Atramentowa mgła
Latarnie i światła domów...ledwo jaśniejąca łuna miasta
przykryta granatową zorząDokonała się męka dnia
Odchodzi w nieświadomość...zapomniany
w kłamstwie snuCienie przechadzają się po dywanie
Zanikające blaski na dnie pokojuOstatni spacer
...zamknięty w ścianach
wieczornego muru
Na dnie odczuwania znów światło. Nowy Promień rozrywa ciało. Zmierzch wcale nie wchodzi bezgłośnie do pokoju. Ciepły cień wszystko ogarnia krzykiem.
Na Progu.
"Czymże jestem przechodząc przez pokoje..?" - Olorolasse
Czym jesteśmy, przyjacielu, gdy mijamy ściany, zamykające się nad nami niewidocznym więzieniem, gdy jedyną realną granicą są uporczywie mijane progi kolejnych dni. Gdy zmierzchy i świty wyznaczają tylko granice bólu, a noce nie oferują niczego bardziej wartościowego od zwodniczej iluzji prostego kuglarza. Złoto i czerwień płynące przez nasze gardła nie gaszą Pragnienia.
Jak nazwać czas, który gubi swój własny rytm w natłoku gestów i spojrzeń. Jak zamknąć w ramach tą cudowną mozaikę, gdy najpiękniejsza jej część jest niedostępna. Czy można dostrzec prawdę w codziennym żarcie i rozpacz w śmiechu piątkowego wieczoru? Przywrócić spokojny puls, uwolnić urywany oddech, a drżenie rąk zagłuszyć radością.
Oczy niewidzącego zapatrzone w jedyny obraz, oddzielony od nich murem codziennych tortur.
...na dnie odczuwania światło.
Autor: Narmo
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.