Problem odpowiedzialności w "IV władzy"

 

Zanim zacznę cokolwiek pisać na temat samego problemu odpowiedzialności w odniesieniu do IV władzy, wypadałoby najpierw wyjaśnić, co ów termin (tj. "IV władza") oznacza.
Otóż "IV władza" jest to określenie, którym potocznie przyjęło się określać nowoczesne, współczesne media. Nic w tym zresztą dziwnego - instytucje i firmy, które zajmują się przetwarzaniem informacji, są obecnie prawdziwą potęgą. Potęgą, która często znacząco wpływa na opinię publiczną, kształtuje ją, niekiedy buduje od podstaw. Choć media z zasady powinny być oczywiście bezstronne i obiektywne, bardzo często służą manipulacji faktami i informacjami. Z tego też względu stanowią potężne narzędzie. Narzędzie sprawowania władzy.

 

Dyskusje na temat odpowiedzialności mediów nie są rzeczą ostatnich kilku tygodni czy miesięcy. To problem, który jest na ustach zarówno zwykłych obywateli, jak i polityków (o samych mediach, jako stronie "zainteresowanej", nie wspominając) w zasadzie od początku ich istnienia, zaś od czasów, gdy zyskały międzynarodowy charakter i światową siłę oddziaływania w szczególności. Gwoli jednak przypomnienia - w końcu lutego była minister rządu Wielkiej Brytanii, Claire Short, w porannym wywiadzie dla BBC, ujawniła, iż wywiady brytyjski oraz amerykański podsłuchiwały dyplomatów ONZ, w tym sekretarza generalnego, Kofiego Annana. Stało się to początkiem wielkiego zamieszania. Trudno jednak mówić, iż było to doniesienie fałszywe - sam Tony Blair nie potwierdził, ale też nie zaprzeczył, jakoby coś takiego miało miejsce. Określił jedynie Claire Short mianem nieodpowiedzialnej i zasugerował, iż może wyciągnąć z tego czynu konsekwencje.
Należy sobie zatem postawić pytania - czy Claire Short miała prawo podać informację tej wagi do mediów? Czy BBC istotnie musiało sprawę ujawnić? Czy było to słuszne?

 

Media są mediami, dziennikarstwo jest dziennikarstwem - w tym zawodzie i w tej branży liczy się INFORMACJA. To ona jest nadrzędną wartością, to ona jest celem i środkiem. Funkcjonowanie mediów polega na zbieraniu, opracowywaniu, weryfikowaniu i publikowaniu informacji. Taka jest chyba najprostsza, a jednocześnie najbardziej zasadna definicja dziennikarstwa. Czy zatem sam fakt podania do publicznej wiadomości jakiejkolwiek informacji, choćby i bardzo kontrowersyjnej, jest w świetle tej definicji czymś złym? Nie. Na tym polega dziennikarstwo, tym zajmują się media. Zwykle też, co tu dużo mówić, opinię publiczną podobne informacje bardzo frapują. Można by zatem powiedzieć, iż media działają w glorii chwały głoszenia prawdy, a wszelka informacja powinna być bez wątpienia publikowana (po jej uprzednim zweryfikowaniu, choć czasem i nawet bez tego - w końcu nie zawsze jest to możliwe ze względu na np. zacieranie przez kogoś śladów) z trzech podstawowych powodów: ponieważ taka jest istota funkcjonowania mediów, ponieważ jest to działanie służące przejrzystości życia publicznego oraz dlatego, iż ludzi to po prostu interesuje.

 

Z drugiej jednak strony nie można zaprzeczyć, że podanie do publicznej opinii kontrowersyjnej informacji wielkiej wagi, opublikowanie jakiegokolwiek faktu mogącego wzbudzić, eufemistycznie mówiąc, ostre polemiki (nie wspominając już o niepokojach na skalę krajową, czy, nie daj Bóg, światową), jest rzeczą wiążącą się nierozerwalnie z zagadnieniem odpowiedzialności. Prawda bowiem jest prawdą, obowiązki, nazwijmy je - zawodowe, obowiązkami, jednakże konsekwencje takiego działania również są ogromne. Ujawnienie działalności wywiadów amerykańskiego i brytyjskiego w ONZ to nie obnażenie prawdy, iż działacz Samoobrony (któryś kolejny zresztą...) jest ledwie po zawodówce; to wydarzenie, które może wpływać na stosunki międzynarodowe, to informacja o monumentalnym znaczeniu, rzutująca na obraz postrzeganego przez nas świata. W obliczu tego faktu przeciwko USA i Wielkiej Brytanii wytoczone zostają ciężkie działa, iż informacje o posiadaniu przez Irak broni chemicznej i biologicznej były mocno przez te kraje rozdmuchane, że działania zbrojne nie były prawnie w pełni uzasadnione itd. Czy tak wielkie znaczenie danej informacji niczego nie zmienia?

 

Nie - trzeba to sobie powiedzieć jawnie i stanowczo. Media pełnią bowiem w państwie demokratycznym pewną istotną funkcję - pozwalają na swoistą kontrolę ustroju i elit rządzących. Kiedy media nie mają zagwarantowanej wolności słowa nie ma w gruncie rzeczy mowy o demokracji - ludzie żyją w nieświadomości, która pozwala nimi kierować wedle woli. To właśnie dzięki temu, iż "IV władza" w przeszłości zachowywała się tak "nieodpowiedzialnie" i "wścibiała nos w nie swoje sprawy" w USA wyszedł na jaw podsłuch w hotelu Watergate; to dzięki temu, że ówczesny redaktor naczelny The Washington Post, Benjamin "Ben" Bradley, nie dał się zastraszyć, Ameryka dowiedziała się o karygodnym postępowaniu własnych polityków. Podobnie jest w przypadku afery ostatnich kilku tygodni i konfliktu stacji BBC z rządem brytyjskim - wyszła na jaw prawda. A prawda w oczy kole. Po prostu.

 

Oczywiście, również w odniesieniu do "IV władzy" można mówić o pewnych granicach. Z pewnością różnie określiliby te granice politycy, inaczej przeciętni obywatele, inaczej prawnicy i jeszcze inaczej sami dziennikarze. Jak każdy zawód i jak każda działalność człowieka, tak i "IV władza" powinna stosować się jednak do pewnych uniwersalnych norm etycznych. I choć bywa z tym różnie, priorytetami wciąż winny pozostawać prawda i służba dobru publicznemu. Media nie mają prawa przekształcać obrazu rzeczywistości, to nie ich zadanie. Obowiązkiem mediów jest pokazywanie świata takim, jaki jest. Nie raz już wynikały z tego powodu konflikty, nie raz też jeszcze zapewne wynikną, gdyż rzadko kiedy jest to elitom rządzącym na rękę. "IV władza" dźwiga na sobie ciężar odpowiedzialności, jakiej tak naprawdę nie czuje nikt inny - to ona kreuje obraz świata milionom ludzi. Należy natomiast mieć świadomość, iż jest ona tworem ludzkim i jako taka nie jest idealna - zdarzają się jej potknięcia. Osobiście uważam jednak, iż w obliczu ogólnej służby prawdzie lepsze są takie media, które od czasu do czasu popełnią błąd, niż media, które mają służyć li tylko zachowaniu pozorów, iż wszystko w kraju i na świecie jest piękne i w najlepszym porządku. Jeśli bowiem bardziej niż na demokracji i rozwoju społeczeństwa zależy nam na "świętym spokoju", to może lepiej w ogóle zlikwidować media i wzorem orwellowskich wizji zacząć samemu pisać historię?

 

 

Autor: Equinoxe

 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky