|
DARK CITY
O tym, że jest taki film, jak Dark City, dowiedziałem się z programu TV. Wyjątkowo skąpe i krótkie streszczenie, które przeczytałem, wystarczyło, by mnie zainteresować. Ponieważ HBO było (i nadal jest) poza moim zasięgiem, musiałem wówczas obejść się smakiem. Niedawno jednak miałem okazję obejrzeć Dark City na wideo.
Zaznaczam, że Dark City nie jest filmem nowym, ponieważ jednak niewiele osób o nim słyszało, a jeszcze mniej miało okazję go oglądać, postanowiłem go zrecenzować. Jego promocja w naszym kraju, jak wielu innych filmów, była praktycznie znikoma, a w mieście niewielkim, jak moje, chyba nawet nie był wyświetlany w kinach. A szkoda.
Już w pierwszych minutach film nastroił mnie niezwykle pozytywnie. Mamy psychiatrę, doktora Daniela Schrebera, który, służąc na początku jako narrator, opowiada historię o Obcych, którzy, posiadłszy zdolność kształtowania fizycznego świata samą tylko siłą umysłu, niepostrzeżenie dla ludzi przeniknęli na Ziemię, a teraz, zagrożeni wymarciem, eksperymentują na ludziach rozpaczliwie poszukując lekarstwa na swoją śmiertelność. Mamy bohatera ściganego przez policję, który budzi się w nieznanym sobie miejscu, zupełnie nic nie pamięta, nie wie nawet, jak ma na imię. Na podłodze leży specyficzna, pusta strzykawka. W jego mieszkaniu odnajdujemy martwą prostytutkę, na której ciele wymalowano krwią zagadkowe kręgi. Tymczasem zegar z niezachwianą dokładnością prowadzi wskazówki do północy. Czas nagle staje w miejscu, wszystko się zatrzymuje. Pojawiają się tajemniczy mężczyźni odziani na czarno...
Dużym atutem filmu Alexa Proyasa jest jego atmosfera i obsada. W roli detektywa Franka Bumsteada zobaczymy Williama Hurta, doktora Schrebera gra Kiefer Sutherland, w postać jednego z Obcych wciela się Bruce Spence (świetna rola pilota-świra w serii Mad Max), rolę głównego bohatera, Johna Murdocha, powierzono znakomitemu Rufusowi Sewellowi, zaś w jego żonę wciela się Jennifer Conelly (o ile się nie mylę, można ją było oglądać w Requiem for a dream). Aktorzy spisali się doskonale, zwłaszcza Kiefer Sutherland, który nadał granej przez siebie postaci niezwykłego wyrazu, głównie za sprawą specyficznego sposobu wypowiadania się.
Jak zaś już pisałem wyżej, klimat wymiata. Samo miasto jest świetne. Na pierwszy rzut oka jest to typowa amerykańska metropolia z początku lat 60-tych. Ciemne, mroczne, kryje niezliczone tajemnice, akcja zaś cały czas dzieje się w nocy (co, gdy poznaje się fabułę filmu, ma swoje uzasadnienie...). Nastrój podkreśla także doskonale dobrana muzyka, czasem sentymentalna, spokojna, wygrywana na przyjemnym dla ucha akordeonie, czasem szybka, nieco jakby drażniąca, będąca specyficzną mieszanką brzmienia symfonicznego z elektronicznym.
Film nie jest jednak zwykłym thrillerem science-fiction. To, co podobało mi się w nim najbardziej to jego przesłanie i rozważany w nim problem. "Czy jest w nas coś więcej, czy jesteśmy tylko wypadkową naszych wspomnień?", zadaje sobie pytanie jeden z bohaterów. W Dark City nic nie jest pewne. Co tak naprawdę stanowi o naszej unikalności, od czego zależą nasze zachowania, czy można nami dowolnie manipulować? Na te zagadnienia nie poznajemy tak naprawdę odpowiedzi. Oglądając film odpowiadamy sobie na nie sami bądź dla nas również stają się one zagadką. Największym bowiem plusem Dark City jest to, że daje do myślenia, zaś kwestia ludzkiej wyjątkowości podejmowana jest w nim w sposób niekonwencjonalny, do tego przedstawiana jest niezwykle interesująco. Z przyjemnością można więc obejrzeć ten film nie tylko raz, lecz kilka razy.
W skali pięciogwiazdkowej Dark City otrzymuje ode mnie 4,5.
Autor: Equinoxe email:
equinoxe@vgry.net
|
|
|
|