LISTY TOLKIENA

 

 

Mniej więcej od roku 1914, kiedy Tolkien napisał jeden z pierwszych listów miłosnych do swojej przyszłej żony Edith (o nazwisku panieńskim Bratt), profesor dwóch collegów w Oxfordzie nie przerywał swojej bogatej korespondencji listownej z różnymi osobami. Pisząc z obozów szkoleniowych, z frontu I wojny światowej (a później także do swojego syna, gdy wybuchła II wojna), do wydawców z różnych krajów, głownie do Raynera Unwina, przedstawiciela wydawnictwa "Allen & Unwin" (które jako pierwsze zainteresowało się powieścią Tolkiena, o znanym tytule "Hobbit"), a także do rodziny, znajomych i przyjaciół, Mistrz Śródziemia, jak go teraz nazywamy, zanotował nieświadomie całą przebogatą historię swojego życia, w której odbijają się wszystkie najmniejsze smutki i radości profesora, oraz klimat lat, w jakich dane mu było żyć.

 

Życie Tolkiena obfitowało w różnorakie przeprowadzki, szczególnie po śmierci jego żony. W związku z kilkoma problemami zdrowotnymi, z jakimi się borykał, nawałem pracy uniwersyteckiej (Tolkien dawał wykłady jako profesor staroangielskiego nie tylko w Oxfordzie, ale też w stolicy Irlandii, Dublinie), ten urodzony perfekcjonista nie zawsze miał czas, by zajmować się powieściami, które później poznał cały świat. Ale to właśnie "Hobbit, "Władca Pierścieni" i, nigdy nie dokończony, "Silmarillion", przyniosły mu szeroki rozgłos i sławę.

 

W początkowych listach, wybranych przez Humphreya Carpentera, wieloletniego badacza tematów okołotolkienowskich, dowiadujemy się o korespondencji profesora z jego przyszłą żoną, Edith. Później następuje okres, gdy Tolkien zaczynał zajmować się "Hobbitem". Po napisaniu książki, która przez wyjątkowy zbieg okoliczności trafiła do rąk Stanleya Unwina (ojca Raynera), Tolkien prowadził rozliczne pertraktacje z wydawcami, zagranicznymi tłumaczami i ilustratorami swoich dzieł. W międzyczasie dorastali jego synowie, do których również pisywał stale, a szczególnie do starszego Christophera, który był jego głównym krytykiem i pomocnikiem przy tworzeniu "Władcy Pierścieni". Tolkien bardzo przejął się II wojną światową, w której Christopher wziął udział jako aliancki pilot. Niejednokrotnie nazywał świat, w którym się urodził "zepsutym" i "zbrukanym". Wyrabiając w swoich synach głębokie uczucie katolicyzmu (Tolkien, jako jeden z nielicznych ze swojego otoczenia, należał do kościoła rzymskokatolickiego) i prawdziwej wiary, Tolkien sam podtrzymywał się na duchu, niejednokrotnie pisząc o nadziei, którą Chrystus przekazał ludziom. Jednak profesor John Ronald Tolkien był nie tylko teologiem, filozofem, pisarzem i poetą, ale też, albo przede wszystkim, wybitnym i dociekliwym lingwistą. Rozpasjonowany w językach takich, jak staroangielski, walijski, irlandzki, czy germański (i wielu, wielu innych, które poznawał w międzyczasie, nawet w słowiańskim), Tolkien tworzył podstawy językowe do swojej własnej mitologii, która, jak twierdził, narodziła się właśnie z potrzeby stworzenia nieistniejącej mowy (później dopiero do tej mowy dopisał różnorakie historie - m.in. "Władcę..."). Tak powstał "Władca Pierścieni", którego Tolkien zaczął pisać, jako kontynuację wydanego w 1937 roku "Hobbita", ale nie skończył przed rokiem 1954! Później resztę życia pochłonęła mu praca nad "Silmarillionem", odrzuconym w pierwotnej wersji przez wydawnictwo "Allen & Unwin", jako dzieło "zbyt rozwlekłe i celtyckie". Skracając i poprawiając legendy swojej mitologii, cały czas zmieniając kwestie lingwistyczne i historyczne szczegóły, Tolkien niespodziewanie umarł w 1973 roku, gdy miał 82 lata. "Silmarillion" został wydany znacznie później, przez jego syna, Christophera, ale Tolkien nigdy w pełni nie dokończył tego ostatniego dzieła.

 

Listy pokazują nam niemal w sposób biograficzny, jak Tolkien spędzał czas, kogo lubił, a komu starał się dociąć w znany sobie, rozwlekły, i nieco "profesorski" sposób. Pod koniec życia nie miał już czasu opisowo odpowiadać na liczne listy z zapytaniami czytelników. W międzyczasie pisywał do swoich starych znajomych z towarzystwa Inklingów (m.in. do C.S. Lewisa, dobrego przyjaciela Tolkiena), oraz przyjaciół ze szkoły, studentów i osób zajmujących się różnorakimi adaptacjami jego dzieł (m.in. do twórcy pierwszego scenariusza wersji animowanej "Władcy Pierścieni", Forresta Ackermana).

Kiedy tylko Tolkien miał czas, pisywał listy. Powstała ich ogromna ilość - wygląda, jakby Mistrz przez całe swoje życie niemal nie odrywał się od pióra, a później maszynopisu! Głębokie analizy "Władcy Pierścieni", na gruncie teologicznym i alegorycznym (Tolkien nie znosił słowa alegoria!), zajmowały Mistrzowi nierzadko po kilka stron czystego tekstu (w taki rozwlekły sposób często odpisywał pojedynczym czytelnikom, którzy zadręczali go listami niemalże do znudzenia). Oczywiście zdarzali się też i krytycy, ale tych akurat kwitował w sposób wyjątkowo spokojny i zwięzły.

 

Spośród wszystkich tych listów, niejako zza zasłony rozległej korespondencji, jawi nam się obraz wiecznego obserwatora otaczającego świata, genialnego profesora i językoznawcy, cynicznego i bystrego filozofa, oraz mistrza sztuki pisania.


Ostatni list, zamieszczony w zbiorze Humphreya Carpentera, napisany został do córki Tolkiena, Priscilli, 29 sierpnia, 1973 roku. Oto fragment:

"Droga Prisco!
Przyjechałem do Bournemouth wczoraj około 15.15, po przyjemnej podróży - większość samochodów jechała na północ, a nie nad morze - oraz po curry, które zjedliśmy na obiad wraz z Causierem, panią C. i Davidem (...). Chcę odwiedzić tu różne osoby, a także Chrisa Wisemana w Milford, a jestem na tyle stary, że o wiele bardziej wolę znajome otoczenie.
Wyrazy ogromnej miłości
Tata

P.S. - W tej chwili jest duszno, parno i deszczowo - prognozy są jednak pomyślne".

 

Tolkien umarł dwa dni później.


 


Autor: Jarlaxle

email: bregan@poczta.valkiria.net