Suikoden 2 - recenzja

 

I znowu ten wstęp... wstępy są najgorsze. Jakoś tak jest, że jak już się zacznie gadać, to się nie da przestać, aż się nie skończy. W sumie, to się da, ale można by gadać, aż się nie skończy, nie? Z reguły też, jak już się zacznie, to sie po coś zaczyna, czyli ma się jak rozwinąć ten wstęp dalej. No chyba, że się gada dla gadania, a to już chyba jest nienormalne. Taki Freud, to musiał mieć nieźle namieszane, bo on wstęp ciągnął przez całą książkę i w końcu mu kartek zabrakło. Biedak zdechł chyba zanim się za rozwinięcie zdążył zabrać. Wstępy mają w sobie jednak coś. Coś takiego, że można w nich pisać, co się chce. Przykład - wspomniany Freud. On w tym swoim wsępie np. pisał o spaniu... o snach znaczy się. Oprócz wstępu jednak jest jeszcze występ, w wojsku np. Ja wprawdzie nie miałem zaszczytu sprawdzić tego na własnej skórze, ale na filmach zawsze jakiś gościu każe komuś występować. Autorzy Suikodena 2 właśnie tak zrobili... zamiast męczyć się ze wstępem, to wrzucili wojsko...

No i budzę się w jakiś koszarach... a może właśnie dopiero chciałem się położyć spać? Nieważne zresztą, bo właśnie wpadł jakiś gościu... chyba go znam, bo on mnie zna. Co by nie było, to spać mi się chce i łeb mnie jakoś dziwnie boli, a ten wyjeżdża, czy bym sobie z nim nie zrobił po obozie rendevois. Tak to się mówi, nie? No chciał się przejść po prostu. Ja nie wiem, czy tym ludziom już kompletnie odpieprza?! Ale cóż, kulturalny jestem (o ile dobrze pamiętam, a teraz pamiętam niewiele, więc... najwyżej będę stratny), to się zgodziłem. No to odbębniłem tą całą wycieczkę i z buta do szałasu, żeby się w końcu wyspać. W nocy budzi mnie ten gościu... no myślałem, że mu wpier...niczę (autocenzura - kulturka, a jak). Ten mi się drze, że niby jakieś walki na zewnątrz i w ogóle, to mu tym razem darowałem (czy ja czasem samarytaninem nie jestem? Naaah). Wychodzimy, a tam trupki wszędzie, w końcu spokój - pomyślałem, ale nie, gdzie tam, podbiega następny gościu i mi prosto w twarz się wydziera, że mamy spier...uciekać z obozu przez las. Nie no, ja się nigdy nie wyśpię. No to uciekam z tym gościem, co to wycieczki lubi, ale, że to jakieś podejrzane i w ogóle, to pomyślałem, że nas też zadźgać mogą i się wtedy nigdy nie wyśpię. No to w tył zwrot i do tego, co mi się wydarł w twarz. W obozie spotkałem go z jakimś innym podejrzanym gościem i oni wcale nie chcieli uciekać... imprezka... beze mnie?! Tu mi się film urywa... gdyby tak mieć swój zamek... wyspał bym się w końcu.

Tak się zaczyna druga część trylogii Suikodena, macie tu przedstawiony początek fabuły. Fabuły - jednej z rzeczy różniących tą część od części pierwszej. No właśnie, jako, że tu gdzieś obok macie recenzję części pierwszej, to uważam, że bez sensu byłoby pisanie drugi raz o tych samych rzeczach, opisywaniu systemu gry i innych takich, będę opisywał różnice. Tak więc, jakby co, to przeczytać radzę najpierw reckę części pierwszej. A tak w ogólę, to brać się za tą część w drugiej kolejności, jak wskazuje numerek przy tytule. Ale i bez tych dwóch rzeczy się w sumie obejdzie, więc... przechodzimy dalej.

Grafika, w porównaniu do poprzedniej części, uległa znacznej poprawie, postacie są większe i, co za tym idzie, dokładniejsze. Gra prezentuje sie teraz znacznie lepiej, nie jest to już takie zwykłe 2D, jak to było w przypadku Suikodena pierwszego, ale porządnie dopracowane, wręcz ładne 2D. W grze spotkamy też kilka wstawek FMV, można je wprawdzie policzyć na palcach jednej ręki, ale liczy się sam fakt. One jednak schodzą na drugi plan. Wstawki real-timowe bowiem są teraz nieźle dopracowane. Nie są to cuda techniki żadne, ale mają swój niezwykły klimacik. Postacie nie są już takie 'nieruchome', a malowniczy widok na, np., zachód słońca, gdzie na pierwszym planie widzimy drzewko, tylko dodaje im niezwykłego smaczku. Mapa nie jest już taka 'płaska', a i postać na niej się poruszająca nie zmienia się jakoś znacznie. Miejscowości, które odwiedzimy podczas naszej wędrówki, to też już znacznie wyższy poziom, niz ten, który przyszło nam obserwować wcześniej. Domki są bardziej szczegółowe, w miastach się więcej dzieje, a cienie, jakie rzuca ognisko nocą, ładnie spowijają wszystko w okół.

W grze dalej jednym z głównych zadań jest zebranie 108 Gwiazd Przeznaczenia, czyli innymi słowy zrekrutowanie 108 odpowiednich postaci. Spotkamy wiele postaci znanych z poprzedniej części. Wydarzenie ukazene w Suikodenie 2, dzieją sie po wydarzeniach z 'jedynki', więc poznajemy dalsze losy dobrze nam już znanych postaci. Spotykamy oczywiście też i nowe, które nie raz przebijają te stare swoim chcrakterkiem. Do tego dochodzi nam możliwość zrekrutowania głównego bohatera z części pierwszej, sławnego teraz, legędarnego niemalże MacDohl'a. Dalej, wraz z rosnącą liczbą zrekrutowanych postaci, rośnie nam zamek, który moim zdaniem jest teraz o niebo lepszy od tego z S1.

Jeśli chodzi o system gry, to zbytnio nie różni się od tego znanego nam z jedynki. Podczas walki jednak, mamy teraz do wboru o jedną opcję więcej - shift. Dzięki tej opcji możemy zamienić się miejscem z postacią stojącą w rzędzie przed nami, lub z tą stojącą za nami. Zmienić rządek czyli. Walki same w sobie, wizualnie, prezentują się lepiej, czary są ładniejsze, a postacie nie robią się już tak strasznie pikselowate podczas zbliżeń kamery.

Dalej mamy do czynienia z walkami 1 na 1 i z walkami 'strategicznymi'. O ile jednak walki 1 na 1, oprócz zmiany na poziomie wizualnym, oczywiście na lepsze, nie zmieniły się ani trochę, dalej rządzą nimi te same, znane już, zasady, o tyle nazwa tych drugich - 'strategiczne' - nabiera większego znaczenia. Nie są juz to walki, gdzie mamy tylko do wyboru rozkazy dla całej armii. Tu mamy już oddzielne jednostki, które poruszają się w systemie turowym. Wygląda to mniej więcej tak, jak, znane z GBA, Advance Wars. Jednostki mają określone pole rażeni, jak i ściśle wyznaczoną ilość pól, o jaką mogą wykonać ruch. Niebagatelne znaczenie ma również teren po jakim dana jednostka się porusza. O ile np. na równinie możemy spokojnie jazdą wybrać odpowiednią komendę i z dzikim okrzykiem "chaaaarge" ruszyć do ataku, tak na terenie zalesionym już tak łatwo nie będzie. Od czego mamy jednak odpowiednie zdolności poszczególnych postaci. Tak, do każdej jednostki możemy przydzielić odpowiednią postać, która tym samym doda nam odpowiednią, przydzieloną sobie, umiejętność. Podobnie, jak we wspomnianym wcześniej AW, podczas walki przenosimy się na oddzielny ekran, gdzie obserwujemy przebieg starcia. Jak widać 'rozdział' ten nieźle rozbudowano. Na tyle, że można by zrobić z tego oddzielną grę (polecam Advance Wars na GBA). Teraz to naprawdę są walki strategiczne.

Spotkamy również znane i lubiane mini-gierki. Z poprzedniej części zachowały się jednak tylko 'kosci'... i dobrze, w S1 i tak tylko w to grałem. ;) Doszło nam np. łowienie rybek, gdzie mozemy pobijać własne rekordy wagowe, czy konkursy kucharskie. Nagrodą nie jest już tylko i wyłącznie postawiona kasa (heal the world? ^_-), ale np. nowa recepta, czy inne tego typu... rzeczy. ;) Mamy też motyw ze zbieraniem 'części posągu'. Wprawdzie już w Suikodenie 1 był motyw ze zbieraniem farb, dzięki którym to nasz nadworny malarz mógł nam namalować transparencik, ale jak to ma miejsce i w inych wypadkach, tak i w tym motyw ów został odpowiednio rozbudowany. Nazbierane części możemy bowiem odpowiednio, samodzielnie, złożć w całość. Sami więc tworzymy jakby nasz posąg, który będzie zdobił główny hol naszego zamku. Nie jest to co prawda taka swoboda 'pełną gębą', nie mozemy np. budować posągu ze swoją własną podobizną, ale zawsze coś. Dalej możemy się wykąpać we własnej łaźni, którą to mozemy upiększyć różnymi ozdobami, znalezionymi podczas wędrówki. Mamy też mini gierkę polegającą na wyścigu we wspinaniu sie po linach. Nie ma co, w porównaniu do poprzedniej części, poza grą właściwą, można spędzić znacznie więcej czasu, o wiele lepiej się przy tym bawiąc.

Teraz mjuzik. Zostawiłem go na koniec, bo jakos tak stylem zbytnio się nie różni od tego, co słychać było w pierwowzorze. Jeśli muzyka z Suikodena 1 nie przypadła Ci do gustu, to ta z omawianego właśnie sequela też, moim zdaniem, Ci się nie spodoba. Poprawiła się jednak jakość. Przy ognisku fajnie słychać trzask palących się śmieci, rano w wiosce można się podelektować ćwierkaniem ptaszków, a przy rzace można odpocząć wsłuchując się w jej szum. Jest znacznie lepiej jeśli chodzi o jakość.

I tak właśnie jest z całą grą. Jak komuś nie podobała sie jedynka, to jej sequel też raczej nie przypadnie do gustu. No chyba, że komuś nie podobała się wyłącznie grafika, to dwójka ma szansę go wciągnąc. Co by jednak nie mówić, to dwójka jest lepsza od jedynki. To samo tyczy się fabuły, o której już wspominałem. Jedynka pod tym względem zła nie była na pewno, ale wątki przedstawione w dwójce jakoś tak bardziej mi do gustu przypadły, ale bez zapoznania się z wydarzeniami poprzedzającymi te rozgrywające się tutaj, tracą coś ze swojego uroku, nie są już tym samym.

Zakończenie... zakończenia jakoś zawsze lubiłem. Zakończenie roku szkolnego np. - Koniec męki, można odpocząć, nie to, co wstęp. Wstęp, to ma właśnie przerąbane, nikt go nie lubi. Zakończenie się cieszy, ale wszystko, co się zaczyna, to się jakoś skończyć musi, prędzej, czy później. A wszystko zależy od rozwinięcia. Zakończenia jakoś tak zawsze są wesołe, kończące coś nudnego (ekhem ^_-)... zauważyliście, że nikt nie robi zakończeń wakacji? Wtedy, to by było zakończenie smutne, a kto by chciał się bawić, jak jest smutno. Są może jakieś ostatnie imprezki, ale to jest właśnie coś ostatniego, co ma podsumować wakacje, czyli coś wesołego, a nie rozpocząć coś, co ma się zacząć, od tego są wstępy, nie? Najlepszy, to jest jednak morał... Nie będzie więc zakończenia. ^_-

 

Ogółem: 9
Grafika: 6+
Grywalność: 9
Muzyka: 9

 

 

artykuł pochodzi ze strony Subarashii Fantasy i został umieszczony w jRPG Corner za zgodą redakcji

 

autor: Sheik

 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky