Człowiek w labiryncie/Stacja Hawksbilla – recenzja

Czlowiek-w-labiryncie--Stacja-Hawksbilla-_bn15734

Robert Silverberg jest pisarzem znanym w Polsce głównie za sprawą jednej powieści, choć wydano ich w naszym kraju wiele. Człowiek w labiryncie to tytuł, który bez wahania można zaliczyć do klasyki amerykańskiej fantastyki i chyba niewielu o tej powieści nie słyszało. Za sprawą wydawnictwa Solaris książka ta, wraz z minipowieścią Stacja Hawksbilla w tym samym tomie, doczekała się wznowienia.

Człowiek w labiryncie to historia Dicka Mullera, który w wyniku kontaktu z obcą rasą istot rozumnych, został naznaczony w specyficzny sposób. Żaden człowiek nie mógł wytrzymać bezpośredniego kontaktu z nim, bowiem aura mentalna, którą roztaczał, stymulowała uczucie odrazy w każdym człowieku. Nie mogąc żyć z tą skazą w społeczeństwie, bohater wybrał odosobnienie. Uciekł na niezamieszkaną planetę Lemnos, gdzie nieznana, wymarła cywilizacja wzniosła olbrzymi labirynt najeżony pułapkami na nieostrożnych i nieproszonych gości. Labirynt, który stał się domem wygnańca.

Akcja książki rozgrywa się dziewięć lat później, gdy ludzkość natrafiła na ślad kolejnej cywilizacji, z którą skontaktować można się wyłącznie wykorzystując unikalną cechę Mullera. Jednak pokonanie labiryntu, odszukanie wygnańca i przekonanie go do podjęcia kolejnej samobójczej misji może być problemem ponad siły grupy poszukiwawczej.

Stacja Hawksbilla to powieść zupełnie inna, lecz po przeczytaniu rodzi podobne odczucia co Człowiek w labiryncie. W niedalekiej przyszłości, gdy ludzkość poznała sekret cofania się w czasie, rząd Stanów Zjednoczonych w obawie przed rewolucyjnie nastawioną opozycją organizuje dla więźniów politycznych zesłanie do paleozoiku. Okres przed powstaniem życia lądowego, bez możliwości powrotu, oddalony o miliony lat od współczesności, zdaje się być idealnym miejscem zsyłki dla niewygodnych ludzi.

Politycy, ekonomiści i inżynierowie, którzy wystąpili przeciw władzy, zebrali się w prehistoryczną minispołeczność. Żyjąc na jałowej ziemi, skazani na łaskę i niełaskę nieregularnych przesyłek z Górnoczasu, muszą borykać się z codziennymi problemami takiej egzystencji, jak choćby co rusz popadającymi w obłęd towarzyszami. Wszystko się jednak zmienia, gdy do Stacji Hawksbilla, jak nazywane jest miejsce zsyłki, po długiej nieaktywności młota czasu, zostaje zesłany nowy więzień, zupełnie nie podobny do nikogo, kto zjawił się tu wcześniej.

Oba teksty Silverberga powstały w przeciągu dwóch lat. I trzeba powiedzieć szczerze, że to widać, gdyż mimo dużej rozbieżności tematycznej są bardzo równe i, o czym wspomniałem już wcześniej, zmuszają do podobnych konkluzji. Czyta się je bardzo przyjemnie; nie ma tu miejsca na naukowy bełkot, a wszystko o czym czytamy jest wiarygodne, przynajmniej o tyle, o ile nie odniesiemy tego do dat, które serwuje nam autor. Bo to co było daleką przyszłością cztery dekady temu, dziś jest tylko szarą rzeczywistością i nieco odbiega od wizji autora.

Wydanie, jak cała seria Klasyki Science Fiction, jest doskonałe. Twarda, lakierowana okładka z sugestywną ilustracją, solidne szycie i przejrzysty układ. Na brawa zasługuje zarówno przekład jak i korekta, szczególnie w kontekście jednego z poprzednich wydań Człowieka w labiryncie, w którym literówki zabijały przyjemność czytania tej, było nie było, dość lekkiej powieści. Za to z pewnością można wyróżnić Wydawnictwo Solaris. A treść książki obroni się sama.

Tytuł: Człowiek w labiryncie/Stacja Hawksbilla [The Man in the Maze/Hawksbill Station]
Autor: Robert Silverberg
Wydawca: Solaris
Stron: 420
Rok wydania: 2008
Ocena: 5
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.