Świątynia (Wejście)
Drewniane wrota czasem spróchniałe
Otwarte dla poszukiwacza powrotu
Którego wnętrze wyniszczałe
Chce odkupienia, czystości łomotu
Zielona winorośl o pędach nowych
Oplata złote mury piachem zasypane
Kryjąc ścianę twarzy groteskowych
Tych co szukali, co nie im dane
Szara ziemia wzdycha krwawym bólem
Utrzymując ciężar wiecznego gmachu
Gdzie prawdziwa, czysta biel królem
Nie Pan wstrętu, samotności i strachu
Dwa posągi nagich doskonałości
Jedwabnymi dłońmi dotykają odrzwi
Patrzą wzrokiem anielskiej godności
Pustynia szyderczo z oddali drwi
Autor: Zguba
|