| NOWE ŻYCIE ×××
Cerasi była cholernie zmęczona. Całą noc spędziła w klubie z paczką znajomych. Albo raczej sojuszników, jak mówili starsi przemytnicy i przestępcy. Dziewczyna istotnie znalazła swoje miejsce w światku przestępczym, zdarzało jej się handlować informacjami. I była w tym bardzo dobra.
Wychowała się w takim świecie. Fachu uczył ją Korso; pirat zastępował jej ojca. Kiedy zginął, Cerasi sama się sobą zajęła. Teraz jej życie było niezwykle barwne. Zarabiała sobie całkiem sporą kasę. Czasami szalała z przyjaciółmi w ekskluzywnych, drogich klubach, ale nigdy nie miała zerowego stanu konta. Martwiła się tylko tym, że niezupełnie pasowała do takiego środowiska. Czasami czuła się wyobcowana. Ale czekała cierpliwie, kiedyś to musi ulec zmianie.
Tego dnia nic nie zapowiadało zmian. Cerasi siedziała w hangarze razem z dwójką przyjaciół i czekała co przyniesie upalne popołudnie. W małym hangarze stały trzy zmodernizowane myśliwce, należące do przyjaciół dziewczyny. Cale właśnie wygrzebywał się spod jednego pojazdu.
- Hej, Ceri, mogłabyś mi podać klucz? - zawołał chłopak.
- Jasne, chwila.
Dziewczyna wstała ze skrzyni, na której zwykle grzała miejsce. Kiedy ruszyła w kierunku szafki z narzędziami, obaj chłopcy patrzyli za nią, na każdy jej krok.
Cerasi nie przywykła nosić jakiegokolwiek kombinezonu. Dzisiaj miała na sobie dopasowane spodnie i niebieską bluzkę bez rękawa. Dziewczyna była wysoka i smukła, miała jasno-brązowe włosy, sięgające tuż za ramiona, dziś splecione w krótki warkocz. Oczy Ceri zawsze miały zaciekawiony wyraz, było w nich pełno dziewczęcej radości, a ich ciemny kolor sprawiał, że spojrzenie dziewczyny nabierało głębokości. Zdawała się ogarniać spojrzeniem cały świat.
Nic więc dziwnego, że faceci widzieli w niej interesującą dziewczynę. Nie tylko była ładna, ale można z nią było pogadać o wszystkim, włącznie z komputerami i różnymi technicznymi nowinkami.
- Chyba o ten klucz chodziło? - Cerasi podała narzędzie pracującemu chłopakowi.
- Jasne, wielkie dzięki, skarbie. Ceri, słuchaj, pewnie nie powinienem o to pytać, ale... ile ty właściwie masz lat? - zapytał szybko Cale.
- Nikomu nigdy tego nie mówię. I tak mi nikt nie wierzy. Ale skoro chcesz wiedzieć. Mam 15 lat.
Cale i drugi chłopak, imieniem Harlam, spojrzeli po sobie zdumieni. Cerasi widząc ich miny powiedziała tylko:
- Przecież mówiłam, że nie będziecie wierzyć.
- Dziewczyno, jesteś niesamowita. Masz 15 lat... zaliczasz się do czołówki handlarzy informacjami. Nie przypuszczałem, że w tak młodym wieku...
- Daj spokój, Harlam. Wy jesteście niewiele starsi ode mnie, a mało który dorosły i doświadczony przemytnik Wam dorówna.
Rozmowa się urwała.
Do hangaru weszła zakapturzona postać. Cerasi od razu pomyślała, że jest to Jedi.
- Witajcie - odezwał się niski, ciepły głos. Postać odrzuciła kaptur. Był to młody mężczyzna, mniej więcej w wieku Harlama i Cale'a. Miał ciemne włosy, a spojrzenie szarych oczu było spokojne i pełne ciepła, jakim tchnęła cała postać.
- Witaj - pierwsza ocknęła się Cerasi. - Kim jesteś? - jak zawsze myślała trzeźwo i logicznie; wszystko po kolei.
- Nazywam się Tairan Genaro. Jestem Rycerzem Jedi - wypowiadając te słowa obserwował reakcję przemytników. Obu chłopcom oczy aż poszerzyły się ze zdumienia. Tylko z twarzy dziewczyny nie mógł nic wyczytać. Kiedy spróbował zajrzeć głębiej w jej umysł, aby wybadać uczucia natrafił jakby na zaporę. "To niemożliwe" pomyślał. "Tak, jakby po prostu nie chciała abym wiedział czy jest zaskoczona, a może już wiedziała, że jestem Jedi". Nie miał jednak czasu na dalsze rozmyślania. - Szukałem was. Jeżeli opinia, która o was krąży jest choć w połowie zgodna z prawdą, jesteście w stanie mi pomóc - Tairan patrzył uważnie na twarze dwójki młodzieńców. Starali się ukrywać zaskoczenie, nie wychodziło im to jednak zbyt dobrze. Natomiast dziewczyna... tak, ona potrafiła zachować kamienną twarz...jak Jedi. Rycerz szybko przestał się tym zajmować i wrócił do tematu. - Muszę wydostać się z planety. Napytałem sobie kłopotów z Łowcami. Jedno wielkie siedlisko przestępczości tutaj... Jednak część z owych przestępców może być sojusznikami.
- Pierwsza sprawa: nie mamy podstaw by Ci zaufać. Druga: my także nie jesteśmy zbyt zaprzyjaźnieni z Łowcami, więc nie widzę sensu w pomocy jakiemuś Jedi - Cale był nerwowy, wyparzył z odpowiedzią, nim Tairan zdążył zaproponować zapłatę za pomoc. Za to tym razem uchwycił zdziwienie na twarzy Cerasi. "No cóż, nie wszystko można przewidzieć". Skierował się do wyjścia.
Dziewczyna nie okazywała żadnych emocji. Wiedziała, że Rycerz próbuje ją wysondować. Zamknęła się, nie chciała tego. Tairan niczego o niej jeszcze nie wiedział. Może poza tym, że była wrażliwa na Moc. Sama też zdawała sobie z tego sprawę. Ale nie uznała konieczności edukacji. Cale i Harlam powrócili do naprawy myśliwców, a ona szybko i niezauważenie wymknęła się z hangaru.
Znalazłszy się na zewnątrz rozejrzała się po kosmoporcie, przy którym znajdowało się wiele hangarów. Podobnych temu, który właśnie opuściła. Wszystko było takie szare, niemal identyczne.
Szybko wypatrzyła Tairana.
Spiesznym krokiem, przechodzącym prawie w bieg ruszyła w jego kierunku. W końcu znalazła się w sensownej odległości. Tylko co ona chce właściwie zrobić? Nie zastanawiać się zbyt długo, to chyba przede wszystkim.
- Tairanie! - zawołała wreszcie. Chłopak zareagował natychmiast. Nie okazywał zdziwienia, kto wie, czy w ogóle był zdziwiony. Cerasi stanęła na wprost jego. Był od niej sporo wyższy. Podniosła wzrok.
- Wybacz zachowanie moich przyjaciół - zaczęła nieco niepewnie. - Chodź ze mną, pomogę Ci - powiedziała szybko, bez zbędnych wyjaśnień. I ruszyła w kierunku wyjścia z kosmoportu. Tym razem Rycerz był wyraźnie zdziwiony. Nawet nie próbował tego ukrywać.
Dziewczyna skierowała się do swojego mieszkania w pobliskim hotelu. Tam będą mogli porozmawiać bez żadnych świadków. Zdziwiony Jedi bez mruknięcia podążał za nią. Cerasi weszła do jednego z okazalszych budynków. Tairan już nie dziwił się niczemu. Na najwyższym piętrze Cerasi otworzyła drzwi i znikła we wnętrzu pomieszczenia. Jedi wszedł za nią.
Pokój był całkiem duży i nieźle urządzony, jak na planetę będącą siedliskiem przemytników i Łowców Nagród.
- Proszę, siadaj - zaprosiła nieznacznie Cerasi. - Powiesz mi o co tak właściwie chodzi? Dlaczego chcesz zmykać stąd niepostrzeżenie?
- Przydzielono mi taką misję, po prostu - uśmiechnął się Tairan.
- A, jasne... Dobra, nie powinno mnie to interesować. Chcesz się stąd wydostać niezauważony, tak? No dobra...
- Jesteś w stanie mi pomóc? - zapytał, choć nie zamierzał wątpić w umiejętności dziewczyny.
- Masz wątpliwości? No cóż, być może. Dobra... nocą udamy się do hangaru, mam niewielki frachtowiec. W sam raz do ucieczki z planety - uśmiechnęła się dziewczyna.
- A do zapadnięcia zmroku mamy jeszcze kilka dobrych godzin - powiedział Tairan.
- To żaden problem, możesz zostać u mnie - odparła dziewczyna, szukając w barku czegoś do picia.
W końcu wyjęła butelkę coli i nalała do dwóch szklanek. Postawiła je na stoliku, jedną przed Rycerzem, a drugą obok siebie. Usiadła na wprost mężczyzny. Zastanawiała się, czy warto zaczynać jakąkolwiek rozmowę. Nie musiała.
- Mógłbym poznać wreszcie Twoje imię? - uśmiechnął się. Nie miał jej za złe, że jeszcze tego nie zrobiła... no bo niby jak?
Jak można cokolwiek mieć za złe takiej dziewczynie?
- Oj, przepraszam, faktycznie zapomniałam - dziewczyna wydała się nieco speszona. - Cerasi Kenobi.
Podała Tairanowi rękę ponad stołem. Rycerz ujął smukłą dłoń wyciągniętą ku niemu.
Dalej rozmowa toczyła się gładko. Tairan stwierdził, że ma do czynienia z nie tylko ładną ale i inteligentną osobą.
W końcu zapytał o to, o czym Cerasi wcale nie chciała rozmawiać.
- Cerasi, pozwól, że zapytam. Jak ukryłaś swoje uczucia przede mną? Tam, w hangarze. Głowę dam, że... skorzystałaś z Mocy.
- Jasne i na dodatek głowę zachowasz. Wiem, mam talent korzystania z Mocy. Wiem aż za dobrze - odparła dziewczyna.
- Nie pomyślałaś nigdy aby wyszkolić się, w korzystaniu z tego daru?
- Proszę, nie drążmy tego tematu - próbowała skończyć tę rozmowę Cerasi.
Rozmowa okazała się niezwykle miła.
Zmrok zapadał dziś szybko. "A zawsze wydawało mi się, że trwa to całe wieki" pomyślała Cerasi.
Hangar znajdował się tuż obok hotelu. Goście nie musieli szukać daleko swoich pojazdów. To całkiem interesujące rozwiązanie. Cerasi na swój zwykły strój zarzuciła czarny płaszcz z kapturem. Łudząco podobny do tych noszonych przez Jedi.
Dziewczyna opuściła rampę statku. Ładny frachtowiec, to pierwsza myśl każdego jej gościa. Także Tairana.
Weszli do wnętrza pojazdu. Urządzony był bez zbędnego przepychu, tylko najpotrzebniejsze sprzęty. A te były całkiem ładne. "Ciekawe, jak bardzo zmodernizowany został ten statek..." zastanowił się Tarian.
- Zamierzasz startować bez pozwolenia? - zapytał z powątpiewaniem chłopak.
- Jasne, nie chce mi się budzić wieży kontrolnej - zaśmiała się Cerasi. Zachowywała się całkiem swobodnie, w końcu była u siebie. - Siadaj, Tairanie, tutaj, albo w jednej z kabin. Gdzie chcesz - tutaj posłała Rycerzowi miły uśmiech. Ciekawe, kto mógłby się jej oprzeć. Może bywali i tacy... a jednak, wątpliwe...
- Może posiedzę w kokpicie, jeżeli pozwolisz - uśmiechnął się tak szarmancko jak tylko potrafił, nie zamierzał pozostawać jej dłużny. Dziewczyna zachęciła, żeby za nią poszedł delikatnym i pełnym wdzięku skinieniem ręki.
Gotowość do startu, silniki uruchomione. Uniesienie statku wydało się pełne gracji. Pojazd wystrzelił z hangaru.
- Będą nas ścigać za ten start? - zapytał, niemal ze śmiechem, Tairan.
- No coś ty, to dla nich chleb powszedni - odparła lekko dziewczyna. - Więc, dokąd lecimy? Chciałabym wprowadzić koordynaty - zapytała gdy tylko wydostali się ponad atmosferę.
- Ossus, tam jest akademia - odparł Rycerz, ziewając.
- Jasne, podróż potrwa najwyżej półtora dnia. Odpowiadają Ci dwa dni spędzone na frachtowcu z obcą dziewczyną? - zaśmiała się.
Nie było w tym wcale kokieterii, Cerasi nie zamierzała też podrywać Rycerza.
Nie dostała odpowiedzi. Jej nowy znajomy już spał.
Tairan obudził się po upływie kilku godzin. Objął spojrzeniem kokpit statku. Cerasi nie było w fotelu pilota. Wstał więc i ruszył w głąb frachtowca.
Znalazł dziewczynę śpiącą w jednej z kabin. Obudziła się w chwili, kiedy Rycerz stanął na progu kabiny.
- Witaj, Cerasi. Obudziłem Cię? - zapytał z niemalże troską, co było wręcz zabawne.
- Witaj, Tairanie. Nie martw się, ja i tak już nie spałam - odparła wciąż jednak ziewając. - Jesteś głodny?
- Na razie nie. Dzięki. Ale za to chciałbym z Tobą porozmawiać.
- Proszę więc. Nie widzę przeszkód - zaśmiała się Cerasi.
- Czy... mogłabyś... czy zechciałabyś mi o sobie trochę opowiedzieć? - zapytał bez zbędnych wyjaśnień.
A Cerasi mu zaufała. Nie wiedziała dlaczego Rycerz wzbudza w niej takie zaufanie. Opowiedziała o sobie, o swoim jakże barwnym życiu. Tairan jej słuchał. Wydawało mu się, że słucha osoby dorosłej i doświadczonej, ale to była tylko młoda dziewczyna. Właśnie, ciekawe, ile ona ma lat?
Cerasi wyczuła to zaciekawienie. Sama nie wiedziała jak... po prostu wychwyciła jego zainteresowanie jej wiekiem.
- I tak mi nie uwierzysz - uprzedziła. - Mam 15 lat.
Chłopak tylko spojrzał na nią, jakby oceniając czy to jest możliwe.
- Ostrzegałam, że nie uwierzysz.
Cerasi siedziała w kokpicie przy stanowisku pilota frachtowca. I rozmyślała. Czy to przypadkiem nie jest ta zmiana, na którą tak długo czekała?
Do sterówki wszedł Tairan i usiadł obok dziewczyny.
Tym razem to ona rozpoczęła rozmowę.
- Jaka jest ta Twoja Akademia Jedi?
Rycerz opowiedział jej o Mocy. Później zobrazował budynek mieszczący Akademię. I dodał to co lubił najbardziej: cudowne wschody i zachody słońca.
Cerasi ciągle nie wiedziała co ma właściwie powiedzieć, o co jeszcze ma zapytać.
- Cerasi, chcesz wstąpić do Akademii, prawda? - zapytał miękko. - I nie, nie sondowałem Twojego umysłu. To widać nawet w Twoich oczach - uśmiechnął się Tairan.
- No cóż, masz rację. Myślę... wydaje mi się... czuję, że tam znajdę swoje miejsce. Nie potrafię tego wyjaśnić... może to zew Mocy... może moje głupie przeczucie... Ale chcę trenować. I zostać Jedi - odparła niepewnie dziewczyna.
Tairan wyszedł z pomieszczenia zostawiając dziewczynę samą.
Mijał właśnie czas przeznaczony na podróż w nadprzestrzeni.
Cerasi zajęła swój fotel pilota i sprawdzała współrzędne wyjścia.
Gwiazdy wydały się świetlistymi smugami. I znów wiele tysięcy punktów widniało na zewnątrz kabiny. Cerasi lubiła ten statek między innymi właśnie za ten wspaniały, szeroki widok.
- Oto i Ossus - powiedział Tairan nie kryjąc zadowolenia z faktu, że znów widzi planetę.
- Teraz tutaj będę spędzać cały mój czas - westchnęła dziewczyna. Nadal nie była pewna. Czy to ma jakikolwiek sens? Ona jako Jedi?
- Spodoba Ci się, zobaczysz. Trening musi być tylko i wyłącznie Twoją wolą. A sama planeta jest piękna. Spodoba Ci się - powtórzył z przekonaniem Rycerz.
- Wierzę. I mam nadzieję... nie ja wiem, że właśnie tutaj znajdę swoje miejsce.
Do samego lądowania żadne już się nie odezwało.
Cerasi posadziła statek na lądowisku obok Akademii z właściwą sobie gracją. Już podchodząc do lądowania zauważyła postać ubraną w brązowy płaszcz, zapewne innego Jedi.
Opuściła trap frachtowca i opuściła statek za Tairanem.
- Witaj, mistrzu - głos należał najwyraźniej do Jedi oczekującego na zewnątrz.
- Witaj, mój uczniu - odparł cicho Rycerz. Cerasi wyszła na trap i stanęła obok Tairana.
- Kim ona jest? - zapytał chłopak. Cerasi zdążyła dobrze mu się już przyjrzeć. Był nieco niższy od Tairana, miał brązowe włosy, szare oczy. Dalej Cerasi nie potrafiła go już opisać. Po prostu był sympatyczny... no, musiała przyznać, że przystojny.
- To Cerasi Kenobi, nasza nowa adeptka Mocy. Cerasi, to mój uczeń Darren Winward.
- Witaj, Cerasi - pierwszy odezwał się chłopak, bacznie się jej przyglądając. Natomiast dziewczyna wcale się nie speszyła.
- Witaj, Darrenie - jej ton był zupełnie beznamiętny. Nie zdradziła się ze swoim pierwszym wrażeniem jakie wywarł na niej młody padawan.
- Cerasi, pójdziesz ze mną. Mistrzowie muszą zadecydować o przyjęciu nowej uczennicy.
Dziewczyna nie odpowiadając ruszyła za Tairanem.
Zachód słońca był naprawdę imponujący. Z dachu Akademii wyglądało to niesamowicie. Jak w jakimś śnie...
Cerasi stała na dachu już od dobrych 15 minut. Czekała na decyzję Mistrzów.
Usłyszała zbliżające się kroki. Nie odwracała się, wiedziała, że będzie to Darren. Nie zastanawiała się nigdy, jakim cudem potrafi wszystko tak przewidywać. Ale teraz wiedziała. To była Moc.
- Nie przeszkadzam? - chłopak postanowił zacząć rozmowę. Widać starał się o wysoką kulturę... A jej się to nawet podobało.
- Nie, skądże. I tak nie mam zbyt wiele do roboty - wymownie spojrzała na ognistą tarczę niknącą właśnie za widnokręgiem.
- Unikasz nowych znajomych. Przynajmniej na razie - nie było to pytanie.
- Przecież i tak nie wiem czy tu jeszcze zostanę. Równie dobrze może się okazać, że wracam do przemytniczego trybu życia. I co wtedy? Mam tęsknić za ledwo poznanymi ludźmi? A znając siebie mogę zaręczyć, że tak by właśnie było - przestała okazywać swoje racje równie nagle jak zaczęła. I po co ona się otwiera tak przed tym chłopakiem? Skąd w niej tyle zaufania? Do nowo poznanej osoby...
- Przecież potrafisz przewidywać wydarzenia - zauważył Darren.
- Ok., potrafię. Ale nie kontroluję tego i nie wiem co jest wytworem mojej wyobraźni a co głosem Mocy - zręcznie odpierała każdy atak. Budowała niemal barierę między sobą a mijanymi osobami.
Darren już więcej nie zapytał o nic.
- To Twoja komnata Cerasi - Tairan pchnął drzwi i gestem zaprosił dziewczynę do środka. Ta weszła rozglądając się ciekawie. Od tej chwili tu jest jej dom. Tutaj będzie mieszkać, tutaj zostaną jej radości i smutki.
Pokój był przestrzenny, skromnie umeblowany, bez zbędnych ozdób. Tak więc w kącie pomieszczenia, pod oknem, stało łóżko, obok tego stolik z lampką nocną, po drugiej stronie stół i dwa krzesła.
- Oto początek mojego życia w akademii...
Autor: Daria Trocikowska e-mail:
daria@galileusz.pl
| | | |