Każdy, kto pamięta starego dobrego Dungeon Keepera wie, że dobrze jest być złym. Radę tę wykorzystali liczni autorzy gier wideo, słusznie uznając, że pokazanie odwiecznego konfliktu dobra ze złem od drugiej strony, a na dodatek z przymrużeniem oka i sporą dawką czarnego humoru, musi wyjść co najmniej przebojowo.
Z tego przepisu skorzystał Overlord. Skorzystał fantastyczny Badman. Skorzystała również Disgaea. Czwarta część tej wielkiej serii nie tylko przenosi ją wreszcie w świat grafiki HD, ale jest również najlepszą od czasów jedynki. Przynajmniej w przekonaniu niżej podpisanego mistrza zła.
Zabójcze pingwiny
Opisywanie fabuły w Disgaea jest trochę jak opisywanie fabuły każdego odcinka serialu Family Guy. Niepotrzebne. Wiadomo, że będzie niedorzecznie. Wiadomo, że znajdą się setki odniesień do kultury, polityki i innych gier wideo. Wiadomo wreszcie, że będzie zabawnie.
Disgaea 4 ponownie rzuca nas w rolę wielkiego złego, który aż taki zły do końca nie jest. Oczywiście ponownie trzeba ratować również zaświaty, a także rozporządzać Prinnymi, czyli bandą nieokrzesanych, pluszowych pingwinów powstałych z dusz ziemskich grzeszników. Trzeba też posprzątać trochę burdelu oraz odnaleźć kilku wielkich bohaterów, znanych z poprzednich części.
Disgaea to całkiem nieźle napisane dialogi i sporo głupkowatej zawartości. Te scenariusze się lubi albo nie; co więcej, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby je po prostu zignorować. Nie są na tyle ważne, żeby odrywać nas od samej gry. Fakty są dla mnie proste – nie uśmiałem się tak bardzo od czasów jedynki. Do tego gra posiada tonę dystansu do samej siebie i często przebija czwartą ścianę, zwracając się bezpośrednio do grającego. Czasami nawet go potępiając…
Niszczycielskie zło
Gra to taktyczny cRPG, opierający się na zasadach jakie wprowadziły pierwszy Tactics Ogre oraz Front Mission. Rzut izometryczny, żelazny podział na tury, waga statystyk oraz podłoża, kilkadziesiąt zmiennych warunków bitewnych. I ogromny system, z dziesiątkami typów jednostek, czarów, przedmiotów, z których każdego można używać na kilka sposobów. Pod względem zawartości Disgaea 4 to jedna z największych gier wideo, co oczywiście przekłada się także na średni balans. Z drugiej strony jest tyle do wypróbowania oraz zrobienia, że… to niewielka wada.
Zawsze ceniłem sobie w serii to, że można ją przechodzić na dwa różne sposoby. Albo skupiamy się tylko na fabule, ewentualnie również fabularnych dodatkowych zadaniach, co daje nam kilkanaście do kilkudziesięciu godzin solidnej i dosyć wymagającej rozgrywki, albo bierzemy wszystkie zadania, levelujemy każdy ważniejszy przedmiot, bawimy się systemem gry, walczymy o lepsze jutro dla naszej armii, co daje nam kilkaset godzin gry.
Media troszkę przesadziły rozdmuchując Disgaeę do nieprawdopodobnych rozmiarów gry, która jest nie do skończenia dla zwykłego śmiertelnika. Po prostu – można przejść tylko historię, a można utopić 500 godzin w różnych rozgrywkach i bonusowych zadaniach. Poza typowymi nowościami w stylu jednostek, czarów i map, doszedł także wątek zajmowania fragmentów mapy (za)świata i politycznego rozporządzania nimi, prosty, ale udany, ciekawy i świeży.
Diabelskie dwa wymiary
Oprawa Disagei 4 jest urocza – to nadal sprite’y superdeformer, ze specyficznymi, głupkowatymi projektami postaci oraz potworów, lecz tym razem w przyjemnym dla oka HD. Nie jest to najładniejsza gra 2D, ale bez wątpienia najlepiej wyglądający taktyczny cRPG, w którym oprawa ma jednak podrzędną rolę. Muzyka wypada nieźle, a voice acting w wersji angielskiej jest przeciętny. Puryści mogą włączyć japońskie głosy, co także się ceni.
Generalnie połączenie grafiki w wysokiej rozdzielczości z pokręconymi projektami postaci sprawdza się bardzo ładnie na telewizorach SD oraz HD. To takie nowoczesne retro
, bez pikselozy, za to ze sporą dawką włożonej pracy. Chyba obok King of Fighters XIII oraz Jamestown to najładniejsza gra 2D tego roku.
Przeklęte zło powraca!
Nie chcę idealizować tej gry. Ma sporo wad, których nie da się przeoczyć – czasami żarty nie są śmieszne, czasami balans klas budzi poważne zastrzeżenia, czasami pola bitwy są za mało różnorodne. Ale Disagea jaka jest, każdy widzi. To najlepsza część tej serii. Po prostu. Nie zmienia się zwycięskiej formuły, więc Nippon Ichi, zamiast kombinować, ulepsza swój największy hit. Jeżeli jesteście maniakami serii – bierzcie. Jeżeli nie znacie serii – sprawdźcie ją! Jeżeli natomiast jej nie lubicie, to po prostu nie macie tutaj czego szukać.
I chociaż nie jest to gra tak dobra jak Tactics Ogre, to NIS udało się pokazać, że na rynku wciąż jest miejsce dla troszeczkę bardziej skomplikowanych produkcji. Dużych, wymagających, na setki godzin, które – chociaż pochłaniają masę czasu – to dają również masę satysfakcji. I są na konsole! Z niektórych zabawek nigdy się nie wyrasta.
Tytuł: | Disgaea 4 |
---|---|
Producent: | NIS |
Wydawca: | NIS America |
Rok: | 2011 |
Platforma: | PS3 |
Ocena: | 4+ |
nice
fajowa odsłona fajnej serii. Dzięki za reckę 🙂 .
oj
IMO najlepszy taktyczny rpg bo ma tez online i edytor leveli