REJECTED COMMON DRAFT

 

Pewnie nie raz zastanawialiście się, co zrobić ze stosem (nie, nie chodzi o stos w sensie stack :P) nieużywanych kart... Ani to sprzedać (bo nikt nie kupi), ani tym grać (bo badziewne), ani wyrzucić (bo szkoda). Ale w takim razie co można z tymi kartami zrobić? Jest oczywiście wiele sposobów ale ja wraz z kumplami wpadłem na bardzo (naszym zdaniem) ciekawy.
Po pierwsze, oddziela się wszystkie niepotrzebne karty i zrzuca je do wspólnej puli, karty stają się własnością komunalną (czyli wspólną :)) i nikt nie może sobie ich od tak wziąć. Następnie, skoro już mamy karty szukamy pustych paczek po boosterach (przydadzą się, i to bardzo). Gdy i te znajdziemy, szukamy chętnych do gry (ci przydadzą się najbardziej).
Gdy mamy i paczki i kumpli losowo mieszamy karty i wkładamy je tworząc takie commonowate boosterki. Od tego już niewiele to zorganizowania wspaniałego turnieju zwanego (jak to Asthner określił :)) Rejected Common Draft - zasady dreafta każdy chyba zna? (jeśli nie to piszcie, przygotujemy artykuł je wyjaśniający :P)

Teraz może nieco o tym, po co komu taki turniej. Otóż, jak wiadomo, umiejętność gry w Magica to również umiejętność gry turniejowej więc zdobywamy jakieś doświadczenie w tym zakresie. Poza tym każdy draft jest bardzo wartościowy - i mimo, iż w "boosterach" są same kiepskie karty to zawsze uczymy się prawidłowego ich dobierania (czy podbierania, jeśli przypadkiem zauważyliśmy, co sąsiad po lewej zbiera :P). O walorach rozrywkowych nie muszę wspominać.

Dla przykładu może jeszcze opiszę, jak my wpadliśmy na ten pomysł (co może zainspiruje Was do gry). Otóż pewnego pięknego, sierpniowego popołudnia zamiast wylegiwać się na plaży siedzieliśmy w zadymionym pomieszczeniu (paląca młodzież jest fe :P) i graliśmy sobie w Magica. A że było nas 4 to graliśmy w tzw. luźne sojusze 2 vs 2 - partia, jak to partia ale po kilku takich w końcu zaczęło nam się nudzić. Nieopodal stało wielkie kartonowe pudło z kartami jednego kolegi (właściciela owej zadymionej posesji :)) o które ciągle się potykaliśmy. Oczywiście nie były to jego wszystkie karty a jedynie te, którymi nie ma zamiaru grać i dlatego wrzucił je do pudła, wartościowe rzeczy trzyma w klaserze.
Nękani nudą powtarzającej się rozgrywki i pudłem latającym nam przed oczami doszliśmy do wniosku, że przydałby się turniej. Mieścina moja mała więc na coś poważnego liczyć się nie da... No ale dla chcącego nic trudnego, zorganizować sobię turniej można samemu. Wracając jednak do problemu małego miasta - tutaj wszyscy się znają, wiedzą jakie kto ma karty itp. Tak więc wynik każdego turnieju, na który przychodzimy z własnymi kartami jest praktycznie przesądzony z góry. Na tyle przesądzony, że słabsi gracze nie widzą sensu płacenia wpisowego tylko po to, żeby kilka razy zebrać po tyłku np. od mojego sztandarowego weenie (ech... tutaj mogę sobie ponarzekać - teraz to już jednak nie te weenie co kiedyś, nie ma kart potrzebnych do skonstruowania PRAWDZIWEGO weenie... tylko jakieś nędzne namiastki... dobra, kończę marudzić :)) albo kilku innych wrednych talii kumpli.

Jaki więc turniej zostaje? Tak, właśnie draft - tutaj wszyscy mają w miarę równe szanse (nie ma sytuacji, że gracz, który widzi rara jedynie jako prezent na urodziny albo w klaserze znajomego (:P) boi się grać przeciwko talii złożonej za grube pieniądze, dopracowywanej i dopieszczanej przez dwa lata). Każdy gra tym, co mu się trafi i nie ma narzekania, że "Ty masz lepsze karty" - i to jest właśnie na turnieju dobre. Niestety, typowy draft ma takiego małego minusa - kosztuje! W końcu zaopatrzenie się w karty do turnieju to wydatek nie mniejszy jak 50 zł! Na osobę!
Temu na szczęście też potrafimy zaradzić. Właśnie przez to, że boostery sobie sami robimy :) Taki turniej prawie nic nie kosztuje a ma pełno zalet (patrz: zalety drafta wyżej :)). Dla mających kłopoty z nadmierną ilością chałowatych kart i wcale nie nadmierną ilością kasy jest to rozwiązanie niemalże doskonałe. Co prawda nie można liczyć na takiego first picka jak np. wracik ale... :)

Wracając do tego, jak my to zorganizowaliśmy. Po zebraniu na kupę wszystkich nieużywanych kart popakowaliśmy je losowo do pudełek po boosterach (które, teraz już wiem po co, skwapliwie kolekcjonowałem :)) a następnie zebraliśmy się w "lokalu turniejowym" (czyli, tym razem, moim mieszkaniu :P), wpłaciliśmy wpisowe w wysokości 1 PLN (na co te wpisowe to za chwilę), wzieliśmy do łapek boosterki, otworzyliśmy, wydraftowaliśmy sobie genialne talie, zagraliśmy turniej o rozeszliśmy się do domów. Zabawa przednia przy niewielkich nakładach :) Aha, zapomniałbym: po skończeniu turnieju stasowaliśmy wszystkie karty i powkładaliśmy je do boosterów ponownie, w celu zorganizowania następnego turnieju :P
A teraz na co nam było wpisowe... W zasadzie to nie jest konieczny wkład finansowy do tego rodzaju turnieju ale zdecydowaliśmy się symboliczną złotówkę wpłacać. W jakim celu? Otóż, gdy tylko uzbiera się kwota 15 zł, mamy zamiar ją przeznaczyć na zakup komunalnego (:P) boostera, który zasili pulę kart do gry w turnieju. W ten sposób z turnieju na turniej kart będzie przybywać a po pewnym czasie nie będzie tam tylko badziewnych commonów :)

Mam nadzieję, że ten artykuł zachęci Was do wypróbowania takiego typu zabawy - w końcu to niemalże nic nie kosztuje! A frajda, wierzcie mi, jest przednia. Naprawdę polecam! (w tym momencie oderwałem się od klawiatury i poszedłem do głownego organizatora tego typu turniejów po prowizję za reklamę :)).
A więc: pa pa, wygranych draftów 102 :)

 

 

 

Autor:Zieziór

email: ziezior99@poczta.onet.pl