Białe szepty – recenzja

62967_biale-szepty_334

Nie znam się na współczesnej sztuce. Mdli mnie, kiedy próbuję znaleźć sens życia zawarty przez malarza w trzech kreskach na jego płótnie, a od podziwiania równowagi wszechświata zawierającej się w zaprezentowanym przez rzeźbiarza kawałku wygiętej blachy boli mnie głowa. Niemniej skusiłem się na przeczytanie antologii opowiadań fantastycznych poświęconej sztuce, licząc na to, że będą miały bardziej klasyczne podejście. I nie zawiodłem się. Białe szepty są po prostu tomikiem zwykłych opowiadań.

Wydawnictwo Replika to nie nowicjusz na rynku wydawniczym, choć nazwa ta nie obiła mi się wcześniej o uszy. Doświadczenie jednak mają, co nastawiło mnie pozytywnie do otrzymanej właśnie książki. Białe szepty to dwadzieścia opowiadań, wybranych z około stu, które zostały nadesłane na konkurs ogłoszony przez wydawnictwo przeszło rok temu. Tematyką była oczywiście sztuka i to założenie wszystkie historie w mniejszym lub większym stopniu spełniają. Cała reszta zależała już od pisarzy, stąd duży przekrój gatunkowy i spora rozpiętość objętości (najkrótsze opowiadanie ma trzy strony, najdłuższe – pięćdziesiąt jeden). Nazwiska autorów również stanowiły dla mnie zagadkę, choć pobieżna kontrola wykazała, że niektórzy mają już na swoim koncie poważniejsze publikacje. Jednak nie renoma się liczy, a dzieło, więc zamiast buszować po Internecie, zabrałem się za czytanie.

Początek, nie da się ukryć, był rozczarowujący. Il mago del potere dość zgrabnie korzysta z motywu znanego już z Frankensteina, ale ma tak kiepską narrację, że w zasadzie odechciewa się czytać. Informacje dawkowane są nieumiejętnie i każdy zaskakujący zwrot akcji można przewidzieć na kilka stron przed jego wystąpieniem. Odwrotna sytuacja ma miejsce w Szklanych oczach i Mt 8, 17. Narracji w nich niewiele da się zarzucić, ale za to fabuła jest fatalna. Nieudolnie zarysowani bohaterowie, naiwny i głupi bieg wydarzeń, rozczulające miejscami dialogi (lalka zapytana dlaczego chce być człowiekiem odpowiada, że chyba tak trzeba). Bałem się, że będę na podobne rzeczy skazany aż do końca antologii. Na szczęście po tej trójce poziom zdecydowanie się podnosi.

Kolejne opowiadania mają w sobie ten czar, który sprawia, że choć nie są pozbawione błędów, to robią na czytelniku pozytywne wrażenie. Część jest nieco głupia, część ma błędy, niektóre opowiadają o niczym, ale wszystkie robią to w taki sposób, że chce się przerzucać kolejne strony. Moi zdecydowani faworyci to Płaczka Dawida Kaina, Witraż Arlety Joanny Maciejewskiej oraz Elfy i artyści tańczą Marty Uszyńskiej. Pierwsze dwa opierają się na dobrych pomysłach, których w zasadzie nie da się przytoczyć nie zdradzając zbyt wiele z fabuły. Oba mają świetnie przedstawionych bohaterów, narratora nie zdradzającego zbyt wiele i odpowiednie do ogólnej wymowy zakończenia. Elfy i artyści tańczą wymieniam osobno, gdyż mocno różni się od tamtych. Przez większość czasu opisuje właściwie nic nie znaczące wydarzenia i sprawia wrażenie niewykorzystanego pomysłu, ale… przypadło mi do gustu. Może przez zakończenie, a może po prostu dzięki temu, że jest dowcipne i bardzo ciepłe (w odróżnieniu od niemal wszystkich zawartych w Białych szeptach opowiadań, nie ma w sobie tak silnie zarysowanego pierwiastka tragedii). Stanowi miłą odskocznię po poprzedzających je historiach.

Pod koniec, poczynając od Natalii, jakość opowiadań znowu spada, by podnieść się dzięki ostatnim, tytułowym, Białym szeptom. Jest to najlepsza z historii mogących użyczyć tytułu antologii, więc nie dziwię się, że ją wykorzystano. Znakiem zapytania może być pozycja w książce, ale dzięki temu odkładaniu tejże pozycji na półkę towarzyszą pozytywne odczucia (przynajmniej jeśli chodzi o jakość, bo wymowę Białe szepty mają dosyć ponurą).

Technicznie przyczepić się właściwie mogę tylko do okładki. Grafika komputerowa to niby też sztuka, ale wydaje się jednak nie na miejscu. Przydałaby się porządna ilustracja. Zapewne wyglądałaby też znacznie lepiej, bo to, co mamy, prezentuje się cokolwiek plastikowo. Psuje to bardzo estetyczny obraz całości i nie przyciąga wzroku na tyle, żeby zachęcić do kupna przez samo spojrzenie.

Trudno powiedzieć, czy warto przeczytać tę książkę. Nie jest to literatura najwyższej próby, ale zła też nie jest. Potrafi zapewnić rozrywkę i daje nieco materiału do przemyśleń. Opowiadania są w większości krótkie, więc sprawdzą się idealnie jako wypełniacz czasu w autobusie. Jednak poza tymi trzema, które wymieniłem jako najlepsze, żadne nie zapada w pamięć na dłużej. Nawet teraz, zerkając na moje notatki dotyczące wrażeń, łapałem się na tym, że nie pamiętam danej historii. Polecam więc, bo jakościowo jest dobrze, ale tylko dla odprężenia albo osób niemających czasu na czytanie czegoś cięższego gatunkowo.

Tytuł: Białe szepty
Autor: Antologia
Wydawca: Replika
Rok wydania: 2008
Stron: 376
Ocena: 4
Oso Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.