PRZEPAKOWANI

 

    Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedm... Zaraz, zaraz, aż tak daleko to nie było, bo tylko na sąsiedniej ulicy. Zacznijmy od początku.
     Dawno, dawno temu, na sąsiedniej ulicy zapukałem ja (zwany dalej Lamerem) do drzwi. Nie były to jakieś tam zwykłe drzwi. Były to wrota do świata RPG, do którego to świata zostałem zaproszony przez kolegę (będę mu za to dozgonnie wdzięczny).
     Wyobraźcie sobie sytuację, w jakiej znajduje się taki Lamer. Wchodzi do pokoju. Światła lekko przygaszone, cicha muzyczka leci z głośniczka, a w przeznaczonych ku temu miejscach siedzi kilku gości. Klimacik jest. Po zwyczajowych powitaniach i zapoznaniu się z zebranymi nadchodzi czas stanięcia "twarzą w twarz" z samym systemem (w moim wypadku był to WFRP). Jego zasady pokrótce wyjaśniają bardziej doświadczeni koledzy: "Czasem trzeba trochę porzucać kośćmi, ale przede wszystkim dużo wymyślać, trzeba się wykazać pomysłowością i wyobraźnią. To jest najważniejsze".
     Następnym krokiem jest stworzenie postaci. To nawet największemu Lamerowi nie powinno sprawić trudności. Parę rzutów, trochę wyobraźni przy opisie i już jest nasz heros.
     Teraz finał. Przygoda. Po kilku minutach słuchania MG Lamer walnął wielkie zdziwko. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Przy tworzeniu postaci rzuca się kośćmi ile ma się kasy na początku (przeważnie). Na początku kariery ma się także do dyspozycji trochę przedmiotów, jak miecz, hełm czy jakieś tam inne tałatajstwo (wszystko oczywiście zwykłe). A oto jak zaczynała się przygoda: "Siedzicie sobie spokojnie na werandzie waszego hotelu (tfu)... zajazdu, aż tu nagle...". I wędrówki po świecie się zaczynają. Tylko czy ktokolwiek, kto ma dobrze prosperujący zajazd może szukać jakichkolwiek przygód, czy człowiek (względnie inny osobnik) mając ustabilizowane życie, bogactwo, sławę, pieniądze, postawi to wszystko w zakład, aby szukać przygód. Przecież w większości przypadków powodem wyruszenia na szlak jest chęć osiągnięcia w/w profitów. Po co więc narażać się na odciski, choróbska i inne "przyjemniejsze" incydenty skoro już to mamy. Ja nie widzę sensu.
     Rozwijając temat, nie można nie zahaczyć o ekwipunek. Wiecie co mam na myśli: miecze, topory, noże, czyli broń i inny złom. Zaczynając przygodę marzeniem było posiadanie miecza +1, zaś po dołączeniu do drużyny krasnolud, którego imienia już przypomnieć sobie nie mogę, proponuje, że pożyczy mi - elfowi (jakoś mam do nich sentyment i lubię elfie postacie) brzytewkę +3. Ot tak, po prostu z czystego serca. Wtedy nie miałem nic przeciwko dobroci wszechrasowej, ale zacząłem mieć, kiedy dorwałem się do podręcznika. Dosłownie szczena mi opadła jak się dowiedziałem, że elf i krasnolud nie stanowią raczej dobrej pary. Moje zdumienie potęgowało wrażenie jakie zrobił na mnie wspomniany krasnalek. Według niego elf = patałach, dobry elf = martwy elf itp. itd. Jakoś mi to nie pasuje do jego zachowania względem mojej postaci. Do dzisiaj się zastanawiam dlaczego tak było. Miłość między rasami nie jest zabroniona, ale który elf zechce zadawać się z krasnoludem, choćby nawet najprzystojniejszym. No i w końcu jaki frajer odda taki poniekąd cenny przedmiot gościowi, którego poznał przed chwilą. Chyba tylko krasnolud ze zwichrowaną osobowością.
     Inną kwestią jest wprowadzenie świeżej postaci (Lamera) do drużyny, w której średnia zdobytego doświadczenia wynosi 4000 czy ileś tam jeszcze dla innych systemów. Po prostu paranoja. Ja z marną setką na darmowe rozwinięcie i oni - druga albo trzecia profesja. Dla przeciętnego MG-a taki układ natychmiast powinien wydać się nierealny, ponieważ takie grupy są bardzo zżyte i dostać się do drużyny starych wyjadaczy jest trudniej niż zrozumieć przepisy podatkowe. A kiedy już się do takiej drużyny dostaniesz, to nie możesz oczekiwać specjalnego traktowania ze strony swoich współtowarzyszy. Gracze, którzy prowadzą doświadczone postacie będą raczej przyzwyczajeni do grania w drużynie z bohaterami o mniej więcej tym samym poziomie doświadczenia, więc nie będą sobie zawracać głowy nowym i nie będą się starali chronić go przed sytuacjami dla nich przeciętnymi, a dla niego często nieprzyjemnymi w skutkach.
     Wspomniany Lamer czuje się w takiej drużynie jak biedak, chłopaczek/dziewczynka (niepotrzebne skreślić) na posyłki, sługus. Wchodzi w świat, gdzie wszyscy są lepsi, a przygoda raczej nie jest przygotowana na lamerski, tylko na weterański poziom trudności. I nowemu niedoświadczonemu bohaterowi pozostaje być ostrożnym (czyt. chować się przy prawie każdej walce) albo normalną będzie sytuacja w stylu: "Walczycie ze smokiem. Lamer! Smok zionie ogniem na ciebie i na X-a. Udaje ci się rzut dostajesz połowę obrażeń, ale i tak zostaje po tobie tylko kawałek stopionego żelastwa ( oczywiście jeśli miałeś na sobie zbroję). X! Zbroja +5 ochrony przed ogniem spełnia swoje zadanie. Tylko 2 pż w plecy". Ja grając jako Lamer straciłem 3 ( słownie: trzy) postacie w jednej przygodzie i za każdym razem musiałem wprowadzać nową. Miało to dwie strony: dobrą i złą. Po pierwsze nauczyłem się wymyślać sensowne historyjki o tym jak to mój bohater dołącza do drużyny. A złe jest to, że nie miałem ni cholery doświadczenia.
    Za to jakie wrażenia: "Idziecie tunelem. Zza waszych pleców, od wejścia sączy się odrobina wieczornego światła. Im dalej schodzicie lekko obniżającym się tunelem, tym jest ciemniej. W końcu, żeby cokolwiek zobaczyć musicie zapalić pochodnię. Teraz, kiedy jest jaśniej wasze kroki nabrały pewności. Nagle X czuje, że część podłogi, na którą właśnie postawił stopę, nieznacznie się osuwa. W tym samym momencie słyszycie jakby chrzęst łańcucha i spostrzegacie, że w waszym kierunku pędzi przyczepiona do sufitu wielka huśtawka. Zauważacie także, że zderzenie z nią nie może być przyjemne (zwłaszcza ze względu na przyczepione do niej długie jak cholera kolce), więc próbujecie coś z tym zrobić. X udaje ci się (po udanym rzucie) uniknąć. Y - to samo. Lamer. Przykro mi, ale teraz bardziej przypominasz jeża niż elfa. Z. Dostajesz mocne uderzenie belką. Na szczęście między tobą a nią jest Lamer, więc jedyne obrażenia to kilka zadrapań. Ochłonięcie zajmuje wam chwilę, a w tym czasie elf kołysze się w tę i z powrotem. Co jakiś czas musicie uskakiwać, aby uniknąć zderzenia. Dopiero jakieś charknięcie budzi wasze zainteresowanie kolegą. Zdejmujecie go powoli i kładziecie na ziemi. Od razu możecie spostrzec, że wszelka pomoc to marnotrawstwo środków i energii. Rany są zbyt rozległe. Łatwo to stwierdzić po tym, że w tej chwili moglibyście się z niego uczyć anatomii. W końcu Lamer zakrztusza się własną krwią, która dosyć szybko wypływa z jego ust i jeszcze szybciej z dziurawego gardła." I jak tu kurde grać z lepsiejszymi.
    Na zakończenie mam prośbę do wszystkich tych, którzy mają już za sobą kilka sesji. Jeśli jesteś graczem lub początkującym mistrzem gry i chcesz kogoś wciągnąć kogoś do wspaniałego świata RPG, dobrze się zastanów i przemyśl to. Nie możesz przystępować do "rekrutacji" bez jakiegokolwiek przygotowania. Jeśli jesteś graczem porozmawiaj z MG o sensownej przygodzie. Mistrzu gry! Jeśli gracz zgłosi ci propozycję dołączenia kogoś do grupy lub będzie to twoja inicjatywa, przygotuj się! Zaapeluj do graczy, aby zaczęli grać nowymi bohaterami (mało prawdopodobne). Inną możliwością jest stworzenie przygody, której efektem nie będzie pogrzeb nowicjusza i (to może się zdarzyć choć ciężko mi to sobie wyobrazić) dozgonna jego niechęć do gier fabularnych. Przygoda, mogąca zainteresować go, na tyle łatwa, żeby przeżył. Oczywiście nie ona może być nudna dla reszty. W tym wypadku raczej odpadają questy o głównym motywie typu: rąb, tnij i rżnij wszystko co się rusza. Potrzebne jest raczej coś co będzie wymagało od graczy użycia części ciała poniekąd zbędnej w walce i rzadko używanej: głowy. Różnica umiejętności nie będzie aż tak widoczna (może ^_^). I jest to dosyć możliwe nawet jeśli Lamer będzie się bardzo starał wczuć w prawidłowe rozgrywanie postaci (czasem misje na inteligencję mogą kolidować z naszymi umiejętnościami np. krasnolud vs skomplikowane zagadki). Zadaniem odpowiedzialnego MG-a jest takie prowadzenie, żeby wszyscy mogli się wykazać, a nowy zdobył trochę doświadczenia, otrzaskał się z systemem i zapałał do gier fabularnych uczuciem ciepłym, porównywalnym do temperatury towarzyszącej wybuchowi bomby atomowej.
Zatem do pracy wszyscy Mistrzowie Gry. Wciągajcie nowych. Niech wielki klan graczy rośnie w siłę. W końcu eRPeGie rulez!!!

    Koniec

 

 

 

Autor: Szczotek7

email: szczotek7@wp.pl