Podczas gdy na wszelkich platformach dominują gry cRPG osadzone w fantastycznych światach fantasy lub science fiction, firma Obsidian Entertainment zdecydowała się na stworzenie produkcji, której akcja dzieje się w świecie rzeczywistym i współczesnym. A do tego w sensacyjnej scenerii filmów szpiegowskich. Czego można się spodziewać po takiej grze? Na pewno dużo akcji, strzelanin, cynicznych komentarzy i pięknych kobiet. No cóż, w Alpha Protocol nie zabrakło niczego – choć jeśli chodzi o tę ostatnią kwestię, to… rzecz gustu.
Tytułowa organizacja, Protokół Alpha, to grupa amerykańskich szpiegów, która formalnie nie istnieje. Stworzona do przeprowadzania akcji, których i tak wszyscy się wyprą, a w razie wpadki jej członkowie zostaną uznani za renegatów i terrorystów, a własny kraj zacznie na nich polować. Właśnie tam trafia główny bohater – Michael Thorton. Kim jest, zależy od gracza. Może to być były żołnierz, szpieg, technik lub najemnik. Dodatkowo twórcy gry wprowadzili także nowicjusza – zaczynającego bez żadnych umiejętności początkowych, posiadający dodatkową możliwość wyboru opcji dialogowej, typowej dla rekruta – i weterana, który to tryb zostaje odblokowany po ukończeniu gry żółtodziobem. Poza tym i, w zależności od pochodzenia postaci, większą lub mniejszą liczbą startowych punktów doświadczenia, nie mamy właściwie wpływu na nic więcej. No może poza samym wyglądem bohatera – fryzurą, zarostem, nakryciem głowy i okularami. To jednak bardzo mało, tyle co nic, a w dodatku podczas przechodzenia między etapami gry, ten wybór ma tendencję do bycia anulowanym – i wracamy do domyślnego wyglądu Thortona.
Mechanika gry także nie jest skomplikowana. Jeśli ktoś grał w którąś z części Mass Effect, to bardzo szybko zrozumie o co w niej chodzi – podobieństwo jest uderzające. Przez całą rozgrywkę gromadzimy punkty doświadczenia, które po zdobyciu kolejnego poziomu pozwalają nam na wpompowanie w umiejętności agenta dodatkowych punktów rozwoju. Co jakiś czas dzięki nim odblokowywane są zdolności specjalne, które można wykorzystać w trakcie gry, zaś na progowych poziomach doświadczenia wybiera się specjalizacje, pozwalające lepiej rozwijać wybrane dziedziny.
Umiejętności jest mało, bo tylko dziewięć, z czego cztery to obsługa różnego rodzaju broni, jedna zupełnie nieprzydatna umiejętność sztuki walki, a oprócz tego mamy działanie w ukryciu i pozostawanie niewidocznym, umiejętności techniczne, sabotażu oraz zwiększanie swojej wytrzymałości. Jeśli dodamy do tego fakt, że podczas samej gry można przełączać się wyłącznie miedzy dwoma rodzajami broni (chyba że miedzy misjami to zmienimy), a realnie opłaca się inwestować tylko w jedną, to mamy zaledwie 5 umiejętności do obdzielenia. Trochę to mało, ale w grze i tak sztuką byłoby zapełnić je wszystkie.
Fabularnie gra prezentuje się bardzo dobrze, choć pełno w niej typowych szpiegowskich schematów – tajnych organizacji, wtyczek, zdrad i sabotaży. Całość upięta została jednak bardzo zmyślnie, przez co losy bohatera śledzi się z zainteresowaniem. Twórcy nie zawiedli także jeśli chodzi o różnorodność misji – owszem większość z nich polega na zakradnięciu się gdzieś (lub przeprowadzenie frontalnego ataku) i włączeniu przycisku, ale są także zadania, w których prowadzi się wyłącznie dialogi, obserwuje albo przeprowadza krótki zamach przy pomocy snajperki. Co więcej, wrażenie robią także lokacje, które przyjdzie nam zwiedzać – od willi rosyjskiego szefa mafii, przez cmentarzysko samolotów na Bliskim Wschodzie, po trakcje kolejowe gdzieś w Rosji, linie metra i antyczne ruiny.
Ciekawym zabiegiem twórców jest jakość interakcji z bohaterami niezależnymi. Poza legionami przeciwników do eksterminacji, z każdą napotkaną osobą możemy wdać się w interakcje i tym samym gromadzić lub tracić punkty sympatii, które mają duży wpływ na późniejsze zachowanie tego bohatera. A postacie są bardzo różnorodne – od poważnych i zrównoważonych, przez wyluzowane i ekscentryczne. Każdy coś w sobie ma i żadnego nie sposób pomylić. Osobną kwestię stanowią kobiety – jest ich co prawda tylko kilka, ale z prawie każdą napotkaną (w tej chwili przychodzi mi na myśl tylko jeden wyjątek, prawdopodobnie zresztą ta panna była nieletnia) można wdać się w romans. To jednak oczywiście wymaga najpierw zdobycia u niej odpowiedniej ilości punktów sympatii.
Równie istotnym elementem jest także dostęp do sieci świata gry. Nie jest to tylko jeszcze jedna baza danych, z której można korzystać, bądź nie, w zależności od woli gracza – to istotny element gry, w którym możemy rozwijać relacje towarzyskie, odpowiadać na maile, a także wykorzystywać zdobyte informacje. Najlepiej oddać to na przykładzie – po założeniu pluskwy w siedzibie wielkiego koncernu, Michael otrzymuje maile, które zdradzają ważne informacje, nieistotne z punktu widzenia fabuły gry. Te informacje można najzwyczajniej w świecie zignorować, ale można także wysłać je znajomej dziennikarce, sprzedać na czarnym rynku lub szantażować nimi źródło inwigilowanego. Co kto lubi.
Ważną kwestią w grze są także wybory fabularne, jakich musimy dokonać, sterując naszym szpiegiem. Każdego bossa, którego pokonamy, możemy uśmiercić lub oszczędzić i, w zależności od dokonanego wyboru, gra zmieni się – na przykład oferując nam dostęp do handlarzy współpracujących z oszczędzoną osobą. Tych wyborów nie ma co prawda zbyt wiele, gdyż gra jest stosunkowo krótka, ale możemy być pewni, że po podjęciu innej decyzji świat zareagowałby inaczej. A skoro poruszyłem już kwestię handlarzy – z którymi zresztą także łączymy się przez komputer w grze – trzeba dodać parę słów o możliwości uzupełniania ekwipunku, kupowania informacji ułatwiających misje i zdobywania jednorazowych sojuszników. Szkoda tylko, że jeśli chodzi o sprzęt, to bardzo szybko można dostać najlepsze pukawki w grze. Trzeba tylko szybko zgromadzić odpowiednie środki.
Alpha Protocol to gra bardzo dobra. Stworzona z jajem, ma ciekawą historię i wciąga od początku do końca. Niestety jako program aż roi się od drobnych mankamentów, które czasami bardzo irytują, a nawet uniemożliwiają pełne cieszenie się grą. O czym mowa?
Pierwsze co rzuci sie w oczy każdemu, kto gra na komputerze osobistym, to jej dostosowanie do standardów konsolowych. Już nawet nie mówię o menu, bo ono, choć ma tendencję do zwieszania, jest całkiem wygodne. Inną kwestią jest długi czasu przełączania się i wczytywania kolejnych poziomów, nawet na bardzo dobrym sprzęcie. Mówię tu o zapisach stanu gry, których nie da się wykonać samodzielnie. Co jakiś czas, dość często zresztą, bohater dochodzi do punktów kontrolnych, które automatycznie zapisują aktualny status gry. Owszem, samodzielnie można to także zrobić, ale po wczytaniu okaże się, że i tak rozpoczynamy od ostatniego mijanego punktu kontrolnego. To sprawia, że praktycznie nie ma potrzeby zapisywania – komputer i tak zrobi to za nas, wtedy kiedy on zechce to zrobić. Niestety stany gry lubią nadpisywać się na siebie po każdej scenie, nawet gdy w międzyczasie gracz nie miał fizycznej możliwości zapisania w osobnym pliku. To jest szczególnie irytujące, gdy pojawiają się wybory lub gdy buduje się relacje z bohaterem niezależnym i nie można wczytać stanu sprzed rozmowy – bo został on nadpisany stanem po jej zakończeniu.
To oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej problemów z grą. Oprócz dość dużej awaryjności można zetknąć się z niedoróbkami w postaci odwracania się bohatera po przejściu przez niektóre punkty w lokacjach, znikającymi bossami, których nie da się zabić i tym samym kontynuować gry i innymi błędami. Przeciwnicy, z którymi przyjdzie się ścierać Thortonowi, z pewnością nie należą do tytanów intelektu – można do nich strzelać jak do kaczek, a oni i tak będą powtarzać te same błędy. Osobiście bolą mnie także znikające zwłoki, których zabezpieczenie mogłoby być istotne w celu zachowania swojej obecności w tajemnicy (znamy to choćby z Thiefa czy Hitmana) oraz celownik w kolorze, który niezbyt dobrze odcina się od tła, co bynajmniej nie pomaga w celowaniu w najbardziej newralgiczne części ciała przeciwników.
Polski wydawca gry, CD Projekt, przygotował tak zwaną kinową wersję polonizacji, co oznacza oryginalne dźwięki i głosy, z polskimi napisami. To bardzo dobry wybór, ze względu na to, że angielscy aktorzy spisali się nieźle, a polski gracz ma już dość słuchania tych samych aktorów we wszystkich grach. Jakość napisów jest całkiem niezła, lecz zdarzały się przypadki, gdy pojawiały się angielskie teksty lub zmiana następowała tak szybko, że nie dawało się za nimi nadążyć. Co więcej, niezwykle irytujące jest także losowe dzielenie owych napisów, przez co zaburzona jest płynność czytania, a czasami nawet gubi się sens zdania. Dziwię się, że żaden z testerów nie wyłapał tych rzeczy.
Alpha Protocol, jak już wspominałem, to gra bardzo dobra. Ma spory potencjał i wciągającą historię. Niestety produkcja ta straciła wiele przez niedoróbki techniczne, bugi uprzykrzające życie i ogólny brak staranności jej twórców – choćby w kwestii optymalizacji kodu. Gdybym nie znał tej gry i miał dokonać wyboru – zagrać czy nie – nie wahałbym się ani chwili. To gra, w którą zdecydowanie warto zagrać, lecz wracać do niej można wyłącznie po pojawieniu się jakiejś solidnej łaty, naprawiającej wszystkie niedoróbki i mankamenty.
Tytuł: | Alpha Protocol |
---|---|
Producent: | Obsidian Entertainment |
Wydawca: | CD Projekt |
Platforma: | PC, X360, PS3 |
Rok: | 2010 |
Ocena: | 4= |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz