Pierwszy Suikoden
, którego tyczy się owa recenzja w swoim czasie był dziełem przełomowym. Wydany w 1995 roku na konsolę Sony PlayStation w momencie dotarcia do Europy wywołał poruszenie i ponowną fascynację gatunkiem cRPGów. To właśnie ten niepozorny jRPG od Konami zbudował późniejsze podwaliny dla tytułów takich jak Wrota Baldura
, czy też Final Fantasy VII
. Seria jest kultowa i niestety tak jak z wieloma kultowymi rzeczami bywa - niszowa. Nie jest w stanie pod względem popularności konkurować z Final Fantasy
. A szkoda. Bo to właśnie ona przetarła szlak dla niej.
Do dziś dzień pierwszy Suikoden
pozostaje niezapomnianą grą dla setek fanów. Pomimo jedenastu lat na karku gra nie utraciła praktycznie nic ze swojej grywalności i do teraz zaskakuje świeżością. Seria nadal trzyma się mocna, lecz niestety notuje spadek formy.
Fabuła opowiedziana w grze przedstawia losy bezimiennego syna jednego z potężnych generałów jeszcze potężniejszego imperium, który widząc tyranię swojego władcy postanawia stanąć na czele rebelii i wszcząć walkę o wyzwolenie i równość. Zrywa z ojcowskimi zasadami i wyrusza w pełną przygód podróż. Na swojej drodze spotka wielu wrogów jak i przyjaciół. Staje się światkiem licznych poświęceń i zdrad, aktów przyjaźni i przyrzeczeń nienawiści. Jego celem jest pokonanie czarownicy, która wydaje się manipulować imperatorem. Jednak nie wszystko jest takie proste jak się na początku wydaje... A dodatkowo pewna wieszczka przepowiada mu, iż weźmie udział w historii 108 gwiazd przeznaczenia. Wszystko toczy się przy tym jak w dobrej (lecz nie epickiej!) książce czy serialu. Czyli lekko, bez przestojów i słabszych wątków, lecz z drugiej strony bez wywoływania przesadnej ilości uczuć i nakłaniania do intensywnego myślenia na sensem istnienia. Ale od tego przecież mamy serię Xeno
.
Owe wspomniane już legendarne 108 gwiazd przeznaczenia to zarazem ilość postaci, które można (lecz nie trzeba) przyłączyć do drużyny (!). Chyba żadna inna gra cRPG nie może pochwalić się takim wynikiem (oprócz rzecz jasna kolejnych części, które również opowiadają legendy gwiazd przeznaczenia). Warto przy tym zaznaczyć, iż każda persona posiada własną osobowość, umiejętności i historię, zaś większość brygady zdobywa się w licznych questach. Wśród naszych "gwiazdek" znajdują się zarówno kucharze i nałogowi hazardziści, jak i zabójcy i rycerze.
To co wyróżnia grę po dzień dzisiejszy z tłumu innych cRPGów to świetnie poprowadzone walki, które nawet po wielu godzinach zmagań nie powodują znużenia co jest swego rodzaju ewenementem w nietaktycznych cRPGach. Drużyna może naraz składać się z sześciu postaci ustawionych w dwóch rzędach, z których pierwszy jest zarezerwowany dla typowych wojowników, zaś drugi tradycyjnie dla strzelców i "magów" . System jest turowy, lecz wszystkie komendy wykonywane są mniej więcej w tym samym czasie co wygląda fenomenalnie! Przykład? Wyobraźcie sobie sytuację: na polu bitwy są twoje trzy postacie walczące bronią krótkodystansową, trzy walczące długodystansową oraz przeciwnicy w liczbie czterech wilkołaków. Jeden z wilkołaków szarżuje na postać, a w tym samym czasie zostaje postrzelony z łuku, żołnierze atakują innego wilkołaka, jeszcze inny unika ciosu itd. Trzeba to zobaczyć koniecznie, bo mój jakże skromny i ułomny w swej prostocie język tego nie odda!
Oprócz tego istnieje ofensywna i defensywna magia (w postaci tajemniczych run związanych silnie z fabułą gry), ataki specjalne i ataki zbiorowe wykonywane przez niektóre grupy postaci! A to i tak jeszcze nie koniec bo oprócz walk drużynowych występują walki jeden na jednego oraz całe bitwy setek postaci, wymagające odpowiedniej taktyki nie zaś pchania góry mięsa armatniego. Każda postać poległa w takiej bitwie jest stracona na zawsze co zmusza do częstego powtarzania (i przy okazji prowadzi do szewskiej pasji) bitw tych z graczy, którzy chcą ujrzeć idealne zakończenie gry.
Grafika to wyraźne i kolorowe 2D bez żadnych fajerwerków. Animacja jest płynna zaś loadingów prawie nie ma. Mapa świata jest przyjazna, zaś w miastach często zauważymy tak miłe szczegóły jak latające gołębie czy też odbijające się sylwetki postaci. Oczywiście gra mogłaby lepiej wyglądać, lecz bez problemu jej oprawa jest do zaakceptowania nawet w obliczu zbliżającego się Final Fantasy XII
, Dragon Warriora VIII
czy Lost Odyssey
.
![]() | Ważnym aspektem jest muzyka - bardzo przyjemna dla ucha i nastrajająca pozytywnie do otaczającego świata; melodie wykonywane są na podobieństwo do skocznej muzyki ludowej zasługują na cichy poklask i garść srebrników dla kompozytorów. |
Szczególnie w pamięć zapada przewodni kawałek, który jest niezwykle lekki w swym odbiorze. Ogółem muzyka w Suikodenie
ma tylko jedną wadę - jest jej za mało!
Liczne miasta, które odwiedzamy oferują tradycyjnie tawerny i sklepy z runami, bronią, ekwipunkiem i miksturami. Pieniądze otrzymujemy za zabijanie potworów i sprzedaż przedmiotów. Dlatego warto nieraz wybrać się za miasto na łowy. Przy tym na szczęście gra nie jest zbyt łatwa i wymaga skupienia nie tylko w czasie walk z bossami.
Dla urozmaicenia zabawy wrzucono kilka mini-gier takich jak znane "kubeczki" dzięki, którym możemy zdobyć (jak i stracić) fortunę lub nawet przyłączyć kolejnego herosa! Kolejnym kapitalnym pomysłem jest możliwość wykorzystania stanów gry w drugiej części. | ![]() |
Mogę wspomnieć jeszcze o klimacie, który wręcz skłania do opuszczenia domu, wyłączenia konsoli i wzorem głównego bohatera chwycenia solidnego kija i wyruszenia w podróż swojego życia, mogę pisać o kapitalnym zamku, który staje się późniejszą siedzibą naszej brygady, czy też o fenomenalnej części drugiej. Ale po co? Wystarczy podsumować: Suikoden
jest bardzo dobrą grą, w której przede wszystkim postawiono na zabawę nie zaś na trudną fabułę, czy też hardcorowy rozwój postaci. Doskonale wywiązuje się ze swojego zadania.
Zatem: Już mi marsz do konsoli!
Plusy:
Minusy:
Wydawca: | Konami |
---|---|
Producent: | Konami |
Platforma: | Sony PlayStation |
Rok wydania: | 1995 |
Ocena: | 5 |
Autor: Pita
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.