Z pamiętnika Nomada... - PREQUEL
Wołają na mnie Stryker. Nie mam ani domu, ani stałego zajęcia. Podróżuję po pustkowiach zajmując się różnymi dziwnymi rzeczami. Natura obdarowała mnie zdolnościami, które w ubiegłych wiekach uchodziłyby za paranormalne. Dziś takie słowa jak medium, empatia, telepatia nic nie znaczą. I może to lepiej. Przynajmniej ludzie nie robią mi żadnych problemów...
Obecnie zapuściłem się daleko na północ. Tutejsze tereny zamieszkują różne plemiona, ich szamani czasami zdają się mieć nieco wiedzy na temat mistycyzmu. Niektórym udało się przywołać dusze przodków. Uczestniczyłem w takim seansie wspierając kapłanów. Dziś niewielu interesuje się przepowiedniami. Dzisiejsza wizja była wyjątkowo rzeczywista i - co z przykrością muszę dodać - również dość złowroga. Wydawałoby się, że tego świata nie może spotkać już nic gorszego. Po zagładzie atomowej ci, którym udało się przeżyć, zaczęli nowe życie. Bez wygód, bez techniki, bez nadziei... Cywilizacja powoli podniosła się z upadku i wszystko zaczynało się układać. Do czasu... Zdaje się, że są jeszcze ludzie, którzy chcą popełniać stare błędy. W czasie wizji dowiedziałem się sporo rzeczy. Zagrożenie nadchodzi z zachodniego wybrzeża. Z oceanu...
Zło chce doprowadzić do totalnej zagłady, zniszczyć niedobitki ludzkości. Nie wszystko jednak stracone. Apokalipsę może zatrzymać jeden człowiek. Niezwykły człowiek... Będzie musiał zdążyć przed wysłannikiem ciemności, stanąć na jego drodze i zniszczyć go. Zazwyczaj nie biorę sobie do serca takich wizji, ale ta była tak rzeczywista, że musiałem coś zrobić...
Kolejny tydzień wędrówki. Coś mnie ciągnie na północny zachód. Nie wiem, ile mam jeszcze czasu, ale obarczyłem się misją odnalezienia Wybranego i uświadomienia mu jego roli. Nie wiem, co będzie trudniejsze.
Straciłem już rachubę czasu oraz nadzieję. Co ja tu właściwie robię? Mogę stracić życie za sprawę, która może nie jest nic warta. Przejdę jeszcze za ten kanion i daje sobie spokój z tym wszystkim.
Trafiłem do prymitywnej osady. Mam nadzieję, że w tej małej wiosce, Arroyo, znajdę spokój ducha. Tymczasem wykorzystuje moje zdolności medyczne i zielarskie do pomocy rannym. Położone niedaleko Ziemie Łowieckie zamieszkują Geckony, na które polują wojownicy. Czasem jednak myśliwy staje się zwierzyną...
W wiosce mieszka pewien człowiek. Jego aura jest zadziwiająco silna. Nie jest taki, jak inni. Ludzie z Arroyo to prymitywni tubylcy, zaś ten mężczyzna zdaję się być świetnie wykształcony. Swoje zdolności przekazuje innym, uczy jak przetrwać. Przez chwilę miałem wrażenie, że on może być Wybrańcem, ale po dłuższym zastanowieniu zmieniłem zdanie. Jest już stary, choć mimo wszystko sprawny jak na swój wiek. Jego żona zdradziła mi, że kiedyś uratował ludzi przed inwazją mutantów, ale został wygnany przez swoich ziomków z KRYPTY 13. Jako emerytowany bohater teraz pragnie jedynie spokoju i nie kwapi się do odbywania żadnych dłuższych podróży.
...
Minęło już kilka lat, odkąd przybyłem do Arroyo. Teraz nie nazywam się już Stryker. W wiosce znany jestem jako uzdrowiciel i szaman o imieniu Hakunin. Nic ciekawego nie wydarzyło się już od dawna. Wciąż leczę rannych i służę wsparciem Radzie Plemienia.
...
Dziś miało miejsce niesamowite wydarzenie. Na świat przyszło dziecko, potomek Mieszkańca Krypty. Ubiegłej nocy miałem wizję. Pierwszą po tak długiej przerwie. Duchy osłoniły przede mną przyszłość tego noworodka. Zrodził się by walczyć, by wygrywać. Jestem pewien, że odegra niesamowicie wielką rolę w przyszłych wydarzeniach. Rodzice są niezmiernie zadowoleni z potomka. I słusznie... Będę miał oko na tego szkraba. Muszę go przygotować. Obym nie umarł zbyt wcześnie...
...
Kolejne lata mijały. Zmarła żona Mieszkańca Krypty, potem zaś - on sam. Inni zajęli się dzieckiem. Muszę dopilnować, żeby nie stała mu się krzywda. Nauczam go już od dawna. Dziecko czytało dziennik swojego zmarłego ojca. To bardzo dobrze... Doświadczenie bohatera jest bardzo cennym źródłem wiedzy.
...
Wielkie nieszczęście spadło na naszą wioskę. Pogrom nie oszczędza nikogo. Susza niszczy nasze plony, głód dziesiątkuje mieszkańców Arroyo, Braminy padają. Co powstrzyma te tragedię?
Rada Plemienia odczytała starożytne dyski. Jedynie przedwojenny artefakt o nazwie G.E.C.K. może sprawić, by ziemia odżyła i tym samym uratować wioskę. Teraz pozostaje nam jedynie wybrać osobę, która wyruszy ze świętą misją.
Dzięki mojemu wstawiennictwu zdecydowano, że to właśnie dziecko Mieszkańca Krypty uda się na poszukiwania G.E.C.K.a. Opowiedziałem im o mojej wizji, lecz nie to zadecydowało o wyborze. Tylko jednostka wybitna, w której żyłach płynie krew bohatera, może podołać zadaniu. Wybrany musi zostać sprawdzony w starożytnej Świątyni Prób. Jeżeli przeżyje - jest dla nas nadzieja...
Nie zdziwiłem się, gdy jeden z współplemieńców doniósł mi o pomyślnym zakończeniu testy przez Wybranego. Potomek Mieszkańca Krypty odwiedził mnie osobiście chwilę potem. Poprosiłem go, by przed wyruszeniem w podróż zniszczył zmutowane rośliny, które zalęgły się w moim ogrodzie. Również tę próbę przebył pomyślnie. Chęć niesienia pomocy innym - tak ludzki odruch, obecnie zapomniany przez większość.
...
Nasza wioska umiera. Tej nocy już czwarty raz kontaktowałem się w czasie snu z Wybranym. Błagałem o przyśpieszenie poszukiwań. Nie zostało nas już wielu. Czas ucieka...
...
Na naszą wycieńczoną wioskę napadł legion ciemności. Gigantyczne, latające bestie nadleciały nad Arroyo wypluwając ze swoich brzuchów wojowników. Obrońcy wioski chwycili za włócznie i ruszyli do walki, ale zginęli w piekielnych płomieniach. Reszta została porwana... Jestem ciężko ranny... umieram... muszę ostrzec Wybranego...
...
Nie wiem, jaki dziś dzień. Nie wiem nawet, jaka to pora dnia. Wybrany przybył do wioski w lśniącym pojeździe ściskając w ręku G.E.C.K... Skąd mógł wiedzieć, że się spóźnił? Resztką sił zdołałem mu opowiedzieć o tragicznych wydarzeniach i doradzić, by udał się na południe i uratował współplemieńców. W oczach Wybranego żal mieszał się z gniewem. Nie mógł mi pomóc... Ja nie mogłem sobie pomóc... Czas odejść... odpocząć... mam nadzieję, że misja Wybranego powiedzie się. Dość już wycierpieliśmy...
...