Tawerna RPG numer 67

Aniołowie Apokalipsy

Poniekąd przyzwyczaiłem się już, że kino europejskie gwarantuje widzowi przyzwoity poziom, nawet wtedy, jeśli chodzi li tylko o rozrywkę. Dlatego zawsze lubiłem europejskie kino akcji, bo nie dość, że poziomem realizacji wyprzedzało amerykańskie o dwie długości toru (połowa operatorów, dźwiękowców i zdjęciowców z Europy emigruje potem do Hollywood dostawać Oscary - kontynentalna szkoła jest ceniona także w kraju kwitnącego hamburgera), to jeszcze oferowało choćby odrobinę sensownej fabuły. Dlatego Aniołów Apokalipsy, najnowszą produkcję francusko-włosko-brytyjską, przyjąłem wręcz z otwartymi ramionami. Tym bardziej, że za jej warstwę fabularną odpowiadał ceniony w Europie i na świecie Luc Besson.

Niestety, mit padł. Nie ma na co czekać, nie ma co owijać w bawełnę, prawdę trzeba mówić prosto w oczy - Aniołowie Apokalipsy są szmirą, jakiej długo nie widziałem. Są przy tym moim pierwszym europejskim rozczarowaniem. Co się stało z Bessonem? Czy to na pewno ten sam facet, który napisał scenariusze m.in. Wielkiego błękitu, Piątego Elementu i Joanny d'Arc? Jednak tak.

Jakim cudem popełniono Aniołów Apokalipsy - nie mam pojęcia. Tego filmu powinni się wstydzić wszyscy, którzy maczali w nim palce. Chociaż aktorstwo nie jest złe (co nie znaczy, że jest dobre; ot, nijakie, zaś Jean Reno to po prostu gwiazdorstwo - jest, by przyciągnąć do kin i tyle - za udział w tym filmie powinien z miesiąc klęczeć na grochu), dźwięk wypada przyzwoicie, a całości mimo wszystko bronią świetne zdjęcia i ujęcia, scenariusz konsekwentnie od pierwszych chwil wdeptuje film głęboko w glebę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu widziałem film tak diabelnie nielogiczny! Aniołowie Apokalipsy po prostu nie trzymają się kupy, ani przez chwilę. Wszystko dlatego, że Besson po prostu nie poradził sobie z mnogością wątków. Utalentowany Francuz jest świetny w scenariuszach prostych, turlających się po nitce do kłębka - wtedy buduje film na nielicznych pierwszoplanowych bohaterach i towarzyszącemu historii klimacie. W Aniołach Apokalipsy chciał poprowadzić akcję wielowątkowo, zbudować aurę tajemniczości, sączyć widzowi zagadki. Ostatecznie wszystko spalił.

Żal jest tym większy, iż naprawdę widać mnogość pomysłów, które, gdyby tylko wykorzystać je umiejętniej, uczyniłyby film niesłychanie wciągającym i przeorałyby psychikę widza tam i z powrotem. Myślący kinoman szybko orientuje się, że w koncepcji na film drzemie ogromny potencjał, bo historia w gruncie rzeczy jest ciekawa - mamy pozornie nie związane ze sobą, malowniczo przedstawione morderstwa o rytualnym charakterze, jest sekta złożona z dwunastu mężczyzn, którym przewodzi człowiek łudząco podobny do Jezusa, są pojawiający się znikąd, nadludzko sprawni zabójcy w habitach, nie brak specjalistki z dziedziny teologii, która odpowiednio ukierunkowuje fabułę czyniąc aluzje do biblijnego końca świata, a gdzieś po drodze pojawia się jeszcze tajemnicza księga, której historia sięga czasów Karola Wielkiego. I gdyby temu wszystkiemu poświęcić więcej czasu, gdyby wysilić się i dopracować elementy wiążące poszczególne wątki, gdyby wreszcie nie obrażać widza tak trywialnym zakończeniem - byłoby o niebo lepiej. Niestety, przyzwoitej, wielowątkowej fabuły naprawdę twórczo wykorzystującej wszystkie podsunięte widzowi tropy i koncepcje raczej nie da się zbudować w ledwo półtoragodzinnym filmie, który przecież swoje musi przetracić na sceny akcji. Tym samym cały misterny plan wylądował bardzo daleko od punktu przeznaczenia. Wielka szkoda.

Jedynym elementem świadczącym na korzyść filmu, o którym naprawdę warto wspomnieć, są zdjęcia i praca kamery. Dynamika niektórych scen jest piorunująca, nawet więc pomstując na fabułę nie da się nie odczuć mimowolnego podziwu dla kunsztu operatora. Niezwykłą sprawność zakapturzonych zabójców świetnie podkreślają odpowiednie, rzadko spotykane ujęcia, a i film jako całość prezentuje się niezwykle plastycznie, zdumiewając grą kolorów czy kunsztem zdjęciowca w wydobywaniu z lokacji esencji klimatu. Tyle, że to naprawdę jedyny plus Aniołów Apokalipsy. A to zdecydowanie za mało, by z przyjemnością obejrzeć ten film w domowym zaciszu na VHS czy DVD (bo na ekranach polskich kin film gościł w większości na początku tego roku). Krótko mówiąc - nie polecam.

Tytuł:
Aniołowie Apokalipsy [Les rivieres pourpres 2 - Les anges de l'apocalypse]
Gatunek:
Akcja/thriller
Reżyseria:
Olivier Dahan
Scenariusz:
Luc Besson
Występują:
Jean Reno, Benoit Magimel, Christopher Lee, Camille Natta
Czas trwania:
100 minut
Ocena:
1

Autor: Equinoxe

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.