ŻONY

 


Txt napisany z własnej nieprzymuszonej woli (Aaaa! Już piszę, już piszę)

"Żony"

    Idyriana teleportowała się tuż przed domem przyjaciółki. Rzadko wychodziła ze swojej wieży, ale dzisiaj miała ochotę pogadać. Domek był w wiejskim stylu, bardzo zadbany. Stał na wzgórzu niedaleko małej wioski. Pogoda była sielankowa, wszędzie wiosna, kwitły pierwsze kwiaty, zwierzęta biegały tu i ówdzie. Idyriana otrzepała się z kurzu i grzecznie zapukała.
- Proszę! - głos z wnętrza domu należący do Niriel
- Witaj moja droga - zaczęła - nie przeszkadzam? Bo widzisz… O! Witaj Avceriamenvel! Żółtowłosa elfka skinęła głową zza stołu.
- Witaj Ida - zaczęła Niriel - Teraz wszystkie jesteśmy w komplecie. Mieliśmy dzisiaj zjeść z mężem obiad, gdy nagle wasi wpadli jak stado barkserkerów i wyciągnęli go na jakąś wyprawę. Czy coś o tym wiecie?
-Tak- odpowiedziała Aven - po mieście poszła plotka o smoku zjadającym krowy, więc mój kochany Vass złapał za łuk i skoczył po waszych. Ech ci mężczyźni… nigdy się nie zmienią.
- Zgadzam się - pokiwała głową Ida - byle jakakolwiek okazja do bitki i przygody, a porzucą nas i wyruszą w świat.
- No nie wiem. - zaczęła Niriel - Robią to częściowo dla nas, w końcu na ogół przywożą złoto i chwałę.
- Napij się lepiej, bo się rozmarzyłaś.
- Co racja to racja - Niriel pociągnęła łyk piwa - ale mężczyźni są jak piwo. Docenia się ich, kiedy ich nie ma.
- O ty filozofko jedna… Hej! Co tam się dzieje ?!
Ze wsi dobiegały krzyki. Niriel wyjrzała przez okno.
- Bandyci - rzekła - jak dwa i dwa cztery.
Avceriamenvel wstała i przeciągnęła się.
- No to rozerwiemy się. Już mnie dołowała ta atmosfera.
- Oho - Niriel udała zdziwienie - dwóch tu biegnie.
Przyjaciółki usiadły i napiły się piwa. Do domku z trzaskiem wpadli dwaj ciemno ubrani osobnicy ze sztyletami.
- Złoto dawać, już mi! - wrzasnął jeden, przewracając stół.
- Spokojnie kolego - rzekła Ida z uśmiechem - odłóż nóż, bo zrobisz sobie krzywdę…
- Ty dziwk… - reszty powiedzieć nie zdołał, bo zapalił się żywym ogniem i zaczął biegał po domu makabrycznie krzycząc. Drugi, kiedy zobaczył co Idyriana potrafi, rzucił się do ucieczki. Zanim zdołał dobiec do drzwi dwumetrowy sopel lodu wbił mu się w plecy. Ida postawiła stół, dopiła resztkę piwa i potarła dłonie. Niriel otworzyła kuferek i wyciągnęła miecz z runami. Avceriamenvel zdjęła z pleców piękny łuk z którym nigdy się nie rozstawała. Wygrała go kiedyś na zawodach łuczniczych. Wszystkie trzy wybiegły z dzikimi okrzykami na wieś. Po upływie trzydziestu minut było po bitwie. Wróciły do chatki zdyszane i zmęczone. A trzeba było jeszcze posprzątać mieszkanie. Zwłoki z niemałym trudem zakopały w ogródku. Resztę dnia spędziły na piciu piwa i wymienianiu się wrażeniami, co dawało wiele okazji do śmiechu. Kiedy słońce zaczęło zachodzić, rozległo się pukanie.
- Witaj najdroższa, wybacz, że tak późno, nie masz nic przeciwko kole… - Robert zobaczył czarodziejkę i elfkę - Panowie! Wasze lube też tu są!
- Cześć Kris
- Cześć Ida
Trzech zmęczonych wojowników usiadło przy stole.
- I co z smokiem ?- zapytała Ida niewinnym głosem.
- Smok? Jaki smok? To lipa była, nie smok! - rzekł Vass
- Głupi wieśniacy - zaburczał Kris - nie umieć rozróżnić smoka, od ognistej salamandry.
- Ale za to jak ją załatwiliśmy - rzekł podniecony Robert - ja ją w siatkę, Kris z młota psychicznego, a wtedy…
- Nie wysilaj się - rzekł Vass - nudzisz je. Co one wiedzą o wojowaniu…

 

 

 

Autor: caras

email: Mal'Ganish