Fantasy a western

 

Z pewnym zdziwieniem zauważam, że część zadeklarowanych fanów fantasy z niejakim lekceważeniem lub wręcz z pogardą wyraża się o klasycznych westernach. Cóż, w końcu już starożytni mawiali, że o gustach się nie dyskutuje, po co więc przywołuję ten fakt? Sprawa jest prosta. By zanalizować pochodzenie znanego nam wszystkim gatunku - fantasy; i nie powinno być dla nikogo zdziwieniem, że dopatruję się ich właśnie w westernie!

 

Dlaczego? Fantasy jest, moim zdaniem, jedynie westernem na większą skalę, westernem współczesnego świata; gdy znikli już kowboje i Indianie, snujemy opowieści o czarodziejach i elfach. Dwoma głównymi motywami występującymi w obu gatunkach są:
a) podróż - czy to przez spalone słońcem westernowe prerie, czy dzikie ostępy fantastycznego świata; jest to wędrówka w poszukiwaniu sprawiedliwości, z pragnienia zemsty, dla szczytnego celu
b) zebranie i współdziałanie drużyny - ot, Siedmiu Wspaniałych jako przykład westernu; po drugiej stronie gros powieści fantasy; niech wymienię tylko Władcę Pierścieni czy Wiedźmina.

 

Fantasy i western to opowieści o bohaterach, o wielkich czynach, o dzielnych ludziach i ich niewiarygodnych dokonaniach. O honorze i lojalności. O fatalnych skutkach chciwości i żądzy potęgi. Słowa-klucze, z tym że "rewolwer" zamienimy na "miecz", "szeryf" na "rycerz", a "bandzior" na "ork". Użyjmy przykładu.

"Johny żył sobie spokojnie na farmie swego taty; do czasu. Pewnego dnia na gospodarstwo najechała uzbrojona po zęby banda rabusiów; zastrzelili ojca Johny'ego, farmę spalili, a bydło popędzili ze sobą. Johny, który podczas napadu był akurat w mieście, by nabyć konia, wrócił na zgliszcza i spostrzegł zwłoki ojca. Zapłakał gorzko i pogrzebał go. Nie mając już nic do stracenia, wziął jego stary rewolwer i w promieniach zachodzącego słońca przysiągł przed grobem, że dokona zemsty..."

A teraz zmiana dekoracji!

"Alar mieszkał w jednej z licznych wiosek królestwa Danarii. Był uczciwym chłopakiem, ciężko pracował na roli, tak jak wszyscy. Było mu dobrze, lecz szczęście to nie mogło trwać wiecznie - wioskę najechała horda dzikich orków. Alar był akurat tego dnia w lesie, na polowaniu; gdy wrócił do domu, zastał wioskę spaloną do fundamentów, wszelkie dobra zostały zabrane; najgorsze zaś było, że cała jego rodzina i wszyscy inni mieszkańcy wioski zostali bestialsko zamordowani. Alar zapłakał, po czym znalazł ciało ojca. Wyjął z jego martwej dłoni miecz i przysiągł, że póki starczy mu życia, póty będzie ścigał tych, którzy tego dokonali..."

 

Jak widać, nie trzeba szczególnego wysiłku, by fantasy przerobić w western, a western - w fantasy. Dlaczego? Bo fantasy wyrasta z westernu, czerpie z niego motywy, schematy fabularne, nastrój; zmienia tylko dekoracje. Zazwyczaj możemy bez szkody dla fabuły przejść z westernu w fantasy i vice versa. Wcześniej wspomniałem o tym, że fantasy to western na większą skalę; dlaczego? Otóż w fantasy nie zmagają się, jak w westernach, bandy dobrych i złych kowbojów, a całe królestwa. Ten sam schemat fabuły został niemal bez zmian przeniesiony na ogromną skalę. Strzelanina o prawa do żyły złota? Gdzie tam! Dziś czytamy to samo, ale inaczej: mamy wojnę dwóch królestw o magiczny artefakt.

 

Albo taki szczegół jak elfy. Doskonale skradają się i strzelają z łuku, są niemal zawsze chłodne, spokojne i opanowane, posiadają niezwykłą więź z naturą... Nie przypomina Wam to czegoś? Mamy tu do czynienia ze zmodyfikowanym kosmetycznie motywem Indian; zmieniają się tylko dekoracje. Owszem, można zasłaniać się mitologią, czerpaniem ze wzorców dawnych wierzeń - ale po głębszym przemyśleniu widać, jak słaby to argument. Do kogo bliżej klasycznemu elfowi dzisiejszej fantasy, do swego kuzyna z sag nordyckich czy westernowego Indianina?

 

Czy fantasy jest więc tylko uaktualnionym westernem? Nie. Fantasy to bezładny wór pomysłów, idei i koncepcji, z których każda jest uprawniona i nie ma przeszkód w jej użyciu; każdy pomysł, przy pewnym wysiłku, możemy wpasować w szerokie ramy świata fantasy. W tej nieograniczonej liczbie motywów i dowolności ich łączenia drzemie siła gatunku - ale i słabość. W takim natłoku koncepcji trudno o oryginalność niedługo zorientujemy się, że wszystko już było, czujemy sztuczność, mamy świadomość, że czytamy imitację czegoś innego; wtedy albo kończymy przygodę z fantasy i wracamy do rzeczywistości, albo idziemy w ekstrema, jak steampunk czy łączenie fantasy i S-F; nawiasem mówiąc hołubione przez niżej podpisanego. Wszak tym właśnie - z przewagą S-F, rzecz jasna - jest genialna Diuna Herberta!


Tak więc, czytelnicy fantasy - wracajmy do źródeł. Od czasu do czasu obejrzyjcie sobie klasyczny western.

Howgh.

 

 

Autor: Everan

 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky