![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
DRUŻYNA PIERŚCIENIA
Znany hobbicki bimbrownik - Bilbo Baggins - obchodził właśnie urodziny. Z tej okazji urządził huczną popij... libac... tego... no... Urządził więc huczną biesiadę, na którą zaprosił nawet deliryka Gandalfa. Gdy Bilbo wygłaszał przemówienie, zobaczył w bramie do jego posiadłości człowieka zwanego Iwanem, a za nim dużą czarną furgonetkę. Oczywiście widok ten nie był całkiem przypadkowy, gdyż Bilbo miał sporo długów w firmie Iwana. Dlatego postanowił dać dyla. Na początku miał zamiar zostawić puste mieszkanie, ale czas naglił, więc zostawił wszystko swojemu krewnemu - Frodowi. Tak oto zwiał informując o tym tylko Gandalfa. Gandalf natomiast poinformował Froda, że Bilbo mu wszystko zostawił, łącznie z długami. Frodo za bardzo się z tego faktu nie ucieszył, ale jakoś się Rosjanom wypłacił. A Gandalf, jak to Gandalf, przez najbliższe parę lat zaglądał co jakiś czas do Froda, gdy mu brakowała paru złotych na wino. Któregoś dnia Gandalf razem ze znajomymi z dworca i Frodem urządzili sobie lib... biesiadę, na której czarodziej stwierdził, że pierścionek, który nosi Frodo, jest zagrożeniem dla świata [Gandalf myślał, że przymroczony alkoholem Frodo mu go odda]. Oczywiście przymroczony alkoholem umysł Froda odebrał to całkowicie poważnie. I tak następnego dnia Gandalf i Frodo, nadal przymroczeni czterema promilami we krwi, stwierdzili, że należy zorganizować wyprawę do Rivendell, gdzie uzgodnią, co zrobić z Pierścieniem. Gandalf gdzieś wyruszył, ale miał wrócić w terminie wyprawy. W wyznaczonym terminie jednak się nie zjawił, gdyż postanowił zaliczyć wszystkie bary i agencje w Śródziemiu. Przewidział, że Frodo zadowolony z jego poczynań nie będzie, dlatego też wymyślił historyjkę na wszelki wypadek - wymyślił, że znów go zamknęli w Orthanku [zakład odwykowy], ale na szczęście przyleciał orzeł i go stamtąd zabrał. A na inny wszelki wypadek, gdyby mu nie uwierzyli, to wymyślił jeszcze, że się różdżkami z doktorem Sarumanem okładali itd. W tym samym czasie, gdy Frodo i jego kompani - znajomi spod spożywczaka w Hobbitonie - Meriadok, Samwise i Peregrin wyruszali, wieść o Pierścieniu dosięgła również struktur państwowych, gdyż zapisano na nim informacje zawierające tajemnice państwowe Demokratycznej Republiki Mordoru. Wrogo nastawieni komuniści usiłowali je dostać, ale szpieg, który je z Mordoru wykradł, zaszedł sobie do baru, gdzie mu Pierścień zwinął Gollum. Przez wiele lat o Pierścieniu nic nie było słychać, aż do teraz. W Mordorze przesłuchiwano nawet Golluma w tej sprawie i wyjawił, że Pieścień mu gwizdnął niejaki Baggins z Hobbitonu. Pewnie by powiedział więcej, gdyż na zachętę planowano mu dać kratkę denaturatu, ale ten zwiał. I tak z Barad-Dur wyruszyło dziewięciu agentów UOP-u. [Agenci byli fanami Star Wars, więc ubierali się jak Sithowie. Ja tam bym sie za Jar Jara przebral.] W międzyczasie nasi pijaczkowie z Pierścieniem postanowili sobie skrócić drogę przez posiadłość niejakiego Maggota. Frodo nie chciał tamtędy iść, bo Maggot nieraz przyłapywał go, jak ten mu kradł grzybki-halucynki. Tym razem względnie się udało i nawet mile ich ugoszczono. Potem trafili jeszcze do domu Toma Bombadila, który prowadził agencję towarzyską - tam ugoszczono ich jeszcze milej. W końcu dostali się do Bree. Pierwsze co zrobili, to naturalnie poleźli do "Pod Rozbrykanym Kucykiem". Tam spotkali niejakiego Obieżyświata, który dość nachalnie prosił o dwa złote na wino. Frodo chciał uciekać, ale ten go złapał. W końcu dogadali się, że Obieżyświat jest kumplem Gandalfa i miał tu na nich czekać. Postanowili dalej podróżować razem. Jak się okazało, Obieżyświat [Obieżyświat - przekład Skibiniewskiej, Łazik - przekład Łozińskiego, Powsinoga - przekład mój] naprawdę nazywał się Aragorn, ale w każdej miejscowości miał inną ksywkę, żeby się ukryć przed wierzycielami. Wybywając z Bree bohaterowie gwizdnęli pewnemu niezwykle uprzejmemu gospodarzowi konia. Po jakimś czasie zrobili przystanek na kilka głębszych.
Kilka głębszych zmienia się w całodniową libaaa... biesiadę. Po owej
biesiadzie Frodo był już na skraju śmierci. Na szczęście w pobliżu był elf
Glorfindel. No w każdym razie był, więc Froda zabrał do sołtysa Rivendell - Elronda. Po drodze mieli potyczkę z dziewięcioma agentami UOP-u, ale że elf przejechał przez rzekę, agenci nie chcieli brudzić sobie nowiusieńkich mercedesów i zistawili ich w spokoju. Rivendell było w całości zamieszkane przez elfów (apartheid!!!). Elfowie byli starożytną rasą, jako pierwsi opracowali techniki destylacji i od tamtego czasu nazywali siebie "ci, którzy pędzą". Elfy były rasą niezwykle mądrą, toteż na 40 procentach nie poprzestali. Wkrótce różne techniki produkcyjne zaczęły dzielić elfów i tak powstały gatunki: elfów wysokoprocentowych, którzy produkują spirytus, elfów leśnych, którzy produkują wina owocowe i elfów ciemnych, produkujących denaturat. Jak się potem okazało, Frodowi nic nie było, tylko miał po prostu 10 promili we krwi. Gdy się obudził, nie dość, że nie wiedział, gdzie jest [jak ktoś czytał Hobbita i Władcę, wie, że w tej rodzinie to normalka], to miał na dodatek sporego kaca. Potem się dowiedział, że w Rivendell jest też Gandalf. Ponieważ Frodo miał tego kaca, nie miał siły żeby go udusić, a potem jakoś mu skrajne wkur[beep]nie przeszło... Ale do czasu, gdyż jeszcze tego samego dnia zobaczył swojego wujka, który w tak przewspaniałomyślny sposób zostawił mu mieszkanko z długami i same długi bez mieszkanka też. Chciał go na miejscu ukatrupić, ale Bilbo powiedział, że da mu kamizelkę kuloodporną z Mithrilu i kałasznikowa z zamontowaną latarką. Frodo ustał na te warunki. Tymczasem okazało się, że Aragorn jest dziedzicem właściciela gorzelni Minas Tirith, ale wybrał wolność. Wolność to wolność i tak jak marynarz ma panienkę w każdym porcie, tak i Aragorn miał kobitkę gdzie się dało. W Rivendell miał Arwen. Już dawno chciał zakończyć ten związek, jednak Arwen nie zrozumiała, że to koniec, a że była uparta jak osioł, prędko odnalazła na Aragorna haka. I tak nasz Obieżyświat nie miał wyboru i prędzej czy później musiał się z Arwen pobrać. Co gorsza, Arwen zażądała jeszcze, żeby Aragorn objął stanowisko dyrektora w Minas Tirith Vodka (tylko czystą BIAŁĄ wódkę tam robili). No ale to wątek poboczny, więc się nad tym nie głowmy [gdy Peter Jackson się nad tym głowił, to zrobił beznadziejny film] [Wypluj te słowa, nim pociągnę za spust i kula sprawiedliwości z mojego gnata dosięgnie Twojej głowy! - dop. FLK] Tymczasem w Mordorze (ci co agentów wysłali) i w Isengardzie (ci od odwykówki) wrzało. Warto tu trochę opowiedzieć o orkach. Kiedyś Morgoth urządził sobie imprezkę, na którą zaprosił paru elfów. Jak alkohol zaczął się kończyć, zachłanne elfy poszły do piwnicy skonsumować zapasy wina Melkora. Niestety, drzwi się zatrzasnęły i elfy zostały same na kilka tygodni pozbawione alkoholu. Gdy je odnaleziono, już elfów nie przypominały. Tak powstały gobliny czyli orki. Nowopowstałe gobliny były zupełnie odmienne od elfów. Brzydziły się narkotykami, a elfy na okrągło wcinały zawierające amfetaminę lembasy (i potem po jednym lembasie były w stanie biec cały dzień), ale przede wszystkim nie znosiły alkoholu. Co ciekawe, z rozwijającej się bez wódki rasy goblinów wyewoluowała całkowicie abstynencka rasa Uruk-Hai. Ale wracając do Sarumana. Saruman był ukrytym szefem siatki szpiegowskiej Mordoru w Śródziemiu. Sauron (komunikowali się przez Internet) kazał mu wysłać oddział goblinów by odnalazł niziołków. No i wysłał. W Rivendell zwołano zebranie wszystkich pijaczków ze Śródziemia. Elrond walnął na stół pół litra i obradowali do rana. Frodo i kumple trochę się niecierpliwili, więc Elrond dla świętego spokoju kazał im i paru innym typkom się zwijać z Pierścieniem do Mordoru, sam natomiast dalej obradował. W skład nowopowstałej drużyny meneli weszło czterech hobbitów, o których mowa od początku, Gandalf, Aragorn oraz elf Legolas (Zielony Liść - nie mówcie, że imię przypadkowe) o skłonnościach homoseksualnych, krasnolud Gimli o podobnych upodobaniach i Boromir, który prowadził badania marketingowe dla Minas Tirith. Po drodze wszyscy się schlali i zabłądzili. W końcu wybrali drogę przez piwnicę klubu Moria. W piwnicy Gandalf łupnął się w łeb i gdzieś spadł, reszta pomyślała, że czarodziej nie żyje i nie ma sensu po niego wracać (dopiero potem pomyśleli, że mógł mieć karty kredytowe). Przy wyjściu sobie łyknęli strzemiennego i poszli dalej do Lorien, gdzie rządziła pewna Rosjanka o imieniu Galadriel, która również bossowała w ruskiej mafii. Jak to w takich rodzinach bywa, mąż był przez nią całkowicie zdominowany. Galadriel dała im nocleg... W międzyczasie próbowała się dobierać do Gimliego, ale ten wiadomo - inna orientacja. W nocy wzięła drużynę i pokazała zwierciadło, w którym widać przyszłość/przeszłość/teraźniejszość(*). Galadriel nalała do zwierciadła bimbru (a co niby u ruskich piją?), Frodo podszedł do niego i zaczął się w nie lampić tak, jakby chciał zobaczyć faceta w białych ciuchach, albo kto tam wie co jeszcze. Galadriel przyglądała mu się dziwnie przez chwilę, poczym nieśmiało wyjaśniła, że jeśli chce się mieć wizję, najpierw trzeba sobie golnąć. No i Frodo golnął sobie, spojrzał i zobaczył faceta w białych ciuchach. W sumie chyba nikt nie wiedział co mu to dało, ale dzięki alkoholowi przynajmniej poszedł wesoły spać. Galadriel dała mu jeszcze piersiówkę na drogę. Rano dostali łódki i Anduiną sobie popłynęli. Po drodze
Froda próbowało udusić takie małe, co gadało w kółko "my preciouss
alkohol"... Zapewne jakiś pijak z dworca. Niestety potem napadł ich
oddział straży miejskiej, ale poradzili sobie obrzucając ich pustymi
butelkami - a tych mieli niemało. W końcu zrobili sobie przystanek. Frodo
pomyślał "a co będę W tym samym czasie straż miejska pochwyciła Merry'ego i
Pippina (drużyna była poszukiwana listem gończym w całym kraju!).
Autor: Jackson email: jarjar@xl.wp.pl
|
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |