"WILCZE GNIAZDO"

Recenzja

 

 

"Pierwszy z rozmówców roześmiał się. Wsparł się ręką o framugę okna. Gedeon zobaczył jego dłoń - ogromną niby bochen chleba, nabitą prężącymi się niby liny mięśniami. Człowiek, do którego należała, musiał być olbrzymem. I rzecz szczególna - na najmniejszym palcu wyhodował sobie pazur. Nie - przystrzyżony krótko paznokieć, lecz długi, zaostrzony szpon. Gedeon dostrzegł herbowy sygnet - wielki, złoty. Był na nim herb Junosza... Sienieński nie znał nikogo, kto mógłby go używać. Zamarł, przysunął się do dębowych bali, niemal rozpłaszczył na ścianie. Serce uderzyło mu niby kowalski młot. Domyślał się już wszystkiego - jego wyczulony do granic możliwości umysł już podpowiadał mu przerażające rozwiązanie. Tu chodziło o niego... Wszak spotkał w Korsuniu Barabasza, a wcześniej miał w karczmie zwadę z Muraszką... Ten ktoś za ścianą szukał go, ale dlaczego...? Za co?
-Jak go dopadnę, to mu - rozległ się ponury śmiech - z łaski łeb urwę!
-Siła on waćpanu musiał zaszkodzić."

 

Gedeon jest zwykłym szlachetką z Sieradzkiego leżącego na ziemiach Rzeczypospolitej, który wybrał się na Ukrainę, by objąć włości swojego zmarłego krewnego w posiadanie. A potem okazało się, że Jedlina - dwór, mający prawnie należeć się jemu, dawno już nie istnieje. Tako tedy trzeba by ją odbudować. Nie ma wątpliwości, że każdy porządny szlachcic musi mieć swój własny dworek. Ale Janusza Sienieńskiego tutaj, przy Dnieprze, bardzo kozacy nie lubili, bo grabił ich futory i palił dobra. Każdy szanujący się szlachcic do szabli jest skory i wpada przez to w tarapaty, tako i młody Sienieński wpadł, kiedy zawitał do karczmy Rozłogi. Już na początku podróży wdał się w bójkę z Dionizym Muraszką, bliskim krewnym starego dieda Muraszki. A died to nie byle jaki warchoł i nie pozwoli pomiatać swoimi krewnymi...

 

Ale Gedeon szybko udowadnia, że jest godny nazywania przez kozaków żyjących w okolicach Jedliny bratem. Pije on z nimi razem i ogryza kości. A nawet wspólnie walczy. Udowadnia im, że nie jest Januszem Sienieńskim. Że nie ma nic w krwi z tamtego warchoła i okrutnika. Jest im razem dobrze, dopóki Gedeon nie prosi jednego z kozaków o rękę córki, której życie ongi ocalił. Ojciec jest zły, trzyma bowiem Justynę dla kogoś innego. Dlatego Matwiej odmawia. Gedeon jest zdesperowany. I, jak to zwykle czynią szlachcice z Rzeczpospolitej, knuje spisek przeciwko zuchwalcowi.

 

Sprawy zapętlają się i nabierają zaskakującego obrotu. Gedeon walczy ze wszelkimi przeciwnościami losu hardo i stawia im czoła dumnie. Ale tych ciągle przybywa mu na drodze. Czy nie lepiej byłoby siedzieć młodzianowi w rodzinnym Sieradzkiem i dożywać starych lat jako pomniejszy szlachetka?
Nie. Każdy szanujący się szlachcic jest ambitny i dąży do swego. Zabije wszystko, co mu się napanoszy pod szabelkę. Nawet trzyokiego wilka...

 

Niespodziewanie przybywa nam w lekturze wątku fantastycznego. Z początku zdaje się Wilcze gniazdo niewiele odróżniać od trylogii sienkiewiczowskiej. Jednak dzieło to, w swej naturze, jest zupełnie inne od poszczególnych części znanej wszystkim sagi. Przede wszystkim, jest nieco mniej upiększone, opowiada prawdziwiej i wierniej to, co działo się w XVII wieku na Ukrainie. Nie brakuje tam przemocy i pewnej dozy realności w przedstawieniu. No, aleć przecie takie były wtenczas wszystkie warchoły, a i czasy trudne...

A na dodatek, jest i ten właśnie, wspomniany wątek fantastyczny, czyli magiczny... No, u Sienkiewicza też był, w gruncie rzeczy. Choćby i Horpyna. Ale tutaj jest owa historia nieco bardziej wyraźna i wyeksponowana. Czy to dobrze, czy źle, nie mnie to rozsądzać, ale na pewno Jacek Komuda nie powiela pomysłów. Zaś jego własne są dobre i składają się w Wilczym Gnieździe na pasjonującą historię.


Jacek Komuda język ma zgrabny i zacnie się nim posługuje. Unika nowoczesnych stwierdzeń, które psułyby całokształt. Bez wątpienia robi błędy, ale każdemu się one zdarzają, a ponadto, tu akurat są one nieznacznej miary i pojawiają się na tyle rzadko, iż nie zwracamy na nie specjalnej uwagi. Dialogi są świetne, przypominają jako żywo to, cośmy czytali u Sienkiewicza. Soczysta mowa, harde słowa, a do tego cała dawka opisów różnorakich nieprzystojnych sytuacji, jakich dopuszczali się tamtejsi panowie bracia. Ot, warchoły!
Nie ma to jak delektować się takimi oto wstawkami, na myśl przynoszącymi od razu to, co najlepsze było w tamtych, dawno minionych, czasach.

 

Wilcze gniazdo ma swój swoisty klimat i urok. Jest przede wszystkim wspaniałym rozwinięciem fabularnej gry "Dzikie Pola", której autorem również jest Jacek Komuda. Cały rodzący się wokół systemu RPG fandom musiał już dawno z wielkim smakiem spożyć tę lekturę (zapewne po posiłku beknęli wszyscy głośno, wyrażając tym samym, że im dzieło smakowało ponad miarę). Dla takich gości, co to zbierają się w każdym miesiącu na biesiadach i piją piwo jak przystało prawdziwej szlachcie, jest to pozycja obowiązkowa.

 

Książka nie ma wyraźnych czarnych charakterów. Zaliczyłbym to na jej plus. Właściwie, tak jak w życiu, przyjaciele szybko mogą stać się wrogami. Kozacy są porywczy i wściekli, ale potrafią być też i wiernymi towarzyszami, szczególnie w potrzebie. Gedeon wkrótce tylko ich będzie miał na tym świecie - tylko oni mu pozostaną. Zupełnie obcy ludzie. I cóż mu przyjdzie czynić, jak nie zbratać się z nimi, kiedy wyciągają pomocną dłoń? Nawet jeśli będą walczyć przeciw temu, czego powinien bronić, jako prawdziwy obywatel Rzeczypospolitej z krwi i kości.

 

W wydarzenia książkowe wpisane są historyczne bitwy i bunty na Siczy, oraz powstania kozackiej hołoty. Uczestniczymy więc pod koniec w słynnej bitwie pod Perejesławiem. W wątek książkowy wplótł Komuda także znane postacie - przykładowo, występuje tam hetman Koniecpolski, który, jak się okazuje, miał zdolność jąkania się, kiedy mówił...

 

Ale nie na wielkich bitwach i walce za ojczyznę oparł Komuda fabułę powieści. Czyli od Sienkiewicza i naczelnego wątku jego książek Wilcze gniazdo zasadniczo się różni. Tutaj liczą się przeżycia głównego bohatera, jego problemy z miejscowymi, jego pasje i miłości oraz małe wojenki, jakie prowadzi z sąsiadami. Dzieje się jednak w książce znacznie więcej ponad to. Gedeon odkrywa bowiem coraz wyraźniej, dlaczego wszyscy nienawidzili jego krewnego, Janusza. To jeden z najciekawszych i najbardziej tajemniczych motywów w powieści.

 

Za jedyną prawdopodobnie (i mizerną na dodatek) wadę książki uznałbym powtarzanie bez ustanku jednego słowa: "zamarł". Gedeon ciągle bowiem zamiera, i choć jest to zrozumiałe w przedstawionych sytuacjach, nie można przecież z drugiej strony zamierać bez przerwy, bo i w końcu człowiek zemrze i zejdzie z tego świata...! Dobra, wiem, że się czepiam, ale naprawdę, czyż nie dałoby się czasem użyć innego słowa?

 

Jacek Komuda dopiero zadebiutował na rynku książkowym, ale śmiem twierdzić, że jest to debiut wybitny. Wilcze gniazdo na pewno nie jest książką tylko do sesji. Nie jest też jedynie kampanią do rozgrywania w system Dzikie Pola. To jest oddzielne dzieło literackie o sporej objętości, interesującej fabule, skrupulatnie przedstawionej rzeczywistości historycznej, porywającym wątku głównym i wspaniałym języku, w którym zostało napisane. Nie ma się za bardzo do czego przyczepić, bo też i Wilcze gniazdo jest wspaniałą książką. Śmiem twierdzić, że gdyby Henryk Sienkiewicz żył dzisiaj, nie powstydziłby się podobnego tekstu, gdyby wyszedł spod jego pióra. Tako i Jacek Komuda wstydzić się nie powinien. Winszuję udanej powieści!

 

Autor: Jacek Komuda
Tytuł: "Wilcze gniazdo"
Rok wydania: 2002
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cena: 26,99 zł
Jakość wydania: Dobra+ (ponad standard)
Ocena recenzenta: 5 (w skali szkolnej)


Autor: Jarlaxle

email: bregan@poczta.valkiria.net