|
KAPRYS LOSU
Poręcz schodów była ozdobiona motywem winorośli, ale przy dokładnym przyjrzeniu się można było dostrzec, że pośród kłączy pojawiają się różne postacie, a właściwie ich części. Głównie były to twarze zastygłe w grymasie bólu, bądź krzyku przerażenia. Gdzieniegdzie można było dostrzec rękę lub nogę, która wyłaniała się spod winorośli. Całość wykonana była tak dokładnie, iż miało się wrażenie, że wszystko to jest prawdziwe, tylko zastygło na chwilę w magiczny sposób.
- Brrr... - wzdrygnął się Mefis. - Nie ma co. Niezły był z niego przyjemniaczek.
- Ciekawe co znajdziemy w takim razie na górze? - zapytała Deala, ale bez strachu, a raczej z irytacją w głosie.
- Zobaczmy - westchnął kowal. - Na razie nie widzę, czy te schody mają w ogóle jakieś zwieńczenie.
Miały. I niespodziewanie nie ciągnęły się w nieskończoność, a wręcz przeciwnie - miały może trzydzieści stopni. Ich szczyt jednak rzeczywiście ginął w mroku tak gęstym, że nie docierało tu światło z dolnego poziomu. Pochodnia, którą trzymał kowal nie rozjaśniła ciemności, gdyż blask jakby owinięty został czarną zasłoną i tylko sam ogień żarzył się, tańcząc niepewnie.
- Znowu czary - mruknął Mefis.
- Nie podoba mi się to - powiedziała Deala i sięgnęła ponownie napięła łuk.
- Myślisz, że coś nam grozi?
- Coś się czai w mroku - odparła cicho łuczniczka.
- Taaak... Ja też tu czuję - powiedział po chwili kowal. - Ciekawe co to jest?
- Nie wiem, ale wcale mi się to nie podoba.
- Może to jakiś strażnik?
- Nie wiem. Pewnie się zaraz przekonamy - odparła cicho Deala.
Mefis nic nie odpowiedział tylko poprawił miecz.
Schody zostawili za sobą, ale nie oddalali się od nich. Mefis bezskutecznie próbował przeniknąć wzrokiem otaczającą ciemność i wypatrzyć czyhające niebezpieczeństwo. Nie potrafił nawet wyczuć skąd pochodzi zagrożenie, ale udzielił mu się niepokój łuczniczki.
Gdzieś, u góry, zabrzmiał głuchy dźwięk.
Deala błyskawicznie skierowała w tamtą stronę grot strzały i zamarła w bezruchu. Mefis natomiast nie wykonał żadnego gestu, tylko przymknął oczy i wytężył słuch.
Tymczasem, gdzieś pod gołym niebem...
- Ile? - zapytał ściszony głos.
- Co najmniej dwadzieścia sztuk - odparł drugi.
- Mogę dać pięć - warknął pierwszy.
- Za pięć to mogę...
- Dobra, dobra. Dam dziesięć.
- Piętnaście - odparł drugi.
- Powiedzmy dwanaście i sprawa załatwiona - stwierdził pierwszy.
- Trzynaście - nie dawał za wygraną drugi.
- Trzynaście przynosi pecha
- Nie znam tego słowa - odparł drugi.
- Niech i tak będzie - powiedział pierwszy i podniósł wargi w wymuszonym usmiechu
Deala posuwała się powoli za kowalem. Odwróceni do siebie plecami mieli większe szanse na to, by nie dać się zaskoczyć. Starali się nie wywoływać niepotrzebnych hałasów, aby mieć większe szanse na odparowanie ewentualnego ataku. W tych ciemnościach wzrok nie przydawał się na nic. Mefis jedną ręką badał najbliższe otoczenia, drugą zaś ściskał miecz. Do tej pory nie natrafił jednak na nic. Wyglądało, że pokój jest zupełnie lub niemal pusty. W tej chwili jedynie oddechy ich obojga i ciche skrzypieniem, które wydawali podczas chodzenia, rozpraszało idealną ciszę.
Nagle zabrzmiało: KLIK
- O! O! - zdołał wydobyć z siebie kowal.
- Co się stało? - szepnęła przestraszony łuczniczka.
- Nadepnąłem na coś - odparł kowal.
- I co?
- Nie wiem. Póki co...
Nagle gdzieś pod stropem usłyszeli cichy zgrzyt i pojawiło się niewyraźne, wyblakłe światło, które jednak z każdą chwilą stawało się co raz mocniejsze. Jednocześnie zaczęły pojawiać się kolejne światła, rozłożone systematycznie w stosunku do najwyższego w idealnym położeniu krzyżowym. Światło, które rozbłysło jako pierwsze, stanowiło idealny środek dwóch rzędów świateł, które opadały wzdłuż ściany w półkolu.
- To jakaś kopuła - powiedziała Deala, zafascynowana grą świateł.
- Jesteśmy już na szczycie? - zdziwił się Mefis. - Wydawało mi się, że ta wieża jest wyższa.
- Zobacz jak strop jest tu wysoko - odparła łuczniczka.
Światła przestały się zmieniać. Nie rozjaśniały bardzo pomieszczenia, ale pozwalały rozejrzeć się po jego wnętrzu.
- Niesamowite - westchnęła Deala. - Kto by przypuszczał, że coś takiego kryje się w tej starej wieży, o której opowiedziano już tyle strasznych historii, że nie sposób ich zliczyć.
- Jak widać legenda przerosła rzeczywistość - mruknął Mefis. - I całe szczęście, bo nie musimy walczyć z bandą trolli i niewidzialnych goblinów.
- Pamiętaj o armii szkieletów - uśmiechnęła się Deala.
- No tak, kto by dał radę tym wszystkim stworzeniom. Niemniej bądźmy ostrożni. W końcu nie wiadomo, czy przypadkiem, gdzieś jednak znajduje się jakaś pułapka albo strażnik. Głupio by było skończyć z toporem wbitym w czaszkę.
- To nie jest śmieszne - odparła łuczniczka.
- Masz rację, przepraszam - Mefis zrobił dworny ruch. - Przeszukajmy ten pokój, ale trzymajmy się razem. Nie podoba mi się tu, mimo wszystko.
- Mi też nie - Deala wydęła wargi. - Mimo wszystko.
Obeszli całe pomieszczenie dookoła. Było znacznie większe niż dolna sala, co wydało im się dziwne. Nie było tu wiele sprzętów, tylko stary stół i kilka krzeseł. Niedaleko schodów stała też dziwna podstawa z granitu niewiadomego przeznaczenia. Była wysoka na pięć stóp, okrągła i szeroka na jedną stopę. Wkrótce powrócili do miejsca skąd przyszli.
- Nic tu nie ma - mruknął kowal.
- To znaczy, że ta cała legenda...
- Na to wygląda.
- Co więc robimy?
- Na razie nie wiem. Nie możemy teraz wyjść z wieży. Jeśli Torden twierdzi, że coś tu musi być, to rzeczywiście coś tu jest. Musimy tylko lepiej poszukać.
- Ale przecież nic tu nie ma. Tak samo było piętro niżej.
- Masz jakiś pomysł?
- Ja?
- Szukajmy więc, chyba, że wymyślimy coś lepszego. Przegapiliśmy coś z pewnością, tylko nie wiem co.
- Jak możemy szukać czegoś, jeśli nawet nie wiemy czego?
- Użyj wyobraźni - uśmiechnął się Mefis.
- Co?
- Żartowałem. Wiemy przynajmniej, że jest tu w miarę bezpiecznie, więc możemy się rozdzielić i spokojnie przeszukać to piętro. Jeśli nic nie znajdziemy, wrócimy na dół.
- Czego mam szukać?
- Nie wiem - wzruszył ramionami kowal. - Czegokolwiek. Rysy na ścianie, tajnego przejścia. Musi coś tu być. W końcu to jest wieża maga.
- Raczej alchemika - mruknęła Deala.
- Nieważne. Ja idę w prawo. Jeśli coś znajdziesz, daj znać.
- Chyba że przedtem to coś mnie zabije.
- Miało nie być głupich dowcipów.
- Dobrze już dobrze. Zaczynajmy.
(cdn...)
Autor: Ruichi email:
ruichi@vgry.net
|
|
|
|