DYSKUSJA - "KRAINY PODMROKU"

 

Darky: Witajcie czytelnicy. W tej czwartej już części "Dyskusji o książkach" zajmiemy się opowiadaniami. Najpierw jednak chciałbym wypowiedzieć się o nich bardziej ogólnie, zamiast zagłębiać w każdy tytuł po kolei. Uzasadnić dlaczego dziś dyskutujemy właśnie o nich.

Jarlaxle: Od siebie dodam, że zbiory opowiadań to, jak dotąd, najlepsza część FR-owego dziedzictwa dostępna w Polsce. A dlaczego? Sami się przekonacie, czytając choćby jedno z nich i analizując poniższą recenzję. 

Darky: Ja osobiście preferuję, powieści, a nawet całe cykle od opowiadań. Dlaczego tak się dzieje? Otóż lubię utożsamiać się z bohaterem książki, nawet jeśli w żadnym stopniu nie jest do mnie podobny. Lubię zastanawiać się nad jego postępowaniem. Opowiadania są raczej krótkie, a z pewnością krótsze od powieści i najczęściej nie pozwalają mi na takie utożsamianie się z bohaterem. Oczywiście, zdarzają się wyjątki, ale one są właśnie wyjątkami.

Jarlaxle: Mimo to, forma opowiadania odpowiada mi nieco bardziej, zdaje się, głównie dlatego, że opowiadanie skupia się jedynie na przedstawieniu zasadniczej treści, która ma coś czytającemu przekazać. Konkretna i skrótowo ukazana fabuła - nie ma nad czym tu się rozwodzić. W ogólnej zasadzie powieści, poza tym wszystkim, jest też dużo tzw. "wolnej przestrzeni". Wszystko nie rozkręca się tam tak szybko - nie nabiera od razu tak emocjonującego kształtu. Ale, choć forma opowiadań jest mi bliższa założeniem, najlepsze rzeczy, jakie w życiu czytałem z fantastyki, to nic innego jak wielotomowe sagi - czyli powieści. O tak. Forma bowiem, i założenie to jedna rzecz. Wykonanie i ogólna prezentacja, z kolei, inna. 
Zbiór, który teraz opiszemy, jest wyjątkowo dobry, choć zjawił się już na rynku nowy, lepiej, a przynajmniej ciekawiej pomyślany (przybierający już wyraźnie kształt bliższy powieści - są to "Krainy Głębin"). Ten jednak, w swojej czysto "opowiadaniowej" formie... cóż... jest po prostu świetny! Ale sza! Darky chciał coś powiedzieć. 

Darky: W antologii wydanych w Polsce książek ze świata Zapomnianych Krain możemy znaleźć cztery zbiory opowiadań. Tytuł każdego z nich rozpoczyna się od słowa "Krainy" zaś część dalsza to odpowiednio -Chwały, -Podmroku, -Magii oraz najnowsze -Głębin.

Jarlaxle: Zgadnijcie, który opiszemy... 

Darky: Dalej nie będę już ukrywał naszego dzisiejszego wyboru - zajmiemy się "Krainami Podmroku". Czemu właśnie te? Wypowiem się za siebie - uważam je za najlepsze! Poza tym, "Krainy Chwały" są obecnie słabo dostępne w Polsce, zaś Krainy Głębin wyszły dosyć niedawno i, szczerze mówiąc, jeszcze nie dobrnąłem do końca zbioru. Krainy Magii mają to do siebie, że jest tam dużo krótszych opowiadań, no a ja, jak już pisałem, wolę dłuższą prozę.

Jarlaxle: A ja uważam, że Krainy Podmroku są doskonałym materiałem na zbiór opowiadań, głównie dlatego, że zawierają teksty najwspanialszych FR-owych autorów i mówią o arcyciekawej krainie, jaką jest właśnie słynny Podmrok, ale, mimo wszystko, ten nowy zbiór - "Krainy Głębin"... cóż - czyż nie jest wspaniałą historia opowiedziana przez wielu dopisujących do niej kolejne rozdziały kronikarzy? Jedna historia! Nie dwadzieścia różnych, ale jedna... To wspaniały pomysł. Nie wykorzystano go w Krainach Podmroku, ale i tak bez tego zbiór prezentuje się co najmniej dobrze. Tak, jest najlepszy, masz rację, Darky. A dlaczego nie mogę powiedzieć, że najlepsze są Krainy Głębin? Bo nie poznałem owych, na razie, wystarczająco dobrze, aby dzieła porównywać. Krainy Podmroku znam bardzo dobrze - inaczej, co bym tu w ogóle robił? 

Darky: Krainy Podmroku swego czasu były dodawane do gry komputerowej - Baldur's Gate. Ciężko mi powiedzieć do której edycji, ponieważ ja dostałem "Morze Piasków", a było to stulecia temu. Okładka zbioru mi się podoba. Zresztą, widząc arcydzieła w postaci okładek do "Dylogii Liriel", czy "Tetralogii Dziedzictwa Mrocznego Elfa" trudno zakwestionować moje upodobanie do obwoluty zbioru. Do tej pory zastanawiam się jak można było tak zbezcześcić ten element we wspomnianych sagach.

Jarlaxle: Jednym słowem, we wspomnianych sagach okładki nie podobały Ci się? Powiem szczerze. Mnie się podobały niektóre. Ale inne z kolei były... cóż...
W Krainach Podmroku nad okładką nie ma co się rozpisywać, gdyż jest ona naprawdę mało ważna (acz, nie powiem, całkiem niezła). W samej książce natomiast występują rysunki(!). Niestety - jakość owych, przynajmniej w polskim wydaniu, jest co najmniej koszmarna. Jakby jakaś kserówka... Szkoda gadać. 

Darky: Gdybym miał wybrać najlepsze opowiadanie zbioru, zdecydowanie i bez namysłu postawiłbym na "Spokojny dzień w Skullporcie" autorstwa Eda Greenwooda, ojca Forgottena. Lubię prozę tego pisarza, w przeciwieństwie do wielu ludzi, których znam. Lubię sposób w jaki używa magii, pokazując, jak według niego powinny wyglądać Zapomniane Krainy oraz jaki był zamysł twórcy przy tworzeniu świata. Pan Greenwood w świetny sposób używa postaci - umieszczenie w swoim opowiadaniu postaci znanej z powieści i rozbudowanie nieco jej dziejów od razu wprowadza zaciekawienie czytelnika, a szczególnie już w przypadku światów typu "tie". 

Jarlaxle: Zdecydowanie popieram. Ten fragment zbioru ma u mnie wysokie miejsce na ogólnej liście. Jedno mam tylko zastrzeżenie do tego, co tworzy mr. Ed. Otóż ojciec Forgottena nie jest na pewno urodzonym pisarzem. Jest twórcą - zgadza się. Twórcą świata. Ma pomysły - umie je realizować. Ma ogólny obraz. Ma założenia, które chce sprezentować. Wie, jak zrobić świat i uczynić go ciekawym - fajnym. Ale nie umie jednego. Zawierać w swej prozie ponadczasowych głębi. Myślę, że to nie ten typ twórcy. I za to go też cenię, że rozumie, do czego ma predyspozycje, a gdzie raczej nie powinien się wysilać. Pisze, po prostu, fajne historie. Nawet bardzo fajne. I na tym się skupia. Niewielu jest ludzi, którzy dorównują mu pod pewnymi względami, jeśli chodzi o swoisty styl, w jakim pisuje powieści i opowiadania. Wielu jest na pewno lepszych w prozie, ale Greenwood powinien być ceniony głównie za to, że większość założeń Forgotten Realms i rys całego świata, najciekawsze pomysły i największe bogactwo tychże realiów, płynie od jego i twórczości i jego własnych pomysłów. Dla Eda bardzo ważne są ponadto postacie (szczególnie w pisywanej przezeń prozie). Poza tym, na pewno pisze o nich z bardziej z RPG-owego punktu widzenia (takimi bohaterami spokojnie mogliby bawić się gracze na sesji), niźli z tego czysto pisarskiego. Dlatego wszystkim, którzy grają w jego świecie, prozę Greenwooda polecam, bo tylko jego punkt widzenia jest najbardziej obrazowym, jeśli chodzi o Zapomniane Krainy. 

Darky: Kiedy rok temu recenzowałem Krainy Podmroku na łamach Tawerny RPG, delektowałem się właśnie smaczkami z tego opowiadania, które każdy fan Zapomnianych Krain musi docenić! Wstęp do opowiadania jest jedynym materiałem, który przekazuje nam coś o Halasterze - inaczej zwanym "Szalonym Magiem". Pokazuje moc Pana Podgóry w jego domenie. Oprócz dokładnego opisu tej lokacji możemy także dowiedzieć się o tożsamości dwóch lordów Waterdeep - Durnana i Mirta Lichwiarza. Tego drugiego większość z nas zna już z "Dylogii Shandril". Nieco dalej znajdują się wzmianki o ekspansji Phaeimmów, którzy doprowadzili do zniszczenia Netherilu, a zatem i powstania Anaouroch na Torilu.

Jarlaxle: Jednym słowem, jest tam cholernie dużo wiedzy dotyczącej świata. Pod koniec opowiadania Greenwood zamieścił także spis postaci w nim występujących (wszystkich, które odegrały jakąkolwiek rolę). Niektóre, jak się okazuje, zostały wplecione tam nie do końca z sensu fabularnego (przykładowo, dwie panienki walczące ze smokiem pod koniec historii), ale dla podkreślenia sarkastycznego wydźwięku samego tytułu tekstu. "Spokojny dzień w Skullporcie". Jeśli tak wyglądają tam spokojne dni, to jakie są te niespokojne?
Lubię Skullport takim, jakim przedstawił to miasto Ed Greenwood. I lubię Eda Greenwooda za to, jak przedstawił Skullport. 

Darky: W tym miejscu zacząłem analizować opowiadanie linijka po linijce i okazało się, że Ed Greenwood umieścił tu także dewizę Elminstera "niezależnie od tego, jak dobry jesteś, zawsze jest ktoś lepszy" (strona 106 zbioru). Wypowiada ją jeden z dowódców straży w Waterdeep - Herle. 

Jarlaxle: Wpadłem też na ową dewizę gdzieś indziej. Mianowicie, w instrukcji do Baldur's Gate 2, w której udzielał się Elminster, dopisując do rzekomego autora opisu gry, Volothampa Geddarma. 

Darky: Wspominałem już o Mircie, zatem czy mogłoby zabraknąć Shandril i Narma??? Wprawdzie pojawiają się jedynie wzmianki o nich, ale prowadzi to do ciekawego epizodu, z głównymi gwiazdami krain, ale o tym za chwilę... 

Jarlaxle: Nawiązuje tym samym Greenwood do wszystkiego, co stworzył już, a jednocześnie, nie unika wprowadzania nowych, być może wkrótce tak samo kultowych jak stare, postaci. I zdaje mi się, że pamięta o każdym bohaterze bez przerwy, bo to jest właśnie ten rodzaj twórcy, skupiającego się nie na bezwartościowym czasem gdybaniu o sensie życia, a bardziej na fabularnych szczegółach tworzonych przez elementy należące do świata (takimi elementami są też właśnie postacie). 

Darky: Głównym schwarzcharakterem w opowiadaniu jest obserwator Xuzoun, który w jednym ze swoich niecnych planów pragnie posiąść moc władania magicznym ogniem. Pozwolę sobie zacytować fragment opowiadania, gdzie po raz pierwszy pojawiają się naprawdę wielkie osobistości krain.

"Stalaktyt w innej części sali ziewnął i wymamrotał:
-Jeszcze kilka zaklęć i zacznę rządzić światem? Ciekawe, ile razy już to słyszałem?
Czarny nietoperz, zwisający głową w dół z pobliskiego stalaktytu odwrócił i mrugnął. - Elminster? - zapytał. - To ty... czy nie ty? Ty też poczułeś falowanie?
-Oczywiście - odpowiedział skalny pazur. - Wyczuwam wszelkie więzy nakładane na dziewczynę. Gdyby Halaster robił więcej w swoich włościach niż tylko się przyglądał, byłbym nie tutaj, lecz...
-Oglądani jest prawie zawsze najlepsze, - powiedział zimno stalaktyt, którego trzymał się nietoperz. - Zawsze działałeś zbyt szybko i za bardzo zmieniałeś Faerun, Elminsterze. (...)"


Jarlaxle: Dopatruję się w tym fragmencie, przede wszystkim, mistrzowskiego użycia magii przez tych, którzy żyją z nią na co dzień i należą do jej najwspanialszych praktykantów. Kolejny popis Greenwooda!

Darky: Zaklęcie polimorfii zostało tu bardzo sprytnie wykorzystane. Nie chciałem już dłużej cytować, więc muszę wyjaśnić, że czarny nietoperz to jedna z najzręczniejszych magiń Faerunu - Laeral (jest jedną z Siedmiu Sióstr, małżonką Czarnokija).

Jarlaxle: Sam Khelben "Czarnokij" niestety nie pojawia się w zbiorze, ale na szczęście w Krainach Magii występuje już, a przynajmniej, pojawia się tam jego spolimorfowane odbicie (zgadnijcie, kto o tym napisał? No, oczywiście, że Greenwood!)... Ale o tym za miesiąc, może dwa... 

Darky: Dalej dochodzi jeszcze do jednego spotkania z tymi postaciami i lekkiego spięcia na linii Halaster-Elminster - zapraszam do lektury! Stwierdzam, że o tym opowiadaniu mógłbym pisać bez końca, rozpatrywać znaczenie słów poszczególnych bohaterów, zastanawiać się co by było, gdyby doszło do pojedynku magów. Nie będę teraz jednak już o tym wspominał (przynajmniej się postaram). Jest jeszcze sześć innych opowiadań, o których należałoby coś wspomnieć.

Jarlaxle: Opowiadanie "Ognie Narbondel", Marka Anthony'ego, mówi o dzieciństwie Drizzta Do'Urdena i o kultowej postaci drowiego fechmistrza, ojca Drizzta, Zaknafeina, a także o tym, jak układał im się wspólny czas, kiedy jeszcze ten drugi żył... Aż dziw, że to nie Salvatore zabrał się za pisanie o tych bohaterach. Rzeczywistość Podmroku została tutaj uchwycona na przykładzie tego, co w nim najistotniejsze. Chodzi o Menzoberranzan. W sposób bliski mistrzostwu Salvatore'a, pan Anthony ukazał nam, co jeszcze ciekawego działo się, kiedy Drizzt zaczynał dopiero swoją przygodową karierę. Oczywiście, jak się okaże, za wszystko co złe, odpowiedzialny będzie naczelny element świata słynnego Menzoberranzan, czyli kapłanki, ale nie będę zdradzał Wam fabuły. Dla miłośników Drizzta jest to lektura obowiązkowa. Krótka, bo krótka, ale w gruncie rzeczy, wstyd by było nie przeczytać czegoś, co traktuje o najsławniejszym Drowie w całym gatunku Fantasy. 

Darky: Kiedyś myślałem, że to właśnie pan Anthony stworzył postać Drizzta - taki paradoks... Opowiadanie mi się podobało i trzeba zauważyć, jak w historię tego konkretnego mrocznego elfa można jeszcze wiele "wcisnąć".

Jarlaxle: "Obrzęd Krwi" to kolejne interesujące opowiadanie i kolejny sławny autor obok Greenwooda, a raczej autorka. Wspaniała Elaine Cunningham, której "Cień Elfa" zaskoczył mnie niespotykaną fabułą, znakomicie złożoną intrygą i mistrzowską prozą. Z sagą Liriel było już niestety troszkę gorzej, ale tym również w swoim czasie się zajmiemy (nie znaczy to, że Dylogia o Mrocznej Elfce była zła - co to, to nie!). 

Opowiadanie traktuje o nikim innym, jak właśnie o młodej Drowce (Liriel). Akcja dzieje się, podobnie jak w tekście Anthony'ego, w Menzoberranzan (różnią się tylko okresy, w których wszystko się rozgrywa). Liriel zostaje postawiona przed próbą, którą musi przejść każdy młody Drow. Jest to test Lloth, w którym podejmie się ona zabić człowieka dla złej bogini. Ale okazuje się, że tym samym zostaje wplątana w zdradę - intryga ma na celu pozbawienie życia młodej adeptki magii, córki Grompha Baenre, arcymaga Menzoberranzan. Czy Liriel znajdzie jakiś sposób na wyjście z tak trudnej i śmiertelnie niebezpiecznej sytuacji? A pewnie, że tak. Nawet na końcu okaże się, że wszystkim dokopie i jedynym wygranym będzie tylko ona. Ale o tym już sami przeczytajcie... 

Darky: Wiem, że w naszym kraju jest dużo osób zainteresowanych Forgottenem, a w szczególności drowami oraz Czerwonymi Czarnoksiężnikami z Thay. "Obrzęd krwi" jest chyba jedyną publikacją, gdzie te dwa tematy splatają się razem. Opowiadanie warte przeczytania, uważam, że dwa, o których poprzednio dyskutowaliśmy były ciekawsze.

Jarlaxle: Nie powiem, że nie lubię postaci Liriel Baenre. Jest ona bardzo sympatyczna. Na pewno ciekawsza psychologicznie od Arilyn Moonblade (jest to skrytobójczyni, główna bohaterka "Cienia Elfa"). Problem w tym, że Arilyn zostaje wplątana w nieco ciekawsze dla mnie wydarzenia, niż Liriel. A przynajmniej, dzieło, w którym występuje, Cunningham wyszło lepiej niż to opowiadające o Drowce. Lecz to już tylko kwestia gustu, więc nie będę zaogniał dyskusji...
Powiem jeszcze tylko, że ciekawym motywem jest umieszczenie w opowiadaniu Jarlaxle'a, który rzekomo uczył Liriel rzucania sztyletami. To dlatego właśnie trafia w każdy cel bez większego problemu. Któż inny mógłby równie dobrze wyszkolić ją w tej sztuce? Plus dla pani Elaine za świetny pomysł!

"Morze duchów" to coś odmiennego od całego zbioru. Po pierwsze, pojawia się tam Derro (odmiana dziwnych, bladych i nie do końca dobrych Krasnoludów). Głównym bohaterem jest z kolei Głębinowy Gnom, a fabuła skupia się na odzyskaniu pewnego cennego przedmiotu, który tamci dwaj stracili, kiedy nastąpiła zagłada ich panów (Derro i Gnom pracowali bowiem dla Mrocznych Elfów jako niewolnicy). W międzyczasie następuje interesująca scenka, w której wylewa się całe morze (w podziemiu!), pod wpływam jakiegoś kataklizmu, i następuje kompletny armagedon! Ciekawy motyw prozy to pokazanie całej sytuacji od strony Krasnoludów zamieszkujących brzegi morza i oczami naczelnych bohaterów. W przeciwieństwie do większości opowiadań we wszelkich zbiorach Forgotten Realms, to akurat nie pasuje do naczelnych założeń świata - jest bardziej pomyślane jeśli chodzi o prozę, mniej, z kolei, zahacza o FR-owską fabułę i klimat. Występują tutaj "mało bohaterscy" bohaterowie, a cała akcja toczy się dość mozolnie, jest bardzo niepewna, sytuacja opisana, wprawia czytelnika w niepokój, a potem nie kończy się tak dobrze, jak to zwykle bywa. Jednym słowem, nie wszyscy wychodzą z konfrontacji jako wygrani. Postacie są w jakimś stopniu złe, albo, żadna z nich nie jest idealna - jedna knuje coś przeciw drugiej, druga nie jest, po prostu, dobra z natury. Nie ma przeidealizowania, bo nie chodzi tutaj o fajną historię o herosach tego świata. Chodzi o coś innego i R.E Moore, autor tekstu, dąży do tego sumiennie od początku do końca. Zakończenie jest satysfakcjonujące dla czytającego i pozostawiające jednocześnie w jego głowie jakieś przemyślenia. To bez wątpienia najlepsza partia zbioru. Pod ważnymi dla mnie względami odstawia daleko w tyle teksty innych autorów (nawet gwiazd Zapomnianych Krain!). Darky na pewno się ze mną nie zgodzi, ale cóż... dla niego w prozie liczy się zupełnie coś innego, niż dla mnie. I między innymi z tego powodu razem piszemy tę recenzję.

Darky: A idź precz z tym opowiadaniem. To oczywiście żart. Rzeczywiście jest ono inne niż reszta publikacji o Zapomnianych Krainach, może i lepiej napisane, ale jedno muszę zaznaczyć: przy żadnym innym opowiadaniu tak bardzo się nie nudziłem i nie mogłem doczekać, aż w końcu je skończę. Zaznaczam, że całe "Krainy Podmroku" czytałem półtora roku temu, a od tego czasu moje gusta literackie się zmieniły, Jarlaxle pewnie powie, że uległy poprawie... teraz nie czytałem ponownie opowiadania, piszę jak je zapamiętałem i to nie jest ciekawe wspomnienie. Najprawdopodobniej, gdy znajdę trochę czasu zagłębie się w ten tekst jeszcze raz i na łamach Tawerny przedstawię, czy nie zmieniła się o nim moja opinia.

Jarlaxle: "Volo odwiedza Menzo"... To mówi wszystko. Jest dużo zabawy! Bo Volo myślał, że jak nagada parę historyjek i pochwali się nazwiskiem, to wyjdzie łatwo z tarapatów. Przy okazji pewien zacny kucharz ma same problemy przez Volo, a dwójka Drowów bardzo pragnie wbić się w łaski Lloth i bierze w niewolę jednego i drugiego. Sprawa nieźle się komplikuje, a potem przybiera zabawny obrót i kończy się przednio! Poza tym, opowiadanie Briana M. Thomsena jest bardzo dowcipne samo w sobie. Okazuje się, że Mroczne Elfy nie zawsze muszą być super złe, super mocne i super fajne. Czasami mogą też być głupie! No a poza tym - ten Volo! Któż nie zna i nie lubi tego pajaca? To bardzo sympatyczna postać - myślę, że każdy szanujący się fan FR Volothampa zna i poważa. Jego wypowiedzi w samej historii dodają jej smaczku i zabawności, a to z kolei sprawia, że cała reszta, ogółem, prezentuje się nienagannie. Jest to opowiadanie nie odstępujące jakością od pozostałych, a nawet, być może, pod pewnymi względami, najlepsze z nich wszystkich! Nie przeczytać tego to grzech! Polecam tym, co lubią Volothampa i mają poczucie humoru. 
Volo jest również bohaterem innych fragmentów tekstów ze zbioru Krain Podmroku... Wszystko dzieje się w wydawnictwie z Waterdeep, które prezentuje światu podręczniki Vola (tak naprawdę, jest to przedstawiona w ramach powieści redakcja odpowiedzialna za wydawanie książek FR :). Cała sprawa przybiera zabawny obraz - widzimy sytuację oczami naczelnego redaktora, który ma różne problemy natury tej... wydawniczej :). Na wstęp i zakończenie (prolog i epilog) te teksty nadają się znakomicie, bo choć są mało klimatyczne same w sobie, zbiorowi dodają swoistego smaczku, a to sprawia, że potem lepiej pamięta się tę lekturę i tym chętniej do niej wraca. Mam rację, Darky? 

Darky: Z Tobą to jest podobnie, jak z MG. Dwa prawa: pierwsze - Jarl ma zawsze racje, drugie - kiedy nie ma racji patrz pierwsze prawo. Tak zgadzam się z Tobą, Volo dodaje całemu zbiorowi trochę humoru, którego bez jego osobowości byśmy tu nie uświadczyli...

I tak kończymy tę dyskusję. Co będzie w kolejnym jej wydaniu? Może Dylogia Shandril, a może jakiś inny zbiór opowiadań? Pożyjemy, zobaczymy!

 

 

 

Autorzy: Darky i Jarlaxle

email: darky@krainy.net i bregan@valkiria.net