![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
BREATH OF FIRE IV - RECENZJA
Seria Breath of Fire towarzyszy nam już od czasów SNES-a. Może część I i II nie były niczym odkrywczym, lecz zawierały kilka ciekawych patentów, których nie sposób było spotkać w innych RPG-ach na właśnie tę konsolę. Po zerwaniu współpracy ze SQUARE, firma od zombiaków postanowiła przenieść serię na PSX-a. Trzecia część gry była udana, lecz jak poprzednik prócz lepszej grafiki i standardowej dla całej serii fabuły nie wybijała się ponad statut gry bardzo dobrej. Teraz CAPCOM zaatakowało czwartą już częścią. Czy zasługuje ona na miano gry bardzo dobrej, mogącej być przykładem dla innych gier? Zaraz to stwierdzimy. Fabuła po raz kolejny jest związana z ludźmi-smokami. Nasz Ryn, którym kierujemy przez całą grę jest częścią zmartwychwstałego cesarza Fou Lu. Dąży on do tego aby się dowiedzieć kim tak naprawdę jest (na początku gry nic o sobie nie wie). Na celu również ma powstrzymać Fou Lu i zbić go. Czyli fabuła niemalże standardowa. Po raz kolejny w podróży towarzyszy nam księżniczka Nina oraz inne kotowate itp. mutanty. Nie uświadczymy tu żadnych związków emocjonalnych między postaciami (no może poza Niną i Cryem). Brniemy przed siebie pomagając komu się da i odkrywając elementy fabuły. No a grafika? Po raz kolejny mamy do czynienia z polygonalnym środowiskiem spriteami. Wszelki miasta i tereny prezentują się wspaniale. Od razu widać skok jakościowy w porównaniu do 3 części. Już nie ma tak widocznych na kantach budowli ząbków. Panuje tutaj także żywsza kolorystyka. O ile miasta nie są zbyt rozległe, to są jednak nieźle zamotane. Z kolei postacie prezentują się bardzo estetycznie. Co prawda nie poruszają się jak te z FF 8 (motion capture), ale składają się z bardzo dużej ilości klatek animacji. A jak prezentują się czary? Nooo, panowie graficy wreszcie ruszyli tyłki i zrobili coś naprawdę porządnie. Czary są dość widowiskowe a przemiany Ryn w smoka widać, że były inspiracją summonów z serii FF przez co, aż miło je oglądać. Duża liczba polyganów wylewających się z ekranu telewizora robi swoje. Pola walki są świetnie animowane. Jeżeli te początkowe (pustynia) nie robią zbyt wielkiego wrażenia, to te w lesie wyglądają naprawdę ładnie. Należy także wspomnieć o bestiariuszu. Tradycyjnie mamy do czynienia z istotkami co się Goo zwą. Są to takie małe, flakowate kulki wyglądające jak kisiel. Oprócz nich spotykamy przenajróżniejsze mutanty ala wielki grzyby, jaszczury z mieczami, skorpiony itp. Czyli standard dla serii. Są one wspaniale wykonane z jajem. Czas wspomnieć o systemie walki. Po raz kolejny walki są podzielone na tury, czyli brak jest ATB i mu pochodnych. Nowością a jakże umilającą rozgrywkę jest możliwość łączenia czarów i technik w combosy. Np. Czary rzuca Rock blast, a Ryn Burn z czego powstaje Eruption. Po takim combosie licznik wskazuje ilość combo, które jest przykładowo potrzebne do zdobyci nowych umiejętności od mistrzów. Fajnie nie, ja też tak myślę :). Każda postać ma również możliwość nauczenia się techniki przeciwnika, której nie da się nauczyć przez nabijanie leveli. Stopień trudności walk został odpowiednio wyważony. Nie jest ani zbyt trudno, ani zbyt łatwo pokonać przeciwnika. Hey DJ, more bass czyli miuzik. Muzyka w grze nie jest niczym odkrywczym, ale potrafi budować klimat. Nie przeszkadza podczas rozgrywki. Jest to typowe dla serii pom-pom :). Natomiast odgłosy w tle to prawdziwe mistrzostwo. Jeszcze w żadnym RPG-u nie słyszałem tak fenomenalnie odzwierciedlonych odgłosów szumu wiatru, ćwierkania ptaków itp. Naprawdę czad. A jak się prezentuje sama rozgrywka? I tu zostałem bardzo mile zaskoczony. O ile sama rozgrywka jest straszliwie liniowa, to już mini gry są zupełnie inną historią. Mamy ich tu mnóstwo, a raczej MNÓSTWO ! Od łowienia ryb (wizytówka serii), aż po naukę obsługi dźwigu, bawienie się w poszukiwanie skarbów oraz wyścigi (a raczej taki time trial). Gra jest przesycona humorem, przez co w duecie z mini grami tworzy niesamowitą mieszankę wybuchową (mocniejszą od pierdów:). Niektóre sytuacje wywoływały u mnie samoistne pojawienie się banana na twarzy. Dodatkowym elementem rozgrywki jest używanie przemocy wobec napotkanych mieszkańców miast oraz wsi, w celu wyzyskania od nich pieniędzy. Ciekawym patentem są nauki u mistrzów. Musimy spełnić jakiś warunek, zadanie za co uraczeni zostajemy ze strony mistrzów różnymi czarami i zdolnościami, które przydzielamy dla postaci z drużyny. Wprowadzony został motyw poruszania się na przemian Ryn i Fou Lu (dwa epizody). Jest to czymś w stylu snów Squalla z FF 8, w których kierowaliśmy Laguną. Jak widać CAPCOM postawiło raczej na rajcowność rozgrywki a niżeli na emocjonującą fabułę z wieloma zwrotami akcji. W sumie jest wiele zwrotów akcji, lecz przechodzą nam raczej koło nosa nie porywając nas. Mimo wszystko trzeba uznać Breath of Fire 4 za znakomitą grę, na pewno najlepszą z całej serii, ale nie przebijającą wielkich tego gatunku. Jako fan serii wystawiłbym dziewiąteczkę, lecz jako obiektywny gracz tego zrobić nie mogę. Zresztą nie słuchajcie mnie i łykajcie tę grę, bo naprawdę warto. Aha, intro rulez :) Aktykuł pochodzi ze strony Subarashii Fantasy i został umieszczony za zgodą redakcji serwisu.
Autor: Auron email: auron1@wp.pl
|
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |