OPOWIADANIE O TEJTAMTEJ CIĄG DALSZY

 

-Halo! TaTamta! Żyjesz? - głos Rinoy rozległ się w olbrzymiej sali balowej Gardenu.
-Umarła, mamy spokój, ludzie cieszmy się - Zidane cieszył się, że nie musi znosić kaprysów narratorki opowiadania.
-I czego się cieszysz? Jesteśmy tu zamknięci, nikt nie ma klucza, a Ty się śmiejesz... - Tifę denerwowało zbyt luzackie podejście Zidana.
-Szit! Wiedziałem, że jest cos o czym nie wiem! Nikt mi nie powiedział, że ta stara wariatka nas tu zamknęła! - Zidane'a ogarnęła panika.
-Nie taka znowu stara - głos narratorki był dziwnie rozbawiony...
-Stara czy nie, wypuść nas, chce mi się siusiu! - wrzasnął Squall
-Skorzystaj sobie - powiedziała TaTamta - poznaj serce ;-P
Obok Squalla pojawił się śliczny niebieski kibelek, z lśniącą spłuczką, i maleńką ścianką :-).
-Wow! - Zell był pod wielkim wrażeniem - ja też mogę taki dostać? Tylko zamiast niebieskiego koloru wolałbym w hot-dogi :-)
-Ty jesteś nienormalny z tymi hot-dogami - podsumowała go Rinoa uśmiechając się krzywo.
Squall szybciutko skorzystał z kibelka, spłukał ten tego i umył rączki (UWAGA!!!! RADA OD NARRATORKI MODE ON! Pamiętajcie dzieci, żeby zawsze myć rączki po skorzystaniu z kibelka RADA OD NARRATORKI MODE OFF).
-Fajny WuCet - Squall uśmiechnął się, i było widać zadowolenie malujące się na jego twarzy.
-Dobra, koniec tej parodii, dzisiaj czeka Was niezwykle trudne zadanie - Tatamta ściemniała, że jest poważna
-Jak zawsze...- westchnął Vivi
-Weź mi nie przerywaj. No więc jak już mówiłam czeka Was dziś niezwykle trudne zadanie...
-No i? - zapytała Rinoa, TaTamta zastanawia się do dziś, czy Rinoa specjalnie się odezwała, żeby zrobić TejTamtej na złość ;-)
-AAAaa! - wrzasnęła rozwścieczona TaTamta...
Świat wokół bohaterów zaczął wirować, a obraz rozmazywać. W uszach zaczęło im trzeszczeć. Trwało to około 5 minut, nagle zapadła zupełna cisza i ciemność...
-Squall...- wyszeptała Rinoa.
-Was? - Squallowi od nagłej ciszy zaczęły mieszać się języki
-Dobry jesteś - Cloud był pod wrażeniem, gdyż uczył się od roku niemieckiego, ale nie umiał jeszcze tak spontanicznie odpowiadać w tym języku
-Zauważyliście coś dziwnego może? Gaduły jedne! - Tifa wkurzyła się, bo znów potwierdziło się, że faceci plotkują więcej niż kobiety
-Oprócz tego, że wokół nas nie ma niczego, jest kompletna cisza i wszędzie jest czarno a mimo wszystko jakimś cudem wyraźnie widzę wszystkich to nie - Zidane puścił zniewalający uśmiech
-Bosh co za rasa - Tifa pokiwała z politowaniem głową
-Wasze zadanie jest proste - głos TejTamtej był jakiś dziwny, czuć w nim było lekką ironię, a zarazem powagę - musicie... eee..dajcie mi chwilkę, żebym wymyśliła Wam misję... tego... wiem! Macie tu zielony kamień-zwie się nirion (z małej litery). Wasze zadanie to zanieść go Wormowi, a kto to się sami dowiedzcie.
Ciemność zamieniła się w oślepiającą jasność, bohaterowie osłonili oczy, a kiedy jasność zmalała na tyle, że mogli swoje śliczne oczęta odsłonić ujrzeli wokół siebie cudowna krainę. Teren był równy, żadnych wzniesień czy zagłębień. Wszędzie pełno było białych, ptasich piór i niebieskich kwiatów. Na jasnoniebieskim niebie widać było 3 słońca, a przynajmniej 3 planety przypominające nasze ziemskie słońce.
-Wow - Zell był pod wrażeniem - ale odjazd
Vivi podniósł piórko i podrzucił je do góry.
-Kto ma kamień? - Rinoa była niewzruszona pięknym widokiem
-Ja Ci zaraz dam niewzruszona! Głupia narratorka - Rinoa się wkurzyła za to co wcześniej napisałam
Ponieważ narratorka jest mściwa i nie lubi jak ją ktoś nazywa głupią pokazała Rinoye wielki, czerwony język.
-Ja go mam - Cloud uniósł dłoń, na której spoczywał kamień wielkości pięści, mieniący się różnymi odcieniami zieleni
-Śliczny! - Tifa się zachwyciła - chciałabym mieć pierścionek z takim
-Kobiety są strasznie wymagające - Cloud zrobił minę zrozpaczonego przyszłego narzeczonego, który już wie jaki los go czeka, ale nie chce mu się wycofywać.
-No a jakby go sprzedać to by można było kupić duuużo hot-dogów - Zell jak zwykle myślał o jednym.
- Koniec ględzenia, idziemy szukać tego Worma.... - Squallowi chyba zależało na szybkim zakończeniu misji

 

***

 

-Idziemy przez tą łączastą (tłum. Składającą się tylko z łąki) pustynię i idziemy... mam już dość! - Tifa miała chyba zły dzień
-Jeszcze tro.....ooo....AAA!!!... Ku&^% - Cloud chciał coś powiedzieć ale zamiast tego zniknął wszystkim z oczu
-Gdzie on się podział! - Zell lubił czasem panikować
-Chyba w tej wielkiej dziurze, o średnicy 3 metrów, głębokości 6 metrów, pełnej muchomorów i glist zwanych "glistami kota" - Vivi chyba ostatnio coś studiował ;-)
-Tyś chyba ostatnio coś studiował - Zidane był pod dużym wrażeniem
-Tego..no.. miałem kiedyś kota... - Vivi się zarumienił (nie pytajcie jak to było widać pod jego skromną czapeczką ;-)
-Mada fak....fak, fak...fank ju...hu hu... - z dołu wyszedł maleńki robaczek, spojrzał na Rinoę i gały powiększyły mu się 10-cio krotnie w stosunku do ciała - witam piękną damę.
Jego uśmiech równie wielki jak gały onieśmielił Rinoę, zarumieniła się lekko i podała mu rękę do pocałowania. Squall wszedł między glistę i czarnowłosą piękność z zamiarem nie wiadomo czego, ale chyba niczego miłego.
-Odsuń się patafianie, chciałem powiedzieć... miły chłopcze - glista udawała macho - jestem tu z rozkazu TejTamtej! Macie ponoć dla mnie jakąś błyskotkę...
-Mamy! Bierz ją i spadamy! - krzyknął Cloud i podał kamień Wormowi
-Co tak szybko... - Worm zrobił dziwną minę (tłum. zalatywało od niego chytrością) - kto powiedział, że ja go chce...jak on się zwie?
-Nirion - Zidane wygramolił się z dziury
-Właśnie.. nirion... powiedziałeś go z dużej litery!!! - Worm chyba szybko się wkurzał
-Przepraszam, chodziło mi o nirion z małej - Zidane otrzepał spodnie z ziemi
-Wezmę go od Was i misja będzie zakończona.. ale... ta ślicznotka - wskazał lewym okiem na Rinoę - idzie ze mną
-Po moim trupie! - wrzasnął Squall
-Jak chcesz, mnie to różnicy nie robi - Worm zaczął rosnąć, aż osiągnął rozmiary średniego bloku. Jego oczy zwisały luźno koło ciała a usta wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu - co powiesz na to?
-Ładne masz oczka - zażartował Zidane
W odpowiedzi Worm zamachnął się okiem i uderzył nim Zidane'a. Ten nie spodziewał się takiego ataku, poszybował wysoko w niebo...
-Ktoś ma jeszcze jakieś uwagi? - zaśmiała się wielka glista
-Ja! - krzyknęła Tifa, podskoczyła do góry, zrobiła piruet w powietrzu i zeskoczyła zwinnie na ziemie - teraz moja kolej!
Tifa podniosła obie ręce do góry, uniosła lekko prawą nogę. Zaczęła się kręcić w kółko, aż utworzyła wir, natarła na glistę, a gdy znalazła się zaraz przy jej ciele podskoczyła do góry i uderzyła z całej siły. Opadła na jedno kolano, pochylona do przodu, ciężko oddychająca, patrząca na glistę z nienawiścią.
-Nawet nie zarysowałaś mi lakieru - zaśmiała się glista
-Pora z tym skończyć - Rinoa stała wyprostowana, zza jej pleców bił jasny blask.
-Angelo! - krzyknęła i w tym momencie nie wiadomo skąd wybiegł pies Rinoy, stanął przy jej nodze i zawarczał na glistę. Dziewczyna pogłaskała zwierzę, a to rzuciło się przed siebie. Z paszczy psa wyleciało tysiące niebieskich promieni przeszywając wszystko dookoła. Kiedy się uspokoiło, glista leżała na ziemi śmiejąc się do rozpuku
-Chcieliście mnie pokonać małym pieskiem? - buahahaha
Vivi podszedł do Worma, przyglądnął mu się, obszedł go dookoła.
-Co ty robisz mały?
-Szukam Twojego ogona - odparł Vivi
-Ogona?
-O mam!
Glista zbladła, z jej ust zaczęła sączyć się obfita ślina. Nagle zmalała i z piskiem uciekła do dziury ciągnąc za sobą zielony kamień
-Vivi - Tifa podbiegła do małego maga - coś Ty mu zrobił?
-Walcz!!! - Zidane właśnie nadbiegł, stanął jak wryty, popatrzył po przyjaciołach i zapytał:
-eee
-To proste każdy ma jakiś słaby punkt, kocie glisty nie lubią kiedy się je łaskocze w ogon bo to u nich wywołuje obrzydzenie - oczy Viviego pałały radością
-Vivi jesteś cudowny - Rinoa i Tifa zaczęły obsypywać maga pocałunkami
-Chyba zacznę studiować - Zell pozazdrościł Viviemu
-No to co chłopaki? Do biblioteki? - zaproponował Squall
-Do biblioteki - zgodzili się Zidane i Cloud

 

 

 

Autor: Arisu

email: alka18@wp.pl