![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
HERO Recenzja filmu
Pod koniec epoki Walczących Królestw kraj był podzielony
na siedem królestw: Quin, Zhan, Han, Wei, Yan, Chu i Qui. Władca Quin
miał ambicje, by zjednoczyć Chiny i stać się ich pierwszym cesarzem.
Przez lata zabójcy z sześciu pozostałych państw polowali na niego.
Najbliżej celu byli Złamany Miecz, Śnieżynka oraz Niebo - legendarni
wojownicy. Aby ich zatrzymać, Quin wydał nagrodę w postaci góry złota
i możliwości prywatnej audiencji z władcą. Przez 10 lat ataki nieustannie
powtarzały się. W końcu jednak pewien Bezimienny przybył do pałacu,
niosąc ze sobą broń pokonanych przeciwników. Film chińskiego reżysera, Yimou Zhanga, zaczyna się krótką notką o historii Chin. Jako, że czasy te są legendarne, opowieść zwięźle przytacza nam sytuację podzielonych królestw. Uczestniczymy w audiencji Bezimiennego (Jet Li) i króla Quin (Daoming Chen), który zamierza wkrótce zostać cesarzem. Bezimienny opowiada królowi o tym, jak pozabijał trzech najniebezpieczniejszych asasynów czyhających na życie władcy. Już od pierwszych scen opowieść zaskakuje nas swą barwnością i monumentalnym przygotowaniem scenografii, plenerów oraz choreografii. Historia wydaje się być nieprawdopodobna w swej wizualnej jaskrawości. Uczestniczymy, na przykład, w scenie, w której Śnieżynka i Bezimienny, przy użyciu mieczy, odbijają grad strzał, posyłany w ich kierunku przez kilkutysięczną armię króla Quin. Sceny są nakręcone niesamowicie, ale to, co naprawdę zauracza w takich momentach, to doskonale wpasowana, przepiękna i wzruszająca muzyka Tana Duna. Poza tym trzeba zwrócić uwagę na kolorystykę poszczególnych obrazów, jakimi przytaczana jest opowieść. Od dzikiej czerwieni po uderzająco spokojną biel, każda scena wydaje nam się odmienna stylem i gracją...
Aktorzy grają spokojnie, bez nienaturalnych ekspresji i sztuczności. Szczególnie przypadła mi do gustu rola Tony Leunga Chiu Waiego, który grał Złamanego Miecza (swoją drogą, zauważcie, jak często w filmie zmienia mu się broda).
Wkrótce zmyślny cesarz odkrywa, jaka była prawda, którą chował przed nim Bezimienny. Role odwracają się - bohater staje się asasynem, a zwycięzca potencjalną ofiarą. Jednak opowieść ciągnie się dalej, ukazując nam kolejne bitwy (w tym, wspaniała, pełna gracji scena, w której, w utopijnej scenerii prześlicznego jeziora pośrodku gór, Bezimienny i Złamany Miecz pojedynkują się, skacząc po wodzie). Aż dech w piersiach zapiera!
"Hero" nie jest filmem o skomplikowanej fabule, ale zmiany w opowieści Bezimiennego przyciągają uwagę widza na tyle, że, w połączeniu z niesamowitym klimatem, rodem z "Przyczajonego Tygrysa..." Anga Lee, można łatwo dać się porwać sile dzieła. Chińczycy stworzyli obraz zupełnie odbiegający swoją atmosferą i przesłaniem od, przykładowo, japońskich tworów kultury popularnej, ze skaczącymi małpami, wyrzucającymi z siebie mnóstwo bezsensownych okrzyków. W przeciwieństwie do mordobić z Jackiem Chanem, film Yimou Zhanga jest cichy i subtelny, a przez to piękny. Odczuwana wszędzie egzotyka potęgowana jest przez niesamowite wrażenie, jakie daje ścieżka dźwiękowa, wpasowana do kolejnych bitew, czy scen miłosnych. Poruszające są fragmenty, kiedy, przykładowo, kobieta zabija swojego ukochanego, który przestaje się bronić, by udowodnić jej, że ją kocha. Potem sama przebija się tym samym mieczem, łącząc oba ciała - swoje i jego - w tragicznej pozie.
Taki jest cały "Hero" - składa się z obrazów, dźwięków, ulotnych westchnień i całej tej otoczki, jaka składa się na całokształt piękny i niesamowity w swej plastyczności. Choć opowiadana historia jest smutna i tragiczna, film oddaje sobą coś więcej, niż dramatyczne uczucia. Obraz posiada wewnętrzną moc, która nie pozwala oderwać oczu od tego, co dzieje się na ekranie. Moralnie ważna jest scena, w której, niczym Piłat, zmuszany przez Żydów, by zamordował Chrystusa, cesarz zastanawia się nad losem Bezimiennego.
"Hero" to arcydzieło w każdym tego słowa znaczeniu. Arcydzieło trudne
do odebrania dla naszej popowo-rozrywkowej, proamerykańskiej kultury,
ale z pewnością odpowiednio ocenione przez krytyków na Starym Kontynencie.
Polecać arcydzieła chyba nie muszę. Żadne opinie nie będą na miarę
tego filmu. Rzeczywiście, warto zobaczyć!
email: bregan@poczta.valkiria.net
|
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |