"Runa i Nekromanta"
Było ciemno, padał deszcz, a na dodatek grzmiała burza. W karczmie pod "Starym dębem" nie było wcale lepiej niż na zewnątrz. Ledwo tlący się ogień i dziurawy dach sprawiały, że goście z karczmy dawno wyszli. Wszyscy oprócz dwóch osób siedzących w kącie karczmy przy piecu. Jeden wyglądał na człowieka. Był wysokiego wzrostu, szczupły. Miał długie białe włosy, niewyraźny zarys twarzy oraz nienaturalnie zielone oczy. Drugi był krasnoludem, niski we wzroście, szeroki w pasie. Miał długą rudą brodę zakręconą w dwa warkocze oraz bliznę na policzku.
- A więc powiadasz, że jesteś nekromantą? - spytał się krasnolud
- Tak jestem nekromantą, na imię mam Mejste - odpowiedział
- Miło mi. Jestem Arlo. Wojownik z klanu Asthero. Brałem udział w bitwach pod Xenthią, Vysengrodem, Sterną, w bitwie ras w 648r., walczyłem z królem Hestemonem pod Burguardem...
- Dobrze wystarczy. Przejdźmy do konkretów. Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać?
- Na trzeźwo język mi się plącze. Karczmarz dwa piwa dla mnie i dla tego pana.
- A więc jaka to sprawa? - spytał się Mejste
- Polecił mnie Ciebie nasz wspólny znajomy Gustav...
- Po nim można było się tego spodziewać - mruczał pod nosem Mejste
- Coś mówiłeś Mejste? - spytał się Arlo
- Nie, nie nic nie mówiłem, kontynuuj
Na dworze burza szalała coraz mocniej. Z deszczu zrobiła się ulewa, a z wiatru huragan. Płomienia w piecu już nie było widać
- Mam dla Ciebie robotę. Słyszałem, że potrafisz dokładnie określić na odległość gdzie znajduje się dany przedmiot, a także wskrzeszać umarłych i teleportować się w wybrane miejsce
- Tak, to prawda
- A więc jesteś tą osobą, której szukałem. Zadanie jest warte świeczki. Dawno, dawno temu została stworzona runa Wir dająca temu, kto ją posiądzie siłę niedźwiedzia, wzrok sokoła, zwinność węża oraz nieograniczoną moc. Lecz szalony magik Kresychors złamał runę na cztery części i rozrzucił je we wszystkie strony świata.
- Słyszałem tą legendę. Ale to tylko legenda i nic więcej. Jeśli myślisz, że odszukam wszystkie części tej runy to jesteś w błędzie - powiedział Mejste
- Ale to nie legenda, to prawda.
Arlo wyjął z kieszeni złamany kamień z wyrytym znakiem i dał go Mejstemu. Ten spojrzał na kamień i z niedowierzaniem powiedział:
- Ale to nie możliwe
- A jednak. Więc co panie nekromanto wchodzi pan w to? - spytał się krasnolud
- Wchodzę. Tylko co ja będę miał z tego?
- Hmm... połowę sumy ze sprzedaży runy? - zaproponował Arlo
- Niech będzie - zgodził się Mejste
- A więc skończmy piwo i bierzmy się do roboty. I chodźmy stąd, bo to niezbyt przyjemne miejsce
- Masz rację Arlo, chodźmy stąd
Wyszli z karczmy i dosiedli swych koni. Galopem popędzili do Strewygardu gdzie mieściło się laboratorium Mejstego.
Gdy dojechali na miejsce i weszli do laboratorium Arlo się zdziwił
- Skąd u ciebie tyle tych flakoników, probówek, kwasów i książek?
- Alchemia to moja druga profesja. Często w nekromancji się przydaje. Mógłbyś mi dać część tej runy?
- Tak oczywiście - Arlo pospiesznie dał kamień Mejstemu
- Zobaczymy czy uda nam się zlokalizować pozostałe części.
Mejste położył kamień na stosie kości podpalił je magicznym ogniem i zaczął mamrotać coś pod nosem. Z dymu zaczęła wyłaniać się postać wielkiego ogra z drugą częścią kamienia zawieszoną na szyi
- Patrz to druga część runy! - krzyknął Arlo wskazując na kamień
Cicho bądź, muszę się skupić - warknął Mejste - już wiem gdzie jest druga część runy. Możemy się tam teleportować, ale ostrzegam, że odzyskanie kamienia będzie trudne
- Wiem co mam robić - odpowiedział Arlo
Mejste otworzył teleport do miejsca, w którym przebywał ogr. Obydwoje przeszli przez niego i znaleźli się w lesie gdzie znajdowała się osada ogrów.
- Gdzie jest ten ogr, co ma mój kamień?
- Spokojnie Arlo. Wygląda mi on na wodza tej wioski. Spróbuję z nim porozmawiać, a ty w tym czasie schowaj się za drzewem w razie gdyby do czegoś doszło.
Nekromanta przedzierając się przez gąszcz drzew dotarł wreszcie do osady. Osada da była dość duża. Składała się z kilkudziesięciu namiotów ułożonych w kształt kwadratu. W środku osady paliło się duże ognisko oraz stał namiot wodza. Mejste po cichu podkradł się do namiotu wodza tak, aby go nikt nie zauważył. Wszedł do namiotu, lecz nie został bynajmniej mile powitany.
- Czego ty tu chcesz?! - wrzasnął ogr dobywając topora
- Spokojnie chciałbym tylko porozmawiać o twoim naszyjniku
- A co ty chcesz od mojego naszyjnika?
- Otóż twój naszyjnik jest mi potrzebny i chciałbym go od ciebie dostać
- Dostać? Wolne żarty! Chcesz dostać mój naszyjnik to sobie go weź! Kompania do ataku!!! - krzyczał ogr
- Arlooooooo ratuj!!!
Arlo zjawił się niczym błyskawica w namiocie wodza. Wyjął swój topór i zamachnął się nim na ogra, lecz nie trafił. Ogr także chybił. Krasnolud jednak drugim razem trafił prosto w gardło ogra i dla pewności dobił go jeszcze w klatkę, po czym zerwał mu naszyjnik i pobiegł w stronę teleportu
- Mejste uciekaj zanim przyjdzie reszta! - krzyczał Arlo
Mejste pobiegł ile sił w nogach do teleportu i z powrotem obydwoje znaleźli się w laboratorium.
- Uff... było ciężko, ale mam drugą część - powiedział Arlo
- To dobrze. Mam nadzieję, że nie będę musiał znowu uciekać przed ogrami - odparł Mejste - A co z trzecią częścią?
- Tak się składa, że twoja magiczna moc nam tutaj nie pomoże przy zlokalizowaniu tej części. Jedyną osobą, która znała jej położenie był Kresychors...
- Cholera, przecież on już nie żyje. Co prawda mogę użyć swojej mocy do wskrzeszenia go, ale to niebezpieczne. Wiesz przynajmniej gdzie pochowano jego zwłoki?
- Leżą na cmentarzu opętanych w Strewygardzie
- A więc chodźmy tam
Gdy doszli na cmentarz była już noc. A była to wyjątkowa noc gdyż księżyc był w pełni.
- Arlo boisz się? - spytał się Mejste patrząc na trzęsącego się ze strachu Arla
- Ja? Skądże znowu
- Pokaż mi lepiej gdzie jest jego grób
- To już tutaj
Mejste wyciągnął swoją kościaną różdżkę wymierzył nią w ziemię wymówił zaklęcie, po czym z ziemi wyłoniło się ciało Kresychorsa. Kresychors nie wyglądał na normalnego człowieka. Miał długie kły i szpiczaste uszy.
- Kresychorsie, powiedz nam gdzie jest trzecia część runy Wir - mówił Mejste
- Nie tylko nie moje serce, proszę nie, zostawcie moje serce w spokoju
- Nic Ci nie zrobimy, tylko powiedz gdzie ukryłeś trzecią część runy
- Zostawcie moje serce, bo inaczej...
Kresychors wbił swoje kły prosto w tętnicę Mejstego. Arlo już biegł ze swym toporem na wampira, lecz ten zmienił się w nietoperza i odleciał w ciemność
- Mejste nic Ci nie jest? - spytał się Arlo
- Uciekaj, uciekaj do mojego laboratorium. Tam Cię nie dogoni. Moja pracownia jest pod magiczną barierą. Uciekaj!
- A co z Tobą?
- Dam sobie radę, uciekaj!
Arlo pobiegł do laboratorium Mejstego i zaraz po wejściu zabarykadował się tak jak tylko mogło. Usiadł na krześle i patrzył na dwa kamienie. Miał pretensje do siebie, że zostawił na cmentarzu swojego rannego kompana. I w tym momencie z nikąd pojawił się Kresychors.
- Skąd ty się tu wziąłeś, przecież nie mogłeś przejść przez magiczną barierę - z niedowierzaniem mówił Arlo
- Zapomniałeś, że jestem legendarnym magiem. Dla mnie nie ma rzeczy nie możliwych. A teraz oddaj mi moje serce
- Jakie serce?
- Mój kamień. Ukradłeś mi go! Ty i twój kompan
- Nigdy Ci go nie oddam! Poza tym przecież sam go złamałeś...
- Nie chcesz mi go oddać?! Więc sam go sobie wezmę, ale za nim to zrobię powiem Ci całą prawdę. Kiedy zdobyłem runę Wir byłem najsilniejszym magiem na świecie. Nosiłem ją na szyi, lecz pewnego dnia zrosła się z mym sercem. Kiedy Wirwandell, arcymagiczka magii światła dowiedziała się, że jest ktoś silniejszy od niej postanowiła mnie zgładzić. Nie byłem przygotowany na ten pojedynek. Pokonała mnie, a moje serce rozbiła na trzy części i rozrzuciła je nie wiadomo gdzie.
- Ale co z czwartą częścią?
- Jedna część został w mym sercu i teraz dzięki temu, że zostałem wskrzeszony mogę znowu stać się najpotężniejszym magiem na świecie.
- Nie zrobisz tego!
- Właśnie, że zrobię!
Kresychors rzucił się na Arla, lecz w tym czasie wpadł zakrwawiony Mejste i wbił Kresychorsowi drewniany kołek w plecy. Krew polała się z pleców wampira, po czym zaczął krzyczeć z bólu i upadł na ziemię. Mejste wyjął z jego serca trzecią część runy.
- Dzięki za uratowanie mi życia - podziękował Arlo
- Nie ma sprawy - odpowiedział Mejste
- Nic Ci nie jest? - spytał Arlo
- W miarę dobrze. Na szczęście miałem przy sobie eliksir przeciw ukąszeniom. A z tobą wszystko dobrze?
- Nic mi nie jest. Mamy już trzy części. Pora odnaleźć czwartą
- Daj mi te trzy części - poprosił Mejste
- Proszę. Oto one
Mejste podszedł do szuflady. Otworzył ją i wyjął czwartą część, po czym wszystkie cztery części złączył w jedną całość.
- Oto i ona. Runa Wir - dumnie powiedział Mejste
- Miałeś przez cały czas czwartą część w swojej szufladzie i nic o niej mi nie powiedziałeś
- Myślisz, że jestem taki naiwny? Jeśli tak to jesteś w błędzie
- Mieliśmy się podzielić pieniędzmi ze sprzedaży po połowie
- Jesteś głupszy niż myślałem. Teraz ta runa należy do mnie wystarczy, że zrośnie się z moim sercem i będę najpotężniejszym nekromantą na świecie
- Nie możesz tego zrobić
- Właśnie to zrobię
Mejste wziął runę i przyłożył do serca, a serce wchłonęło runę i już tak zostało
- Teraz już do niczego nie jesteś mi potrzebny
Arlo chciał rzucić toporem w Mejsta, lecz jego ciało przeszyła włócznia z kości.
- Teraz już do niczego nie jesteś mi potrzebny. Teraz czas wyruszyć w świat i siać zniszczenie...
KONIEC
Autor: Mejste
|