ANDURIL

 

Witam znów. Poprzedni mój tekst z serii "Artefakty Śródziemia" dotyczył "Światła Galadriel". Cóż, nie wiem, czy ma to jakieś odbicie w moim stanie ducha (chyba nie, bo humor mam dobry...), w każdym razie dziś postanowiłem napisać o czymś, co zdecydowanie bardziej służyło walce jako takiej. Poniżej więc słówek parę o...


No właśnie - o czym? Hmm... w świecie Tolkiena istniały bronie i bronie - jedne były to po prostu kawały metalu o takim, a nie innym kształcie, inne zaś były obiektem niemalże czci i przedmiotami obdarzonymi wielką mocą.


Nie da się ukryć, że Anduril, to jest przekuty Narsil, był mieczem należącym do drugiej z wymienionych kategorii. Jakie jednak siły go spowijały? Czym takim charakteryzował się ten miecz, czego nie miały inne...?


Tolkien był człowiekiem, który lubił subtelność i mistyczność. Niektórym pasuje magia i jej tajemniczość w wydaniu Mistrza, inni wolą bardziej "pokazowy" styl opisów, z większym rozmachem. Fakt jednak faktem, że sposób opisywania magii i przeróżnych sił przez Tolkiena jest według mnie o tyle ciekawszy, iż pozostawia spore pole do działania dla wyobraźni czytelnika, sprawiając, że, w pewnym sensie, niejako "współtworzy" on rzeczywistość, która, na pozór, tak doskonale jest przez pisarza określona. O tym jednak już wspominałem przy okazji różnych artykułów i wystarczy już powtórzeń. Zawsze jednak czuję się wspaniale, gdy podejmuję się rozmyślań o czymś, co Mistrz tak do końca nie określił...


Bo i czymże był Anduril, a w zasadzie Narsil pierwotnie? Kiedy owionęła go potęga, którą tak wysławiano i z czym była związana?


"Władcę Pierścieni" ostatnio czytałem... no, sporo już czasu temu, ale może i tym ciekawiej, pozwala to bowiem wysnuć bardziej własne wnioski, niż podawać jakiekolwiek suche fakty z książki. Nie pamiętam, czy było gdziekolwiek zaznaczone, kiedy wykuto Narsila, fakt jest jednak faktem, że należał on do Elendila, później zaś do jego syna, Isildura. W czasach, kiedy toczy się akcja "Władcy..." jest to więc broń starożytna, niemal zapomniana.


Zastanówmy się zatem - czy Anduril był rzeczywiście tak potężnym orężem, czy może jego moc wywodziła się po prostu z wiary ludzi, których serca rosły, gdy widzieli, jak ramię w ramię z nimi walczy człowiek zbrojny w oręż, który liczy sobie już tysiące lat? Ileż przecież jest w stanie zdziałać wiara, jak wielką ma ona siłę! Czy ci ludzie widzieli kiedykolwiek przedtem Narsila? Część z wojowników Rohanu i Gondoru dopiero narodziła się, kiedy Aragorn przemierzał już szlaki zachodu Śródziemia ze złamanym mieczem u boku, którego istnienie przez te wszystkie stulecia spowite było tajemnicą. Jak więc oni mogli go poznać? Po prostu w ich rodzinach z pokolenia na pokolenie przekazywano sobie pamięć o orężu, którym niegdyś Isildur odciął Jedynego z ręki Saurona, Narsilem zwanym. Czasem różne historie narastają wokół czegoś, co ma zaledwie kilka lat; czasem przez kolejne kilka lat rodzą się już mity, które przekazują sobie kolejni ludzie, kolejne pokolenia nawet nie wiedząc, czy jest w nich choć trochę prawdy. Wyobraźmy sobie zatem wojowników, którzy czują, że zbliżają się dni próby, że nadchodzą chwile, kiedy trzeba będzie na szali postawić wszystko, co mają, zaryzykować to i walczyć z całą zapamiętałością i siłą, na jaką mogą się zdobyć, bowiem jeśli ulegną nic już po nich w Śródziemiu nie zostanie, nawet pamięć. I nagle w tym całym poniekąd przygnębieniu pojawia się miecz, którego istnienie jest niemalże nieprawdopodobne, by nie rzec - niemożliwe! Przy tym jest to broń, którą władali królowie; oręż, którym pokonano Złego w czasach, o których mówią pieśni; miecz, który zadał mu klęskę... Czyż nie podnosi to na duchu...?


Myliłby się jednak ten, kto uważa, że sądzę, iż moc Andurila leżała tylko w wierze, jaką darzyli go ludzie. Jakie jednak miał ten oręż właściwości przed jego przekuciem - to trudno powiedzieć. Niewiele o nim wiadomo z czasów, gdy spoczywał przy boku Elendila, chociaż sam fakt, iż udało się nim odciąć palec Sauronowi może wskazywać na to, że miał on jakąś szczególną moc. Poza tym Aragorn, gdy proszono go o odstawienie miecza przed spotkaniem z Theodenem, zaznaczył, że może go tknąć tylko ręka człowieka, w którego żyłach płynie królewska krew. Czy więc wiązała się z tym jakaś własność? Co stałoby się, gdyby któryś ze strażników jednak spróbował wykonać Andurilem w powietrzu jakiś sztych?


Andurila przekuto w siedzibie Elronda, gdzie wciąż można było znaleźć najznakomitszych wśród znakomitych, podejrzewam więc, że i kowali w Imladris można było napotkać niezgorszych. Zastanawiam się zatem, czy Narsil został tylko przekuty, czy też może przybyło mu mocy? Nazwano go "Płomieniem Zachodu" i błyskał on ponoć jasno, gdy Aragorn ciął nim wrogów. Czy to był tylko odbity blask słońca, księżyca i gwiazd, czy może jego własny...? A jeśli tak - cóż wiązało się z owym blaskiem?


Czy był to miecz, który obdarzony był jakimiś szczególnymi możliwościami? Może był mocniejszy, może ciął lepiej...? Ponoć przecież jeszcze przed jego przekuciem zachował ostrość, a przecież była to broń mająca bez mała ponad trzy tysiące lat! Było to wszakże żelazo, a pomimo to przez wszystkie wieki spoczynku Narsila nie pojawiła się na nim nawet plamka rdzy...


Anduril był bez wątpienia orężem niezwykłym, tak samo, jak niezwykłe były ręce, które go dzierżyły pod koniec Trzeciej Ery. Dla mnie jednak, mimo wszystko, najważniejszy jest fakt, iż najwięcej i tak zawsze może zdziałać wiara ludzka, czymże byłby bowiem nawet "Płomień zachodu" bez mitów, które wokół niego się skłębiły...? Tylko mieczem! Tylko mieczem...


Do przeczytania w następnym artykule...

 

 

Autor: Equinoxe

email: equinoxe@vgry.net