Swego czasu miałem okazję przeczytać i zrecenzować Smykałkę do wojny, powieść science-fiction autorstwa Jacka McDevitta. Książka była to nietypowa, bo wbrew tytułowi nie opowiadała ona bezpośrednio o wojnie, lecz o zgłębianiu historii galaktycznego konfliktu. Okazało się jednak, że nawet grzebanie w aktach może być całkiem ciekawe, a recenzję zakończyłem stwierdzeniem, że chętnie zapoznam się z kolejnymi tomami cyklu. I oto w moje ręce wpadło Polaris, druga część przygód Alexa Benedicta, kosmicznego archeologa.
Od wydarzeń opisanych w Smykałce do wojny minęło dwanaście lat. Tajemnica legendarnego statku Corsarius
została rozwiązana, a Alex Benedict i jego asystentka, Chase Kolpath, dzięki swojemu epokowemu odkryciu stali się znanymi osobistościami i ważnymi graczami w dziedzinie handlu antykami. Jednak nie będzie im dane spocząć na laurach – Agencja Badań Planetarnych i Astronomicznych organizuje aukcję przedmiotów pozostałych po pasażerach statku Polaris
, którego załoga przepadła bez wieści sześćdziesiąt lat wcześniej. Podczas wystawy dochodzi do zamachu bombowego, większość eksponatów zostaje zniszczona, a nasi bohaterowie podejmują się niebezpiecznego – jak się ma wkrótce okazać – śledztwa. Kto stoi za zamachem? Co tak naprawdę wydarzyło się na pokładzie Polaris
i dlaczego komuś zależy, by tajemnica ta nie została nigdy odkryta? Tego oczywiście dowiecie się z lektury.
Jeśli chodzi o formę, to Polaris nie różni się zbytnio od tego, co McDevitt pokazał w Smykałce do wojny. To ten sam schemat – mamy tajemnicę, mnóstwo mylnych tropów, tony materiałów historycznych do przekopania i kogoś, dla kogo ujawnienie prawdy byłoby bardzo niewygodne. Można by to określić jako kryminał science-fiction
, jednak taka etykietka nie jest tak do końca odpowiednia. To raczej śledztwo historyczne
, przeplatane od czasu do czasu momentami nieco dynamiczniejszej akcji, której jest tu jakby trochę więcej niż w poprzednim tomie. Pojawiają się też wątki filozoficzne, m.in. dotyczące miejsca człowieka we wszechświecie czy kwestii wiecznej młodości.
Bardziej znaczące zmiany zaszły natomiast w narracji. O ile w Smykałce do wojny oglądaliśmy świat oczami samego Alexa, tak teraz obserwujemy wydarzenia z perspektywy Chase, jego asystentki. Ożywia to nieco język powieści (jak wiadomo, kobiety są bardziej wygadane), a także pozwala spojrzeć na głównego bohatera z zewnątrz
. Nawiasem mówiąc, nie wyszło to kreacji Benedicta na dobre, bo o ile w Smykałce do wojny miał w sobie specyficzny urok zwykłego archeologa wciągniętego mimo woli w poważną intrygę, tak teraz wychodzi na osobę nieco cyniczną, stąpającą twardo po ziemi, a także wybitnego speca od handlu antykami. Wcześniejszy bohater z przypadku
bardziej do mnie przemawiał, był taki… ludzki i wiarygodny.
Ponarzekam także na wizję świata. O ile w Smykałce… wszechświat był nieprzyjaznym i niebezpiecznym miejscem, tak teraz zupełnie tego nie czuć. Dzięki nowemu rodzajowi napędu podróże kosmiczne są szybsze (a wręcz błyskawiczne), a także bardziej precyzyjne, ogólnie technika jest mniej zawodna, więc jedyne kłopoty wywoływane są przez czynnik ludzki. Drażniło mnie także robienie z Chase kobiecego McGyvera, który raz za razem wybawia Alexa z opresji.
Polaris to przyzwoita książka, choć tak naprawdę powtórka z rozrywki po Smykałce do wojny. Ma swój specyficzny klimat, wciąga, choć zakończenie nieco rozczarowuje (trochę za wcześnie autor odkrywa swoje najlepsze karty), a i po drodze trafia się kilka mielizn fabularnych. Niemniej jednak sądzę, że Polaris powinno się spodobać wszystkim, którzy z satysfakcją przebrnęli przez pierwszy tom przygód Alexa Benedicta, a także tym, którzy cenią sobie misternie tkaną fabułę i nie będą narzekać na brak spektakularnych atrakcji. Ode mnie lekko naciągana czwóreczka.
Tytuł: | Polaris |
---|---|
Autor: | Jack McDevitt |
Wydawca: | Solaris |
Rok wydania: | 2008 |
Stron: | 448 |
Ocena: | 4 |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz