Pierwsze moje zetknięcie z filmem Johna Carpentera było czysto przypadkowe i nie zapowiadało mojego wielkiego rozentuzjazmowania i euforii. Po prostu przeczytałem w gazecie z programem TV zapowiedź. A że było to dość dawno temu, w czasie mojej wielkiej fascynacji
Z Archiwum X
, aż dziw bierze, że tak dobrze pamiętam emocje, które towarzyszyły mi po obejrzeniu Coś
(bo tak brzmi polski tytuł filmu). Ciężko to opisać, po prostu wiedziałem, że obejrzałem film znaczący w historii kinematografii, który autentycznie mnie wystraszył i poruszył. Wszystko to odżyło, kiedy wczoraj znów znalazłem, tym razem w telegazecie, informację o godzinie wyświetlania filmu, który nie tylko w moim mniemaniu, jest jednym z najlepszych, już klasycznych, horrorów lat 80 i nie tylko.
Zasiadłem więc wczoraj o późnej godzinie przed tą piekielną maszyną zabierającą mi cenny czas, który powinienem poświęcić studiowaniu (czyli czemu w piątkowy wieczór nie byłem na jakiejś imprezie? :)). Wcześniej starałem sobie przypomnieć informacjie na temat filmu, a zostało ich w mojej głowie niewiele. Otóż jest to remake obrazu Christiana Nyby`ego z 1951 (którego niestety nie miałem okazji obejrzeć). O pierwowzorze pisze się jako o filmie w znaczniej mierze z politycznym wydźwiękiem, osadzonym w realiach zimnowojennych. Niektórzy zresztą również wersję z 1982 roku odczytują jako pewną parabolę czasu strachu w USA. Dla mnie jest to opowieść zdecydowanie bardziej uniwersalna, która zawsze kojarzy mi się z Dżumą
Camusa.
Dla tych, którzy jeszcze nie omawiali, lub już zdążyli zapomnieć (ci pierwsi będą musieli w szkole, ci drudzy powinni przeczytać jeszcze raz bez przymusu, ponieważ książka jest przednia): dżuma jest nie tylko chorobą, choć to ona tłumaczy wszystkie wydarzenia opisane przez autora, ma również ukryte znaczenie, tak jak cała powieść. Jest wojną, ale również jest złem, które drzemie w każdym z nas i czeka tylko na odpowiedni moment, żeby się ujawnić, jest złem, które zawsze powraca, bo jest związane z naturą człowieka. Być może więc John Carpenter opisując istotę z kosmosu chciał pokazać, że to czego obawiają się ludzie drzemie w nich samych.
A istota ta jest inna niż wszystkie wcześniejsze kreacjie kina. Jest czymś, co może przejąć formę każdego człowieka. 11 ludzi zamkniętych w stacji badawczej nie podjerzewa, że pies, który uciekał przed Norwegami (zdecydowanie nie śmieszyło mnie ustawiczne nazywanie ich, przez postać Kurta Russella, Szwedami) jest tak naprawdę obcym, który chce przejąć władze nad światem. O dziwo podczas oglądania filmu nie wydaje się to takie banalne.
Gdy okazało się co było między nimi przez cały dzień, nikt już nie był pewny kto jest człowiekiem, a kto tylko imitajcą. Właśnie to nakręca całą atmosferę, poczucie zagrożenia, nieufność wobec kompanów. Co prawda pierwsze 20 minut seansu wieje odrobinę nudą, jednak później jest już tak jak się należy: trzęsienie ziemi i ciągle rosnące emocje.
Efekty specjalne są zdecydowanie bardzo nierówne. Gdy coś się nie rusza jest sugestywne, straszne i pasujące do sceny, chwili, wszystkiego. Gdy jednak trzeba było ożywić "coś" wyraźnie zabrakło mocy komputerów. Wtedy niektóre, podkreślam niektóre, sceny odrobinę śmieszą. Przymyka się jednak na to oko, ponieważ porywa nas fabuła, której zwroty i zakręty są poplątane niczym niczym myśli Equiego (nie ma to znaczyć, że nie ma ich wcale, tym razem porównanie miało być poważne; Equi to był komplement - myśli myślami, a zrozumienie tekstu swoją drogą :) - nie mogłem się powstrzymać). Wydarzenia są zdeycdowanie lepiej pokazne koncepcyjnie niż w pierwowzorze, o którym mówi się zresztą, że był dokładnym odzwierciedlem pewnych wzorów, schematów tamtych lat.
Zostało mi podsumowanie. Zawsze staram się nie popadać w banał, rzadko mi się to jednak udaje. Kto widział film ten wie, kto nie widział, to mam nadzieje przy pierwszej okazji znajdzie chwil kilka na zapoznanie się z, jakby nie było, klasycznym już horrorem. Ostatnie słowo? Zdecydowanie polecam.
Tytuł: | Coś[ The Thing] | |
---|---|---|
Gatunek: | horror | |
Reżyseria: | John Carpenter | |
Występują: | Keith David, Kurt Russell, David Clennon, Peter Maloney, Richard Masur | |
Czas trwania: | 104 minuty | |
Rok premiery: | 1982 |
Autor: GhanD
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.