Skacowana Królewna
Za siedmioma pagórkami, za ośmioma rzekami... w każdym razie daleko, żyła sobie królewna o
wdzięcznym imieniu Euzjebia. Miała ona przybraną matkę, Złą Macochę, która (po kilku peracjach
plastycznych) mogłaby uchodzić za średnio ładną. Macocha miała Polityka, który odpowiadał na jej
wszystkie głupie pytania:
- Ile nóg ma gumowy kurczak?
- Dwie moja pani.
- A nie trzy?
- Nie, dwie.
- A jak ci zapłacę?
- To może mieć trzy.
I tak miło płynęło im życie. Macocha była bogata. Możliwe, że dlatego, bo była królową. Często
rozmawiała z Politykiem. Najczęstszym jej pytaniem było:
- Kto jest najpiękniejszy na świecie?
- Mmm... To zależy ile Pani zapłaci...
Królewna Euzjebia miała proste życie: cały dzień robiła co chciała i wcześnie się kładła do łóżka,
aby na 22:00 być w domu. Pewnego razu, gdy Polityk na pytanie Macochy "Kto jest najpiękniejszy na
świecie?" odpowiedział nie zastanawiając się "Królewna Euzjebia", Macocha postanowiła
pozbyć się Euzjebii. Starała się to zrobić subtelnie:
- Wynoś się ty mała k****!
- Gdzie, stara?
- Do tego swojego fagasa, ofcorse!
- Ale którego?
*
Królewna Euzjebia odeszła z kraju. Żaden z jej "chłopaków" nie chciał jej
przyjąć, bo każdy twierdził, że nie uznaje bigamii.
Gdy już nie widziała dla siebie żadnej możliwości "szybkiego zarobku", zobaczyła chatkę
w lesie.
- Może tam zarobię na wino!
Wlazła do środka jak do swojego domu i zobaczyła, że nikogo nie ma.
- Może mają wino! - zawołała i polecała szukać trunku.
Znalazła wino. Po powąchaniu uznała, że ma smak czosnku. Półwytrawne czosnkowe.
- Ważne, że kopie - zawołała raźnie i zabrała się za picie.
Po opróżnieniu kilku butelek tego wytrawnego trunku, usnęła pijana. Położyła się do jednego
z łóżek, które były na piętrze. Przed snem naliczyła się (mimo przemieszczania się przedmiotów)
około dwa tuziny łóżek.
Krasnoludki weszły do domu. Wracały z baru śpiewając pokrzepiającą serce pieśń:
Hej ho, Hej ho do domu by się szło,
Bo w piwie mocy mało!
Hej ho, Hej ho do domu idziemy,
W domu się napijemy!
Hej ho, hej ho w gardle suszy,
A my się upijemy po uszy!
Hej ho, hej ho potem pójdziemy spać,
Żeby się nie chciało srać!
Hej ho, hej ho jesteśmy krasnoludki!
Co nie stronią od wódki!
Po dojściu do swej chatki krasnoludy zobaczyły, że w spiżarni nie ma ich wina. Znikło co najmniej
tuzin butelek! Od razu zaczęli szukać trunku.
- Szukajmy w domu. Gdzieś muszą być. Przecież nikt by tyle nie wypił! - Powiedział
Gorzałek-Opiumiałek.
Odpowiedziało mu ciche chrapanie. Wszyscy spojrzeli w stronę schodów.
- Co to jest? - Spytał Therbn.
- Pójdź sprawdzić - zachęcały go krasnoludy.
Dzielny Therbn wyruszył na górę aby sprawdzić pochodzenie dźwięków. Po chwili krasnoludy
usłyszały krzyk Therbna i wszystkie pomknęły z toporami na piętro. Zobaczyli młodą, ładną
i pijaną dziewczynę w wieku ok.19 lat.
- To dziewczyna! W naszym domu! Co ona tu robi? - Krzyknął Nerbin.
- Chyba śpi - odparł niepewnie któryś z krasnoludów. - Snem szczęśliwych - dodał po chwili
namysłu.
- Ile ona tego wypiła?! - zawołał Gorzałek. Zapach czosnku skupiający się wokół dziewczyny
był niesamowicie silny.
- Jjjaaaaa?? Nyyyc! - powiedziała jakby przez sen.
- Może poczekamy, aż się obudzi?
- Mmm... A wtedy ją... wypytamy?
- Dobra myśl - Nerbin uśmiechnął się do swych myśli. - Poczekajmy, aż wstanie z łóżka.
- Ale bez żadnych tam... no wiecie!
- Dobrze - mruknęły niechętnie krasnoludy
- Więc, natychmiast do łóżek! - Rozkazał Gorzałek-Opiumiałek
- Tak jest! - Krzyknęły ochoczo krasnoludy.
- To było moje łóżko, więc dzisiaj śpię na kanapie - zajęczał Gorzałek-Opiumiałek.
- Więc, dobranoc wszystkim - powiedział Therbn.
Pierwszą z rzeczy, którą poczuła Euzjebia przebudzeniu było straszliwe pragnienie. Czuła
jak nęka ją kac gigant. Nie rozglądając się po pokoju, szybko pobiegła na pole, podbiegła
do studni i po zaczerpnięciu wiadra wody, wypiła je duszkiem.
- Jezuuu! Wina!
Krasnoludy usłyszały ryk dochodzący się z pola. Pobiegli do studni i zobaczyli dziewczynę.
Była blada, miała podkrążone oczy i trzymała się za głowę. Jej suknia była mokra, ukazując
przy tym ciekawe kształty. Patrzyła na nich zdziwiona.
- Kim jesteście? - zapytała Euzjebia.
- To jest Therbn Żelazny Kufel, to Nerbin Różowy Koc, Gorland Uczciwy, Śmieszek Krwawy,
Doh Poważny i Samael Pobożny - wyliczał jeden z krasnoludów. - A ja jestem
Gorzałek-Opiumiałek. To dlatego, bo pędzę bimber z opium - mrugnął porozumiewawczo.
Królewna uśmiechnęła się. "Te krasnoludy pomogą mi powrócić na zamek" pomyślała.
- Witajcie szlachetni krasnoludowie, jestem księżniczka Euzjebia, Zostałam wygnana z zamku
przez złą Królową - dziewczyna zaczęła płakać.
- Szanowna królewno! Pomożemy ci wrócić do zamku! - krzyknął Therbn.
"Ale frajerzy, połknęli ten syf!" pomyślała Euzjebia. Po czym głośno powiedziała:
- Dziękuję wam! Ale póki co, gospodarze, napijmy się!
Wszyscy zgodnie ruszyli do stołu. Zostało przecież jeszcze trochę wina.
Therbn obudził się. Odruchowo poszukał swojego żelaznego kufla. Nadal był na stole.
Kufel, oczywiście. Zresztą, i kufel i on leżeli na stole. Tak samo jak i większość krasnoludów.
Reszta leżała pod stołem. Przypomniał sobie strzępki poprzedniego wieczora. Zawody w piciu,
wygrana Euzjebii, nagroda (butelka bimbru z opium), wypicie jej, skończenie się zapasów wina...
Resztę wspomnień pochłonął alkohol.
Wstał niepewnie i poszedł do studni się napić. Przy okazji się odlał. Do studni. Wrócił
pokrzepiony budzić druhów. Wziął ze sobą wiadro wody.
- Hej ho, śpiochy! - Gdy to nie podziałało dodał jeszcze - Wino na stole!
Po tych słowach wszyscy wstali z rozmachem w poszukiwaniu pełnej butelki.
- Gdzie? - Zapytała skacowana Euzjebia.
- W sklepie! Wszystkie zapasy poszły się spać. Trzeba czekać aż tydzień, aż zacier
dojrzeje - powiedział z przejęciem Gorzałek-Opiumiałek.
- D'oh - powiedział poważnie Doh.
- Mam pomysł! - Zawołał Gorland. - Może będziemy pracować w tej nowej hodowli konopii!
Za dniówkę się napijemy, a i można podkraść parę listków. Oczywiście około 80% by się kradło...
- Genialne! - szepnął Śmieszek. - Ale niech ktoś podskoczy, to mu łeb na ścianie rozsmaruję!
Następnego dnia krasnoludy z samego rana ruszyły do hodowli i dostały tam pracę.
W tym czacie Euzjebia siedziała sama w domu. Co jakiś czas wyganiała natrętnych sprzedawców
śmieci. Jednego dnia chciano jej sprzedać nowoczesne perfumy o zapachu wsi, nieprzemakalne
sitko, super-lek na wzdęcia i używaną sztuczną szczękę. Ktoś nawet chciał sprzedać książkę
"Wpływ Faz Księżyca na Mocz Bydła Rogatego". Parę osób pytało się o drogę, ale było też kilka
dziwnych przypadków.
*
- Czy widziałaś gdzieś białego królika? - Zapytał mężczyzna w czarnym,
skórzanym płaszczu. - Eeee... Ktoś mi kazał go szukać.
- Nie. Nie widziałam żadnego królika.
- Szkoda. - Mężczyzna uleciał w powietrze i nigdy więcej go nie widziała.
*
Była to malownicza grupa. Krasnolud, elf i wysoki człowiek.
- Czy widziałaś takich dwóch kurdupli? - Zapytał mężczyzna pokazując wzrost dziecka. - Trochę
mniejszych od krasnoluda...
- Nie, niestety nie.
- Szkoda - powiedział elf i pobiegli na północ.
*
Mimo tych paru przypadków dzień minął miło. Leżała sobie na słonecznej polanie
i się opalała. Co jakiś czas paliła sobie marihuanę, którą znalazła u Gorzałka w szufladzie.
Było tego z 5 kg, więc o zapasy się nie musiała martwić.
Wieczorem krasnoludy wróciły z hodowli. Nieśli ze sobą parę reklamówek pełnych alkoholu i owoców
(na zacier). Poszli do kuchni debatować. Najpierw użyli "rozluźniacza". Gdy każdemu
było już weselej, zaczęli debatować nad tym, jak odzyskać dla królewny zamek. Po dwóch godzinach
dyskusji zapomnieli, o czym rozmawiali. Ale to nie było ważne. Pilne było to, aby na stole wciąż
było coś do picia. Gdy wszyscy już słodko spali na stole, Gorzałek obudził się gwałtownie i krzyknął:
- Wiem co zrobimy! Otrujemy ją!
Po tygodniu zacier był gotowy. Składał się z odchodów wiewiórek, marihuany i czekolady (dla smaku).
Po przedestylowaniu zapach był przyjemny, ale bali się tego próbować.
- To jest zabójcze? Skąd wiecie, że to ją otruje? - Wypytywała Euzjebia.
- Zauważyłaś, że jest nas sześciu? - Powiedział Gorzałek wąchając swoje dzieło.
- Ale co to ma do rzeczy?
- Było nas siedmiu. Jeden spróbował kiedyś takiego "wynalazku". Po dwóch tygodniach
był martwy. Zrobiliśmy mu ładny kopiec...
- Mmmhmm, a jak damy to królowej?
- Ty dasz to królowej, przebrana za służącą - odparł Gorzałek.
- Dobra. Z chęcią się zemszczę!
*
Zła Macocha siedziała na swym złotym tronie. W pewnym momencie podeszła do
niej służąca i podała kielich z winem.
- Jakie to? - zapytała królowa.
- Eeee... Cheteau the pisuar, półwytrawne.
- Czyli jaki smak?
- Czekoladowy, o pani.
- To dobrze.
*
Królowa rozesłała po całym swym królestwie posłańców w poszukiwaniu odtrutki.
Okazało się, że jej siostrzeniec z cechu katów posiada lek na to zatrucie. Miał do niej przyjść
i podać jej. Jego znakiem rozpoznawczym był czerwony kaptur. Nigdy nie dotarł do celu, ale to już
inna historia...
*
Królowa Euzjebia była dobrą władczynią, dawała wszem i wobec. Rządziła
uczciwie, zniosła ograniczenia wiekowe i nadała wszystkim prawo do pędzenia bimbru (biorąc za to
podatek). Cały lud był szczęśliwy z posiadania takiej władczyni. Z krasnoludów zrobiła szlachtę
i nadała im tereny pod uprawę marihuany. Potem poznała bogatego księcia, który ją najpierw
poślubił, a potem otruł i żył długo i szczęśliwie.
Autor: Harry Lord of Aliens
|