opisaną ze szczegółami, a potem coś się psuje, pojawia się zgrzyt, który przeradza się powoli w nuklearny armagedon.(...)
Co do psychoz, to cholernie inspirująca jest scenka z Narrenturm
Sapkowskiego, jak bulgoczące bluzgi charczącego, zwyrodniałego dziada-psychola "tłumaczy" siedząca na jego kolanach wnuczka. Kto czytał, ten wie.
(...) Mimo tego, że (raczej, ale to materiał na osobną dyskusję) RPGi bardziej przypominają filmy niż książki, to jakoś X muza jest dla mnie najmniej inspirująca bezpośrednio. Mimo tego obrazy, które kiedyś oglądało się w filmach (szczególnie z filmów grozy) zostają gdzieś w umyśle i uaktywniają się na sesjach. Także jak potrzebujesz jakiegoś opisu to jakoś tam, pośrednio czerpiesz z tych filmów. Mimo tego, że opis nie jest żywcem wzięty z taśmy filmowej to może przypominać jakąś scenę z obrazu grozy. Także dosyć inspirujące są wszelkie filmy i seriale spod znaku płaszcza i szpady, a także filmy kostiumowe (nawet te przypominające telenowele). Patetyczność i pompatyczność bijąca z każdej sceny sprawia, że chciałoby się przeżyć to na sesji, grając jakimś szlachcicem bądź wyjętym spod prawa zawadiaką. Oczywiście dla MG też jest sporym polem do popisu tworzenie przygody dla grupy wyjętych spod prawa postaci... I tutaj na myśl mi przyszła bezpośrednia inspiracja, mianowicie film Flesh and Blood
, którym podniecałem się już w temacie filmowym. Obraz jest naprawdę świetną kopalnią pomysłów do Warmłota i jeśli kiedyś jeszcze będę prowadził ten system to chętnie zrobiłbym dla grupy poszukiwaczy przygód, która uznana jest za przestępców. Przygoda zmienia się wtedy na poszukiwanie pieniędzy i lepszego życia.
Ogromnym źródłem inspiracji, zwłaszcza do przeróżnych systemów grozy, mogą być bajki Scooby Doo. Każda z nich to potencjalny materiał na scenariusz. Tam oczywiście każdy, najmniejszy nawet, wątek sprawy zostaje rozwiązany, wszystko jest racjonalnie wytłumaczone i zjawiska nadprzyrodzone nie występują w ogóle. No, ale można przecież postawić wiele rzeczy pod znakiem zapytania. Przez całą przygodę wszytko może wyglądać normalnie poza paroma szczegółami wychodzącymi na jaw gdzieś pod koniec. Taki przykład. Gracze badają sprawę potwora z bagien, postać z regionalnych podań. W wyniku przeprowadzonego śledztwa dzielna drużyna odkrywa w końcu, że Mr. Brown w celu przejęcia majątku zmarłego sąsiada przebrał się za legendarnego potwora, by odstraszyć potencjalnych spadkobierców. Jednak podczas kulminacyjnej pogoni za potworem, na bagnach dochodzi do wypadku, w którym Brown ginie. Drużyna ściąga mu z głowy maskę i rzeczywiście, to Brown. Jednak usunięcie reszty kostiumu zdradza, iż jego stopy uległy pewnym mutacjom. Mają dłuższe palce i błonę między nimi. W sam raz by łatwiej i szybciej poruszać się po bagnach. Przykład wymyślony na poczekaniu jednak chyba wszyscy zrozumieli, o co mi chodziło. Kiedyś już nawet zabierałem się za stworzenie systemu The Mistery Machine
, inspirowanego specyficznym klimatem bajek ze Scooby Doo. Zresztą, kto je pamięta ten wie, o co mi chodzi.
W dyskusji brali udział: Felisin, CoB, Dziuba, Jasin, Madras, Przemo, Tytus
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.