ILWERAN

Tęcza


Od dawien dawna ludzie fascynowali się przyrodą, tłumaczyli zjawiska fizyczne, demitologizowali starożytne prawdy. Szczególnym tego przykładem jest oświecenie, kiedy to dowiedziono, że błyskawica wcale nie jest karą boską, a grzmot to tylko wyładowanie atmosferyczne (dobrze?).

Popatrzmy teraz na tęczę. W religii chrześcijańskiej tęcza to znak pojednania, przymierza zawartego między Bogiem a ludźmi. W wierzeniach słowiańskich na jej końcu można spotkać skrzata z kociołkiem pełnym złotych monet, a kto pierwszy dotrze do podnóża tęczy, ten stanie się bogaczem. Cała nasza kultura wyrosła na fundamencie symboli, mitów i wierzeń, a podświadomość często dopisuje znaczeń różnym wydarzeniom.

 

A jak jest u Tolkiena?

 

Tolkien w iście bajeczny sposób tworzy swoisty nastrój w książkach. Wróćmy jednak do tęczy; odwołam się do jej genezy.

 

Została ona wykonana przez Oromego, na polecenie Manwego. Po cóż? Otóż po ukryciu Valinoru najwyższy z Valarów nie chciał stracić kontaktu ze Wchodem, a żmudną i ciężką przeprawę przez góry zastąpić chciał wymyślnym szlakiem.

 

Ilweran był niczym innym jak pięknymi włosami Vany, małżonki Oromego (czyżby odniesienie do księżniczki zamkniętej w wysokiej wieży?). Długi. Świetlisty warkocz zanurzył Orome w Kulullinie, Vana zaś zgrabnie splotła je w niewyobrażalnie długą linę, z którą to poszedł syn Aulego na miejsce zebrań na górę Manwego.

 

Tam zawołał boską parę wraz z ich sługami, a wtedy pokazał im swoje dzieło- złocisty splot. Wtedy zaniósł Orome koniec liny na górę zwaną Kalorome, aż pętla uprzednio uczyniona objęła jej sam wierzchołek. Magia powodowała, że lina nie uginała się ani nie pękała, ale trwała jasną i złocistą smugą ponad światem. Drugi koniec liny przywiązał do kolumny pałacu Manwego. Wskoczył na linę i pognał na niej do samego Kalorome i wrócił na Taniquetil tak samo szybko.. Przed obliczem Manwego tak powiedział: "O Panie Przestworzy, oto obmyśliłem sposób, aby każdy Valar, pogodnego serca, mógł wedle życzenia dostać się do Wielkich Krain. Na jedno słowo mogę rozwinąć mój ulotny most, zaś koniec jego powierzam twej straży. Tak zrodziło się to cudowne zjawisko niebieskie, które ludzie podziwiają od wieków, a niektórzy nawet się go lękają, nie wiedząc, czegóż to zapowiedź. Zależnie od czasów i miejsc różne przypisuje mu się znaczenia i rzadko ludzkie czy elfie oczy mogą je dostrzec. Zwykle wtedy, gdy mieni się w blasku Słońca wiszącego nisko nad horyzontem lub gdy skąpany w deszczowej wilgoci pobłyskuje przez krople wody wszystkimi barwami od fioletu, przez zieleń, do czerwieni. Dlatego najczęściej ludzie zwą go Tęczą, posiada też wiele innych imion, a lud czarodziejski mówi o Ilweranie, czyli Moście Niebios. Żaden żywy człowiek na nim się nie utrzyma, niewielu też Eldarów ma dość odwagi. Jednakże teraz nie ma dla elfów ani ludzi innych dróg do Valinoru, prócz jednej tylko, mrocznej bardzo, chociaż najkrótszej i najszybszej, wymyślił ją bowiem Mandos, a Fui wytyczyła szlak. To Qalvanda, Droga Śmierci, która wiedzie prosto i wyłącznie do pałacu Mandosa i Fui. Z dwóch ścieżek jest uczyniona: jedną wędrują elfy, drugą dusze ludzkie, tak by nigdy się nie mieszali.

 


Autor: Sol

e-mail: Sol_wiedzma@poczta.onet.pl

 

 

(c) Tawerna RPG 2000-2004, GFX by Kazzek, HTML by Darky