|
LOST SOULS
Horrory dzielą się na trzy grupy. Pierwsze to ocierające się o granice dobrego smaku półkomedie z rodzaju tych, które kręcił kiedyś Peter Jackson, dzisiaj liczący zielone za Władcę Pierścieni, w swoim zaś czasie szalejący na festiwalach horroru takimi dziełami, jak Martwica mózgu czy Przerażacze. Ich cechy charakterystyczne to dużo czarnego humoru i wylewanie największych ilości czerwonego barwnika w historii kina ;) Drugie to takie, które są wprawdzie poważne, ale jakoś nieudane pod względem budowania klimatu (choć to sprawa względna - mniej wymagającym czasem się podobają). Wreszcie są i trzecie - pojawiają się bardzo rzadko, czasem raz na kilka lat, ale za to są to prawdziwe perełki, filmy rzeczywiście udane, dobrze zagrane, trzymające w napięciu i faktycznie wywołujące gęsią skórkę. Do której z tych kategorii można zaliczyć Lost Souls (tytuł polski - Stracone Dusze)?
Według mnie zdecydowanie do trzeciej. Oczywiście to, czy dla kogoś Lost Souls ma klimat to sprawa indywidualna, ale, z drugiej strony, wszyscy znajomi, którzy film widzieli, podzielili moje zdanie. Duża w tym zasługa dobrego scenariusza oraz sugestywnych, choć nie nachalnych, raczej delikatnych efektów specjalnych. Jedną z głównych ról gra natomiast Winona Ryder i czego, jak czego, ale talentu jej odmówić nie można (w pozostałych rolach, m.in., John Hurt i Ben Chaplin). Także i w Lost Souls sprawdziła się doskonale, wcielając się w postać świeckiej egzorcystki, Mayi Larkin.
Albowiem Lost Souls to właśnie to - opowieść o grupie egzorcystów, która wierzy w to, że Szatan, podobnie jak Jezus, także przybierze ludzką postać. Kiedy się to stanie i kto będzie Antychrystem - nie wiadomo. Najbardziej jednak aktywna z nich, niemal obsesyjnie badająca wszystko Maya, odkrywa, że to, co pierwotnie wydawało się być tylko bełkotliwym zapisem szaleńca, jest w istocie zakodowanym przekazem, w kogo wcieli się Szatan. Pokrywa się to z innymi, już ustalonymi faktami. Rozpoczyna się gra z czasem, w której stawką są, pośrednio, losy świata, przede wszystkim jednak - życie człowieka, który nie ma najmniejszego pojęcia o tym, kim stanie się, gdy wybije godzina jego 33 urodzin...
Film BARDZO mi się podobał, co zaznaczam z naciskiem. Jest naprawdę klimatyczny, a zdjęcia są wprost rewelacyjne! Gra świateł, przechylona w bok kamera, zmiana kolorystyki filmu w decydujących momentach - wszystko to sprawia, że egzorcyzmy wyglądają naprawdę przejmująco, natomiast "ataki", których doświadcza z lekka wykręcona psychicznie Maya to już pełen wypas. Niewątpliwa to zasługa reżysera filmu, którym jest Janusz Kamiński, na filmowaniu znający się jak mało kto. Świetne wrażenie zrobiła na mnie scena, gdy główna bohaterka stoi w toalecie i nagle wszystko dookoła zaczyna ciemnieć, gnić, zarastać, a na drzwiach samoistnie wydrapuje się napis. Podobały mi się także różne drobne teksty (Doktor-psychiatra: "Idę z wami", na co Maya, ze swoim ponurym wejrzeniem wielkich, ciemnych oczu: "nie wytrzymałaby pani pięciu minut").
Lost Souls to film pod każdym względem świetny. Na uwagę zasługuje udana i nastrojowa ścieżka dźwiękowa autorstwa Jana Kaczmarka - niby taka standardowa muza do horroru, a jednak, a może właśnie dlatego, super. I wreszcie, co najbardziej mi się podobało, jest to film, którego zakończenie jest inne, niż w większości filmów. Nie jest ono może zaskakujące z punktu widzenia całej fabuły, więc statystycznego widza nie powinno ono dziwić, ale tak to już jest, że kino amerykańskie przyzwyczaiło nas do przesłodzonych happy-endów, więc jakiekolwiek od tego odstępstwo jest nieco niespodziewane. Takowe odstępstwo jednakże świadczy, oczywiście, na korzyść Lost Souls...
Szczerze i serdecznie ten film polecam. W skali pięciogwiazdkowej zasłużone 5.
Autor: Equinoxe email:
equinoxe@vgry.net
|
|
|
|