![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
ATLANTYDA
Jest największą i najbardziej fascynującą wyspą wszechczasów. Od setek, a właściwie tysięcy lat stanowi nieprzerwanie obiekt zainteresowania uczonych. Poświęcono jej ponad 25000 książek i rozmaitych publikacji, chociaż nikt nigdy nie widział jej na własne oczy. Ta wyspa to Atlantyda - jedna z największych zagadek ludzkości, mit, w który wierzą dziesiątki tysięcy na całym świecie. Wciąż poszukiwana z jednakowym zapałem, niezmiennie spoczywa na dnie nieznanego morza, czekając na odkrycie. O ile w ogóle istnieje... Trzeba jednak przyznać, że jak na zwykłą legendę naukowcy potraktowali ją bardzo poważnie. Wszystko zaczęło się przed mniej-więcej 2500 laty, kiedy to grecki filozof, Platon, w swoich dwóch dialogach, Timajos i Krytiasz, opowiedział niezwykle interesującą historię o wyspie, na której już przed tysiącami lat od okresu mu współczesnego mieszkał lud światły i mądry, tworzący wysoko rozwiniętą cywilizację, daleko przewyższającą organizacją i poziomem życia wszelkie narody basenu Morza Śródziemnego. Według Platona wyspa ta miała być większa niż Azja Mniejsza i Libia razem wzięte, zaś znajdować się miała za Słupami Herkulesa, jak nazywali Grecy Cieśninę Gibraltarską. Niestety, państwo owo w niedługim czasie stało się agresywne i, za sprawą boskiego gniewu, znikło pod falami morza tysiące lat przed rozkwitem cywilizacji śródziemnomorskich...
Platon dość szeroko rozwodził się na temat Atlantydy, opisywał nawet jej instytucje państwowe. Skąd czerpał takie informacje? On sam powoływał się na legendy staroegipskie. Według niego do Grecji opowieść przywędrowała z egipskiego miasta Sais za sprawą Solona (ok. 640-559 p.n.e.), który tam usłyszał ją od kapłanów. Następnie Solon przekazał ją pradziadowi Krytiasza, on natomiast opowiedział historię swojemu synowi, który, już jako sędziwy starzec, zdradził ją swojemu wnukowi, Krytiaszowi. Od niego właśnie Platon zasłyszał po raz pierwszy legendę o Atlandydzie.
Zastanawiające jest, jakim cudem tylko dzięki ustnemu przekazowi z dziada pradziada grecki filozof odtwarza państwo Atlantydów tak dokładnie (Krytiasz, gdy usłyszał opowieść, miał, według przekazu, zaledwie dziesięć lat, zaś jego dziadek bez mała dziewięćdziesiąt). Badacze zgodnie sugerują, że Platon, jak zwykle idący o krok dalej, nie mógł nie dorzucić do mitu czegoś od siebie. I tak struktura państwa na wyspie okazała się być mocno wzorowana na rządach perskich. Podobnie moralizatorskim zapędem było zniszczenie Atlantydy przez zagniewanych bogów (imperialistycznych Rzymian jakoś długo Greccy bogowie nie tykali, co najwyżej galijscy herosi, na czele z Asterixem i Obelixem, dawali im się we znaki :).
Tak czy owak jednak nie można całej historii odmówić ziarna prawdy. Jak daleko by bowiem nie sięgała inwencja twórcza Platona, opowieść obracała się wokół realnie istniejącego lądu, o którym wiadomo już było Egipcjanom setki lat przed narodzinami filozofa. Wśród Egipcjan w okresie Średniego Państwa (2000-1750 p.n.e.) powszechny był przekaz o ich ziomku, który, po katastrofie swojego statku, został wyrzucony przez fale na brzegi nieznanej wyspy. Tam napotkał on złotego smoka, który, pochwyciwszy go, zaniósł go do swojej jamy. Ów smok opowiedział mu smutną historię wyspy, ongiś zamieszkanej przez dwadzieścia pięć szczęśliwych smoków, mających pod swoją pieczą ogromne bogactwa. Traf jednak chciał, że złoty smok opuścił wyspę na krótki czas, a wówczas spadła na nią gwiazda, która spaliła na popiół jego pobratymców. Smok dodał też, że Egipcjanin zostanie uratowany przez przepływający niedaleko egipski statek, ale nigdy już nie będzie dane nikomu powrócić na wyspę, bo w niedługim czasie pogrąży się ona w odmętach. Co ciekawe - podobny wątek jest również zawarty w przekazach indyjskich. Czy był to tylko wspólny dla wielu nacji mit, czy może raczej dowód na to, że w pewnym czasie rzeczywiście istniał na powierzchni ziemi ląd, którego dziś próżno szukać na mapach?
Choćby nie wiadomo jak interesująca była opowieść Platona, relacje dotyczące jej położenia nie sprawdziły się. Poszukiwania w pobliżu Cieśniny Gibraltarskiej nie dały rezultatu. Według niektórych Atlantydę należało umiejscowić gdzieś w pobliżu południowego wybrzeża Hiszpanii i połączyć z legendarnym miastem Tartessos (biblijne Tarszisz). Niestety nieznana jest dokładniejsza lokalizacja miasta, nic też nie wiadomo o czasie jego powstania, atoli historycy twierdzą, że ono na pewno istniało. Inni, jak Athanasius Kircher spekulowali, że Atlantyda leżała gdzieś między Ameryką Południową a Afryką (XVII wieczny badacz sporządził nawet mapę). W końcu Atlantydę próbowano lokalizować dosłownie wszędzie - na Karaibach, gdzieś na Morzu Północnym, w pobliżu Cejlonu, a nawet w Japonii (sic!). Jednak jedną z bardziej interesujących teorii była ta dotycząca samych mieszkańców Atlantydy, którzy po katastrofie wyspy mniej więcej 10 tys. lat temu rozpłynęli się po całym świecie. Według niektórych uczonych to właśnie oni mieli być praojcami większości dawnych cywilizacji, przyczyniając się do powstania potęgi państwa Egipskiego oraz wielkich kultur Ameryki Środkowej i Południowej. Z drugiej strony jednak - cywilizacje prekolumbijskie narodziły się bez porównania później od starożytnego Egiptu. Rosyjska okultystka, Helena Bławatska (1831-1891) utrzymywała, że Atlantyda istniała naprawdę, a wraz z nią tajemniczy kontynent między Afryką i południem Azji. Według niej Atlantydzi byli czwartą rasą ludzkości, która wzięła swój początek od Lemurian, stanowiących rasę trzecią. Dopiero od Atlantydów, który rozpierzchli się po świecie, wzięła początek obecna rasa ludzkości, piąta (z siedmiu wszystkich ras ludzkości). Na dokładkę do tego całego galimatiasu kontrowersyjny niemiecki naukowiec, Erich von Däniken, mówi wprost o tym, iż Atlantydzi mogli być kosmitami lub przynajmniej korzystali z pomocy kosmitów.
Pewną ciekawostką jest odkrycie amerykańskiego historyka Charlesa Hapgooda, który w bibliotece Kongresu znalazł mapę zawierającą wybrzeże Antarktydy wolne od lodu. Jak ustalili naukowcy, Antarktyda jest zamarznięta co najmniej od 4000 r. p.n.e. Jak to możliwe, że ktoś sporządził jej mapę z czasów, gdy nie była pokryta lodem, skoro pierwsze wyprawy na ocean rozpoczęły się nie wcześniej niż 2000 lat p.n.e.? Hapgood opisał swoje odkrycia w książce zatytułowanej Maps of the Ancient Sea Kings, w której zamieścił również domysły na temat istnienia potężnej, morskiej cywilizacji w czasach mogących odpowiadać tym podanym przez Platona. Chociaż Amerykanin ani razu nie sugeruje, iż owa cywilizacja to poszukiwana przez wszystkich Atlantyda, to jednak kilka odkryć zdaje się to potwierdzać.
Wielkim orędownikiem teorii istnienia Atlantydy był Edgar Cayce, amerykański jasnowidz i uzdrowiciel, żyjący w latach 1877-1945. W czerwcu 1940 roku przepowiedział on, że Atlantyda wyłoni się z morza na Wyspach Bahama, a stanie się to w roku 1968 lub rok później. Jakże elektryzującym było w obliczu tego odkrycie dokonane przez pewnego pilota, który w 1968 roku sfotografował na Bahamach z lotu ptaka tajemnicze, podwodne kształty przypominające zatopione w wodzie konstrukcje! Na zdjęciach wyraźnie było widać coś, co przypominało piramidy, potężne ściany i kolumny, brukowane ulice oraz kamienne kręgi. Ponieważ jednak prace pod wodą nie należą do najłatwiejszych, jak dotąd nie natrafiono na jednoznaczne dowody, które potwierdziłyby bądź obaliły przypuszczenia co do pochodzenia zagadkowych konstrukcji. Nurkowie, jak dotąd, wciąż szukają i badają. Jednakże kilka lat temu odnaleziono również u wybrzeży Japonii podobne, podwodne konstrukcje, których wiek wstępnie ustalono na 10 tysięcy lat. Cayce wierzył, że cywilizacja Atlantydy była znacznie, znacznie bardziej zaawansowana technologicznie, niż nam się obecnie wydaje. Według niego Atlantydzi potrafili wznosić się w powietrze i ujarzmili potęgę atomu. Cayce uważał, że za zagładę ich cywilizacji odpowiedzialne były trzy gigantyczne eksplozje atomowe, z których pierwsza miała miejsce przed 50 tys. lat, zaś ostatnia - przed 10 tys. Twierdził, że widząc nadchodzący koniec swojej potęgi, Atlantydzi schronili się w Ameryce Środkowej i w Egipcie. Prawdopodobnie jednak przyczyny zagłady tych, położonych obecnie pod wodą, miast, były jak najbardziej naturalne. Stały za nimi lodowce, które przed około 12 tysiącami lat zaczęły topić się na biegunach, dostarczając ogromnych mas wody.
Znaczna grupa archeologów, historyków i badaczy oponuje jednak przed przyznaniem racji, iż platońska Atlantyda istotnie znikła z mapy świata 10 tys. lat temu i umiejscowiona była gdzieś na Atlantyku. Według nich kwitnącą wyspą z egipskich mitów mogła być wyspa... Santoryn, niegdyś zwana Tera. Pod koniec lat 60-tych XX wieku rozpoczęto tam wykopaliska i odkryto centrum bogatej i rozwiniętej nad podziw cywilizacji. Choć początkowo zakładano, że była to grecka kolonia, z czasem dowiedziono, że kultura wyspy była cywilizacją odrębną i sięgała roku 2500 p.n.e. Swoją zamożność mieszkańcy Tery zawdzięczali ożywionemu handlowi, który prowadzili niemal ze wszystkimi ówczesnymi potęgami basenu śródziemnomorskiego. Prawdopodobnie jednak cała ta kwitnąca cywilizacja została zmieciona z powierzchni ziemi w przeciągu jednej nocy roku 1520 p.n.e. Ostrzegani miesiącami przez potworne grzmoty z wnętrza ziemi, mieszkańcy Tery w końcu opuścili wyspę co do jednego, zostawiając przygotowane na później zapasy, a ze sobą zabierając najcenniejsze kosztowności. Katastrofa miała jednak większą skalę, niż mogli się spodziewać. Najpierw potężne trzęsienie ziemi częściowo zniszczyło miasto, potem kompletnego zniszczenia dopełnił wybuch wulkanu. Eksplozja była tak potężna, że słyszano ją w promieniu 3 tysięcy kilometrów. Jedną z największych eksplozji wulkanu współczesnych czasów był wybuch Krakatau z 1883 roku, kiedy to fale sejsmiczne obiegły świat, przez kilka miesięcy niebo całego globu było częściowo zasnute przez popioły, a noce miały rozmaite odcienie. Erupcja na Terze była zaś czterokrotnie silniejsza...
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że daty jednak się nie zgadzają. Platon twierdził, że Atlantyda znikła pod powierzchnią morza około 9000 tys. lat przed Solonem. Niestety, erupcja na Terze wydarzyła się jakieś 900 lat przed Solonem. Możliwe tego wyjaśnienia są trzy: albo mamy do czynienia z dwiema różnymi wyspami i dwiema cywilizacjami, między którymi nie ma powiązania, albo może to być po prostu pomyłka egipskiego skryby, który, sporządzając notę o przekazie, zamiast 900 napisał 9000, a błąd ten został już tylko potem powielony przez Platona. Jest i wreszcie jeszcze ostatnie rozwiązanie - Tera to istotnie Atlantyda, a katastrofa rzeczywiście miała miejsce w roku 1520 p.n.e. (a zatem 900 lat przez Solonem), jednakże chcąc dodać Atlantydzie bardziej mitycznej postaci, Egipcjanie pomnożyli liczbę lat od katastrofy przez dziesięć i przez to sprawili, że to historyczne wydarzenie stało się tylko mglistym i odległym kataklizmem. Przekonującym za tym argumentem jest fakt, że starzy bajarze i opowiadacze rozmaitych historii zawsze umieszczają swoje opowieści w niesprecyzowanych, odległych czasach (wszystkim nam znane "dawno, dawno temu") i tak też mogło stać się z Atlantydą - pierwotnie wcale bliską wyspą niedaleko Krety, później już mityczną krainą sprzed tysięcy lat...
Autor: Equinoxe email: equinoxe@vgry.net
|
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |