"Pojutrze"
Rok 2004 jest
wyjątkowo obfity w "amerykańskie megaprodukcje". Van Helsing, Troja, Hidalgo,
Król Artur, kontynuacja Shrek'a, film o Aleksandrze Wielkim i oczywiście
Pojutrze. Ostatnie pół roku udowodniło również jak bardzo przewidywalne są filmy z tej półki.
Niestety, okazało się, że Pojutrze, w tej kwestii niewiele różni się
od reszty wymienionych filmów - nie zaskakuje..
Na początku zostaje nam
przedstawiona postać klimatologa - Jacka Halla (Dennis Quaid), który po zanalizowaniu wyników
swoich badań
stwierdza, że świat zbliża się ku kolejnej Epoce Lodowcowej. Początkowo
nikt mu nie wierzy, lecz wkrótce ludzkość staje w obliczu licznych kataklizmów:
gradobicia, tornada, ulewy, czy olbrzymich opadów śniegu. Wszystkiemu
towarzyszy (przewidzany przez Halla) spadek temperatury. Niestety syn bohatera
wyjechał wcześniej na olimpiadę do Nowego Jorku. Ojciec, rozumiejąc, że
miasto już niedługo czeka całkowita zagłada, wyrusza na ratunek swojemu
synowi.
Pojutrze jak każdy film
katastroficzny posiada dość luźną fabułę pełną pojedynczych, krótkich
epizodów mających przedstawić uczucia zwykłych ludzi w obliczu nagłych,
zaskakujących wydarzeń. Pierwszoplanową opowieścią są (wyżej opisane) losy naukowca
i jego
rodziny. Można niestety odnieść wrażenie, że ten epizod buduje całą fabułę
(a raczej jej strzępki), która
jest tu tylko po to, by wypełnić luki między spektakularnymi popisami
specjalistów od efektów wizualnych. Niektórzy mogą wyczuć pewien fałsz
polegający na tym, że cały emocjonalny wymiar wszystkich katastrof jest
sztucznie wytwarzany przez dość już schematyczne sytuacje. Autorzy serwują nam
właśnie takie "wzruszające" sceny, które są pełne tanich chwytów (np.: sekwencja, w której chłopak -
uciekający przed olbrzymią falą - wraca się, by uratować dziewczynę).
Co może być w takim razie największą siłą
katastroficznego filmu jeśli nie efekty? Efekty to konieczność, a to,
że dziś mogą one stwarzać wspaniałe widowiska nie powinno odbijać się
kosztem całej reszty. Nie można pozwolić, by zapierające dech w piersiach
kilkusetmetrowe fale czy trąby powietrzne przysłaniały nieco mniejszy (ale
jakże ważny) spektakl - spektakl ludzkich emocji i zachowań. Prawdziwych
postaw, nie tych sztucznie wymuszanych dla utrzymania konwencji.
Jak
widać największy nacisk położono na dobry efekt wizualny. Faktycznie zalanie Nowego Jorku robi piorunujące wrażenie. Takie sceny jak: zamarzający
piloci helikopterów czy panorama zasypanej śniegiem metropolii z całą pewnością
na długo pozostaną w pamięci widzów.
Właściwie o
"Pojutrze" nie można napisać wiele... ostateczny wniosek nasuwa się
sam: to pospolity, średni film. Film, który warto obejrzeć tylko ze
względu na efekty specjalne, bo poza nimi prawdziwy amator kina raczej nie znajdzie w
filmie nic godnego większej uwagi.
Tytuł: "Pojutrze"
Reżyseria: Roland Emmerich
Scenariusz: Roland Emmerich, Jeffrey Nachmanof
Czas: 120 minut
Rok: 2004
Ocena: 6 /10
Autor: Narmo
|