Tawerna RPG numer 69

O smoku, rycerzu i rosyjskiej mafii

Rycerz dosiadający swego wiernego rumaka Bucefała zmierzał ku miastu zwanemu z angielska New Kiev, czyli po polsku Nowy Kijów. Rycerz poruszył się w siodle i odruchowo sięgnął po broń, gdy zobaczył na trakcie pędzącego ku sobie jeźdźca. Przybysz zatrzymał się tuż przy nim. Mimo iż był bezbronny, rycerz wcale się nie uspokoił. Nigdy nic nie wiadomo - ostatnio spotkał takiego, który w kieszeni marynarki miał ukrytą głowicę jądrową...

- Bóg z waszmością, obłędny rycerzu! – odezwał się w końcu przybyły i przedstawił się jako Cyan z Bocianowa.

- Błędny! Nie „obłędny”! – warknął jego urażony rozmówca i również wyjawił swe imię. - Zwą mnie Bolivar Trzeci.

- Bolivar... hmm... waszmość nie z Polski jak sądzę?

- Nie. Skąd wiedziałeś, że jestem rycerzem? – zadał głupie pytanie Bolivar. Wystarczyło na niego spojrzeć by poznać, że jest błędnym rycerzem, miał wszak na sobie charakterystyczny dla tej profesji ekwipunek: zbroję, hełm przypominający odkurzacz, kosę z ukrytym miotaczem płomieni i komórkę za pasem.

- Po odzieniu. Waszmość zmierzasz ku New Kiev? Tak? Wspaniale, bo ja też tam jadę!

- Przecież przed chwilą z niego wyjechałeś!

Cyan zignorował stwierdzenie. Miast tego zawrócił i powoli ruszył ku miastu. Bolivar spojrzał na wierzchowca swego towarzysza. Kary koń, niezbyt zadbany, przy munsztuku miał generator pola siłowego, który ponoć miał zmniejszać opór powietrza i ułatwiać jazdę. Najnowszy krzyk mody, reklamowany na wszystkich słupach ogłoszeniowych w każdym mieście.

- A co cię, szanowny Bolivarze, sprowadza do Nowego Kijowa? Szukasz pracy? Ty szczęściarzu! Akurat mam robotę dla kogoś takiego jak ty. Potrzebny jest ktoś odważny, mężny, silny i inteligentny. Znaczy nadajesz się!

Przez cały monolog Cyana Bolivar nie odezwał się, nawet na niego nie spojrzał.

- Otóż... ekhem... na polach się nam gadzina pewna zagnieździła no i...

- Smok? Jaki?

- A gdzie tam zaraz smok... smoczek, ja rzekłbym i... no wie waszmość, dziewice porywa i...

- Jaki ma kolor?

- Ten no... taki... czerwony jakby...

- Czerwony smok? Za ile?

- Co?

- Za ile mam go zabić?

- Aaaa... 300 dukatów...

- Dobrze. 500. Lubię z tobą robić interesy... prowadź do tego twojego smoczka. Przyda mi się odrobina rozrywki...


- Panie i panowie! Dziewczęta i chłopcy! Starzy i młodzież! Słuchajta mnie! – darł się Cyan gdy znaleźli się już na rynku miasta. Bolivar patrzył na niego z wyraźną niechęcią, choć znali się dopiero od kilkunastu minut. Nie lubił takich rozgadanych dzieciaków jak Cyan. – Przedstawiam wam pana Bolivara Trzeciego, słynnego pogromcę paskud wszelakich. Przybył tu, by uwolnić nas od grozy straszliwego smoka zamieszkującego pobliskie polany i dręczącego nas od... eee... tak wielu już dni. No chodź tu Bolly, przywitaj się z ludźm... – Cyan spojrzał w miejsce, gdzie stał rycerz, ale jego tam nie było. – Eee... czekajcie ludzie, pan Bolivar musiał udać się do burmistrza, by... eee... obgadać ważne sprawy...

Cyan uciekł z rynku w jedną z bocznych uliczek. I natknął się na Bolivara. Rycerz opierał się o ścianę jakiegoś domostwa i rozmawiał przez komórkę.

- Tak... na północy? Dobrze... aha... 500 dukatów... co? Czy pan myśli, że ja za tyle wyżyje? Ja mam żonę z dwójką dzieci... dobrze... 450 będzie... ja wiem, że czasy są trudne... płaci pan, gdy przyniosę panu głowę gada... zgoda?

Rycerz rozłączył się i spojrzał na zdziwionego Cyana.

- Czemu uciekłeś!? – krzyknął młodzieniec.

- Chce to szybko skończyć, śpieszy mi się. Nie słyszałeś? Mam żonę i dzieci.

- Nie masz – powiedział poważniejąc nagle Cyan. – Błędnych rycerzy obowiązuje celibat. No więc... kiedy ruszasz na gadzinę?


Dzień później, wczesnym popołudniem Bolivar Trzeci w asyście młodego Cyana i dobrej setki gapiów z Nowego Kijowa udał się na polanę zamieszkiwaną jakoby przez smoka, w celu uśmiercenia go za cenę 450 dukatów. Rycerz zszedł z konia, wziął do ręki swą kosę i stanął na polanie.

- Smoku! – krzyknął. Nic się nie stało.

- Ależ panie Bolivarze! – zawołał w stronę rycerza burmistrz - Nie lepiej zakraść się do smoka w nocy i zgładzić cichcem?

- Cicho! – warknął na niego Cyan. – Nie dyskutuj z ekspertem. Wie, co robi. Mam nadzieję... dodał chłopak w myśli.

Bolivar znów krzykną. I znów. I jeszcze raz.

- Coś mi się widzi - zaczął rycerz – że tego smoka tu niema.

Rycerz odwrócił się, wzruszył ramionami i wolnym krokiem ruszył ku Bucefałowi. I wtedy zerwał się wiatr. Zza drzew wzleciał smok, popisując się wyczuciem dramatyzmu. Cztery niezależne silniki umiejscowione na tylnych łapach z łatwością uniosły 15 metrowe zwierzę, a jego wielkie skrzydła służyły za ster. Potwór z głuchym hukiem wylądował na polanie.

- Czego chcesz? – zapytał piskliwym głosikiem, kompletnie nie pasującym do jego wyglądu.

Bolivar odwrócił się do potwora, podciągną spodnie i splunął.

- Ano przyszedłem cię zabić, mój drogi smoku.

- Mhm... A z jakiej to przyczyny, jeśli można wiedzieć?

- Doszły mnie słuchy, że od wielu dni zagrażasz tym oto ludziom... – Bolivar chciał wskazać na grupę wieśniaków jaka przyszła wraz z nim, ale z nadejściem smoka większość poukrywała się w krzakach - ... mam na myśli mieszkańców Nowego Kijowa.

- Od wielu dni? Zatem zdziwi cię fakt, że zawitałem w te strony wczoraj rano. Przyleciałem tu w celach służbowych i nikogo nie atakowałem. Ci wieśniacy z pewnością nanieśli na mnie z czystego strachu...

- Celach służbowych? Kim niby jesteś?

- Jeśli musisz wiedzieć... Prezesem Czeskiego Związku Tenisa Stołowego. I staram się o posadę w rosyjskiej mafii. Więc miałem się tu spotkać z Ivanem Sewkowiciem...

- Myślisz, że ja w to uwierzę? – uniósł brew Bolivar.

- Jak by ci to powiedzieć... – zmieszał się nieco smok. - Tak.

- A nie prawda! Mam wujka w rosyjskiej mafii!

- A jak on ma na nazwisko?

- Ivanowić.

- Mówisz o Delfinie Ivanowiciu?

- Eeeee... tak... Skąd wiedziałeś?

- Stary drań! Nanosi na mnie do IPNu! – warknął piskliwie potwór.

- Na mnie też! – Bolivar przypomniał sobie o swojej teczce w IPNowskich aktach.

- Serio? – zapytał zaskoczony smok.

- Aha – przytaknął zdenerwowany rycerz.

Tak oto rycerz Bolivar Trzeci i smok o, jak się okazało, dźwięcznym imieniu Filuś założyli anty-IPNowską spółkę działającą pod przykrywką Czeskiego Związku Tenisa Stołowego.

I żyli długo i szczęśliwie, hej!

Autor: X-Chikitta

Spis Treśći

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.