![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
GWIAZDA CHŁOSTY Głównym zadaniem redaktorów Tawerny-RPG jest comiesięczne zasilanie kącika tekstami oraz werbowanie nowych textwriterów, którzy odciążą trochę barki co ambitniejszych członków ekipy. Nawet nie wiecie jak może zniechęcić brak jakiejkolwiek odezwy ze strony czytelników odnośnie nowopowstałego kącika. Tym bardziej uciążliwe jest comiesięczne składanie kącika, gdy zaczyna brakować materiałów. Oby nigdy nie stało się tak z Piaskami Arrakis, które również mają za sobą gorsze i lepsze chwile. Tego oczywiście drogi Baro Ci życzę i wspomagam jednym, skromnym tekstem ;) Ufff... wstęp mamy za sobą, przejdźmy zatem do rzeczy. Z czystej ciekawości kupiłem niedawno książkę wiadomego autora o początkowo niewiele mówiącym tytule "Gwiazda Chłosty". Po przeczytaniu tylnej strony okładki nastawiony byłem bardzo optymistycznie, mimo że science fiction nie jest gatunkiem uwielbianym przeze mnie. Kupno książki nie kogo innego jak Herberta, w głównej mierze spowodowane było właśnie obecnością na łamach T-rpg tematycznego kącika o twórczości tegoż autora. Muszę przyznać, że "Gwiazda Chłosty" pozostawiła we mnie wielkie poczucie niedosytu. Nie dlatego, że książka była zła, nieciekawa czy nudna. Wręcz przeciwnie - spodobała mi się bardziej niż niejedno wielkie dzieło fantasy. Fabuła przedstawia się niezwykle ciekawie. Akcja dzieje się oczywiście w bliżej nieokreślonej, aczkolwiek dalekiej, przyszłości, gdy ludzie zdołali poznać spory kawałek wszechświata, kolonizując najróżniejsze planety, poznając co rusz to nowe cywilizacje. Dzięki jednej z ras zdobyli możliwość natychmiastowego przemieszczania się z jednego miejsca w drugie, oraz nawiązywania bezpośredniego kontaktu z innymi osobami (dowolnej rasy). W początkowych rozdziałach poznajemy pracownika Biura Sabotażowego, niejakiego MacKie'a. Właśnie przydzielone mu zostało zadanie zbadania domu pewnego Kalebana (jedna z ras), który odkryto niedaleko brzegu morza. Na miejscu, po dostaniu się do wnętrza wspomnianego mieszkania, zwanego... arbuzem, oraz po wielce utrudnionej wysoką temperaturą rozmowie MacKie dowiaduje się, że obserwowana od dawna przez jego agencję osoba - kobieta o imieniu Abnethe, zawiązała kontrakt ze świeżo poznanym Kalebanem. Z kontraktu wynika, że Abnethe ma wyłączność na usługi Frani (imię Kalebana - prawda że idiotyczne ;) ?), a co za tym idzie, wyłączność na przemieszczanie się za jego pomocą. Wszystko byłoby w porządku gdyby Frania nie był ostatnim żyjącym we wszechświecie Kalebanem. W tym wypadku ludzkość (+ reszta ras) skazana jest na komunikację starymi metodami, tj. pojazdami kosmicznymi o prędkości nadświetlnej. Na dodatek, wszystkim ludziom korzystającym z usług Frani również grozi zagłada. Okazuje się, że przeżyłaby tylko garstka ludzi, która w życiu nie przemieszczała się z planety na planetę. MacKie dowiaduje się jeszcze jednej rzeczy. Otóż Frania jest regularnie biczowana na wyraźną prośbę Abnethe (jeden z warunków kontraktu) co w niedalekiej przyszłości może doprowadzić do śmierci Kalebana (ostateczna nieciągłość). Od tej pory Biuro Sabotażu podejmuje nadzwyczajne środki by w jakiś sposób przeszkodzić Abnethe w wykonaniu jej strasznego w swoich założeniach planu. Fabuła, według mnie, przedstawia się bardzo interesująco, a dodając do tego informacje o których świadomie nie wspomniałem, wręcz genialnie. Stopień złożenia historii opowiedzianej na 209 stronnicach książki małego formatu jest ogromny i niewątpliwie zaciekawi niejednego z was (nasuwa mi się skojarzenie z Tormentem, dlaczego? czytaj dalej). Praktycznie cały czas trzymani jesteśmy w napięciu, rozładowując je częstymi napadami śmiechu bowiem oprócz ciekawej historii całość opowiedziana jest z dawką specyficznego poczucia humoru. Momenty rozmowy głównego bohatera z Kalebanem momentami po prostu rozbrajają, a sytuacje napięcia seksualnego między MacKiem i Franią powodują spazmatyczne drgawki mięśni brzucha i niemożność zaczerpnięcia powietrza z powodu nieustępliwego śmiechu. Frania, jak to z Kalebanami bywa, ma nieco (mało powiedziane) inny system postrzegania rzeczywistości i dużo bardziej zawiły sposób komunikowania się niż ludzie, wyznaje MacKiemu miłość. Sam zainteresowany jest nieco zbity z tropu, nawet nie dostrzegając prawdziwej postaci Kalebana, ale stara się być wyjątkowo uprzejmy. Nie trzeba chyba wspominać jak śmieszne sytuacje mogą nastąpić podczas rozmowy (MK: Franiu, kochasz mnie jeszcze? F: Łącznik odnaleziony, miłość czuta, kapowanie prawidłowe! - nie przypomina wam to rozmów Mordona i Nee-Sławy ze wspomnianej już gry?). Sama książka zaś przedstawia się imponująco. Podwójna, (!sic - pierwszy raz coś takiego widzę. Tylko jak to musiało wpłynąć na cenę książki. Fajny bajer aczkolwiek według mnie raczej niepotrzebny) sztywna okładka, papier dobrej jakości, brak jakichkolwiek błędów czy literówek, ładne czarno-białe ilustracje znacząco wpływają na 'proces czytania' znacznie go uatrakcyjniając ;) Ceny niestety wam nie podam bo zapodziałem gdzieś paragon z listą zakupionych pozycji, a 'Gwiazda Chłosty' nie była jedyną książką jaką wtedy kupiłem (a podobno Polacy wydają na książki tylko 2,50 zł ROCZNIE - żenada!). ;D Kończąc już ten i tak nieco przydługawy tekst zachęcam wszystkich do zapoznania się z treścią "Gwiazdy Chłosty". Niech będzie to miłe odstępstwo od natłoku lektur szkolnych w tym roku. Ja wybrałem lekturę książki Herberta mając do przeczytania zaległe "Lalkę" Prusa i "Ojca Goriott" Balzaca. Z tej zamiany jestem bardzo zadowolony choć wiem, że przeczytanie zaległych pozycji jest dla mnie niezbędne (do matury, a co?). Całkowicie przekonałem się o geniuszu Herberta i wszystkich, którzy mają za sobą tylko jego Diunę (lub co gorsza żadnego tytułu) szczerze zachęcam do odwiedzenia księgarni/bliblioteki celem kupienia/wypożyczenia jakiejkolwiek pozycji tego autora. No chyba, że Ty Baro odradzasz przeczytania którejś z jego książek - w co szczerze wątpię. Pozdrawiam serdecznie i kończę!
Autor:olek-olek email: olek-olek@rpg.pl
|
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |