Tawerna RPG numer 68

Aero

Niniejszą recenzję chciałbym zacząć swoistym sprostowaniem. Czy w ferowanych przeze mnie ocenach udaje mi się zwykle zachować obiektywizm - to pozostawiam Tobie, czytelniku; chciałbym jedynie zaznaczyć, że ta recenzja obiektywna z pewnością nie będzie i nie zamierzam tego ukrywać. Dlaczego - dowiesz się z właściwej części tekstu. Tak czy owak - jeśli ktoś zechce mi wytknąć stronniczość zgodzę się z tym zarzutem bez najmniejszego oporu.

Kiedyś, przy okazji czytania którejś z recenzji Metamorphoses, natknąłem się na opinię, że żaden z Jean Michel Jarre'a pionier; zdaniem recenzenta Jarre to raczej zręczny kuglarz z dobrym słuchem, który potrafi zgrabnie zmiksować wszystko to, co ze światowych trendów elektronicznych wychwyci. No cóż, za cholerę nie potrafiłem zgodzić się z tą opinią (choć Metamorphoses istotnie można było nazwać albumem "mikserskim") - wydała mi się raczej krzywdząca dla człowieka, który płytą Oxygene stworzył w świecie muzyki nowy nurt i, nie poddając się modom, przez cały czas grał swoje. Owszem, zarówno przed Jarrem, jaki równolegle z nim byli inni elektronicy, zgadzam się z tym - tylko co z tego? To właśnie Jarre gatunek muzyki elektronicznej określił, nazwał i wypromował. Oxygene był krokiem naprzód w historii światowej muzyki, zaś każdy kolejny album genialnego Francuza konsekwentnie nurt elektroniczny rozwijał. Dlatego gdy na stronie Jean Michela przeczytałem o Aero, pierwszym w historii muzyki albumie nagranym w standardzie dts*, nie byłem zdziwiony. Jarre zawsze był dla mnie pionierem, tak w dziedzinie samej muzyki, jaki technologii. Aero tylko potwierdziło tą opinię.

Najnowszy album Jean Michel Jarre'a to rzeczywiście, jak chce dystrybutor, rewolucja dźwiękowa. Nowy standard zapisu muzyki wymógł zmianę nośnika - nagrane w dts Aero mieści się na płycie... DVD. Krótko mówiąc - by cieszyć się najnowszym albumem Jarre'a trzeba dysponować odtwarzaczem DVD stacjonarnym lub w komputerze. To jednak nie koniec wymagań - bez dobrego sprzętu 5.1 nie ma nawet sensu Aero kupować. Dlaczego? Bo głośniki telewizora czy jakieś dwa komputerowe trzaskoszumy to nie medium dla dts. Jeśli nie mamy w domu 5.1 zawsze wprawdzie możemy posłuchać Aero w wersji CD (w pudełku z Aero znajdują się dwie płyty - DVD i CD), jednak uczciwie trzeba przyznać, że kupienie albumu tylko dla CD to nonsens - remiksy dobrze znanych przebojów i parę tricków wyciskających ze zwykłego stereo szczyt możliwości to zdecydowanie za mało.

W skrócie - aby się cieszyć Aero należy dysponować: DVD obsługującym dts + mocnym, wysokiej jakości zestawem głośników kina domowego + wygodnym fotelem. Tu jednak małe ostrzeżenie - gdy już w fotelu usiądziemy i Aero włączymy, najbliższą godzinę i dwadzieścia minut będziemy tkwili w nim jak przygwożdżeni. Oczywiście piszę to z punktu widzenia fana Jarre'a, jednak sądzę, że nawet na słuchaczach nie przepadających za elektroniką Aero w dts zrobi wrażenie. Nagranie płyty zajęło Jarre'owi rok - tyle czasu trwało pieczołowite przygotowanie dźwięku specjalnie pod możliwości, jakie oferuje kino domowe. I to naprawdę słychać - doznania przy odsłuchiwaniu Aero są niezwykłe! Muzyka otacza w pełnym tego słowa znaczeniu - każdy dźwięk ma swoją określoną funkcję, jego miejsce w przestrzeni jest ściśle określone, pojawienie się bądź zgaśnięcie jakiegokolwiek motywu odbywa się w pełnej harmonii. Jean Michel opracował od podstaw większość swoich największych przebojów, które w Aero, jak się wydaje, osiągnęły pełnię brzmienia. Uzupełnione o lekkie, zaledwie muskające ucho tła i subtelne, pierwszoplanowe elementy wzmagające poczucie przestrzeni, unoszą się w powietrzu jak zapach perfum. Zachwycają wstęp do Magnetic Fields 2 i czarujące, mistyczne akcenty Chronologie 6; wzrusza głębia "chińskiej pamiątki".

Oprócz nowych, niezwykłych wersji dobrze znanych kawałków na płycie znalazło się miejsce dla trzech nowych utworów. Są to tytułowe Aero oraz Aerology i Aerozone. I chyba właśnie te nowe kompozycje najpełniej wykorzystują koncepcję dźwięku przestrzennego. Wrażenie robi zwłaszcza Aero - dynamiczne i lekkie, oszałamia czystością dźwięków, klarownością żywego, elektronicznego brzmienia. Aerology i Aerozone to już nieco inna kategoria - być może obrazują ścieżkę, którą pójdzie Jarre niebawem. Zagadkowe, enigmatyczne, a jednak na wskroś nowoczesne Aerozone fascynuje, stawiając pytania bez słów.

Pomijając ingerencję w brzmienie samych utworów, Jarre sięgnął również po tricki dobrze wszystkim znane - w przerwach między kompozycjami dookoła głowy słuchacza trzepocze skrzydłami ptak, gdzieś za plecami przechadza się kobieta, stukając obcasami o podłogę, ktoś otwiera puszkę z napojem. Wszystko to zresztą doskonale pasuje do płyty, podkreśla jej niezwykły, przestrzenny klimat. Ciekawostką jest to, że w trakcie odsłuchiwania DVD na ekranie wyświetlane są oczy pewnej modelki - sfilmowane w czasie rzeczywistym, przez pełne 78 minut płyty, odzwierciedlają emocjonalny charakter poszczególnych kompozycji. Stanowią niejako piękny "wygaszacz", a w przypadku płaskich telewizorów czy monitorów wiszących na ścianach można się pokusić o określenie "żywy obraz".

Najnowszej płyty Jarre'a (podobnie zresztą, jak każdej poprzedniej) trzeba po prostu wysłuchać. Muzyka Francuza jest na tyle specyficzna, że trudno zastosować do niej jakiekolwiek słowa. Tak samo zresztą niemożliwe jest, by opisać, jakie doznania oferuje ona w połączeniu z dźwiękiem przestrzennym. Trzeba chyba po prostu zdać się na zdanie samego kompozytora - po mono i stereo naturalnym następnym krokiem było przejście do Aero...

Tytuł:
Aero
Wykonawca:
Jean Michel Jarre
Wydawca:
Jean Michel Jarre/Disques Dreyfuss
Rok wydania:
2004
Czas trwania:
78 minut
Cena:
99 zł.
Nośnik:
CD/DVD
Ocena:
5

Autor: Equinoxe

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.