|
MAGIA I PSI... MAGIA CZY PSI???
Kiedy zaczynałem moją przygodę z RPG w zasadzie niewiele interesowało mnie, czym jest magia. To było dawno, byłem podówczas jeszcze dzieciakiem w piątej klasie podstawówki, zatem od tamtego czasu, do dziś, trochę jednak podrosłem Wracając jednak - wtedy, mniej więcej, przeczytałem po raz pierwszy "Hobbita..." J.R.R. Tolkiena, później rozpoczęły się wspólne sesje ze znajomymi, poprzedzone najpierw krótkimi przygodami rozgrywanymi na przerwach (i, nie ukrywajmy, także na co nudniejszych na lekcjach). Tak wyglądały moje początki z RPG i klimatami fantasy...
Wcześniej z fantasy styczność miałem tyle, co nic. Ot, obejrzało się kilkanaście odcinków "He-Mana", niezwykle popularnego w moich czasach przedszkolnych, rzuciło okiem na jakieś filmy mniej lub bardziej ocierające się o wspomniany gatunek. Czasem wpadł w ręce jakiś komiks, chociaż tych to już zupełnie było jak na lekarstwo. W eRPeGi na kompa jeszcze cztery lata temu niewiele grałem. Zresztą pierwszym cRPG, który przykuł mnie do ekranu, był Fallout, a ten raz, że powstał stosunkowo niedawno, a dwa, iż nic nie miał wspólnego z fantasy i magią.
Mijał jednak czas, a wraz z tym zainteresowałem się fantasy i RPG poważniej. Wówczas to zacząłem zastanawiać się nad tym, czym jest tak zwana magia. Rzecz zaś, niebawem, okazała się być bardziej skomplikowaną, niż się pierwotnie wydawała. Za rozpatrywanie bowiem problemu zabrałem się nie tylko z punktu widzenia czytelnika prozy fantastycznej, ale także (a może przede wszystkim?) jako człowiek, który, jak sądzę, potrafi trzeźwo spojrzeć na świat. Wnioski, po niedługim czasie, okazały się być nad wyraz zaskakujące.
Fantasy to fantasy - rządzi się swoimi prawami i magię przyjmujemy w powyższym przypadku taką, jaka jest. W gatunku tym dozwolone są więc przeróżne efekty towarzyszące rzucaniu zaklęć, wszelkie rozbłyski, dźwięki, zjawiska cieplne czy przeróżne nadprzyrodzone wydarzenia zachodzące w otoczeniu bliższym bądź dalszym. Magia w fantasy jest tworem pisarzy, którzy do jej ubarwień mają prawo.
Piszę o koloryzowaniu magii tak, jak bym w nią wierzył, prawda? Bo tak jest, w istocie. Wierzę w magię. Nie taką jednak, jaką znamy z książek fantastycznych, nie błyskającą, świstającą, baśniową. Moje pojęcie magii bliższe jest temu z książek J.R.R. Tolkiena, a więc magii jako zjawiska tajemniczego, niecodziennego, będącego raczej zmaganiami umysłu, niż polegającego na skomplikowanych formułach z mnogością składników. Analizując przy tym zjawiska, które przyjęło się określać jako magiczne w naszym codziennym świecie, skłonny jestem przyznać, że magia rzeczywiście istnieje. Nie mam tu na myśli odczyniania uroków, wróżb, magicznych pierścieni "do zamówienia za jedyne..." - nie, nie mówię o tym. Obraz magii, która rzeczywiście może istnieć, wypaczany jest także przez chociażby książki o przygodach Harry'ego Pottera, gdzie podstawą jest przecież latająca miotła...
O magii wszelako powiadało się także w przypadku sił demonicznych, na ogół bowiem wiązano ją właśnie z Szatanem i jego nikczemnymi sztuczkami. Kiedy w Europie palono czarownice na stosie oskarżano je o to, iż spółkowały z diabłem. W większości były to jednak niewinne, choć nieco odstające od reszty społeczności kobiety.
Także współcześnie, w czasach, o których co niektórzy powiadają, że mimo rozwoju nauki i wiedzy następuje powolny, trudno zauważalny, ale nieubłagany powrót do wiary w magię i rozmaitych praktyk okultystycznych, często na gruncie mnożących się rozmaitych sekt. Można mówić o magii, czy jednak w formie prawdziwej? Nie sądzę, a przynajmniej nie w odniesieniu do każdego wariata, który twierdzi, iż ma moc rzucania zaklęć, bo objawił mu się, by wziąć najmniej wyszukany przykład, Szatan. Prawdziwe natomiast zdolności magiczne można kojarzyć z kapłanami kultur afrykańskich, azjatyckich i południowoamerykańskich, atoli to już określa się często jako szamanizm.
Czym zatem jest magia, według mnie przynajmniej? Otóż magia, moim zdaniem, jest materializacją sił umysłu, a także zdolnością jego fizycznego oddziaływania na otoczenie. Kim są przecież magowie, w najczęstszym pojęciu? Magowie, wszelkie postacie czarodziejów, są osobowościami obdarzonymi nieprzeciętną inteligencją. Nieprzypadkowo istnieje w systemach RPG podział, iż Inteligencja odpowiedzialna jest za magię, a Mądrość (tudzież Wiedza) za zaklęcia kapłańskie. Inteligencja jest potrzebna magowi, ponieważ odzwierciedla potęgę jego umysłu, siłę jego woli, co powiązano z kolei z mocami magicznymi. Czy niesłusznie? Trudno powiedzieć. Rzecz bowiem należy rozpatrzyć na kilku płaszczyznach.
Przede wszystkim pomyślmy, czy zjawiska nadprzyrodzone, które zamierzamy określić mianem magii, są wynikiem oddziaływania świadomego (bądź też nie) siłą umysłu, czy też mają inne podłoże? Gdy rzecz dzieje się świadomie łatwiej jest to rozsądzić, co jednak w przypadku, gdy osoba, która, powiedzmy, miota przedmiotami siłą woli, nie zdaje sobie sprawy z tego, iż to właśnie ona powoduje to zjawisko? Wówczas bardzo łatwo jest przyjąć błędne założenie, iż odpowiedzialnym za latające po mieszkaniu talerze jest, na przykład, duch...
Dobrze, mamy jednak sytuację, gdy ktoś realnie potrafi wpływać na otoczenie siłą woli. Czy można nazwać to magią? Ja uważam, że tak. Magia bowiem to określenie względne - często było, jest i będzie stosowane jako słowo nazywające rzeczy nieznane, niewytłumaczalne, fantastyczne, a niekoniecznie wiążące się rzeczywiście z magią jako działaniem ludzkiego umysłu. Słowo to zatem może być nadużywane, co z kolei prowadzi do przesady w zakresie postrzegania magii. Musisz sobie zatem, Czytelniku, zadać pewne pytanie, dotyczące tego, w co tak naprawdę bardziej skłonny jesteś uwierzyć. Czy uwierzysz w to, iż ktoś wyciągając z regału książkę gestem ręki i kładąc ją na biurko rzuca prosty czar "Przywołanie przedmiotu", czy raczej jest to po prostu owoc zdolności jego umysłu? Czy to, co się dzieje, to magia, czy też telekineza?
W zależności od Twojej, drogi Czytelniku, odpowiedzi, odpowiadasz sobie tym samym na pytanie postawione przeze mnie jako tytuł tekstu. Czy wolisz rzecz nazywać PSI, czy może magią - Twoja wolna wola. Dla mnie jednak obie rzeczy to jedno i to samo. Zagorzałych fanów fantasy zdenerwować może, iż tajemniczą magię przyrównuję do chłodno wypracowanych sztuczek umysłu, a wielbiciele science fiction pewnie objadą mnie, iż istniejące faktycznie zjawisko (w sci-fi., oczywiście, w rzeczywistości istnienia PSI jako takiej przecież nie udowodniono), całkiem realną zdolność, której istnienie ludzkość zapewne niebawem sobie uświadomi i którą rozwinie, zestawiłem z irracjonalnymi formułkami magów, mruczących coś pod nosem i wykonujących skomplikowane gesty, by zaklęcie się udało. Cóż, ja uważam po prostu, że zarówno PSI jak i magia są w gruncie rzeczy tym samym, to jest umiejętnym wykorzystaniem potęgi umysłu. To zaś, iż pisarze science fiction bądź fantasy w większości stosują względem tego zjawiska rozmaite, zaiste efekciarskie, zagrywki, jest jedynie próbą nadania mu bardziej namacalnego charakteru.
Czym magia, a może PSI są wywoływane, o tym trudno mówić. O zdolnościach telekinetycznych mówiło się często nawet w sytuacjach, gdy osoba je przejawiająca nie była ich świadoma. Trudno więc w takich przypadkach przyjąć za logiczny pogląd, iż zdolności owe wynikały z wiary w nie. Przypuszczalnie więc zjawiska te zdarzają się na skutek odstępstw od normalności w działaniu ludzkiego mózgu. Niejednokrotnie przecież bywało tak, iż fascynujące zdolności umysłowe przejawiali ludzie upośledzeni, chorzy, na przykład, na autyzm. Drugą zaś próbą wyjaśnienia fenomenów rozmaitych magicznych zdolności ludzkich może być to, o czym wspomniałem wyżej, mianowicie wiara w nadludzkie możliwości. Często prawdziwa, płynąca z głębi serca wiara człowieka potrafi zdziałać niesamowite rzeczy, o których powiada się, iż są to cuda. W przypadku, gdy zarówno niezwykłe ozdrowienie, samozapłon, jak i telekineza są zjawiskami niewytłumaczalnymi, można doszukiwać się w nich wszystkich tego, co pojmujemy pod określeniem magii. Także wiara właśnie uzasadniałaby wszelkie rytualne zachowania czy obiekty kultu, albowiem realnie istniejące przedmioty pomagają w skupieniu sił umysłu na danym przedmiocie i, tym samym, w przeniesieniu sił duchowych kapłana/maga do otaczającej go rzeczywistości. Magia jest więc zjawiskiem intuicyjnym, a nie rozumowym i takim jest przeze mnie postrzegana jako istniejąca rzeczywiście. Jeśli zaś postrzegam ją jako wynik określonych umiejętności umysłowych, nie ma zatem najmniejszego, logicznego uzasadnienia, by oddzielać magię od PSI, skoro, koniec końcem, siły te są dokładnie tym samym, a różni je jedynie konwencja utworów, w których je zawarto.
Tymi słowami chciałbym zakończyć dzisiejszy tekst. Podejrzewam, że mogę dostać w związku z nim wiele listów, w których mało kto się ze mną zgodzi, a w większości będę rugany za błędne wnioski i spostrzeżenia, ale i odpowiedź wtedy na każdy z podobnych listów padnie jedna - zwróć, potencjalny nieuważny Czytelniku, swoje ślepięta na to, iż wszędzie podkreślałem, jak mogłem, iż artykuł powyższy jest tylko i wyłącznie moją interpretacją stanu rzeczy, której nikomu absolutnie nie narzucam, a do której, jak by nie patrzeć, mam po prostu prawo, czego jednak tłumaczyć chyba nie trzeba, a przynajmniej - nie powinno się. Wszystko zaś, co napisałem, było owocem mojej chwilowej chęci do przelania myśli na papier, o tyle pięknej w swej istocie, iż nie podyktowanej pobudkami materialnymi, bo o tym, by swoje artykuły wiązać z jakimiś finansami mogę na razie tylko pomarzyć (krytycznie zaś na nie spoglądając nawet się z tego cieszę - pewnie by mi jeszcze pieniędzy zabrano...). Pozdrawiam więc i życzę miłej lektury reszty Tawerny.
Autor: Equinoxe email:
fenske@poczta.onet.pl
|
|
|
|