Czarownice

 

Jeśli to czytasz, zamknij na chwile oczy i przywołaj w swojej wyobraźni obraz.... czarownicy. Tak dobrze czytasz C Z A R O W N I C Y....

 

Jak wyobrażamy sobie czarownice, wiedźmy? Gdziekolwiek się nie obrócimy, dominuje wizja starej, zgarbionej kobiety. Z garbatym nosem, który "zdobi" wielka włochata kurzajka. Jakby tego było mało mieszkającą na odludziu, z czarnym kotem, wielkim piecem i zapędami kanibalistycznymi. Latającą na miotle podczas pełni księżyca.

 

Na długo, długo wcześniej mianem wiedźmy określano kobietę znającą się na leczniczych właściwościach ziół, zajmującą się wróżbiarstwem i znachorstwem. Bano się ich, sądzono, że zajmują się tym z polecenia diabła. Ale przydomek "czarownica" można było dostać znacznie prościej. Wiązało się to z faktem wiary w możliwość rzucania uroków na ludzi, zwierzęta domowe a także uprawy. Tym samym za trudniące się czarną magia uważano najczęściej nędzarki. Ponieważ żebrały u sąsiadów często spotykały się z odmową, odchodząc mamrotały pod nosem niekoniecznie miłe i cenzuralne epitety pod adresem gospodarza. Gdy pewien czas potem zdychało mu zwierze lub chorowało dziecko, zastanawiano się jak to się mogło stać i znajdowano gotową odpowiedź - to ONA rzuciła czary. Prawda że proste??

 

W ten nieskomplikowany sposób kobieta mogła stanąć przed sądem oskarżona o praktyki tajemne. Najgorszym było to, że nie był odwrót. Etykiety "służąca diabłu" nie dało się cofnąć, a oskarżenie o czary równało się ZAWSZE ze śmiercią, tylko z jaką...

 

Tutaj należałoby pogratulować swoistej pomysłowości rodzaju ludzkiego. Tortur mających za zadanie wydobycie zeznań było wiele, bardzo wiele...

 

Zazwyczaj najpierw owa czarownica stawiana była przed szacowną komisją która szukała na jej ciele znamion, które mogłyby świadczyć o stosunkach seksualnych z diabłem (czyli wyglądało to mniej więcej tak: grupa "pobożnych", napalonych facetów dokładnie oglądała i obmacywała nagą "czarownicę").

 

Gdy takowe znaleźli nakłuwali je igłą, ponieważ sądzono że jest to miejsce odporne na ból. To i tak było delikatne. Czarownica mogła być także przykuwana do drewnianych belek zbitych w krzyż, zamykana w małej klatce (nie mogła się poruszać nie mówiąc o wyprostowaniu się) z wszelkiego rodzaju robactwem lub wygłodniałymi szczurami przed którymi nie mogła się bronić. Preferowano także "próbę wody" polegającą na wrzucaniu związanej do wody. Jeśli utonęła to znaczyło iż była niewinną. Sądzono również, że są one lżejsze od biblii, więc stawiano na szale z jednej strony kobietę a z drugiej tomy biblii. Wlewanie na siłę wrzątku do gardła, śrubowanie kciuków, sznurowanie ramion, "hiszpańskie buty", wyrywanie zębów i paznokci, to tylko niewielka część z całej palety tortur oferowanych przez świętą inkwizycję... Jeśli zdecydowały się przyznać do paktu z diabłem, nie torturowano ich, ale od razu skazywano na śmierć.

 

Nasuwa się pytanie "Jak do tego doszło?" Otóż w pierwszych wiekach chrześcijaństwa często utożsamiano pogańskich bogów z diabłami. Ale nikt o to nie robił zbytniej afery. Zwrot nastąpił dopiero w XII wieku. W 1257 roku papież Aleksander IV ogłosił bullę, w której pozwala inkwizytorom uczestniczyć w procesach o czary. Z rozdziału VI Księgi Rodzaju w Biblii wyciągnięto wniosek, że istnieje możliwość stosunków cielesnych między diabłami a kobietami. To było jak dolanie oliwy do "świętego ognia wiary". Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym, co nadeszło wraz z bullą Innocentego VIII 1484r.

 

Ofiarami inkwizycji byli w większości niewinni ludzie, posądzeni przez zawistnych sąsiadów, lub przeciwników politycznych. Terror ten sięgnął zenitu we Francji, w Anglii, Niemczech. Dotarł również do Polski.

 

Na przykład w 1645 r. została spalona żywcem Regina Boroszka ze Stęszewa, z której zeznań wynikało, że współpracowała z czterema diabłami. W 1699 r. we wsi Wierzbowice oskarżono o czary Annę Ratajkę, która przyznała się do winy już na drugich torturach, dodając ponadto, że miała wesele z diabłem, zatruła dziecko i oddała je diabłu na Łysej Górze. W Polsce tych procedur nie zaprzestano nawet w XVIII w., jednak wraz z rozwojem wiedzy naukowej wiara w magię słabła i po 1700 r. niewiele już było procesów "czarownic".

 

Należy dodać także, że wielu ludzi wierzyło, że w nocy 1 maja, lub w Halloween, a także podczas pełni księżyca wiedźmy spotykały się w lasach, na polanach, w górach lub innych pustkowiach, gdzie całą noc tańczyły przy wielkim ognisku, oddawały się rozpustom z demonami i samym diabłem. Na miejsce docierały na miotłach, pogrzebaczach lub kozłach.

 

Jedno z najgłośniejszych polowań na czarownice w imię wiary, miało miejsce w Stanach Zjednoczonych, w stanie Massachusetts, w wiosce Salem. W 1692r. Skazno na śmierć około 30 kobiet na podstawie oskarżeń kilku dziewczynek. Które nasłuchały się opowiadań o czarach voo-doo od czarnoskórej służącej. Po pięciu latach sędzia w tych procesach razem z ławą przysięgłych, przyznał się do pomyłki. Oraz stwierdził, że oskarżenia były niesłuszne. Stopniowo zaczęto wyśmiewać ludzkie zabobony i ciemnotę. Nasilenie takich incydentów zmalało. Wszystko się wyciszyło.

 

Kończąc ten wywód na temat czarownic chcę Was prosić abyście powstrzymali się i zastanowili przed "paleniem czarownic na stosach". Jest to oczywiście przenośnia, każdy zinterpretuje to na swój sposób. Ale jak pokazuje historia, czasem warto pomyśleć, bo dowody na zacofanie dajemy także dziś, kiedy kierujemy się zasadą "skoro jesteś inny, to my cię wykończymy"....

 

 

Autor: LiLa

 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky