REALIZM CZY FANTASTYKA?
Która z tych koncepcji daje większe możliwości?

 

Na świecie od zawsze istnieli fantaści i realiści. Niezależnie od epoki, od poziomu wiedzy i nauki, od stanu kultury duchowej czy środowiska, w jakim się wychowywali, ludzie w każdym społeczeństwie dzielili się na tych, którzy twardo stąpali po ziemi i tych, którzy woleli nieco się od niej oderwać, fantazjować. Jak historia człowieka długa i pokrętna, tak od zarania wybuchały wśród nich konflikty. Konflikty o to, która z tych koncepcji, która z tych filozofii, była słuszniejsza; która z nich była bardziej zasadna, dawała większe szanse i możliwości. Dziś i ja ponowię próbę udzielenia odpowiedzi na to pytanie.

 

Czym jest realizm, co charakteryzuje człowieka, którego przyjęło się określać mianem realisty, tego chyba szczególnie omawiać nie ma potrzeby. Wystarczy wspomnieć, że realizm to pogląd nacechowany dużym dystansem, na ogół chłodną kalkulacją, próbą możliwie jak najsprawniejszego i najbardziej racjonalnego rozważenia wszystkich dostępnych i znanych faktów w celu dokonania najtrafniejszego wyboru. Więcej uwagi, moim zdaniem, należy poświęcić fantastyce. Nie wystarczy bowiem powiedzieć, że fantasta to antagonista realisty. To zbyt duże uproszczenie. Fantasta to nie tylko człowiek, który woli zawierzyć przeczuciu i porywowi serca, niźli rozumowi; to raczej osoba, dla której świat to coś więcej, niż tylko wszystko to, co pewne i nazwane, co w danym czasie logiczne i możliwe do ogarnięcia rozumem.

 

Słowo "fantastyka" bywa źle pojmowane i jeszcze gorzej wykorzystywane. Niejednokrotnie do jednego worka wrzuca się zarówno pospolite kuglarstwo, sztuczki i rzeczy tylko pozornie magiczne i nieodgadnione, jak i zjawiska bądź myśli, które nie są li tylko wymysłem bądź sprytnym wybiegiem, trikiem mającym nas omamić. O ile po "realiście" wiadomo, czego się spodziewać, bowiem jest to określenie pewne i ujęte w konkretne ramy, o tyle "fantasta", a tym samym i "fantastyka", to słowa mające szeroką gamę nasycenia emocjonalnego, od pozytywnego, po dość negatywne. Choćby taki prosty przykład: "ten człowiek to głupek, kompletny fantasta" - tak mówi się o kimś, kto porywa się na rzeczy dla niego nieosiągalne. Łatwo, jak widać, zestawić głupotę z fantastyką, stawiając ją oczywiście tym samym niżej od realizmu. Z tego też powodu fantastyka często nie jest koncepcją zbyt popularną, nawet sami fantaści niechętnie się z nią obnoszą.

 

Dla wielu, mieniących się realistami, to, co nie zostało udowodnione, nie istnieje. Trudno odmówić temu tokowi rozumowania pewnej racji, jednakże, wbrew temu, co myślą często sami realiści, prowadzi on do znacznego spowolnienia rozwoju cywilizacyjnego. Kilkaset lat temu tęgie głowy świata nauki zapierały się, że człowiek żadnym sposobem nie może wznieść się w powietrze. Zaprzeczył temu dopiero balon braci Montgolfier, kiedy ponad dwieście lat temu wzbił się w niebo. W następnych latach tak samo wypowiadano się o maszynie, którą później miano nazwać "samolotem" - "maszyna z silnikiem, cięższa od powietrza, nie może wystartować". A jednak w początku XX wieku stało się, bracia Wright odbyli epokowy lot na swoim "Flyerze". Nawet jednak wówczas niektórzy uważali, że to jakaś "tajemnicza mistyfikacja". Przykłady można mnożyć - przez długi czas nie wierzono w zjawiska, które są dla nas oczywiste, takie jak magnetyzm, w to, że ziemia jest okrągła, że istnieje coś takiego, jak elektryczność. Gdy ją wynaleziono, premier Wielkiej Brytanii zadał pytanie jednemu z pionierów nowej dziedziny nauki: "na co komu ten cały prąd?", na co jego rozmówca odparł: "nie wiem, sir, ale założę się, że za kilka lat będzie pan od tego pobierał podatki". Dziś bez elektryczności nie wyobrażamy sobie życia. Dziedziną domysłów pozostanie zapewne odpowiedź na pytanie, co byłoby, gdyby w przeszłości realiści, bardzo często będący uznanymi autorytetami, mającymi przecież ogromny wpływ na losy nauki i świata, nie negowali tak zażarcie wielu niepopularnych wtedy teorii. Teorii "szalonych" i "niedorzecznych", jak o "lataniu maszyną cięższą od powietrza" czy "podwodnych łodziach"...

 

Najzabawniejsze jest, jak bardzo płynna jest granica między tym, co uznaje się za racjonalne i pewne, a tym, co należy do świata fantazji. Wraz z rozwojem naukowym człowiek odkrywa co raz to następne tajemnice, nagle uświadamiając sobie prostotę i zwyczajność zjawisk, które dla jego przodka były rzeczą niepojętą, albo też nawet nie mogącą mieć miejsca. W takich momentach diametralnie zmieniają się poglądy na daną sprawę, dokonuje się weryfikacji dotychczas uznawanych duchowych i naukowych dogmatów. To nieuniknione. Często jednak zmiana swojego dotychczasowego sposobu myślenia jest dla człowieka rzeczą najtrudniejszą. Zastanawiam się niekiedy, jak musiał się czuć Karol Darwin, gdy opracowywał swoje rewolucyjne dzieło "O pochodzeniu gatunków". W czasach jemu współczesnych powszechny był narzucony przez Kościół pogląd, że człowiek to odrębny byt, pochodzący bezpośrednio od Boga. Darwin był wierzącym katolikiem, dla którego religia była naprawdę ważnym, nieodłącznym elementem życia. Uczony cierpiał, widział bowiem, że jego obserwacje i wnioski nie pokrywają się z religijnymi doktrynami. Zdobył się jednak na publikację swojej książki, w której wywracał do góry nogami znany i przyjęty wszem porządek świata. Porządek, w który sam przecież niegdyś głęboko wierzył...

 

Można by rzec, że Darwin doprowadził do obalenia błędnych twierdzeń, bo był realistą. Polegał na swoim rozumie, był doskonałym obserwatorem. Wszelako gdyby jego realizmowi nie towarzyszył element fantastyki, gdyby nie był naukowcem pełnym wyobraźni i polotu, wówczas prawdopodobnie nie napisałby swojego dzieła. Tak też było chyba ze wszystkimi epokowymi odkryciami: Kolumb nie popłynąłby oceanem na zachód, by odkryć nowy ląd, gdyby nie był fantastą; nie odkryto by istnienia wirusów i bakterii, gdyby nie naukowcy, którzy mieli odwagę wierzyć w fantastyczną myśl o organizmach tak małych, iż niedostrzegalnych gołym okiem. Lotnictwo, które narodziło się w 1903 roku wraz lotem "Flyera", już w latach 1939-1945 walnie decydowało o losach wojny. W początkach XX wieku dla wielu lot w kosmos był czystą fantazją (Juliusz Verne pisał o ludziach wystrzeliwanych na księżyc w gigantycznym... pocisku), dziś misje kosmiczne nie budzą już wielkich emocji. Coś, co niegdyś było jedynie fantastyką, w dniu obecnym jest już realne. Realne jest jednak dlatego, że ktoś odważył się kiedyś popuścić wodzy wyobraźni, miał odwagę fantazjować.

 

Na pytanie postawione we wstępie odpowiedzieć nie sposób. Nie można odrzec z niezachwianą pewnością, iż realizm daje większe możliwości, bądź też daje je fantastyka. Każda z tych koncepcji ma swoje wady i zalety. Realizm pozwala dokonywać odkryć, czynić kroki na drodze postępu. Realizm daje też swoisty stan pewności rzeczy, daje usystematyzowaną naukę i wiedzę, zmierza do zminimalizowania ryzyka prowadzonych badań czy odkryć. Sam w sobie jest jednak koncepcją nakierowaną na stabilizację, cechuje go konserwatyzm. Ktoś, kto jest tylko realistą, nie dokona wielkich czynów. Do działania bowiem, do odkryć, do badania świata, odkrywania tego, co nieznane, niezbędny jest pierwiastek fantastyki. To fantastyka daje motywację do działania, to ona pozwala wierzyć w istnienie tego, co jeszcze nieodgadnione i nieznane. Sam realizm jest zbyt ostrożny, nie daje perspektyw na rozwój, na dokonania, na działania. Bez fantastyki, tej niezwykłej kombinacji wiary i niekiedy szaleństwa, nie ma iskry. Bez iskry zaś nie ma mowy tym, by cokolwiek się zmieniało. Realizm nie uwzględnia bowiem tego, o czym mówił William Szekspir w swoim "Hamlecie" - że "więcej jest rzeczy na niebie i ziemi (...), niż się ich śniło (...) filozofom". Nie można zatem dokonać wyboru - realizm czy fantastyka. Prawdziwe możliwości, prawdziwe perspektywy, otwiera dopiero odpowiedź - "realizm i fantastyka".

 

 

 

Autor: Equinoxe

email: equinoxe@vgry.net

 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky