Brorrok nic nie miał przeciwko dziewuchom. Za młodu... he! Ho, ho. Przez to brakowało mu teraz siły w lędźwiach, dlatego ostrzegł życzliwie Kitara. Ale i na starość... choć niby dziewuch nie potrzebował, to nie przeszkadzały mu. W porcie potrafił swoim chłopcom pożyczać z własnej sakiewki, gdy już całe srebro przechulali. Wiedział, na co poszło: najpierw na kobiety i gorzałkę, potem już na samą gorzałkę, bo nikt zdrowy na razumie nie kupi przecież za ostatnie grosze dziewuchy, gdy może kupić trunek. Ale trunek to była żeglarska rzecz, kobieta zresztą też. Byle nie na okręcie. Z dwojga złego, stary kapitan wolałby mieć pijaną załogę - niźli trzeźwą, ale mieszaną. Gdyby musiał wybierać, nie wybrałby mieszanej załogi. No, na szczęście nie musiał.
W trakcie długiego i bujnego życia stary pirat - a kiedyś ogrodnik - poczynił mnóstwo cennych obserwacji. Kobiety były brudne, leniwe, niechlujne. I tchórzliwe, co akurat wychodziło im na korzyść. Gdy taka miała swój dom, swego chłopa i stadko dzieciarów, stale bała się, co inni pomyślą i powiedzą. Prała, myła, sprzątała, gotowała, byle tylko inni pomyśleli, że jest czysta, robotna... Ale niech no trafiła w takie miejsce, gdzie nie musiała się bać "tego, co inni powiedzą". Brorrok widział w życiu kilka "kapitanic". Pływała kiedyś - na pokładzie burdelu, bo okręt to nie był na pewno - Szkarłatna Alagera. Teraz ta tutaj, piękna... Obie siebie warte. Gadać takiej: "Aleś ty dzielna, odważna!..." to ho! ho! Cały dzień, całą noc i od nowa. Ale niechby ktoś spróbował zapytać: "Tylko, córcia, a czemu tu tak brudno?". Obraza! Hańba, zniewaga! Brudno? No przecież to okręt, wojenny żaglowiec, nie dom! W domu to co innego, przecie co by ludzie powiedzieli? I chłop zaraz by se wziął inną babę, nawet brzydką, byle tylko porządną.
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.