![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
"PRZEPOWIEDNIA"
Myślałem, że swoje już, na ten miesiąc, dla Tawerny napisałem. Tak myślałem. Cóż jednak mam uczynić, skoro palce same rwą się do pisania, nadgarstki przywierają do podpórki klawiatury (ergonomiczna, a co!), w Wordzie widać pustą, białą przestrzeń, a kursor zachęcająco mruga...? Nie mam wyboru... Co zaś sprawiło, że tak bardzo chce mi się pisać? Odpowiedź jest nieco enigmatyczna - "The mothman prophecies". W naszym kraju film nosi nieco krótszy tytuł, mianowicie "Przepowiednia"...
Kiedyś napisałem taki tekścik (chyba był w którejś z Tawern), że świat filmu, muzyki i gier komputerowych byłby znacznie piękniejszy bez reklamy. To się chyba sprawdza. Zdarzyło mi się bowiem obejrzeć kilka filmów bez zobaczenia wcześniej żadnej, absolutnie żadnej ich reklamy, nie usłyszawszy żadnych zapowiedzi. To ma swoje plusy - oglądając film niczego się nie spodziewamy, nie liczymy na dynamiczne/klimatyczne/romantyczne wstawki, które widzieliśmy na reklamie, o których tyle słyszeliśmy. Po prostu idziemy do kina i oglądamy to, na co kupiliśmy bilet. Fakt, że w polskim, raczej ubożejącym społeczeństwie, rzadko zdarza się sytuacja, by oglądać film ot tak, z kaprysu, bo ma się ochotę iść na jakiś seans. Czasem jednak warto to zrobić. Ja miałem wczoraj przyjemność obejrzenia "Przepowiedni" u siebie w domu. Było dokładnie tak, jak napisałem wyżej - wcześniej widziałem chyba tylko w jakiejś gazecie parę kadrów z filmu i przeczytałem bez wielkiego zainteresowania krótką notkę, że film jest oparty na faktach. To było wszystko. No, dowiedziałem się też jeszcze, że gra w nim Richard Gere. Gatunek został określony jako thriller, co mnie osobiście, w zestawieniu z nazwiskiem aktora, nieco zdziwiło. Mroczny, tajemniczy film i Richard Gere?? Ten od "Pretty Woman"??? Hmm... Mimo, iż Richard Gere (jeden z ostatnich filmów - "Doktor T. i kobiety"). kojarzy się raczej z obrazami zdecydowanie innymi od tych, do których należy "Przepowiednia", to jednak w tym niekonwencjonalnym thrillerze sprawdził się on znakomicie. Póki co zaś jednak - no właśnie, do jakiego rodzaju filmów należy "Przepowiednia"? Szczerze mówiąc sposób realizacji "The mothman prophecies" wywołał we mnie nieodparte wrażenie podobieństwa między nim a "Stigmata". Powiem nawet więcej - o ile samych historii, diametralnie odmiennych od siebie zresztą, porównywać ze sobą nie zamierzam, o tyle śmiało stwierdzam, że pod względem pracy kamery, ujęć, budowania klimatu, muzyki, gry świateł i tego, jak bardzo film jest sugestywny, "Przepowiednia" jest jeszcze lepsza od "Stigmata"! Być może powodem takiego wywyższenia "Przepowiedni" jest to, że samą "Stigmatę" widziałem... bez mała ponad rok temu, a więc mogłem nieco zapomnieć wrażenia, jakie wywoływał tamten film, atoli sądzę jednak, że potrafię mniej - więcej określić, co mi się bardziej podoba i dlaczego... Dlaczego zatem? Dlatego, że jestem pasjonatem wszystkiego, co tajemnicze i niewyjaśnione. Dlatego, iż zdarza mi się ni stąd ni zowąd zabrać się za poszukiwania przypadków zjawisk i zdarzeń niesamowitych, czegoś, czego nigdy nie wytłumaczono racjonalnie. Wreszcie - dlatego też, ponieważ, najprościej rzecz ujmując, uwielbiam filmy tak zakręcone, że przez pierwszą godzinę po prostu nie wiem, o co w nich chodzi. I to właśnie dostarczyła mi "Przepowiednia". Jak to niektórzy określali, jest to film będący niejako "lepszym "Z Archiwum X"". Muszę powiedzieć, że ciężko się z tym nie zgodzić. O ile jednak z poziomem serialu (głównie serialu, przecież to setki godzin, a film kinowy był zaledwie jeden, choć w realizacji jest drugi) bywało różnie, o tyle, jeśli ktoś "Z Archiwum X" oglądał, to by wyrobić sobie nieco wyobrażenie o "Przepowiedni", powinien zebrać te najbardziej tajemnicze, najmocniej poruszające, najgłębiej dotykające naszych nerwów odcinki, a do tego dołożył styl realizacji przypominający "Stigmata" czy, niekiedy, "Oszukać przeznaczenie". Dobrze jednak, czas na jakieś konkrety. Przede wszystkim bardzo interesujące i zachęcające do obejrzenia filmu jest to, że został on nakręcony w oparciu o prawdziwe wydarzenia. Konkretniej rzecz biorąc scenariusz filmu powstał na podstawie książki amerykańskiego dziennikarza, Johna Keel'a, z 1975. Same zaś wydarzenia, które będziemy mieli przyjemność prześledzić, miały miejsce w grudniu roku 1967. Dotyczą one tajemniczej postaci, człowieka - ćmy, który pojawiał się zresztą na całym świecie. Nie znam dokładnie całej historii, która wydarzyła się w miasteczku Point Pleasant, dlatego nie jestem w stanie stwierdzić, jak wierny jest film rzeczywistym wydarzeniom. Wiadome mi jedynie, że akcję przesunięto znacznie w czasie do lat współczesnych i jeszcze o kilka dni, bliżej Wigilii. Co zaś się tyczy jądra historii Point Pleasant, to jest nim most, który runął w niewyjaśnionych okolicznościach, powodując śmierć 46-ciu osób. Mimo, iż śledztwo w tej sprawie trwało około cztery lata, zostało ono zakończone dość lakonicznym i mało przekonywującym uzasadnieniem katastrofy - "zmęczenie materiału"... Jest to tym bardziej podejrzane, iż przez jakiś czas przed zawaleniem się mostu w okolicy mnożyły się raporty o pojawianiu się tajemniczej istoty i rozmaitych zjawiskach paranormalnych... Osoby, które oceniły "Przepowiednię" krytycznie, wyraziły zdanie, że "niczego nie wyjaśnia, a jedynie opowiada to, co się wydarzyło". Być może, ale czy to źle? Wszystko zależy od oczekiwań. Ja jednak miałem okazję obejrzeć znakomity w każdym calu film, który przez dwie godziny trzymał mnie w nieprzerwanym napięciu. Zresztą uważam, że to, iż film niczego nie wyjaśnia, dodatkowo podnosi jego wartość. Dość już mam tandetnych "dzieł", których fabułę łatwo przewidzieć, a scenariusz, na siłę zaskakujący, tak naprawdę tylko stawia przed nami sztuczne zasłony, byśmy nie odkryli prostoty całego filmu. Przepowiednia" jest inna. Niezwykle tajemnicza od samego początku, dzięki mistrzowskiej realizacji, z każdą minutą co raz mocniej przykuwa nas do fotela aż do emocjonującego finału. Bardzo dobrze dobrana obsada sprawiła, że bardzo szybko można było zidentyfikować się ze zrozpaczonym po stracie żony waszyngtońskim dziennikarzem, Johnem Kleinem (Richard Gere), jak i granym przez Willa Pattona (notabene jeden z moich ulubionych aktorów drugoplanowych) Gordonem Smallwoodem, mieszkańcem Point Pleasant. Klimat zaś filmu jest gęsty jak kisiel z dwóch paczek zrobiony na łyżce wody - nie wywołuje może przerażenia takiego, jak "Blair Witch Project", kiedy serce wali, a oddech przyśpiesza, nie mniej jednak w inteligentny i przemyślany sposób sprawia, że nagle, w zaciemnionym pomieszczeniu, otoczeni niepokojącą muzyką, tajemniczym, wibrującym głosem niepojętej, nieznanej, wszechwiedzącej istoty, czujemy na skórze gęsią skórkę, a po plecach przechodzi dreszcz emocji. Jest to film z rodzaju tych, które straszą i przyciągają do siebie tym, czego nie widać. Tego nie da się opisać, to po prostu trzeba poczuć. Gdy obejrzymy film ze świetnymi efektami specjalnymi mówimy, że robi genialne wrażenie, opowiadamy o potworze, którego tak genialnie wykreowały komputery, o eksplozjach, bombie jądrowej wybuchającej w środku miasta, meteorycie upadającym na ziemię i tak dalej. Kiedy jednak ogląda się film z rodzaju "Przepowiedni" język po prostu jest bezsilny, tutaj bowiem na arenę przeżyć wkracza ludzki strach i fascynacja tym, co nieznane, podjudzane przez naszą własną wyobraźnię. Ja zaś zawsze pozostanę zdania, że najbardziej przerażające jest to, co stanowi dla nas tajemnicę i co sami sobie musimy dopowiedzieć, wtedy bowiem historia trafia do każdego z nas z osobna, prowadzi grę z naszą fantazją, z naszymi lękami, i to właśnie jest piękne. Dłużej się rozpisywać o filmie nie będę, skoro, jak napisałem wyżej, język jest wobec "Przepowiedni" bezsilny. Zetknąłem się po prawdzie z kilkoma krytycznymi opiniami, że film jest zbyt tajemniczy, a ekipa, która go nakręciła, najwyraźniej sama nie wiedziała, co tak naprawdę chce widzowi przedstawić... Cóż, dla mnie ten film jest taki, jaki właśnie być powinien - wiemy dokładnie tyle, ile bohaterowie, poznajemy tajemnice razem z nimi i razem też z nimi przeżywamy lęki oraz chwile grozy. I powiem jeszcze coś - mimo tego, że lubię szukać dziur w całym (choć, po prawdzie, nie dążę tym do umniejszenia wielkości owej "całości"), to jednak w "Przepowiedni" nie znalazłem nic, do czego mógłbym się przyczepić. Naprawdę. Tymi też słowami recenzję zakończę, a do obejrzenia "Przepowiedni", jeśli ktoś lubi podobne klimaty, naprawdę zapraszam. Nie będzie czego żałować...
Autor: Equinoxe email: equinoxe@vgry.net
|
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |