|
WIEDZA O PODZIEMIU (9.) - "Potwory",
cz. 3
Dziś znów przygotowałem dla was coś o potworach,
które można spotkać u nas, w Podziemiu. Tym razem jednak wykład ten
poświęcić chciałbym bestiom niekoniecznie naturalnie związanym z naszym
środowiskiem. Otóż, powiedzieć pragnąłbym co nieco o poczwarach przyzywanych
z innych wymiarów lub sfer jakowychś, możnych do napotkania tu i ówdzie,
a znamiennych także dla Mroku i Pomdroku całego.
-Żywiołaki.
Mamy zasadniczo trzy ich rodzaje. Z żywiołów dobrze nam znanych pochodzą
Żywiołaki Ognia, Ziemi i Wody. Istnieją jednak
te pośrednie, rzadsze, i tym samym potężniejsze od pierwszych, wzywane
tylko przez bardzo doświadczonych magów. Rozpoznajemy wśród nich Żywiołaka
Lodu (iście zmarzniętą istotę spokrewnioną z Żywiołakami Sfery
Wody), potem nieznanego u nas w Podziemiu Żywiołaka Wiatru
(gdzież tutaj wiatr mógłby powiać, pytam was?). Czasami nazywa się
go Żywiołakiem Powietrza. Nie wiadomo czemu - choć przecież
w Podziemiu da się oddychać jak najbardziej - Żywiołak ten, po przyzwaniu
zaraz odchodzi z powrotem do swego domu. Magowie akademii wielkich
miast Podmroku - najwięcej w mieście magii - Karratein - próbowali
stworzyć podziemną wersję Żywiołaka Powietrza, i nadać jej naturę
ciepłego prądu powietrznego wiejącego czasami po korytarzach Otchłani,
kiedy na przykład zawali się tunel, a powietrze wypełnia pozostałe
jaskinie taką samą ilością cząsteczek w nim zawartych. Niestety, wszelkie
te starania spełzły jak dotąd na niczym, ponieważ podziemny Żywiołak
Wiatru okazał się nadzwykle niestały i znikał już po kilku chwilach
po przywołaniu, rozpraszając się we wdychanym powietrzu (niektórzy
zatruli się nawet oparami, z których powstał). Badania będą musiały
potrwać znacznie dłużej, zanim doprowadzą do jakiegokolwiek skutku,
ale obietnice o istnieniu dwóch rodzajów żywiołu powietrza zdają się
być w jakiś sposób potwierdzone... Tylko, że ja nie wiem za bardzo,
w jakim to celu niby próbuje się wezwać na świat takiego typu bestię.
Chyba tylko w tych, tak zwanych, celach naukowych, które i tak przerodzą
się potem w krew, ból i jęki ciemiężonych... Bo ktoś tam sobie ubzdurał,
że dokona odkrycia i...
Ekhm... Przechodzimy więc dalej...
Żywiołak Magmy, brat Żywiołaka Ognia, znacznie mniej może i
jest palący (choć i tak po dotknięciu go wpada się zaraz w całun ognia),
to jednak posiada właściwość tryskania piekącą lawą na wszystkie strony.
Na ciele tego, któremu dostanie się takim pociskiem, lawa owa zastyga
(nie muszę chyba mówić, że takowego delikwenta piekielnie wtenczas
wszystko boli), sprawiając, że po pewnym czasie, jeśli nie umrze ów,
to na pewno nie ruszy się specjalnie z miejsca przez bliżej nieokreślony
czas (śmierć jednak przy takim poparzeniu jest mimo wszystko pewnikiem
i naturalnym stanem rzeczy).
Na powierzchni mają podobno takie cudo jak Żywiołak Kory Drzewnej
(czyż to nie brzmi zabawnie?) - u nas niestety znów takowego spotkać
nie sposób, ale z tego co wiem, jest to poczwara na tyle słaba i łagodna,
że zamiast walczyć z przeciwnikami czarodzieja, stoi w miejscu i wrasta
w ziemię, starając się być może upodobnić do ziemskiego drzewa, jakiego
w całym Podziemiu, niestety, spotkać nie sposób. Często przyzywaniem
takowych parają się powierzchniowi druidzi, którzy ubzdurali sobie
zapewne, że posiadają własnego Żywiołaka, i tylko oni mogą go kontrolować.
Cóż im z tego, skoro ten przydatny jest chyba tylko do upiększenia
powierzchniowego krajobrazu... Mówi się, że Król Żywiołaków Natury
(bo tak się inaczej owe monstra zwie) jest potężniejszy od zgrupowania
rozwścieczonych entów (wy pewnie znowu nie wiecie, co to jest ent...).
Jednak bestia owa, jak dotąd, jest tylko częścią legend, bo też nigdy
jeszcze nie została przywołana...
Żywiołaki zwykle przyzywane są tak zwanymi Portalami Żywiołów,
które odzwierciedlają prawdziwą moc sfery, z której pochodzi dane
monstrum. Zwykle są bardzo agresywne i gwałtowne - atakują wszystko,
co stanie im na drodze, nawet czasem tego, który przyzwał takowego
Żywiołaka po to, aby potwór mu służył. Zwykle sprawami takimi jak
przyzywanie, zajmują się pojedynczy czarodzieje, budujący małe portale.
Jednak istnieją także stałe Bramy, z których Żywiołaki wychodzą bez
przerwy, zaś powstrzymać ich napływ może tylko przeciwportal, który
zamknie natrętne wrota do planu jakiegoś żywiołu, i ocali połowę Podziemia
przed zmasowanym atakiem bezmyślnych bestii będących uosobieniem złej
natury każdego pierwiastka Rauvinu.
Warto zauważyć, że Żywiołaki są często związane z daną rasą lub kulturą
Podziemia. Przykładowo, Głębinowe Gnomy mają w zwyczaju przyzywać
do walki lub do ważnych rytuałów, Żywiołaka Ziemi. Składają oni takowemu
cześć, zaś głównym awatarem ich boga, do jakiego zanoszą modły, jest
właśnie ów Żywiołak, złożony z najtwardszego kamienia i ziemi, służący
tym, którzy jego moc potrafili ujarzmić. Czasem zdarza się, że Svirfnebli,
na czas największego niepokoju, mając przychylność swojego boga, przyzwą
awatara Żywiołaka Ziemi. Każdy zresztą rodzaj Żywiołaków ma swojego
króla, zwanego czasem również awatarem (to już bardziej zależy od
religii danego narodu). Nazywa się ich różnie, różne też znaczenie
mają w historii czarodziejstwa (nie tylko tego podziemnego), ale na
pewno potęga ich sięga znacznie dalej niźli moc zwykłego Żywiołaka
z każdego rodzaju.
-Stworzenia Ognia.
"Magiczne Opowieści" mówią, że gdzieś głęboko pod Podmrokiem,
pod najdalszymi zakamarkami żywych podziemi, ciągnie się wielka rzeka,
stworzona dawno temu przez pewnego złego boga. Jest to rzeka krwi
ziemi, z której źródło mają wszystkie wulkany Rauvinu. Zwie się ją
Rzeką Płomieni, a żyją na niej istoty najbardziej potworne, okrutne
i nieznane zwykłemu światu. Są to wszelkie uosobienia ognia, bestie
powszechne i mniej znane - Żywiołaki Ognia, Płomienni Topielcy,
Upiory Ognia, czy wreszcie pospolite stwory, takie jak
Mefity Płomienia.
O samych Mefitach i ich rodzaju w ogóle, można powiedzieć tylko tyle,
że odzwierciedlają w sobie pierwiastki mocy żywiołów. O ile świat
jeszcze nie widział na oczy potężnego Żywiołaka Błyskawic (może
to i dobrze, że nikt takowego dotąd przyzwać nie zdołał), o tyle Mefit
Piorunów, czy tak samo Mefit Lodu, Ognia, Kwasu
i Ciemności, istnieje pośród sfer żywiołów, a nawet zagościł
na dobre w naszym świecie, jako pomocnik maga, czy wolno przemierzający
Podziemie utrapieniec wędrownych karawan i pojedynczych podróżników.
Mefity skrępowane są magiczną mocą, która nie pozwala im oddalać się
od portalu, z jakiego zostały przywołane, na zbyt dalekie odległości.
Na Rzece Płomieni, obok Ifritów i wszelkich bestii Ognia, żyją także
Mefity tego żywiołu (żywiołu ognia). Podobno pilnują one jakiegoś
skarbu zawierającego pełną moc i kontrolę nad żywiołem ognia, który
można znaleźć na jednej z magmowych wysp pośrodku rzeki. Biorąc jedna
pod uwagę fakt, że według ksiąg takich mistrzów magii i żywiołów jak
Soulain'Fegan "Szary" z Karratein, Rzeka Płomieni ciągnie
się pod całym światem (nawet pod morzami), przecinając go w pół, zaś
rozpiętości jej nie przekroczy nikt, ponieważ nikt nie posiada takiej
ochrony przed ogniem, aby móc przeżyć choć dzień na wspomnianej rzece.
Czy to wszystko są tylko legendy, bajania, lub religijne brednie -
tego rozsądzić nie sposób na razie. Wiadomym jest na pewno, że stworzenia
ognia istnieją równolegle do naszego świata, a ostatnio nawet zaczynają
przenikać do niego. Iluż to magów broni swoich skarbców dzięki mocy
małych, nietoperzowatych Mefitów o różnej potędze żywiołu, albo dzięki
sile dżina z zaświatów, władającego ogniem (Ifrita), czy choćby z
potęgą wspomnianego Żywiołaka? No cóż... w każdym razie, wielu. A
ostatnio moc ta przypadać zaczyna nawet tym, którzy w swych łapach
mieć jej na pewno nie powinni.
-Diabły.
Skądże wzięły się te stwory? Kto je przywołał? Czegóż są one uosobieniem?
Wiadomo, że są to demony, jedne z wielu istot z zaświatów, lecz jednak
zdaje się, że nie tylko pośród piekieł można je ostatnio spotkać.
Przede wszystkim, są czerwone... Jak krew, albo ogień. Poza tym, mają
rogi na łbach (zakrzywione i czarne), a także zrogowaciałe odnóża.
Skaczą na swych łapach, stukając dziwacznymi kopytami w kamień z potworną
gracją. Korzystają z mocy ognia i są znakomitymi zaklinaczami, oraz
czarodziejami. Oczy ich są czarne, tak jak czarne, podobno, są też
ich serca. No i, tak jak każdego demona, nie da się takowego "Diabła"
zabić żadną znaną bronią, poza tą, która przeniesie go z powrotem
tam, skąd przybył, czyli do zaświatów, gdzie prawdopodobnie znajduje
się jego dom...
Istnieją zasadniczo dwa rodzaje tych... biesów. Wojownik nazywany
jest po prostu Diabłem. Jest duży, szybki, silny i umięśniony, a swoim
ogonem potrafi udusić każdą ofiarę, która podeń się mu nawinie. Drugi
rodzaj jest znacznie mniejszy, bardziej uzdolniony w magii, niźli
jego silniejszy brat. Zwykle Diablątko (bo tak się ów "biesik"
nazywa) włada ogniem i jego odmianami. Stworki te przywołują Żywiołaki
Ognia i Magmy, a także Ifrity, Mefity Ognia, Topielców i Upiory Płomienia...
wydaje się, że mają moc nad wszystkimi tymi stworzeniami. Skąd się
wzięły? Nie wiadomo. Jak się pojawiły? To już jest inna sprawa.
Pewien mag z Irtrix opowiadał mi kiedyś, jak to pewnego pięknego mrocznego
dzionka w Podmroku, kiedy siedział w swojej wieży i przygotowywał
rytuał przyzwania do siebie potężnego Ifrita na swoje usługi, podczas
eksperymentu z komponentami, albo przeoczył jakiś istotny szczegół,
albo coś musiało pójść nie tak. Trzasnęło bowiem, powiało spalenizną,
i zamiast ognistego dżina stanął przed nim czerwony jakiś cudak w
całej piekielnej swej okazałości (domyślacie się chyba kto to był...?).
Gdy tamten chciał swoimi zaklęciami pokazać mu, gdzie jego miejsce,
diabeł nie przeląkł się wcale, a tylko nabrał ochoty do zabawy z czarodziejem.
Wysadził mu takiego kuksańca przez okno, że mag wylądował na dziedzińcu
przed swoją wieżą. Bestia w tym czasie zdemolowała i spaliła mu cały
dom, poniszczyła meble, powybijała służbę i przestraszyła kilkoro
gości, którzy zjawili się w domku maga. Dopiero połączonymi siłami
mistrzów z akademii, Drowom udało się przepędzić Diabła... Od tamtego
czasu wielu magów zastanawiało się, czy takowe przypadki mogą zdarzać
się częściej. Otóż, okazuje się, że tak. Czasem nawet przy idealnym
ułożeniu formuły zaklęcia, psotny szkodnik niespodziewanie wyskakuje
z portalu zamiast właściwej przywoływanej istoty. Wielu niestety nie
przeżywa spotkania z takowym Diabłem. A Diablątko, mniejszy jego brat,
to już prawdziwe utrapienie, nawet dla najwspanialszych w sztuce arcymagów
Podziemia...
Awatary drowich boginek.
Jak wiadomo, kapłanki posiadają w swoim repertuarze kilka sztuczek
związanych z przyzywaniem dzięki mocy swoich boginek, bestii o potędze
znacznej, stworzonych z mocy owych bóstw, na posłuszeństwo potężnych
matron świata Podziemia rządzących Drowami. Zasadniczo rozróżnia się
trzy rodzaje takowych stworzeń.
Pierwszą istotą na służbie bogini jest Drider - pajęczy pomiot,
pół humanoid, pół pająk. Ślepo posłuszny, oddany rozkazom kapłanek,
silny, jadowity, pokraczny i groteskowy, a także śmiertelnie niebezpieczny
dla wszelkiego wroga. Czasami co bardziej okrutne kapłanki mogą zamienić
w Dridera każdego Mrocznego Elfa mężczyznę, który nawinie im się pod
rękę (podobno doświadczenie to, w skutkach jest naprawdę straszne
dla potencjalnej ofiary).
Kolejnym pupilkiem bezwzględnych kapłanek władających Mrokiem i Podmrokiem,
jest bestia chaosu zwana Yochlolem. Yochlola można rozpoznać
po tym, że stworzony jest z szarej mgły głębszych planów istnienia
(tak zwanych sfer piekielnych), a także po fakcie, iż posiada kształt
zbliżony do ogromnego Girialthara, i jemu podobną umiejętność... Swoim
wielkim błyszczącym czerwonym okiem może Yochlol paraliżować, zabijać
na miejscu lub wysyłać w najodleglejsze plany materii. Właściwie,
niewiele o nich wiadomo, poza tym, że są inteligentne, zawsze wykonują
polecenia bogini, której hołd składają Drowy, no i, że przedstawiają
sobą śmiertelne niebezpieczeństwo, ponieważ zranić ich nie może żadna
broń magiczna lub zwykła... Być może, jedynie siła innego awatara
potężniejszego boga poradzi sobie z Yochlolem Pani Drowów, ale, podobno,
trudno jest znaleźć moce silniejsze od tych, jakim władają boskie
królowe mrocznoelfiego narodu.
Trzecią i ostatnią formą awatara bogini Drowów, jest podobizna Pani
Kości, złowrogiej Charr. Przybiera ona kształt pajęczycy o szkieletowatych
odnóżach, czerwonych ślepiach i paskudnym, czarnym jak noc popiersiu
przerażającej piękności. Włosy ma srebrnobiałe jak nici pajęcze, głos
złowrogi jak burza na powierzchni, a moc władania nad śmiercią większą
niźli jakakolwiek siła Nekromanty zwykłego świata. Okrutne to stworzenie
nazywa się Charratarą, całkiem słusznie zresztą nazwa ta została
mu przydana. Kapłanki korzystają z mocy awatara Charr tylko w najwyższej
potrzebie, lecz same lękają się jego potęgi. Skoro spotkanie z Yochlolem
może być tak straszne w skutkach, co dopiero można powiedzieć o tym
potworze... Podobno na nieposłuszne kapłanki bogini sama wysyła Charratarę,
aby ukarała je za plugawienie imienia królowej chaosu i pajęczego
miotu.
Wiele jest jeszcze stworzeń, które mocą swą przytłaczają wszelkie
wyobrażenie o magii, a jednak przywoływane są one przez co bardziej
zuchwałych mistrzów Sztuki, jednak na opisywanie owych nie starczyłoby
mi miejsca i sił. Na pewno pominąłem też kilka z tych, które występują
w Podziemiu, ale spotykane są też na powierzchni (chodzi tu głównie
o Smoki, lub Mantykory czy Hydry, albo zamieniające w kamień, paskudne
Bazyliszki). Mimo to, zdaje się, że mój opis jest na tyle kompletny,
że mogę być z niego zadowolony nie tylko ja, ale także ci, którzy
go pokornie byli wysłuchali. Tak oto kończymy już nasze wspólne wykłady.
Dobrze mi się tutaj z wami spędzało czas. Mam nadzieję, że te nauki
coś wam jednak dały. Jakąś wiedzę, może ostrożność... a może, chrońcie
bogowie, chęć poznania tego wszystkiego, o czym tutaj mówiłem. Aż
strach bierze na myśl, w co byście się mogli wplątać, gdybyście ruszyli
jako poszukiwacze przygód, zwiedzać złowrogie tunele Mroku i Podmroku.
Oczywiście, to jest wasze życie, wasza sprawa, i ja wam zabronić niczego
nie mogę, ale mogę na pewno kilku rzeczy wam odradzić. Przede wszystkim,
nigdy nie zaczynajcie potyczki, kiedy nie jesteście pewni rozmiarów,
siły lub liczebności przeciwnika. W Podziemiu nie ma cieni, nie ma
więc też miejsca na złudzenia. Czasem wydaje wam się, że posiadacie
potęgę, lecz pamiętajcie - istnieją znacznie bardziej paskudne potwory
od tych, które wam tutaj opisałem. Potwory podobne do was... inne
Drowy, od których wcale się nie różnicie...
"Jakkolwiek byś nie był potężny, zawsze znajdzie się ktoś
potężniejszy od ciebie..."
-słowa pewnego starego maga z powierzchni, którego imienia nikt już
nie pamięta...
Autor: Jarlaxle
email: bregan@valkiria.net
|
|
|
|