Na początku był chaos… Nie, zaraz, nie ta kartka. Na początku była planeta z kilkoma rozumnymi rasami, a dopiero później nadszedł Chaos i zaczęły się problemy. Miłośnikom Warhammera wyjaśniać zagadnienia dokładniej nie trzeba. Jednak wielu może nie mieć pojęcia, że oprócz systemu RPG i bitewniaków świat ten posłużył, między innymi, do stworzenia taktycznej gry przypominającej futbol amerykański. Blood Bowl, bo taki nosi tytuł, zdobył sobie wielu zwolenników, a za sprawą powstającej właśnie komputerowej adaptacji ich liczba może gwałtownie wzrosnąć. Dzięki uprzejmości firmy CD Projekt mogłem pograć w betę tej produkcji. Krótko mówiąc, jestem pod dużym wrażeniem.
Planszowy Blood Bowl stworzony został przez Games Workshop w roku 1987 i sprzedaje się do dziś. Gra, stanowiąca parodię świata Warhammera i amerykańskiego futbolu, spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem dzięki swojej oryginalności i dobrej mechanice (która zresztą ulegała ciągłym optymalizacjom i obecnie dostępna jest jej piąta edycja). W międzyczasie, w roku 1995, powstała komputerowa adaptacja, a całkiem niedawno, bo w 2004, Cyanide Studio stworzyło grę Chaos League, opartą na tych samych motywach, ale nie posiadającą oficjalnej licencji. To już jednak historia. Teraz to samo studio powraca uzbrojone w niezbędne zezwolenia.
Tuż po uruchomieniu gry uwagę przyciąga doskonały dźwiękowy motyw przewodni. Utwór można usłyszeć w trailerach i jest to muzyka doskonale wprowadzająca w klimat. Szybki rzut oka na menu nie przynosi żadnej niespodzianki. Trening, single, multi (w becie niedostępny) to rzeczy spotykane wszędzie. Zdziwienie może co najwyżej budzić opcja Viewer, ale jak się okazało, służy ona do podziwiania naszych ukochanych figurek. Coś w sam raz dla maniaków, którzy chcą napawać się animacjami poza meczami. Ja jednak wolałem przejść do mięska, czyli zobaczyć, jak w toto się gra.
Trening wiele czasu nie zabiera, a jednocześnie bardzo przystępnie wyjaśnia, o co chodzi w całej grze. Osoba, która z Blood Bowlem nie miała do tej pory styczności, zdecydowanie powinna się z nim zapoznać. Sterowanie jest intuicyjne, ale zasady samej gry wymagają chwili na przyswojenie. Potem pozostaje do wyboru pojedynczy mecz bądź turniej. O multiplayerze w tej chwili trudno mi powiedzieć cokolwiek poza tym, że będzie można grać w ligach tworzonych i zarządzanych przez samych graczy. Gra, jako że opiera się na figurkowo-kostkowej planszówce, pozwala zdecydować, czy wolimy bawić się w czasie rzeczywistym (z aktywną pauzą), czy w trybie turowym. I choć obie opcje opierają się na tej samej mechanice, w każdą z nich gra się odczuwalnie inaczej.
Jako człowiek niechętny turom rozpocząłem zabawę od pojedynczego meczu w czasie rzeczywistym. Czas trwania, dostępność gwiazd i sprzętu zależą w tym momencie od gracza. Wybór drużyn w becie ograniczony jest do orków i ludzi. Różnice między nimi są niezbyt duże, ale widać, że orki są mniej mobilne, za to potrafią mocniej przywalić. W pełnej wersji dojdą jeszcze krasnoludy, skaveni, jaszczury, gobliny, elfy i stwory chaosu, więc każdy powinien znaleźć drużynę, której styl będzie mu najbardziej odpowiadał. Pozostaje jeszcze wybór stadionu oraz poziomu trudności i można zaczynać masakrę. Finezyjność taktyki opiera się na wdeptaniu w glebę przeciwnika/doniesieniu piłki do strefy końcowej boiska (niepotrzebne skreślić). Tu faul kończący się śmiercią zawodnika nie jest rzadkością, a sędziego można zawsze przekupić, żeby przymknął oko na zbyt brutalne zagranie. Boisko jest małe, rozgrywka przebiega więc dynamicznie. Nie mogłem jednak oprzeć się wrażeniu, że wszystko dzieje się nieco niemrawo i bez wystarczającej kontroli nad zawodnikami, którym trudno było nakazać coś innego, gdy zaczynali lać przeciwnika. Komputer jakoś nie miał tego problemu ze swoimi. Zdarzały się za to momenty, że AI zamierała i przeciwnik z piłką stał jak wryty czekając aż zwali się na niego moja ofensywa. Cóż, to jednak beta. Komentarz też często zanikał, co bolało tym bardziej, że zrobiono go całkiem udanie i pozwala naprawdę wczuć się w atmosferę wielkiego widowiska.
Tryb turowy to zupełnie inna bajka. Tu już nie ma żadnych opcji do wyboru poza drużyną, boiskiem i poziomem trudności. Cały mecz podzielony jest na dwie połowy po osiem tur każda, aczkolwiek rozgrywka wymaga sporo kombinowania i trochę szczęścia, bo czasem tura może skończyć się zanim na dobre się zacznie. Strata piłki, faul na naszym zawodniku i parę innych drobiazgów automatycznie oddają inicjatywę przeciwnikowi. A ten nawet na poziomie easy jest całkiem wymagający. W pierwszym meczu dość brutalnie dał mi odczuć swoją wyższość, ale z czasem, gdy już przestawiłem się na inny sposób grania, odkryłem ile radości daje tryb turowy. Podobał mi się bardziej niż czas rzeczywisty, co przy mojej niechęci do tur jest naprawdę niezłym wyczynem. Szczególnie przypadł mi do gustu uroczy dźwięk turlających się kostek przy wykonywaniu testów umiejętności i lepiej spisująca się kamera przy powtórkach co ładniejszych akcji. W trybie turowym możliwa jest też niedoceniana ostatnio opcja hot seat, a to już radocha do kwadratu. Nie ma nic przyjemniejszego niż zebrać paczkę znajomych i urządzić sobie mały turniej.
Dla samotników, którzy nad zabawę przedkładają osiągnięcia, przeznaczony jest moduł turniejowy. Tu jesteś trenerem ze wszystkimi tego konsekwencjami. Ustalasz barwy i logo swego teamu, nadajesz mu nazwę, kupujesz zawodników, chearleaderki, zawierasz umowy ze sponsorami. Sporo tego, ale wszystko jest przejrzyste i zrozumiałe. Po każdym meczu (również pojedynczym) raczeni jesteśmy rozbudowanymi statystykami i oceną w skali do dwudziestu, zawodnicy (to już tylko w turnieju) zdobywają doświadczenie i awansują na poziomy, a cały team zdobywa punkty prestiżu, dające dostęp do coraz lepszych rozgrywek. Jedyny mankament turnieju to konieczność określenia na początku, czy gramy w czasie rzeczywistym, czy też w turach. Wyboru tego nie można zmienić, więc lepiej dobrze się zastanowić przed podjęciem decyzji.
Premiera już na dniach i zdecydowanie warto na nią czekać. Gra wsysa niczym najlepszy odkurzacz, a minuty spędzone z nią niezauważalnie zmieniają się w godziny. Można by się czepiać, że animacje są nieco sztuczne, że identyczne widoki pokazywane przez kamerę po każdym przyłożeniu są męczące, a w trakcie meczu nie przygrywa równie dobra muzyka, co w menu. To wszystko jednak blednie przy miodności, jaka wylewa się z tego tytułu. Nieco karykaturalna grafika świetnie pasuje do (nie)realiów gry, a dźwięki wywołują na twarzy wielkiego banana. Cóż więcej można powiedzieć? Po tym, co widziałem jestem bardzo pozytywnej myśli. Szczególnie, że w wersji pełnej będzie jeszcze więcej atrakcji, a niedoróbki AI zostaną (mam nadzieję) usunięte.
Tytuł: | Blood Bowl |
---|---|
Producent: | Cyanide Studios |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz