ZIMA TYTANÓW 4

 

    By³o ich piêciu. Liath - elfi ³owca, Lienna - elfia ³owczyni, Marnell - ludzki mag, Beagran - krasnoludzki wojownik i wreszcie Baircre, piêtnastoletni ch³opak z zadatkami na dobrego z³odzieja. Podró¿owali ju¿ ponad tydzieñ od pamiêtnego uwolnienia ich przez Baircre z niewoli. Ju¿ tydzieñ od tego bohaterskiego czynu ch³opaka. Tydzieñ uci±¿liwej wêdrówki po lodowatej ziemi przykrytej do¶æ grub± warstw± ¶niegu. W³a¶nie rozpoczê³a siê zima w tych rejonach Jakonii. Zima, która na d³ugo zapadnie w pamiêci mieszkañców pobliskich górskich warowni i wiosek. Ale oni jeszcze o tym nie wiedzieli. Podró¿owali spokojnie, powoli, bez zbêdnego po¶piechu. Czêsto robili przystanki, nie tracili swych w±t³ych si³. Oszczêdzali je na przysz³e przeszkody, które spodziewali siê napotkaæ na swojej drodze. Mokry ¶nieg trzeszcza³ pod ich butami. Zostawiali ¶lad. ¦lad bardzo ³atwy do wytropienia...

* * *

    Grube, mokre, ¶nie¿nobia³e p³atki opada³y na szaro-zielon± skórê orka. ¦nieg pada³ ju¿ od trzech dni bez ustanku, lecz w tym momencie niewielki opad przeistoczy³ siê w nawa³nicê. Wyra¼ny ¶lad, za którym szed³ ork powoli zanika³. To zmobilizowa³o go do szybszego poruszania siê. Na dodatek opadaj±ce p³atki stworzy³y swego rodzaju sferê przes³aniaj±c± widok dalej ni¿ kilka stóp. Lecz to nie zniechêca³o orka. Korzystaj±c ze swoich wrodzonych zdolno¶ci do tropienia brn±³ naprzód. Mimo gêstego ¶niegu nie gubi³ tropu. Nie móg³ sobie pozwoliæ na zgubienie tropu. Honor mu na to nie pozwala³. A ¶nieg pada³. Zapowiada³o siê na ostr± zimê w tym roku...

* * *

    - Nie mo¿emy dalej podró¿owaæ w takiej pogodzie! Przystañmy na chwilê! Poszukajmy jakiego¶ schronienia! Noc siê zbli¿a! - krzycza³ Liath. Zawieja sprawi³a, ¿e prawie nikt go nie us³ysza³. Wiêc krzykn±³ jeszcze raz. Tym razem podzia³a³o. Odwróci³ siê Beagran. Zrozumiawszy o co chodzi elfowi zatrzyma³ resztê dru¿yny. Wszyscy poszli w bardziej ustronne miejsce. W miejsce, gdzie mogli spokojnie omówiæ plany na dalsz± wêdrówkê.
    - Wszyscy wiemy, ¿e naszym celem jest dotarcie do Nimoram i zrobienie stosownych zapasów. Stamt±d wyruszymy do pamiêtnego cmentarza. Powinni¶my siê spieszyæ, lecz w takiej pogodzie niemo¿liwe jest podró¿owanie. Powinni¶my pod±¿yæ do jaskini, któr± mo¿emy ujrzeæ z tego miejsca i przeczekaæ tam burzê ¶nie¿n±. Jakie¶ inne propozycje?
    - Zgadzamy siê z tob± Liathu. Ty tu jeste¶ ³owc± - rzek³ wyczerpany Baircre.
    - A wiêc zróbmy tak - rzek³ Marnell.

* * *

    - ¦wie¿e ¶lady. Przechodzili têdy niedawno - na g³os my¶la³ ork - Jeszcze mam szansê ich dogoniæ i odp³aciæ. Ork wytrwale pod±¿a³ ¶ladem dru¿yny poszukiwaczy przygód. "Poszukiwaczy ¦mierci" jak to ich nazwa³. Zabijaj±c jego dru¿ynê znale¼li ¶mieræ. ¦mieræ w osobie szaroskórego humanoida. W osobie Tholda, bo tak orka nazwali rodzice. Byæ mo¿e proroczo, gdy¿ s³owo to w jêzyku orków oznacza "Zemstê". Byæ mo¿e mniej proroczo, gdy¿ imiê to popularne jest w¶ród orczych klanów. Byæ mo¿e dlatego, ¿e w kontaktach miêdzyorczych króluje zemsta. A tak¿e zdrada. Thold zosta³ zdradzony przez los, który zes³a³ jego dru¿ynie tych niebezpiecznych jeñców. Jeñców, którzy przy ¿yciu pozostawili tylko jego. Teraz Thold siê zem¶ci. Zem¶ci siê zbieg³ym jeñcom i zem¶ci siê losowi.
    Zag³êbiony w rozmy¶laniach Thold nawet nie zauwa¿y³, kiedy zgubi³ trop. Siarczy¶cie zakl±³ pod nosem i pocz±³ wracaæ swoim ¶ladem. Nie przeby³ d³ugiej drogi powrotnej gdy us³ysza³ g³osy. Wyra¼n± rozmowê. By³ w stanie odró¿niæ nawet s³owa:
    - ... siê z tob± Liathu. Ty tu jeste¶ ³owc± - us³ysza³ g³os jakiego¶ dzieciaka.
    - A wiêc zróbmy tak - teraz mówc± by³ starszy cz³owiek.
Ork przybli¿y³ siê do mówi±cych jednocze¶nie staraj±c siê byæ jak najmniej widocznym. Chocia¿ podczas takiej pogody trudno by³oby cokolwiek dojrzeæ. Po chwili pi±tka podró¿nych zaczê³a zbli¿aæ siê w jego stronê. "Pi±tka??" pomy¶la³ ork i szybkim susem znikn±³ w pobliskich krzakach strz±saj±c z nich grub± warstwê ¶niegu.
    - Wydaje mi siê, ¿e co¶ widzia³em - rzek³ ch³opak.
    - To pewnie przez ten ¶nieg. Chod¼my dalej - powiedzia³ krasnolud i ruszy³. Reszta dru¿yny posz³a za nim.
    Pi±tka podró¿nych powoli przesz³a obok orka nie zauwa¿aj±c go i wesz³a do jaskini której Thold nie zauwa¿y³ wcze¶niej.
    Przymarzaj±cy w bezruchu ork obserwowa³ elfów rozpalaj±cych cieplutkie ognisko, ¶pi±cego ch³opaka, krasnoluda ostrz±cego topór o pobliski kamieñ i maga przegl±daj±cego zwoje. To oni. By³ tego pewien. Tylko sk±d wytrzasnêli tego ch³opaka? Zreszt± to nie wa¿ne, zgin± wszyscy...
    - Baircre ju¿ ¶pi? Dobrze, bêdziemy mogli porozmawiaæ. O nim - rozmowê zacz±³ Marnell.
    - Dok³adnie. Trzeba omówiæ kwestiê jego dalszej podró¿y z nami. Mimo, ¿e jego czyn by³ bardzo bohaterski, i uda³ siê, nastêpny nie musi pój¶æ tak g³adko. Powinni¶my odstawiæ go do Nimoram i dalej podró¿owaæ bez niego - powiedzia³a Lienna.
    - Jego czyn by³ tak¿e do¶æ g³upi - doda³ Beagran - Bez naszej pomocy na pewno by sobie nie poradzi³. Móg³by zgin±æ.
    - Sprawili¶my, ¿e czu³ siê wa¿ny. My¶lê jednak, ¿e nie mo¿emy go bardziej nara¿aæ - swoje zdanie wyrazi³ Liath.
    - Gdyby nie moja interwencja z zatrutym piwem jestem pewny, ¿e orki by go zabi³y.
    "Zatrute piwo?" - przez my¶l przelecia³a orkowi straszna wizja - "Teraz wszystko pamiêtam!"
    - Wszyscy s± za pomys³em by zaprowadziæ go do Nimoram i opu¶ciæ?
    - Wydaje mi siê, ¿e to bêdzie najrozs±dniejsze posuniêcie.
    - A wiêc zrobimy tak.
    - K³ad¼my siê wiêc spaæ. Jutro czeka nas daleka droga. Mam tylko nadziejê, ¿e przestanie padaæ.
    Ork siedzia³ cicho przymarzaj±c praktycznie do ziemi, podczas gdy dru¿yna szykowa³a siê do snu. Nikt nie widzia³ jednak, ¿e oprócz orka by³ jeszcze jeden pods³uchiwacz. Baircre jednak nie spa³. S³ysza³ ka¿de s³owo. I rozmy¶la³. Rozmy¶la³ w desperacji. Rozmy¶la³ do czasu, a¿ ³zy nie polecia³y mu z oczu. Potem p³aka³. Rzewnie p³aka³.

* * *

    Thold uderzy³ siê w twarz. Uderzy³ siê za fakt, ¿e przysn±³. Przez jego niekompetencjê wszyscy mogli uciec mu sprzed nosa. Móg³ nie pom¶ciæ ¶mierci swoich przyjació³. Powoli wsta³ i rozejrza³ siê. Z rado¶ci± zauwa¿y³, ¿e ¶nieg przesta³ ju¿ padaæ. Przyjrza³ siê ¶pi±cej jeszcze dru¿ynie. Chyba byli wszyscy.
    "Elf, elfka" - zacz±³ liczyæ w my¶lach - "Jest tak¿e mag i ten przeklêty krasnolud. Wszyscy. A ch³opak? Gdzie jest ch³opak? Zreszt± niewa¿ne."
    Pocz±³ powoli przybli¿aæ siê do ¶pi±cego najbli¿ej krasnoluda. Po cichu wyci±gn±³ miecz naznaczony orcz± krwi± i szykowa³ siê do zabójczego ataku. Ostrze ju¿ zbli¿a³o siê do ods³oniêtego gard³a krasnoluda, gdy niespodziewanie ork zahaczy³ nog± o metalowy talerz le¿±cy przy niedosz³ej ofiarze. Beagran w oka mgnieniu przeturla³ siê przez bark i stan±³ na równe nogi z obna¿onym toporem. Zobaczywszy napastnika krzykn±³ na alarm budz±c resztê ¶pi±cej dru¿yny. Liath wstaj±c zrêcznym ruchem wydoby³ swoje podrêczne sztylety i natar³ na orka. Thold susem w ty³ oddali³ siê od przeciwnika.
    Mag u³o¿y³ d³onie w dziwny znak i wypowiedzia³ krótk± inkantacjê. Ork widz±c to rzuci³ w niego sztyletem wyjêtym z gard³a jednego z jego orczych przyjació³. Sztylet wbi³ siê g³êboko w bark maga przerywaj±c mu czar. Ból w rêce skutecznie uniemo¿liwi³ Marnellowi czarowanie.
    Tymczasem Beagran natar³ na orka z okrzykiem bojowym. Ork zgrabnym blokiem sparowa³ atak i b³yskawicznie przeszed³ do ofensywy. Krasnolud jeszcze bardziej zgrabnym blokiem pozbawi³ orka z³udzeñ kto jest lepszy w tej walce. Thold zosta³ raniony w ramiê. Lienna napinaj±c ³uk wreszcie zauwa¿y³a:
    - A gdzie jest Baircre??

* * *

    Jak¿e piêknie wygl±daj± góry o tej porze roku. Nieskazitelnie bia³y ¶nieg przykrywa pó³metrow± pierzyn± ka¿dy cal ziemi. Ka¿dy brud zosta³ wyczyszczony. Na ¶wiecie króluje biel. Nawet ten gêsty las, mimo "wiecznie zielonych" sosen teraz jest ¶nie¿nobia³y. Baircre by³ oczarowany. Szkoda, ¿e nie chcieli go w swojej dru¿ynie. Nie sprawdzi³ siê? Jeszcze wiele razy móg³by uratowaæ im ¿ycie. Gdyby tylko dali mu szansê... A tam musia³ sam tu³aæ siê po niebezpiecznym lesie. Tym swoim zachowaniem jeszcze bardziej go nara¿ali, ni¿by podró¿owa³ z nimi. Musia³ ich opu¶ciæ...

* * *

    Strza³a z ³uku Lienny poszybowa³a ³agodnym ³ukiem w stronê orka. Na jego nieszczê¶cie Lienna dobrze trafi³a, a on nie w porê zorientowa³ siê w niebezpieczeñstwie. Strza³a trafi³a prosto w serce. Skórzana zbroja noszona przez orka nie pomog³a. Thold pad³ na ziemiê.
    "A chcia³em tylko odp³aciæ" - by³y to jego ostatnie s³owa. Po tym wyzion±³ ducha. Czterech bohaterów przez chwilê przygl±da³o siê zmar³emu orkowi, po czym zaczêli zwijaæ obozowisko. Opatrzyli rannego Marnella i ruszyli wyra¼nym ¶ladem, prawdopodobnie nale¿±cym do Baircre.

C.D.N

 

 

 

Autor: Morpheus

email: lwach@poczta.onet.pl