Tawerna RPG numer 70

O smoku, rycerzu i rosyjskiej mafii #2

Część druga, w której występuje również rzecz o elfce, "Sloł Tajmie" i tolerancji.

Wbrew temu co napisano pod koniec części pierwszej, Bolly i smok wcale nie żyli długo i szczęśliwie. Oto ich prawdziwe losy.

Bolivar siedział w rozbitym niedawno obozie oddając się jednej ze swoich ulubionych czynności - dłubał w nosie. Po chwili kontemplacji zaprzestał jednak tego. Wszak był dowódcą drużyny, a to zobowiązywało, by być dla innych przykładem. Co, jak co, ale dłubanie w nozdrzach najlepszym przykładem nie było. Rycerz wzdrygnął się na myśl, co by się stało, gdyby któryś z jego towarzyszy źle to odebrał...

- Dlaczego tak musi być? - usłyszał za plecami piskliwy głosik smoka Filusia.

"Co znowu?" przemknęło mu przez myśl. "Znów wróbelek zaplątał się w śmigło??" Jak się okazało nie chodziło o wróbelka, tylko o coś zgoła innego. Smok stał się ostatnio monotematyczny w swych lamentach.

- Dlaczego, och dlaczego, tak musi być?! - gad znów zapiszczał, po czym wysmarkał się w chusteczkę, ocierając łapą łzy. - Dlaczego wszyscy się mnie boją?? Czy ja jestem taki straszny?? Taki zły?? Czemu!?!?!

"Trudno się nie bać smoka z homoseksualistycznymi popędami w stronę żonatych rolników w podeszłym wieku" pomyślał rycerz. Miast tego powiedział:

- Nie martw się Filuś, zmierzamy do miasta, które słynie z tolerancji...

- Naprawdę? - Smok spojrzał na Bolivara błyszczącymi oczkami.

- Tak...

- No weź przestań sobie ze mnie robić jaja... - powiedział smok. Humor wyraźnie mu się poprawił, zdaje się, że chyba chciał udawać niedostępnego...

Cyan, który równierz miał porachunki z IPN'em i postanowił się zabrać z Bolivarem i smokiem, ruszył tymczasem ku pobliskim chaszczom.

- Idę w krzaczory chłopaki, się wy... - niestety nie dokończył inteligentnego monologu, albowiem potknął się i upadł.

Musiało mu się spodobać, bo wstał i potknął się jeszcze raz. Filuś też chciał spróbować. Uradowany, rzucił się w kierunku miejsca upadku Cyana i podskoczył. W tym miejscu wystąpił "Sloł Tajm" i czas nagle zwolnił w iście matrixowym stylu. Kropelki śliny majestatycznie wylały się z otwartej paszczy potwora wprost na nieświadomego niebezpieczeństwa Cyana. Smok leciał jeszcze jakieś dobre 5 minut na "Sloł Tajmie" wydając dzwięk, który można określić jako:

"Ułoooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo- ooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo (przerwa na oddech) oooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo- oooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo(...)"

Nim "Sloł Tajm" minął, zza drzew wybiegła odziana w zieleń dziewczyna, rzuciła się pod spadającego Filusia i uratowała Cyana przed niechybną śmiercią (w momencie ratunku kamera pokazała dziewczynę ze wszystkich stron). W tym samym czasie "Sloł Tajm" dobiegł końca i smok gruchnął o ziemie, aż uniósł się imponujący obłok kurzu. Kurz jednak opadł (zadziwiające?).

Tin, tin - zadźwięczała unoszona rytmicznie brew Cyana, który znalazł się w objęciach szpiczastouchej elfki. Ta zapałała nagłą nienawiścią w stronę młodzieńca i, że tak napiszę po staropolsku, zdzieliła delikwenta w pysk, aż echo poszło. Następnie przystrojona w zielone szaty piękność odwróciła się i pobiegła w las.

- Jessssssst moja! - wyszczerzył zęby Cyan.

- Dobra, drużyna - powiedział ziewając Bolly, którego takie akcje wogóle nie ruszały. - Koniec atrakcji, ruszamy...

- Fajnie było! - pisknął Filuś. - Ja chcę jeszcze!

Drużynie jakoś udało się powstrzymać smoka od ponownego potknięcia się. Nie chcieli tracić więcej czasu na pięciominutowe "Sloł Tajmy"...


- Ermmm... Bolly? A dokąd i po co my właściwie idziemy? - zapytał nieco nieśmiale Cyan spoglądając na chylące się ku zachodowi słońce.

- Nie wiem - odpowiedział rycerz.

- Jak to?? Przecież jesteś dowódcą.

-Ale to nie ja wymyślam nasze przygody!

- Jeno kto?

- A taki jeden, co go narratorem zwą!

- A kto to?

-Ano jakiś taki banan z iksem na czole...

Inteligentny dialog na temat sił wyższych przerwał Wielki Zgniły Banan, który wyleciał z Nikąd ku drużynie i pacnął w czoło Cyana, mówiąc:

- Nie psuć mi tu nastroju!


Niewydarzona Drużyna doszła do bram miasta, do którego zmierzała. Podczas trwania fragmentu kontinuum czaso-przestrzennego zwanego potocznie "między czasem" narrator zdążył już wymyślić cel wędrówki - otórz w mieście, przy którym stali, znajdowała się jedna z siedzib IPN'u, gdzie (jak wieść niesie) przetrzymywane były akta dotyczące Filusia, Bolivara i, być może, Cyana. Tak więc drużyna musiała je wykraść.


Mieszkańcy miasta byli bardzo tolerancyjni. Wśród nich przechadzały się tak straszne istoty jak Lepperiusy, Bel'serevich'e czy inne Oleaxy więc nie zwracali uwagi na przestraszonego smoka.

- To gdzie jest ta IPN'owa siedziba?? - zapytał Bolly i wystawił tolerancję mieszkańców miasta na ciężką próbę, odlewając się do rynsztoku.

- Zaraz się dowiem - powiedział Cyan przyciskając pięści do skroni. - Mam telepatyczną więź z członkami IPN'u...

- Zaskakujesz mnie młodzieńcze... - stwierdził rycerz bez cienia zaskoczenia w głosie. - Ale coś mi mówi, że twoja więź się nie przyda... - dodał wskazując na wielką neonową strzałkę wskazującą olbrzymi świecący budynek z lśniącym napisem nad drzwiami: "SIEDZIBA IPN'u W MIEŚCIE BLAHBLAH".

- Mhm... - skrzywił się Cyan. - Dobra, wchodzimy, pora odebrać co nasze...


Odzyskanie akt mogło się okazać trudniejsze niż Drużyna przypuszczała. Bo oto na straży IPN'owskich tajemnic stał nie kto inny, jak wielki Bazyliszek z okularami przeciwsłonecznymi. Bazyliszek zaśmiał się szatańsko, budując napięcie grozy i oczekiwania na najgorsze...

Finałowa walka najprawdopodobniej odbędzie się w części 8 gdzyż przez część 3, 4, 5, 6 i 7 Bazyliszek budować będzie napięcie.

Autor: X-Chikitta

Spis Treści

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.