Rycerz spod Ciemnej Gwiazdy – recenzja

55602_rycerz-spod-ciemnej-gwiazdy_400Ktoś powiedział mi, że cykl Był sobie raz na zawsze król robi się coraz lepszy z każdym kolejnym tomem. O ile w przypadku tomów pierwszego i drugiego nie było w tym nic dziwnego (wszak pierwszy był bardzo słaby), o tyle na początku trzeciego wszystko wskazywało, że będzie on podobny do Wiedźmy z lasu. Końcówka jednak sprawiła, że z banalnej historyjki o szpetnym rycerzu rozdartym między lojalnością względem króla a miłością do królowej wyłania się jeszcze coś – historia człowieka, który w swojej naiwnej czystości i prostoduszności traci to na czym najbardziej mu zależy – czystość i zdolność do czynienia cudów.

Chyba o taką historię chodziło autorowi, choć trzeba przyznać, że czytelnik tego nie odczuwa. T. H. White po raz kolejny serwuje powieść, która jest tak naprawdę zlepkiem historyjek bez morału i luźno ze sobą powiązanych przygód głównego bohatera. Wszyscy są tam tacy sami – papierowi i schematyczni, ale schematyczni jak w bajkach dla dzieci. Nikt nie jest zły, a jedynie daje się ponieść emocjom, albo nie jest dość szlachetny, aby mierzyć się ze szlachetnością głównego bohatera. Od samego początku zastanawiałem się jak autor wybrnie z sytuacji, w której szlachetny król musi się borykać z problemem szlachetnego rycerza, który zdradza go z jego szlachetną małżonką… Ku mojemu rozczarowaniu spostrzegłem, że White przyjął technikę uników. Artur udaje, że nie widzi zdrady, Ginewra miewa kaprysy, zaś Lancelot jest naiwny jak dziecko. A poza tym temat miłosnego trójkąta jest najzwyczajniej w świecie pomijany. Ale wszyscy nadal pozostają pełni szlachetności.

Nikogo, kto czytał poprzednie tomy, nic w Rycerzu spod Ciemnej Gwiazdy nie zaskoczy. Kolejne strony mijają szybko, historia nie porywa, a porównania świata powieści do tego, który znamy osobiście, trącą z lekka infantylnością. Z książki nie dowiemy się absolutnie niczego nowego (o ile oczywiście znamy sagę arturiańską), a zaskoczy nas liczba odwołań do Thomasa Malory’ego, którymi autor zwykł zbyt często, moim zdaniem, zbywać czytelnika.

Wydanie książki jest takie, do jakiego zdążyło przyzwyczaić nas Wydawnictwo Solaris. Twarda. lakierowana okładka z utrzymaną w baśniowej estetyce ilustracją, śliczne obrazki w środku oraz zdobione marginesy, to coś, czym zachwycać się może każdy bibliofil. Podobnie jak w poprzednich tomach znajdziemy tu drobne błędy i literówki, które umknęły korekcie, wyjątkowo jednak jedna uwaga tycząca przekładu. W książce pojawiają się porównania rycerzy do rzeczy z górnej półki, a ich przeciwieństwem jest rycerz z dolnej szuflady. Trochę toporne, nawet jak na przekład idiomu.

Komu polecić tę książkę? Na pewno wszystkim, którym podobały się Miecz dla króla i Wiedźma z lasu. Czy komuś innemu? Tym, którym nie spodobały się poprzednie części, ten – choć ciut lepszy – także nie przyniesie satysfakcji. Być może jest coś na rzeczy w twierdzeniu, że cykl jest fenomenem w literaturze. Jednak jeśli nie przekonały nikogo pierwsze dwa tomy, to i trzeci niczego tu nie zmieni.

Tytuł: Rycerz spod Ciemnej Gwiazdy [The Ill-Made Knight]
Cykl: Był sobie raz na zawsze król, tom 3
Autor: T. H. White
Wydawca: Solaris
Stron: 368
Rok wydania: 2008
Ocena: 4=
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.