|
HISTORIA PALLANDO
Jam jest majar Pallando, pomniejszy z grona Ainurów.
Wraz z innymi Ainurami tworzyłem Muzykę dla naszego Pana - Iluvatara.
Tak jak większość z naszego stanu, pokochałem wizję Ardy przedstawioną
nam przez Najwyższego i postanowiłem wziąć udział w jej urzeczywistnieniu.
Przez wiele wieków wraz z innymi Ainurami pomagałem budować świat
dla Pierworodnych, a także walczyłem z Melkorem. Tak jak moi współbracia
czułem niesamowitą radość po przebudzeniu się elfów. Później wraz
z innymi majarami opłakiwałem głupotę i smutny los Noldorów. Potem
pojawiło się Drugie Pokolenie - ludzie. Wobec nich miałem mieszane
uczucia - niepokój, ciekawość i jakieś niejasne przeczucie. W międzyczasie
doszło do
ostatecznej rozprawy z Melkorem, a jego miejsce zajął Sauron. Najgorszym
dziełem Saurona był Jedyny Pierścień. Muszę jednak wyjaśnić jak to
się stało, że ja zostałem bezpośrednio uwikłany w dzieje Śródziemia.
Wszystko zaczęło się około tysięcznego roku Trzeciej Ery. Wśród Ainurów
rozniosła się wieść, że możliwy jest powrót Saurona. Nie trzeba było
długo czekać na reakcję Manwego. Najwyższy na Ardzie zwołał naradę
Valarów. Zostało postanowione, że trzeba posłać kilku majarów do Śródziemia,
aby wspomogli ludzi i elfy w
walce z Sauronem. Jednak jako ochotnicy zgłosili się tylko Curumo
z rodu Aulego i Alatar z rodu Oromego. Manwe wówczas zapytał gdzie
jest Olorin. A Olorin, przyodziany na szaro, który wróciwszy właśnie
z podróży przysiadł obok radzących, spytał jakie Manwe ma co do niego
zamiary. Manwe odrzekł, że chciałby, aby Olorin udał się jako trzeci
posłaniec do Śródziemia. Olorin oświadczył jednak, że jest zbyt słaby
na takie przedsięwzięcie i lęka się Saurona. Na to Manwe rzekł, że
tym bardziej powinien iść i że rozkazuje
Olorinowi udać się do Śródziemia jako trzeci z majarów. Lecz Varda
podniosła wzrok i rzekła: "Nie jako trzeci." Oprócz tych
trzech majarów poszło jeszcze dwóch: Aiwendil, którego wziął Curumo
na prośbę Yavanny oraz ja, Pallando na prośbę mojego najlepszego przyjaciela,
Alatara. Staliśmy się od
tej pory Heren Istarion. Wiedzieliśmy, że misja w Śródziemiu nie będzie
łatwa. Valarowie postanowili, że nie wolno nam działać tak samo jak
Sauron - zabroniono nam zmuszać ludzi i elfy do posłuszeństwa dzięki
naszej potędze. Ponadto wszyscy musieliśmy przyoblec postaci ludzkie.
Z naszym nowym wcieleniem wiązały się również inne ograniczenia. Mianowicie
straciliśmy część naszej wiedzy i umiejętności - niektórych rzeczy
musieliśmy się uczyć od początku w Śródziemiu. Po chwilowej naradzie
na naszego przywódcę wybraliśmy Curumo. Czterech z nas: Curumo, Aiwendil,
Alatar i ja miało wyruszyć natychmiast do Śródziemia. Olorin miał
do nas dołączyć później. Jednak stało się inaczej. Pierwszy do Śródziemia
wyruszył Curumo. Wkrótce po nim wyruszył Aiwendil. Ja i Alatar wyruszyliśmy
w trzecim rzucie. Olorin przybył jako ostatni. Tuż po jego przybyciu
zorganizowaliśmy pierwszą i ostatnią naradę Heren Istarion. Postanowiliśmy,
że każdy z nas będzie działał tak jak uważa za stosowne. Potem czterech
z nas: Curumo, Aiwendil, Alatar i ja poszło zwiedzać Śródziemie. Olorin
postanowił zdobywać wiedzę sam.
W czwórkę rozpoczęliśmy wędrówkę. Wyruszyliśmy z Szarej Przystani.
Ruszyliśmy ku Emyn Uial (Wzgórzom Półmroku). Przechodziliśmy obok
Nenuial (Jezioro Półmroku). Następnie mijaliśmy Fornost -siedzibę
królów Arnoru. Potem obeszliśmy Wichrowe Wzgórza od strony północno-wschodniej
i nareszcie wkroczyliśmy na jakiś trakt. Idąc tą drogą minęliśmy Ostatni
Most i przechodząc przez Bród trafiliśmy do siedziby Elronda, Imladris.
Zostaliśmy tam ugoszczeni. W czasie pobytu w Imladris studiowaliśmy
księgi i wszelkie materiały, które posiadał Elrond. Spędziliśmy u
niego sporo czasu starając się nie wyjawić naszego pochodzenia i naszej
misji. Uzbrojeni w nową wiedzę postanowiliśmy przebyć Góry Mgliste
i ruszać dalej. Musicie też wiedzieć, że podczas całej naszej podróży
badaliśmy serca ludzi, elfów i krasnoludów oceniając czy staną oni
po stronie Dobra w ostatecznej walce przeciwko Złu. Nasza podróż trwała
- przekroczyliśmy Anduinę na Szarym Brodzie. Wkroczyliśmy na Leśną
Drogę. Znaleźliśmy się w Wielkim Zielonym Lesie (zwanym później Mroczną
Puszczą). Jego piękno tak urzekło Aiwendila, że postanowił tam osiąść,
a swoją
siedzibę obrał na skraju tej puszczy (nowy dom Aiwendila został potem
nazwany Rosgobel). W trójkę wędrowaliśmy dalej. Po opuszczeniu Wielkiej
Zielonej Puszczy dotarliśmy do Żelaznych Wzgórz. Obeszliśmy je od
południa i skierowaliśmy się dalej na wschód. Żyli tam w bardzo rozproszonych
osadach ludzie. Byli oni szorstcy i twardzi, ale wyczuwaliśmy w nich
iskrę Dobra i mocny opór przeciwko Złu. Bardzo interesowali oni Alatara
jednak postanowił on kontynuować z nami podróż. Wróciliśmy nieco na
zachód i skierowaliśmy się ku morzu Rhun. Obeszliśmy je od strony
północno-zachodniej i skierowaliśmy się ku Ered Lithui. Idąc wzdłuż
tego pasma doszliśmy do Ithilien, a dalej dotarliśmy do Osgiliath.
Po raz pierwszy ujrzeliśmy splendor Gondoru. Skierowano nas stamtąd
do Minas Tirith. Tam studiowaliśmy księgi i materiały. Mnie w szczególności
interesowały księgi na temat Haradu. Doszedłem do wniosku, że
żyją tam ludzie, którzy są zdolni stawić opór Sauronowi. Mimo moich
intensywnych studiów Gondor wywarł na mnie niezapomniane wrażenie.
Szczególnie zapadło mi w pamięci rycerstwo gondorskie. Doszło nawet
do tego, że nauczyłem się wojować mieczem. Szybko doszedłem w fechtunku
do takiej wprawy, że pokonywałem nawet największych gondorskich mistrzów
- ku ich niepomiernemu zdziwieniu. Jednak czas było wyruszać dalej.
Każdy z nas ruszał we własną stronę: Curumo ruszał w głąb Gondoru,
Alatar wracał na wschód, a ja ruszałem na południe. Jeszcze jednym
ciekawym faktem z pobytu w Gondorze jest to, że to tam po raz pierwszy
nazwano mnie i Alatara Ithryn Luin, Błękitnymi Czarodziejami. Stało
się tak dlatego, że cały czas nosiliśmy niebieskie płaszcze. Gwoli
wyjaśnień Curumo uwielbiał płaszcze białe, Aiwendil brązowe, a Olorin
kiedy go ostatni raz widziałem preferował szare.
Moja podróż trwała - wędrowałem przez Ithilien Południowe, następnie
przez Gondor Południowy aż dotarłem do Haradu. Krainę tę zwano Harad
Bliski. Nie chciałem się tam osiedlać. Coś odpychało mnie jak najdalej
od kraju którego granice wyznaczały Ered Lithui i Efel Duath. Podróżowałem
więc dalej na południe. Wreszcie, po wielotygodniowej wędrówce, znalazłem
się w Haradzie Dalekim. Podczas mojej podróży po tej krainie natknąłem
się na wioskę dręczoną przez smoka. Postanowiłem pomóc - jednak okazało
się, że sprawa nie jest taka łatwa jak początkowo sądziłem. Moim przeciwnikiem
był prastary gad wypuszczony jeszcze za czasów Melkora-Morgotha. Walka
była bardzo trudna. Po raz pierwszy w Śródziemiu użyłem mojej mocy
w celach bojowych. Dzięki temu udało mi się wygrać. Nagroda była wspanialsza
niż się spodziewałem - oprócz wdzięczności wieśniaków wśród smoczych
skarbów znalazłem coś o niebywałej wartości - Haradmir,
Gwiazdę Południa. Był to miecz wykuty przez mistrzów Khazad-dumu.
Doskonale wyważony i naostrzony, a przy tym lekki i poręczny. Ponadto
był nasycony sporą dawkę magii - dziwną mieszankę runów krasnoludzkich
i zaklęć elfickich (wbrew pozorom te zaklęcia idealnie się uzupełniały)
- co dodatkowo kilkakrotnie zwiększało możliwości tej wspaniałej broni.
Od tego czasu nie rozstaję się z tą bronią. Postanowiłem ruszać dalej.
Przez wiele, wiele lat pomagałem Horadczykom i uczyłem ich jak bronić
się przed Złem. Jednak wciąż czułem, że to zbyt mało. Pewnego razu,
podczas rozmyślań, przypomniało mi się rycerstwo gondorskie. Wtedy
wpadłem na myśl - stworzę zakon wojowników Dobra. Pierwszy zakon powstał
na dalekim południu Haradu Dalekiego. Wieśniacy pomogli mi zbudować
zamek, który jednocześnie miał bogatą bibliotekę oraz sale treningowe,
a nawet kapliczkę Iluvatara. Zwerbowałem pięćdziesięciu silnych, inteligentnych
i charyzmatycznych młodzieńców. Szkoliłem ich przez dziesięć lat.
Podczas szkolenia studiowali księgi, osiągnęli mistrzostwo we władaniu
mieczem, a nawet w pewnym zakresie nauczyli się wykorzystywać moc
(ich inkantacje były swego rodzaju modlitwą do Iluvatara połączoną
z pobraniem małej dawki mocy co dawało zaskakujące efekty - czasowo
zwiększało szybkość, siłę, celność i zręczność moich wojowników).
W Haradzie łącznie założyłem jeszcze trzy zakony. Moich wojowników
zaczęto nazywać paladynami od mojego imienia. Jednak zajęty pracą
zapomniałem, że miałem pomóc innym majarom w walce z Sauronem. Kiedy
uświadomiłem sobie ten fakt, szybko wysłałem w stronę Gondoru pięciuset
moich najlepszych paladynów. Jednak tu czekało ich rozczarowanie.
Sauron został raz na zawsze unicestwiony, a Gondor rozkwitał pod rządami
króla Elessara. Nie wszyscy moi paladyni wrócili (niektórzy pozostali
w Gondorze aby zakładać tam nowe zakony). O walce z Sauronem, dziejach
Olorina i Curumo (zwanych Gandalfem i Sarumanem) dowiedziałem się
od moich paladynów. Mimo dobrych wieści - pokonano przecież Saurona
- nie mogłem odrzucić od siebie myśli, że zawiodłem. Bardzo się tym
dręczyłem. Wtedy odkryłem coś niesamowitego - zwrócono mi zdolność
przemiany kształtów! Znowu zacząłem eksperymentować z magią (moi paladyni
już mnie nie potrzebowali - sami radzili sobie ze swoją misją: propagowaniem
wiary w Iluvatara i walką z potworami pozostałymi po upadku Saurona).
Podczas moich prób z magią odkryłem coś nowego: portal międzywymiarowy!
Dowiedziałem się, że świat Śródziemia to tylko jeden z nieskończoności
wymiarów równoległych! Zrozumiałem w końcu misję jaką wyznaczył mi
Iluvatar: mam tworzyć zakony paladynów w każdym wymiarze w jakim się
znajdę. Od tej pory podróżuję między światami i buduję od podstaw
zakony moich wojowników. W niektórych wymiarach modyfikuję nieco idee
zakonu, na przykład wybieram wiarę nie w Iluvatara lecz w lokalnego
boga. Czasami też uczę znacznie więcej magii gdyż gdzieniegdzie ta
sztuka jest znacznie bardziej rozpowszechniona niż w moim ojczystym
wymiarze. Nigdy nie ustaję w swojej misji - doszło do tego, że nie
wiem czy moja działalność trwa już setki czy też tysiące lat. Od czasu
do czasu jednak (w ramach rozrywki) wybieram się do wymiarów w których
założyłem już zakony. Przybieram wtedy najczęściej postać młodego,
gorliwego paladyna walczącego ze Złem. Więc uważaj wędrowcze: każdy
paladyn to mogę być ja.
majar Pallando, Ithron Luin
Autor: Pallando
|
|
|
|