Księga Zaginionych Opowieści




Dodatki do Władcy Pierścieni, Silmarillion i część Niedokończonych Opowieści przedstawiają nam pełen, ulegający jednak w ciągu lat znacznej ewolucji, przebieg dziejów ukochanego przez wielu czytelników Śródziemia, składających się na historię tego świata. Dzieje te, jak wiemy, ukazane we Władcy Pierścieni, którego drugą część ekranizacji mieliśmy okazję oglądać niedawno w kinach, zebrane razem, posiadają elementy rozległej mitologii opartej na niezliczonych opowieściach i wątkach tylko pośrednio poruszanych przy wspomnianej lekturze. Silmarillion, drugie, co do popularności (poza Hobbitem) dzieło Tolkiena, zredagowane przez jego syna, Christophera, opowiada nam znacznie więcej z tej mitologii. Poznajemy stworzenie świata, Valarów - jego bogów, dzieje pierwszych Eldarów (Elfów), opis wykucia Silmarili i późniejsze opowieści dziejące się na obszarach Śródziemia, ukazujące nam poczynania Elfów i ludzi na przestrzeni Pierwszej i Drugiej Ery. Zanim to wszystko przybrało rzeczywisty kształt i zostało pogrupowane, zebrane i ukazane szerokiemu gronu czytelników, Tolkien w swoich notatnikach w latach 1914-1920 spisywał Księgę Zaginionych Opowieści - niejako podwaliny tego, co później dało początek historii Śródziemia.



Już we wstępie Christopher Tolkien, nieodmiennie zafascynowany pisarstwem swego ojca, informuje nas, że, tak naprawdę, wiele z tego, co przytoczono w poniższych historiach, nie pokrywa się bezpośrednio z faktami na temat świata, które później opisane zostały w Silmarillionie, dodatkach do Władcy Pierścieni czy w Niedokończonych Opowieściach. Zaginione Opowieści stanowią jednak z pewnością pierwsze poważne próby stworzenia mitologii, którą wszyscy dobrze znamy. Jak się okazuje, naczelnym celem Tolkiena było spisanie zbioru legend i historii dawnej Anglii. Mistrz narzekał niejednokrotnie, że Anglikom w ich literaturze brakuje czegoś, co prezentowały sobą na przykład mity celtyckie czy skandynawskie. Czegoś, co opowiadałoby o ich rodzinnym kraju i o jego zmyślonej historii w sposób piękny i legendarny. "Poza tanimi czytadłami literatura nasza jest wyjątkowo uboga" - stwierdzał. Brakowało mitu i legendy czysto angielskiej. Tolkien wspominał co prawda o "Królu Arturze i rycerzach okrągłego stołu", ale uznał jednoznacznie, że opowieści tej brakowało spójności i szczegółowości w sferach opisywanego świata - nie stanowiła więc klasycznego przykładu mitu czy zbioru mitów.

Biorąc powyższe za fakt, Tolkien sam zabrał się za spisywanie swojej mitologii. Pierwsze oznaki tych chęci zrodziły się podobno już w roku 1910, jednak nie jest do końca powiedziane, czy Tolkien utrwalił je na papierze, czy wszystko to pozostawało z początku w jego głowie. Pogrupowałem moją analizę na trzy części, tak jak istnieją trzy tomy Księgi Zaginionych Opowieści. Zagłębiając się w miarę możliwości w ich treść oraz w liczne rozważania Christophera Tolkiena, postaram się przytoczyć szanownemu czytelnikowi zasadniczy sens tego, niewątpliwie godnego polecenia, dzieła.



Tom I.

Księga Zaginionych Opowieści była, jak pisze Christopher Tolkien, pierwszym poważnym literackim osiągnięciem Mistrza. Dopiero 57 lat po ukończeniu prac nad Zaginionymi Opowieściami wydano drukiem Silmarillion. Jednak książka ta była w bezpośredni sposób oparta na pierwszych dokonaniach Tolkiena.
Pierwszy rozdział Księgi zaczyna się w miejscu zwanym Dworkiem Utraconych Zabaw, gdzie Elfy z Tol Eressei, Samotnej Wyspy, oddają się opowieściom i wspomnieniom, przytaczając legendy znanego im świata. Ponadto przebywają tam również bawiące się dzieci - młodzi przedstawiciele Eldarów i ludzi. Jest to miejsce powszechnej szczęśliwości, przepełnione muzyką i sztuką, ale również nostalgią i tęsknotą za tym, co było kiedyś. W tym to miejscu bohater Księgi Zaginionych Opowieści, Eriol, zwany później Aelfwine z Anglii (Aelfwine - Przyjaciel Elfów), poznaje najważniejsze historie kształtujące późniejszy mit Śródziemia. Sam kontynent, w którym rozgrywają się wydarzenia przedstawione w Hobbicie i Władcy Pierścieni, nazywany jest jeszcze Wielkimi Krainami, a wszystko to, co później nałożyło się w bezpośredni sposób na jego historię i kształt, pozostaje w sferze myśli, albo w ogóle nie istnieje (nie ma na przykład wzmianki o Numenorze).
Goszczący przybysza ze wschodu Lindo oraz królowa Elfów Meril-i-Turinqi przedstawiają Eriolowi/Aelfwine kolejnych opowiadaczy, którzy przez następne dni i miesiące będą przed nim otwierać wiedzę o krainach na zachodzie i ich historię. Na uwagę w tym rozdziale, nazwanym "Dworek Utraconych Zabaw", zasługuje również piękny, przytoczony w trzech wersjach wiersz opisujący stolicę Tol Eressei, Kortirion (nazwa wiersza brzmi "Kortirion wśród drzew"). Uważam go osobiście za jedno z największych wierszowanych osiągnięć J.R.R. Tolkiena. Wszystkie uczucia przechodzące przez czytelnika w trakcie poznawania Zaginionych Opowieści odnajdujemy właśnie w tych wersach, w najbardziej nostalgicznej i pięknej formie.
Opowieść, podobnie jak przytacza to Silmarillion, wedle chronologii zresztą, zaczyna się rozdziałem "Muzyka Ainurów", opisującym stworzenie świata. Choć dowiadujemy się tutaj wielu faktów o stworzeniu i misji Valarów, które mogliśmy znać już ze wspomnianej lektury, szczegóły oraz sama forma opowieści są znacznie głębsze i wyraźniejsze. Widać tutaj zasadniczą różnicę pomiędzy tymi pierwszymi podaniami a Silmarillionem. Były one pisane bardzo szczegółowo, przytaczały zatem historię i wszystkie jej aspekty, czasem te, które Silmarillion pomijał (choć, co zauważalne, w tamtym okresie nie istniał jeszcze pomysł np. istnienia Majarów). Tam (w S.) wiedza przytaczana jest w formie niejako streszczonej - tutaj na naszych oczach kształtuje się pełnoprawna opowieść. Choć nie przetrwała ona potem bez licznych zmian i poprawek, podstawowy jej rys jest taki sam, jak ten późniejszy, oficjalnie zaakceptowany przez Tolkiena, który mimo to pracy nad Silmarillionem także nie ukończył (uczynił to dopiero jego syn, Christopher).
Z licznych przypisów, obecnych później we wszystkich dalszych opowieściach, dowiadujemy się o różnicach pomiędzy tekstem pierwotnym a tym późniejszym. Poruszane są tutaj również kwestie lingwistyczne, czyli częste zmiany, jakie wprowadzał Tolkien do nazw własnych - sprawy te bez wątpienia zainteresują tylko dojrzałego czytelnika. Uderza wyjątkowe niezdecydowanie Mistrza w sferze nazewnictwa - po raz pierwszy dostrzegamy proces ewolucji, jakiej poddawany zostawał nieustannie język Elfów. Już w tamtym okresie każde słowo w planach Tolkiena posiadało swoje własne znaczenie i kształtowało późniejszą mowę.
Dalej czytamy rozdział "Nadejście Valarów i budowa Valinoru". Dowiadujemy się po raz pierwszy o zdradzieckiej naturze Melka (późniejszego Melkora, Morgotha, Pierwszego Pana Zła) i jego czynach, mających przeszkodzić pozostałym Valarom we wprowadzeniu wizji Stwórcy, Iluvatara, do życia. I znowu wspaniała jest przede wszystkim szczegółowość opowieści. Silmarillion, choć rzetelnie, raczej bezopisowo traktuje te sprawy. Tutaj mamy nie tylko pełną relację, ale i najważniejsze walory mitu. Dostrzegamy też rozmiłowanie Tolkiena w przytaczaniu baśni i jego niewątpliwą miłość do otaczającej natury, którą opisuje w sposób głęboko emocjonalny i piękny.
Przez zwalenie Dwóch Latarni (znów nieco inaczej przedstawione niż miało to miejsce w Silmarillionie) historia wiedzie nas do pierwszej wojny Valarów z Melkiem, czyli do rozdziału "Schwytanie Melka". Po raz pierwszy jawi nam się również naszkicowana, pierwotna wizja świata - nie tylko dziejących się w jego wnętrzu mitycznych wydarzeń, ale również geografii i kształtu później zarysowanego na szczegółowych mapach Christophera Tolkiena. Historia "Spętania Melka" jest odmienna od tej przytoczonej w Silmarillionie, przede wszystkim zaś, jak później cała reszta Opowieści, zbliża nas do owych wydarzeń znacznie bardziej, pozwalając zagłębić się w opis i przeżywać mit bardziej bezpośrednio, mimo że jest on jeszcze niespójny, niedopracowany i, w pewnym sensie, nie pozbawiony wad.
"Nadejście Elfów i budowa miasta Kor" opowiada o pierwszym osiedleniu się Eldarów w Valinorze. Jest to, tak jak w Silmarillionie, niejako prolog i zapowiedź wszystkiego tego, co w późniejszym okresie złożyło się na pełną historię Śródziemia. Poszczególne rozdziały przeplatane są licznymi wierszami nawiązującymi do piękna opisywanych krain. Nierzadko przytacza się je w kilku wersjach, ukazując czytelnikowi proces ewolucji tych niewielkich dzieł pod piórem wiecznie niezadowolonego ze swojej pracy Tolkiena.
Później czytamy rozdział pt. "Złodziejski czyn Melka i mrok nad Valinorem", opowieść ważną dla całej mitologii, bo opisującą wyssanie soków z dwóch świętych Drzew krainy Valarów i późniejszej ogromnej rozpaczy bogów. Samych Valarów poznajemy tutaj znacznie lepiej i wyraźniej, niż mieliśmy dotąd okazję - jawią się nam oni jako odpowiedniki pewnych ludzkich cech i pragnień. W znacznie bardziej suchym opisie Silmarillionu sami Valarowie z konieczności tracą wiele ze swego ducha i znacznie też mniej dowiadujemy się o znaczeniu poszczególnych z nich dla całej opowieści. Następny rozdział to "Ucieczka Noldolich". Poznajemy tutaj pierwsze koleje losu późniejszych Noldorów oraz ich przywiązanie do własnych bogactw. Silmarille, stanowiące zasadniczy łącznik pomiędzy wszystkimi opowieściami Silmarillionu, tutaj są ledwie wspomniane. Wyraźnie widać, że nie miały one jeszcze takiego znaczenia, jakie przypisano im później dla mitologii całego wszechświata. Feanoro na razie jeszcze nie posiada synów, a przysięga zemsty na Melkorze, stanowiącą najważniejszą przyczynę późniejszych dokonań Noldorów w Beleriandzie, opisana została w innych okolicznościach niż miało to miejsce w Silmarillionie. Ponadto Melko w wyraźniejszy sposób jawi nam się jako wieczny konspirator i kłamca. Poznajemy jego bardziej ludzką, a przecież zakłamaną naturę.
"Opowieść o Słońcu i Księżycu" przytacza nam fragment w znacznym stopniu pominięty w Silmarillionie. Tutaj w sposób szczegółowy dowiadujemy się o czynnościach Valarów, mających na celu wskrzeszenie nieśmiertelnego światła świętych Drzew i umieszczenie go nad światem. W szczegółach poznajemy też opis całego wszechświata, nie tylko samej ziemi, czyli jego wewnętrznej skorupy. Opowieść przytacza także moment zrodzenia przez Laurelina i Silpiona uschniętych Drzew Valinoru, owoców, mających w sobie światło, którym później rozbłysły Słońce i Księżyc, wyruszające z Taniquetilu, wzgórza Valarów, na nieboskłon, w swoją wieczną podróż nad światem. Fragment przytaczający budowę statku słońca i wyspy księżyca jest bardzo szczegółowy, a Valarowie jawią się w nim jako inżynierowie lub chemicy, składający z poszczególnych substancji zamierzony kształt.
"Ukrycie Valinoru" przedstawia nam powody, dla których droga morska na najdalszy zachód została zamknięta dla podróżników ze wschodu. Poprzez okrutne czyny Noldolich (Noldorów) Valarowie i Solosimpi (późniejsi Vanyarowie) postanowili odciąć tym buntowniczym Eldarom ewentualną drogę powrotu na ziemie, które porzucili. Dowiadujemy się, jak to Aule i Tulkas wznosili coraz wyżej góry otaczające Valinor, a Ulmo zacieniał morza, czyniąc je nieprzystępnymi dla statków Eldarów i Edainów pozostających w Śródziemiu.
"Opowieść Gilfanona i ciężki los Noldolich" to ostatnia z przytoczonych w I tomie Zaginionych Opowieści. Ten akurat niedokończony urywek tekstu nigdy nie został później opublikowany w żadnej formie. Opisuje los pewnego Eldara z rodu Noldolich, który zobaczył śpiących na wschodzie, nieprzebudzonych jeszcze ludzi. Choć wątek ten prezentował się wyjątkowo ładnie, nie został szerzej rozwinięty przez Tolkiena.
Na końcu tomu I przytoczony został indeks nazw własnych, czyli zredagowane przez Christophera Tolkiena notatki Mistrza na temat rodzących się języków Quenya i Sindarin, zapisane w licznych słowniczkach dołączonych do rękopisów z opowieściami.



Tom II.

Druga część Zaginionych Opowieści skupia się na historii Elfów w Śródziemiu. Poznajemy wątki przytaczane później także we Władcy Pierścieni, m.in. wspomnianą przez Aragorna opowieść o Berenie i Luthien. Tutaj Beren jest jeszcze gnomem (Noldorem), a nie człowiekiem, choć w trakcie tworzenia historii pomysł ten niejednokrotnie ulegał zmianie, by później znów powrócić do pierwotnej formy (jak wiadomo, ostatecznie postać ta stała się przedstawicielem rodu człowieczego, jak czytamy w Silmarillionie). W kontekście późniejszej przemiany Berena historia Aragorna i Arweny również nabiera głębszego znaczenia. Pierwszy rozdział zwie się "Opowieść o Tinuviel". Od późniejszej wersji historii Berena i Luthien różnią go szczegóły i nazewnictwo, oraz, oczywiście, długość. Oparty został na poemacie, który Tolkien stworzył niezależnie, i za który po raz pierwszy został poważnie skrytykowany, m.in. za swoistą "gadatliwość" widoczną w tekście (opis leczenia Berena przez Tinuviel z ran otrzymanych w Angbandzie zajmuje tam podobno ponad 70 wersów!) Tutaj znacznie więcej dowiadujemy się o motywacjach poczynań poszczególnych postaci. Późniejsze odpowiedniki Thingola i Meliany są w Księdze przedstawione nieco inaczej - żadna z nich nie posiada w sobie tak wiele z późniejszej, znanej z Silmarilliona, potęgi i dumy. Luthien w swoim poszukiwaniu Berena musi ponadto np. zmierzyć się z księciem kotów na usługach Melkora, niejakim Tevildem, którego dopiero w Silmarillionie zastąpił zdradziecki Sauron. Opowieść, choć pozornie nie traci nic ze swego uroku i piękna, o wiele lepiej brzmi, gdy przytaczana jest w krótszej formie, tak jak w Silmarillionie czy w dodatkach do Władcy Pierścieni. Trzeba z drugiej strony przyznać, że jej szczegółowość stanowi sporą wartość dla czytelnika preferującego formę obszerniejszą. Choć wczesne dzieje Berena i Luthien różnią się od tych późniejszych (zaś sens miłości obojga ma zupełnie inne znaczenie w kontekście przynależności rasowej Berena), historia ma podobną głębię i niemal równie mocno wzrusza czytelnika, gdy następuje jej koniec. Zaznaczone również zostało istnienie Silmarila, którego Beren usuwa z korony Melka, gdy ten śpi, oczarowany tańcem Luthien, choć klejnot nie posiada jeszcze takiego znaczenia jak w późniejszej wersji mitu.
W Silmarillionie najbardziej tragiczną i poruszającą opowieścią była ta o dzieciach Hurina. W Niedokończonych Opowieściach również istniały te jej fragmenty, które Christopher Tolkien usunął z przeredagowanej wersji S. Historia Turina i Nienor (tutaj nazwana "Turambar i Foaloke", czyli niejako "Turin Turambar i smok Glaurung", zwany również wcześniej Glorundem) jest opowieścią o ludzkich dzieciach mężczyzny złapanego w niewolę Melkora, który przez swą nieugiętość w przeciwstawianiu się woli mrocznego Władcy zrzuca na siebie i na swą rodzinę klątwę, owocującą w późniejszych wydarzeniach w życiu Turina i jego siostry Nienor wyjątkowo tragicznymi skutkami. Turin, posłany przez matkę do króla Thingola z Doriathu, przez wzgląd na jego dawną przyjaźń z Hurinem, opuszcza rodzinne równiny Hisilome (późniejszego Dor Dominu) by zamieszkać wśród Elfów. W wieku dorosłym przez niefortunny wypadek zabija jednak przedstawiciela królewskiego rodu i wściekły opuszcza gościnne progi krainy Thingola (Tinwego) i Meliany (Gwendelingi). Opowieść o Turinie i jego potyczkach z Glaurungiem jest dobrze znana wszystkim miłośnikom prozy Tolkiena. Przytaczana w trzech wersjach, zachowała w każdej wyjątkowy tragizm i powagę. Jest to najpełniejszy przykład prozatorskich umiejętności Tolkiena. Wielu uznaje te teksty za najlepsze, jakie kiedykolwiek wyszły spod pióra Mistrza. W trakcie poznawania losów syna Hurina jesteśmy również świadkami rodzenia się pierwotnej geografii Beleriandu. Choć wszystko jest tutaj nieco odmienne niż w późniejszym Silmarillionie, zasadniczo miejsce wydarzeń oraz sama opowieść pozostają te same. To tekst, który chyba ze wszystkich przytaczanych w kilku wersjach zmieniał się najmniej. Z całą pewnością zachował w każdym wydaniu swój unikatowy charakter i niesamowitą wręcz siłę oddziaływania.
Trzecią i ostatnią historią w II tomie Zaginionych Opowieści jest "Upadek Gondolinu", przytoczony w wersji dosyć skrótowej w Silmarillionie i napoczęty ledwie w Niedokończonych Opowieściach (tam tekst kończy się na dotarciu Tuora i Voronwego do Gondolinu). Choć w N. O. widnieje wersja wyraźnie oparta na bazie tej z Księgi Zaginionych Opowieści, Tolkien przeredagowywania historii lub raczej jej nowego pisania nigdy nie dokończył. Tak więc tylko tutaj możemy zagłębić się w pełny opis dziejów wielkiego miasta Gondolin, rządzonego przez króla Turgona. Historia Tuora i Idril, córki królewskiej, którą główny bohater pojął za żonę, opisana jest w kontekście prośby Ulma, aby Elfy zostawiły Gondolin i uciekały przed nienawiścią Melkora. Podobnie jak w pozostałych wersjach Tuor jest tutaj posłańcem woli Valara, chociaż, jak wiemy, ostatecznie nie posłuchano rad boga i Gondolin upadł. Z tego, co tutaj napisano, wyewoluowała inna opowieść - dzieje Earendila Żeglarza, potomka Idril i Tuora, oraz jego ukochanej Elwingi, przedstawiona w Silmarillionie. Na uwagę w tej opowieści zasługuje to, jak różni się ona od historii dzieci Hurina. Od początku promieniuje bowiem spokojem i nostalgią i przez cały czas, choć późniejsze dzieje Gondolinu są wyjątkowo tragiczne, wprowadza czytelnika w świat pełen urokliwej magii odkrywanej oczami człowieka. Przepiękne opisy krain, wśród których porusza się Tuor, zasługują z pewnością na uznanie.



Tom III.

"Nauglafring, Naszyjnik Krasnoludów" to opowieść, która nigdy nie została rozwinięta w Silmarillionie. Wywodzi się ona z kontekstu historii o dzieciach Turina - nawiązuje do skarbu smoka Glaurunga i do pożądliwości Thingola, władcy lasów Doriathu. Krasnoludy, o których zasadniczo traktuje ta opowieść, tutaj przedstawiane są jeszcze jako istoty złe. Nie ma również ani słowa o tym, jakoby miały być dziećmi Aulego - sugeruje się raczej, że są to stworzenia poddane woli Melka, podobnie jak Orkowie czy Balrogowie. Kłóci się to z późniejszym ich opisem, a także z sylwetką Gimlego, postaci bez wątpienia pozytywnej, choć nieco gburowatej... Po raz pierwszy poznajemy dwa miasta krasnoludzkie, Belegost i Nogrod. Późniejsze ich istnienie również zaznaczone jest w Silmarillionie. Tutaj także istnieją dwa szczepy krasnoludów z dwóch różnych placówek. Opowieść jest przepełniona wyjątkową goryczą, podobnie jak "Narn i Hun-Hurin". Jak w starożytnym dramacie, raz nałożona klątwa dręczy wszystkich, aż doprowadzi każdego do zgubnego końca.
"Opowieść o Earendilu" to jedna z najważniejszych historii w dziejach Eldarów. Przedstawiona w Silmarillionie, tutaj niestety nie jawi nam się jako opis dziejów sławnego żeglarza, syna Tuora. Christopher Tolkien udostępnił liczne szkice różnych wersji opowieści, w których dzieje Earendila wyjątkowo różnią się od ostatecznego kształtu znanego z S. Pod koniec podano również kilka wierszy o sławnym żeglarzu. Tekst opatrzony licznymi komentarzami może wydać się trudny, ale chęć zrozumienia nieustannej ewolucji, jakiej podlegało wielkie dzieło Tolkiena, skusiła mnie do zagłębienia się w te analizy. Jak się okazuje, nie od początku Earendil spełniał w opowieści rolę posłannika Eldarów dręczonych w Beleriandzie i proszących swoich bogów o przebaczenie oraz pomoc w walce z Melkiem. Biorąc pod uwagę wcześniejsze pomysły nie ma jednak wątpliwości, że od tych pierwotnych pomysłów do wersji ostatecznej Tolkienowi było niedaleko.
Ostatnią opowieścią z Księgi jest "Historia Eriola (lub Aelfwine) i koniec opowieści". Jak się okazuje, Eriol i Aelfwine wcale nie byli w planach Tolkiena tymi samymi bohaterami. A więc poza zmianą imienia pozostała także kwestia zmiany dziejów postaci, dlatego rękopisów na ten temat ostało się mnóstwo. Naliczyłem ponad 20 wersji szkiców opowieści, w których Tolkien wykorzystuje różnorakie pomysły. Niektóre traktują o powstaniu Anglii (pierwsze wersje mitu Tolkiena o Śródziemiu zakładały, że jest to świat legend poprzedzający ten, który znamy, czyli Europę), a więc w sposób oczywisty opowiadają nam baśń o Anglikach, wmieszaną w realia historyczne. Wyraźne są wzmianki o napadzie Anglosasów na późniejszą Brytanię, dowiadujemy się o Wikingach, Frankach, Karolu Wielkim i Rzymianach. Poznajemy również słowo Europa. Coraz mniej w opowieści słychać o Melkorze, więcej za to uwagi poświęca się Elfom, które znikają (dosłownie) z oczu ludziom ze Śródziemia (lub, być może, Europy), albo odchodzą na daleką Tol Eresseę, która w niektórych wersjach rękopisu była Anglią. Tol Eressea zresztą zostaje podbita siedem razy (oczywiste nawiązanie do historii Wielkiej Brytanii), aż na końcu dostają ją w dziedzinę ci, którym "się ona należała" (pradziadowie współczesnych Anglików). Co ciekawe, Elfy żyją tam nadal- ukryte, nieco w cieniu, wspominając wojnę z ludźmi, która zagnała ich na zachód. Jakkolwiek opowieść ta byłaby interesująca, w żaden sposób nie zachowała się w późniejszej wersji (np. w Silmarillionie). Jak wiemy, Tolkien ostatecznie zrezygnował z oczywistych nawiązań do rzeczywistości i z łączenia dwóch światów - mitycznego i realnego. Aelfwine pozostał żywy, choć już jako zupełnie kto inny, a Anglia bezpowrotnie zniknęła z realiów Śródziemia. Jednak nie ma wątpliwości, że Księga Zaginionych Opowieści była z początku opisem/alternatywą powstania rzeczywistego świata - mitem opisującym jego legendy i podania. Dopiero potem to wszystko przemieniło się w niezależny twór, a opowieść zmieniła klimat i przesłanie.
Pod koniec zamieszczono drugi dodatek nazw własnych Zaginionych Opowieści tomu II, niejako łączący się z tym z tomu I. Później całą resztę książki zajmuje potężny indeks, odsyłający nas do poszczególnych stron trzytomowej Księgi. Na uwagę zasługuje tutaj skrupulatność, z jaką pracował Christopher Tolkien, ułatwiając czytelnikowi przyswojenie nie tylko wymowy dzieła, ale również jego kwestii lingwistycznych, które przez cały czas (choć później jakieś wzorce jednak się utrwaliły) ulegały niezliczonym zmianom.



Dla prawdziwych tolkienistów Księga Zaginionych Opowieści będzie już od początku wspaniałą i pouczającą lekturą. Wszystkich innych odsyłam najpierw do Władcy Pierścieni lub Hobbita. Jeśli przypadnie Wam do gustu najbardziej znane i poważane dzieło Tolkiena, zagłębienie się w jego pierwsze zapiski może być dla Was okazją do głębszego poznania losów Śródziemia oraz procesów, jakie odpowiadały za jego późniejsze funkcjonowanie w formie, która nam wszystkim jest już dobrze znana. Zresztą choćby dla samego języka Tolkiena, jego niesamowitej precyzji (pomimo naprawdę licznych błędów i nieścisłości w niedopracowanych rękopisach) i wyobraźni poruszającej najbardziej zatwardziałych, należy go czytać i poznawać.

 

 

Autor: Jarlaxle

email: bregan@poczta.valkiria.net