Ludzie! Co się ostatnio wydarzyło! Nie wiecie, heh, no w sumie skąd macie widzieć jak tylko ja to wiem i jeszcze Wam nie powiedziałem (",). Dla jednych może to się wydać błahostką, dla innych, jak dla mnie nie lada wyczynem.
Co mam na myśli? Oczywiście moje ostatnie spotkanie (które szczęśliwie przeżyłem) z Giant Spiderem. Może level nie mały, bo palady n, którym gram od niedawna ma dopiero 28lv! przy 385 HP trzeba się mieć na baczności, kiedy po piętach depcze Ci tak potężny przeciwnik, jakim niewątpliwie jest GS!
Jak do tego doszło? W najbardziej pewnym do przewidzenia miejscu, czyli na drodze z Venore do mostu Dwarfów! Grałem wtedy u kumpla (Again Hi to Aesu). W założeniach miałem zrobić tamtego dnia 29lv, więc przygotowawszy się do wyprawy dziarsko ruszyłem w stronę Mount Sternum (czyli siedziby Cyklopów). Nie przewidując niczego śmiało dążyłem do celu. Nagle obok mnie przebiegł rycerz (z 44lv.), a za nim... Tak, to był GS, który momentalnie zainteresował się moją osobą. Trzymając papierosa w ustach, nadchodzącą ze strachu kupę w spodniach zaczełem spier..ee.. uciekać co sił w nogach. Gryzący dym zalatywał mi w oczy, co znacznie utrudniało mi ucieczkę. Mając podpisane pod klawiszem F1 zaklęcie Exura Vita mknęłem ku mej jedynej desce ratunku, czyli skale, na którą można bez problemu wejść. Za fakt trzeba przyjąć to, że uciekając musiałem leczyć się co drugi krok. Many starczyło mi zaledwie na trzy razy, następnie z mojego plecaka zaczęło ubywać także UHów.
Kiedy już dobiegłem do celu, rycerz, który zlurował GS-a blokował mi do niego dostęp. Uleczywszy się po raz ostatni udało mi się go ominąć i na GS-a spoglądałem już z góry. Rycerzowi też odechciało się do niego schodzić. Widać nie chciał mnie zabijać własnoręcznie, gdyż staliśmy obok siebie i nie zaatakował. Wredna szuja, chciał uśmiercić mnie w okrutniejszy sposób, ciągając za sobą tego strasznego gada.
Stojąc tak chwilę czekałem na dalszy rozwój sytuacji. Giant Spider także przez chwile stał w bezruchu, lecz po dłuższej chwili zaczął biec w kierunku zachodznim. Wszysko było jasne, ujrzał na choryzoncie nową ofiarę. Jednak jak to się w takich przypadkach mówi: "trafiła kosa na kamień". Zszedłem na dół i ujrzałem paladyna z wysokim poziomem, który blokował potwora i jego kompana Sorca, który raz za razem pakował GS-a z SD-ków. Po chwili potwór padł martwy, a na naszą dwójkę przyglądającym się akcji padły pytania, mianowicie, kto zlurował GS-a. Po chwili wyjaśnień tych dwóch graczy doszło (po moich argumentach), że to ten Rycek przyciągnął za sobą GS-a i za nim się obejrzałem zaczęli go bić. Przez chwile stał lecząc i tłumacząc się, lecz na nic to mu się nie zdało. Zaczął uciekać, a moi przypadkowi wybawcy za nim. Po kilku minutach odezwałem się do jednego z członków grupy pościgowej, czy ubili rulera. Niestety Rycek to kawał kloca do ubicia i jak się domyśliłem- nie udało im się.
Po tym zajściu odechciało mi się expienia, lecz do levelu brakowało mi dosłownie parę tysięcy punktów doświadczenia, więc mimo łomoczącego serca ruszyłem do celu, który wcześniej obrałem. Zrobiłem level, a dla Was na udokumentowanie tego zajścia zrobiłem dość ciekawego screena.
Autor: Soulfein
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.