PRZEMYŚLENIA

 

Meteorologia w Final Fantasy

 

czyli przemyślenia Zella na temat klimatu

 

W tym arcie opisuję niezwykle ważny element jaki jest klimat w FF. Wiele osób uważa, że każda część charakteryzuje się niepowtarzalną fabułą. Ale... jednak są pewne zbieżności: zawsze ratujemy świat, zawsze są Chocobosy, zawsze nasza główna bohaterka jest kryształowo dobra, a główny bohater walczy mieczem :) To tak... ale za to klimat ZAWSZE się zmienia w każdym fajnalu; raz mamy hybrydę sci-fi z fantastyką, raz azjatyckie elementy z przepełnieniem magii... A więc do lektury!

 

Final Fantasy VII:
Taaa... tzw. reanimator gatunku cRPG (jeśli ktoś uważa, że to BG wskrzesił ten gatunek, ten na pewno nie znajdzie w FFC nic ciekawego :). To FF7 jest tym archetypem i basta! A dobra... do rzeczy. Heh... jakie są najbardziej klimatyczne momenty? Mnie najbardziej się spodobały te halucynacje naszych bohaterów. Ten moment, kiedy drużyna przechodzi przez jeden z tych "wietrznych" terenów (Northern Crater na 2 CD) i nagle pojawia się w Nibelheim, a Sephiroth próbuje zrobić wodę z mózgu Cloudowi i tym samym graczowi, naginając fakty z przeszłości. To gracz musi w końcu dowieść co jest prawdą, a co iluzją. Mocna rzecz, doskonale zaaranżowana! Albo, to całe wrażenie, że wszystko co jest pozornie nieożywione, to tak naprawdę "prowadzi" swoje własne życie. Na przykład Starożytna Świątynia, żeby daleko nie szukać: zamknięta dla outsiderów, a wewnątrz kryje olbrzymie labirynty prowadzące do jej "samej": Black Materia (kolejna istotna dla klimatu gry rzecz, ale o niej napiszę później). Kolejnym przykładem jest Starożytny Las. Aby "pozwolił" Ci znaleźć właściwą drogę do ruin miasta, musisz mu zagrać na magicznej harfie:). Kolejna miejsce: Starożytne Miasto. Można by powiedzieć, że składa się z dwóch osobnych części: ruiny dostępne każdemu i podziemne, "właściwe" miasto, które mogło przetrwać próbę czasu i działalność Shinry tylko dlatego, że wpuszcza do środka tylko i wyłącznie wybrańców.

 

Heh... a propos tego miejsca warto wspomnieć o scenie śmierci Aeris... niewinna sceneria i brak muzyki (na początku filmiku) powodują szok. Hehe... znam przypadki ludzi, którzy zafajdali kontroler łzami :) Od tamtej pory snułem nadzieję, że może będzie się dało ją wskrzesić przed końcem gry, ale zawiodłem się...

 

Teraz coś o Sephirocie... heh lubię w książkach, filmach i grach czarne charaktery, ale nigdy nie widziałem lepiej ucharakteryzowanego głównego "złego" łosia od Sephirotha. Zapewne dlatego, że jest w dużym stopniu związany z przeszłością Clouda i Tify. Albo to, że jego działania destrukcyjne są pod jednym względem słuszne. Zsyłając na Ziemię Meteor pragnie zniszczyć Shinrę: obraz coraz bardziej staczającego się świata. To, że Meteor spada akurat na miasto Midgar, nie jest przypadkiem. Zresztą, w obronie świata pierwsze skrzypce gra sama planeta. Wyzwala swój gniew, niszcząc zarówno Meteor, jak i samo miasto, które wysysa z niej cenną Energię Mako.

 

Na koniec warto wspomnieć jeszcze o Black Materia. Ten przedmiot, dzięki któremu Sephiroth przywołał Meteor jest od początku przypisany czarnych charakterom. Służy on do przywołania zagłady i tym samym może należeć tylko do tego, który o zagładzie marzy. Nasza drużyna była w posiadaniu Black Materii tylko przez jakieś 5 minut (łącznie) i za każdym razem natychmiast trafiał do Sephirotha.

 

Heh... wszystkie te elementy budują iście gęsty, trochę psychodeliczny klimat (ale to nie jest horror), dzięki czemu cała produkcja jest co najmniej udana. Tylko dlaczego Eidos musiał tak zwalić komputerową wersję FF7? Nie dość, że gra nie chce działać na nowszych kompach, bo program konfiguracyjny nie widzi procesora, to jeszcze na dodatek jest tak beznadziejnie skonwertowana z PSX muza, że głowa mała (i nie jest to wina mojej karty muzycznej, bo sprawdzałem na paru innych blaszkach). Kurde, skąd Eidosmeni mieli czelność popsucia znakomitego chóru towarzyszącego w walce z Sephirothem?! :) Eidosie! Wstydź się!

 

Final Fantasy VIII:
Moja ulubiona część. Baaa... już przepadłem na wieki w ósmym fajnalu i nic już mnie już nie uratuje :) Co w tej części jest szczególnie wyjątkowe? Na przykład: nie zdarzająca się wcześniej w grach komputerowych wyrazistość charakterów wszystkich ważniejszych postaci. Heh... to czy lubisz daną osobistość zależy tylko i wyłącznie od tego, czy lubisz poszczególne cechy charakteru. Wszystkie postacie można rozpatrywać pod kątem uczuciowo-charakterologicznym na naprawdę wiele różnych sposobów. Haaa... wiele dialogów w sam raz nadają się do cytowania w szkolnych wypracowaniach :)

 

Teraz coś o fabule: Wielu graczy ocenia ją jako trochę naciąganą. Ot co, jakiś tam konflikt dwóch państw. Ale z drugiej strony, każdy kto grał już wcześniej w FF może się spodziewać czegoś o wiele bardziej skomplikowanego. Od pierwszego uruchomienia gry miałem przeczucie, że tym wszystkim rządzi jakaś wyższa siła i nie myliłem się. W tej grze jest wszystko co tygryski lubią najbardziej: dynamiczne zwroty akcji, klimat, pięknie zrobione walki itd.

 

Akcja w FF8 jest dużo szybsza, więcej w niej dynamiki i tym samym jest wiele zmian klimatu gry. Najbardziej podobały mi się wydarzenia na początku drugiego dysku. Po tym, jak drużyna ucieka z więzienia, zapuszcza się do bazy rakietowej, a następnie musi stoczyć całą masę walk z pracownikami (a raczej z przywoływanymi przez nich potworami) Balamb Garden (!), gracz ma wrażenie, że jest w samym epicentrum politycznej afery na skalę światową!

 

Innym ciekawym tematem jest metamorfoza Edei. Heh... ta babka, która do końca drugiego dysku była wrogiem publicznym nr 1 nagle staje się postacią kryształowo dobrą. Po prostu "zła" Ultimecia, która zawładnęła jej ciałem uznała, że Edea nie jest już dalej potrzebna i przywróciła jej wolność. Wyjaśniają się wtedy wszystkie wspomnienia z przeszłości i wsio składa się w logiczną całość. Oklaski dla scenarzysty!

 

Na temat FF8 mógłbym pisać w nieskończoność, a jest to związane z moim osobistym zmaniakalizowaniem na punkcie tej części. Wszystkich prawdziwych fanów FF8 zapraszam na stronkę mojej internetowej kumpelki Pleiades (Saifuu Shrine - saifuu.w.interia.pl), a tych którzy do tej pory nie mieli okazji zagrać szczerze zachęcam! Naprawdę warto!

 

Final Fantasy IX:
W tym momencie uświadomiłem sobie, że Polska leży naprawdę daleko od Europy :) Ta gra nie została w ogóle wydana w naszym kraju! Niestety, jeśli chcesz mieć tą część legendarnej sagi musisz pofatygować się do Anglii lub na stadion X-lecia :) Cóż... próbowałem ją kupić we Francji i Hiszpanii, ale okazało się, że jest zlokalizowana (podobnie jak poprzednie fajnale) na ich języki, a w naszym kraju nie mogłem znaleźć nawet najbardziej "zaplutego" pirata FF9 :( Wszystko przez Szanownego Pana Leppera, wojnę w Iraku i dziurę budżetową grrr....:) Tak, więc przechodzę od razu do FF10...

 

Final Fantasy X:
No! Kwadratowi się obudzili i dostrzegli na swoich mapach logistycznych taki mały, biedny kraj zwany Polską :) Tak... FF10 zostało wydane w Polsce! Pewnego pięknego, słonecznego dnia pożyczyłem od klasowego burżuja PS2 z FF10. Heh... gra działa jak hera :) Raz zakosztujesz i przepadasz... Od tamtej pory opracowywałem chirurgicznie precyzyjny plan, którego celem było przekonanie starszych do zakupu PS2. Zadanie było naprawdę wyjątkowo trudne zważywszy na ogólny awers rodziny do gier, ale chcieli mieć sprzęt do odtwarzania filmów na DVD. Odpowiednio to wykorzystałem i niczym policyjny negocjator przekonałem ich do zakupu "urządzenia o szerszych zastosowaniach":). Udało się, wielkie niebieskie pudło zagościło pod świąteczną choinką... i po uruchomieniu FF10 utwierdziłem się w przekonaniu, że wielka saga żyje i stanowi pierwowzór dla wszelkich gier komputerowych...

 

Co się zmieniło w tej grze w porównaniu do poprzednich części? Do najważniejszych zmian zaliczmy oczywiście wielki przełom w dziedzinie grafiki, czyli skok w trzy wymiary. Nie chcę tutaj rozwodzić się na technicznymi aspektami, ale warto wspomnieć, że gra zyskała na tym klimat niczym z naprawdę dobrego filmu. Oprócz tego kwadratowi postanowili podłożyć głosy pod bohaterów, co także spotęgowało przyjemność płynącą z gry (zresztą rzadko można spotkać tak dobry dubbing jaki jest w FF10). Wszystko jest tutaj dopięte na ostatni guzik

 

Na temat tej części FF warto wspomnieć o największym (przynajmniej na początku) niemilcu jakim jest Sin . Spodobała mi się jego geneza; nie jest on tylko bezimiennym wrogiem (których jest pełno w grach i filmach), którego trzeba pozbyć się za wszelką cenę. Sin jest swego rodzaju pokutą za popełnione w przeszłości grzechy. Dawno temu, w starożytności postępował gwałtowny rozwój technologii, połączony z rozbudową w dziedzinie zbrojeń. Powstały gigantyczne, potężne imperia, które prowadziły non-stop ze sobą wojny o władzę nad światem, zapominając zupełnie nad wiarą w religię Yevona. Do czasu... Yevon stworzył potężnego potwora, który zrównał cały dorobek starożytności z ziemią. Od tamtej pory, ludzie modlą się do Yevona o odesłanie Sina, a Summonerzy odbywają pielgrzymkę do wszystkich sześciu świątyń, aby zdobyć moc do przywołania Final Aeona. Ów Final Aeon mógł zniszczyć Sina, ale ten po pewnym okresie się odnawiał i kontynuował pustoszenie świata Spiry. Tak pokrótce przedstawia się fabuła dziesiątego fajnala...

 

Jaki element gry jest moim zdaniem najbardziej istotny? Otóż jest tu takie 'cóś', które nazywa się Spiralą Śmierci. Summonerzy giną w walce z Sinem, Guardiani oddają życie za Summonerów, dusze Summonerów zostają Faythami (dusze zaklęte w posągach, które przekształcają się w Aeony po odprawieniu odpowiedniego rytuału przez Summonera), Final Aeon powstaje na skutek poświęcenia życia jednego z Guardianów, Sin stanowi połączenie Yu Yevona z Final Aeonem (to dlatego ten Sin, z którym walczy nasza drużyna w rzeczywistości jest ojcem Tidusa), a z tego wszystkiego odnawia się jedynie Sin tylko po to, aby przynieść więcej śmierci...

 

Dla klimatu FFX bardzo ważna jest scenografia (wiem, że używam terminologii filmowej, ale co tam:) Pięknie zaprojektowane wnętrza świątyń, cudowne krajobrazy, ogólnie wszystko co można zobaczyć :) Zresztą dla samego dziesiątego fajnala warto kupić PS2... Ja jak na razie stanowię przypadek gościa, który od prawie 4 miesięcy posiada tylko jedną grę na peesa, ale jaką: Final Fantasy X.

 

To by było na tyle.
Śpijcie dobrze i memento mori :)

 

 

 

Autor: Zell

email: zell15@wp.pl