"KRONIKI JAKUBA WĘDROWYCZA"

Recenzja

 

 

Jakub Wędrowycz to nie jest zwykły bohater, jakich pełno. Jakub Wędrowycz to żaden heros. I choć Jakuba Wędrowycza nikt dotąd na dobre nie załatwił, na pewno Jakub Wędrowycz nie przypomina też głupkowatego Conana.

 

Wszystko miało początek w 1996 roku, kiedy to na łamach ś.p. "Feniksa" ukazało się opowiadanie "Hiena", rozpoczynające cykl historii o słynnym "egzorcyście amatorze". Od tego czasu o Jakubie zrodziło się ponad 70 opowiadań. Na ostatnim Falkonie (konwencie miłośników fantastyki w Lublinie) Andrzej Pilipiuk powiedział, że zamierza napisać tych opowiadań co najmniej sto (powstanie więc jeszcze koło 30), a na końcu, w ostatniej historii, wyśle Wędrowycza na księżyc. Jaka jest prawdziwość tych słów, nie mnie tutaj rozsądzać, wiem jednak na pewno, że o Jakubie prędko nie zapomnimy. I Pilipiuk też nie zapomni, ku naszej powszechnej szczęśliwości. Ale, zacznijmy od początku...

 

Popularność opowiadań o "egzorcyście amatorze" mieszkającym w okolicach wsi Wojsławice opiera się głównie na atrakcyjności wydarzeń dziejących się z jego udziałem i na lekko groteskowym oraz bardzo swojskim obrazie tegoż, głównego ich bohatera.
Ktoś powiedział o Pilipiuku, że jest on najwspanialszym piewcą polskiej wsi od czasów Reymonta. Trudno się z tym kimś nie zgodzić. Jakby nie było, Jakub nigdy nie zagląda przecież do dużych miast. Akcja dzieje się na odludziach, w pobliżu wiosek przy wschodniej granicy naszego kraju. Blisko stamtąd do Ukrainy, Rosji i wszystkiego złego, co wiąże się z tymi państwami (chodzi tu o bimber, mafię i tego typu rzeczy...). Trzeba rzec na marhinesie, że Jakub jest wybitnym miłośnikiem bimbru. Ale nie stroni też od wszelkich innych gatunków wysokoprocentowego alkoholu.
Kiedy na Falkonie 2001 w Lublinie miałem okazję przeczytać załączone do programu konwentu opowiadanie o Wędrowyczu, przyznam, iż nie za bardzo zaciekawiła mnie tematyka tegoż utworu. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że to właśnie tam Pilipiuk promował swoją książkę (pierwsze dzieło wydawnictwa "Fabryka Słów" w ogóle), zainteresowałem się "egzorcystą amatorem" i obejrzałem cały zbiorek, zatytułowany po prostu "Kroniki Jakuba Wędrowycza". Co mnie zaciekawiło, to niecodzienne nazwisko tytułowego bohatera (które coś przynosiło na myśl) i interesująca okładka przedstawiająca właśnie tegoż, osławionego Jakuba. Pomyślałem sobie - "Co za żul. Jak można pisać książki o takim pijaku?" A potem odłożyłem produkt na stolik i pobiegłem kupić sobie coś z amerykańskiej Fantasy. Dopiero teraz wiem, jaki błąd popełniłem.

 

Miałem okazję zrehabilitować się niedawno. Zacząłem od fragmentów zamieszczonych w sieci i wyszperanych z wszelakiego typu pisemek. Potem zabrałem się za "Kroniki...". Już na początku uderzył mnie wyjątkowy humor autora, a także swoisty klimat opowieści. Zabawne jest to, że Jakub ciągle popija wódę. I jeszcze te gustowne opisy jego zaniedbanego mieszkania czy obskurnego odzienia, w jakim zwykle chodzi... Cóż za swojskość i jednocześnie wierny obraz człowieka zwanego "społecznym pasożytem". Co ciekawe - Jakub ma już ponad 80 lat i pamięta czasy, o których wiemy z lekcji historii.
Postać ta posiada wiele przydomków. Jednym z nich jest "egzorcysta amator". Jak się zapewne domyślacie, skoro "Kroniki..." to fantastyka, opowieści o Jakubie nie dotyczą jedynie chlania bimbru przez głównego bohatera, ale mają na celu ukazanie jego przygód i przypadków z nadprzyrodzonymi mocami, jakie napotyka i zręcznie likwiduje na swej drodze. Ponadto - z racji wykształcenia autora zbioru - Jakub wpada na różne ciekawe odkrycia z dziedziny archeologii i historii pewnych regionów. I choć zabawne są przedstawione w "Kronikach..." hipotezy, może być prawdą, że, na przykład, neandertalczycy żyją gdzieś w Polsce i...

Jakubowi nie straszne są ni duchy, ni inne gady... Wystarczy tylko butelczyna wódki i wszystko pryska jak zły sen. Bimber od razu postawi go na nogi i wspomoże w bystrym kojarzeniu faktów. Jakub ma kilku zacnych koleżków. Ich wspólne perypetie nie tylko są przezabawne, ale pokazują jak trwała może być więź pomiędzy mężczyznami mającymi w życiu podobny cel...
Tym celem jest oczywiście chlanie wódy!

 

Jakże głębokie przesłanie niosą ze sobą te utwory...
Eee tam... W sumie, żadnego!
Każde z opowiadań jest oddzielnym arcydziełem, ale nie ze względu na to, co wyraża swą głębią, ale co pokazuje na pierwszy rzut oka. Można się przy nim zaśmiewać, można też lekko bać, czy być zaintrygowanym. Ale daleko tam, w tych historyjkach, do istotnych przemyśleń o sensie istnienia. Pilipiuk jako jeden z niewielu znanych mi pisarzy zrozumiał, że poszukiwanie tegoż sensu jest w swojej istocie najbardziej bezsensownym z zajęć. Andrzej cholernie nie lubi filozofii, a, jako że jest archeologiem, ma bardzo praktyczne podejście do pewnych spraw. Zna się też na trunkach nie z gorzej niż sam Jakub Wędrowycz. Cóż - język autor ma cięty, a i dowcip ostry. Muszę przyznać, że im te opowiadania nowsze, tym są lepsze. Pilipiuk jako pisarz się rozwija i kształtuje coraz doraźniej. A ponadto, tworzy w środowisku fantastycznym swoisty fandom oparty na harcach Jakuba i na czytelnikach lubiących poznawać jego niezwykłe przygody. Tak, tak - to nie żart, co mówią po kątach, bojąc się urazić pana Sapkowskiego. Umarł Geralt z R. Niech żyje Jakub W!
I niech się schowa szczytny cel! Jakubowi, po prostu, nie o to chodzi!

 

Andrzej Pilipiuk posiada jedną, zasadniczą wadę w swoim pisarstwie. Otóż nie zgodzę się z tym, że jego warsztat, jako autora, jest powalający. Niestety - robi proste błędy, głównie te natury interpunkcyjnej. A to zaważyło w pewien sposób na całym utworze. "Kroniki..." są pełne takich potknięć, których nie wyeliminowała żadna korekta...

 

Pilipiuk ma talent do tworzenia zabawnych sytuacji i dialogów, ale żeby się przy nich zaśmiewać, trzeba jeszcze trafić na dobre opowiadanie. Te z zasady różnią się długością i poziomem humoru. Krótkie są więc zabawne i z pointą, długie zaś poważniejsze i zwykle nieco bardziej intrygujące, ale też i czasem niepotrzebnie... właśnie "upoważnione". To nie o to chodzi, zdaniem moim, w historiach o Jakubie, aby czytelnika, na przykład, przerażać. Wszystko to, co czyta, powinno raczej wywołać w nim salwy śmiechu. Takie chyba było przecież założenie w tworzeniu postaci Jakuba i jego perypetii. W niektórych opowiadaniach tego brakuje. Jest jednak jedno - pod sam koniec zbioru... całkiem długie i naprawdę powalające. Polecam tekst "Przeciw pierwszemu przykazaniu", choć bardzo zabawny to on w swej istocie nie jest.

 

Dowcip Pilipiuka jest zwykle naprawdę dobry. Cała śmieszność opiera się na pokazywaniu polsko-ruskich obyczajów (zwykle głównego bohatera i jego szajki) oraz na realnym i dociekliwym uwypukleniu, jakby w krzywym zwierciadle, szczegółów tak znajomych nam z naszego życia, oraz problemów nurtujących nas w teraźniejszości (są to dresiarze, sataniści, mafiozi i inni kolesie, którzy nie zyskali sympatii Jakuba). Jest parę tekstów mało zabawnych, które psują z lekka poziom, na jakim książka się utrzymuje, ale takie potknięcia zdarzają się każdemu autorowi, a ponadto Pilipiuk jest cholernym grafomanem, więc i pisanie na siłę możemy mu wybaczyć! (Tu należałoby wstawić minkę z przymrużonym okiem...).

 

Najbardziej porywający elementem w całym zbiorze jest bez wątpienia postać samego Jakuba. Widać, że Pilipiuk, gdy o nim pisze, ma pomysł... I to bardzo śmieszny pomysł. Kiedy ten w opowiadaniu się pojawia, od razu jest kupa zabawy i robi się naprawdę ciekawie. Jakub zabija wszystko i wszystkich, którzy staną na jego drodze (a potem zjada!), ale tak naprawdę, w głębi serca, to poczciwy i dobry staruszek. Najlepiej sobie radził przy opowiadaniu bajki wnuczkowi, kiedy w butelczynie wódki szukał pomysłów do uatrakcyjnienia historii o czerwonym kapturku. A miała to być wersja prawdziwa bajeczki, czyli ta mocno nieocenzurowana!

 

Wszystkim, którzy nie czytali lub czytali Jakuba Wędrowycza, polecam "Kroniki..." z jego udziałem. Inne opowiadania są warte wyszperania głównie ze względu na ich zabawną formę i urok głównego bohatera. Pilipiuka cenię za wnikliwość obserwacji obecnej wsi polskiej i poczucie humoru, z jakim ją obrazuje, oraz za to, że jest pracowity i nie pozwala nam czekać zbyt długo na kolejne tomy opowiadań o Wędrowyczu.


Wystawiam pięć. Z cholernym minusem na zachętę dla autora!

 

Autor: Andrzej Pilipiuk
Tytuł: "Kroniki Jakuba Wędrowycza"
Rok wydania: 2002
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cena: 26,99 zł
Jakość wydania: Dobra+ (ponad standard)
Ocena recenzenta: 5- (w skali szkolnej)

 

 

Autor: Jarlaxle

email: bregan@poczta.valkiria.net