DWIE WIEŻE

po raz drugi

 

Nie potrafię wytłumaczyć tego fenomenu - wiem jednak, że urok najwspanialszego filmu Fantasy w pełni na mnie podziałał. Ponieważ po pierwszym seansie "Władcy Pierścieni: Dwóch Wież" jestem pewien, że pójdę na ten film przynajmniej jeszcze z 10 razy do kina!


Wielkie widowisko - tak w dwóch słowach można opisać filmowe Dwie Wieże. Ale to nie wszystko - znaczenie ma też dobra gra aktorów (szczególnie wspaniała "szekspirowska" adaptacja króla Theodena dokonana przez Bernarda Hilla, czy doskonała predyspozycja Viggo Mortensena w roli Aragorna, zyskującego niemalże już teraz majestat króla, a także niezwykły urok Froda Elijaha Wooda i jego kompana Sama), wspaniały montaż, doskonałe, porywające scenografie i tak cudowna jak rok temu muzyka, oddająca w pełni wszystkie emocje, jakie trzymają się obrazu - ból, cierpienie, smutek, żal, wściekłość, ale i te pozytywne - zaduma, radość i miłość, której tak wiele jest w nowym jacksonowskim obrazie. Nie sposób nie wspomnieć o Gollumie, który, podążając za Hobbitami i umiłowanym Pierścieniem, jawi nam się nie tylko jako popis nowatorskich efektów specjalnych, ale także jako prawdziwie dramatyczna i bardzo ważna dla historii postać. To właściwie jedna z głównych ról w filmie!

 

Oficjalny plakat przedpremierowy "Dwóch Wież"


Wątku Aragorna i Arweny wiele osób nie rozumie tak jak trzeba. Nie traktuje on bowiem bezpośrednio tylko o miłości istoty nieśmiertelnej do ułomnego człowieka. Chodzi tutaj raczej o nostalgię odchodzenia - przemijanie - element bardzo ważny u J.R.R. Tolkiena. Kolejne retrospekcje nie mają na celu jedynie widza wzruszyć, ale pozwolić mu na chwilę zadumy na tematy bardzo ważne, choć zwykle niedostrzegalne w dzisiejszych czasach.


Istotnym elementem fabuły są porywające bitwy, które głęboko zapisały się w moją pamięć. Takich scen batalistycznych jak tutaj nie zobaczycie w żadnych Gwiezdnych Wojnach, ani hoffmanowskich ekranizacjach - to coś większego i lepiej wykonanego niż można się spodziewać po jakichkolwiek opiniach. Trzeba zobaczyć!


Wyjątkowe kontrowersje wzbudziła wśród fanów powieści Tolkiena postać Faramira. Zmieniła się ona bowiem dość znacznie w stosunku do książkowego pierwowzoru - nabrała przede wszystkim dramatyczności. Kapitan Gondoru nie chciał bowiem tak łatwo jak w powieści wypuścić Hobbitów i Golluma. Jednakże końcowe przemówienie Sama warte było przeżycia tych kilku niepokojących (i świetnych swoją drogą) scen, zmieniło bowiem nie tylko samego rycerza, ale też pozwoliło widzowi na odrobinę refleksji nad przesłaniami, które Tolkien zawarł bardzo wyraźnie w Dwóch Wieżach. Nie ważne jak silne jest zło, dobro musi tryumfować, a to tylko i wyłącznie dzięki niezachwianej wierze.
Władca Pierścieni: Dwie Wieże, to nie tylko widowisko batalistyczne, jak wielu zwykło twierdzić. To także kolejny, po Drużynie Pierścienia, pokaz realizatorskich umiejętności filmowców z Nowej Zelandii, i to w każdym aspekcie sztuki filmowej. Wiele jest w Dwóch Wieżach zmian w stosunku do książki, ale, tak jak rok temu, trzymają się one normy i ulogiczniają, a także udramatyczniają obraz, tak, że po wyjściu z kina ma się nieodpartą chęć wrócić i obejrzeć wszystko na spokojnie przynajmniej jeszcze raz. Bo to coś, czego nie doświadcza się często. Ten film dotyka wyżyn sztuki kina, a ponadto ustala nową normę, jakiej filmowcy zainteresowani Fantasy będą musieli się trzymać, aby osiągnąć jakikolwiek sukces w tym gatunku...


Polecam!


 


Autor: Jarlaxle

email: bregan@poczta.valkiria.net