Głową w mur – recenzja

glowa-w-mur

Rafał W. Orkan to pochodzący z Wrocławia autor, który debiutował w Science Fiction, Fantasy i Horror w 2007 roku. Minęło półtora roku i otrzymaliśmy, za sprawą lubelskiej Fabryki Słów, pierwszą książkę autorstwa wyłącznie tego młodego fantasty (wcześniej jego opowiadanie znalazło się w zbiorku Kochali się, że strach). Jak można ocenić tę pozycję? Uczucia mam ambiwalentne.

Głową w mur to zbiór opowieści (apologów, jak sugeruje autor), które początkowo całkiem różne, z czasem zaczynają łączyć się we wspólną całość. Tak naprawdę jest to opis narodzin trójki bohaterów – nowej bogini, Ruah Hakodesh, chodzącej po ulicach Wiecznego Miasta Vakkerby i oczy­szcza­ją­cej je ze zdrajców i sek­cia­rzy, Dzikiego Mesjasza, który sieje w umysłach ludzi nasiona wiary i nowego ładu oraz generała, który ma poprowadzić uliczną armię przeciwko obecnemu porządkowi. A trzeba przyznać, że tamtejszy status quo aż prosi się o jakieś zmiany.

Świat wykreowany w tej książce zachwyca swoim bogactwem i nietuzinkowością. Mamy olbrzymie, okupowane przez najeźdźców miasto, sprawującą w nim władzę, Arystokrację oraz tajemniczy zakon Technomagów, skupiających się na łączeniu ze sobą magii i techniki w nowe, budzące podziw i strach wynalazki. Odpady z ich tajemniczych eksperymentów razem ze ściekami trafiają do innych części miasta, gdzie mieszkają wszyscy mniej uprzywilejowani obywatele. Ścieki i wszystko to co z nimi płynie nadaje temu miastu kolorytu. Powoduje przeróżne mutacje u ludzi – dodatkowe pary ramion, hybrydyzację ze zwierzętami, czy wszelkie inne możliwe wynaturzenia. Oddziaływanie to nie jest obojętne także na organizmy roślinne czy miejsca.

Słowa uznania należą się także autorowi za styl. Pisze zajmująco i mimo wprowadzania typowych dla przedstawianego świata pojęć czy terminów, jest zrozumiały. Urzekła mnie także stylizacja wypowiedzi bohaterów na pyskówkę Psiego Dołka. Wybrane słowa w tej konwencji są zrostami lub złożeniami znanych nam wyrazów, a do tego autor garściami czerpie z mowy potocznej i rozmaitych slangów. Czyta się to bardzo przyjemnie i z uśmiechem na twarzy, podziwiając zarówno pomysł jak i samą konstrukcję tego języka.

Niestety ciut gorzej jest, jeśli przeanalizujemy fabułę książki. A jest ona dosyć prosta, bez większych zwrotów akcji i można by rzec – przeciętna. Czytając Głową w mur można odnieść wrażenie, że autor wszystkie wysiłki włożył w wykreowanie barwnego świata, zaś fabuła powstała tylko jako pretekst do jego przedstawienia. Podobnie postacie wydają się być dość podobne, choć różnicują je indywidualne cechy fizyczne (i związane z nimi możliwości, bądź ograniczenia), oraz język (ale i tak podobny w obrębie danej kultury). Szczególnie dobrze widać to w przypadku narracji prowadzonej pierwszoosobowo, przez różnych bohaterów. To na szczęście nie ma dużego wpływu na odbiór całości.

Kwestie edytorskie można jednoznacznie określić jako bardzo dobre. Wspaniała okładka autorstwa Piotra Cieślińskiego, wydanie porządne, typowe dla Fabryki Słów i korekta, która (nie licząc jednej dość poważnej wpadki) spisała się bardzo dobrze.

Ogólnie Głową w mur czytało się bardzo przyjemnie, jednak po zakończeniu lektury na książkę patrzy się dość obojętnie. Poza językiem, o którym już wspominałem, i kreacją świata, nie ma tu nic, do czego chciałoby się wracać. Oczywiście wierzę, że nawet w tej postaci książka zdobędzie wielu sympatyków, a autor pokaże na co naprawdę go stać w kolejnej książce. Można się jej spodziewać, biorąc pod uwagę fakt, że ta pozycja stanowiła coś w rodzaju przygrywki do dalszych burzliwych wydarzeń, jakie mają targać miastem Vakkerby. Nie będzie to tom jakoś szczególnie przeze mnie wyczekiwany, ale z całą pewnością po niego sięgnę – przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Tytuł: Głową w mur
Seria: Paramythia Vakkerby, tom 1
Autor: Rafał W. Orkan
Wydawca: Fabryka Słów
Rok: 2009
Stron: 364
Ocena: 4+
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Jeden komentarz

  1. zniesmaczony
    28 lipca 2011
    Reply

    SZMIRA

    zmarnowane pieniądze tylko, nie tego się spodziewałem, myślałem, że ta książka jest coś warta jedyne co z niej wyniosłem to wiejską gwarę :/ która jest irytująca podczas czytania. koleś pisze tak jakby się nie znał na podstawowych prawach natury, rozumiem fantastyka, ale nie ABSURD :/ książka pozbawiona logiki, jeśli chcecie przeczytac proszę bardzo, ale tylko biblioteka bo wydawanie na to pieniedzy to błąd chyba że wam się okładka podoba i chcecie dodać ją do swojej kolekcji fantasy, ale tylko zajmie miejsce (niepotrzebnie) pusta książka :/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.