Astropia – druga recenzja

astropia_largeIslandzki przebój kinowy, Komedia o miłości i RPG – trzeba przyznać, że już zapowiedzi Astropii były co najmniej intrygujące. Osobiście byłem jednak pełen obaw, nauczony doświadczeniem, że filmy o wąskich grupach społecznych (jaką są miłośnicy gier fabularnych, przynajmniej w oczach normalnych ludzi) zazwyczaj wypadają sztucznie i tandetnie. Jednak tym razem przekonałem się, że jak od każdej reguły, tak i od tej są wyjątki.

Główną bohaterką Astropii jest Hildur – młoda kobieta o aparycji nasuwającej skojarzenia z lalką Barbie. Razem ze swoim chłopakiem, Jollim, prowadzącym podejrzane interesy w branży samochodowej, wiodą beztroskie życie typowe dla ludzi, którzy nie muszą martwić się o pieniądze. Jednak sytuacja komplikuje się – Jolli za swoje machlojki trafia do więzienia, a Hildur, odcięta od funduszy, musi znaleźć sposób na utrzymanie siebie oraz na spełnianie próśb chłopaka, który próbuje ustawić się jakoś w więzieniu. Przy braku kwalifikacji do jakiegokolwiek zawodu nasza bohaterka zostaje w końcu sprzedawczynią w Astropii – sklepie dla fanów fantastyki – i to od razu jako szefowa działu RPG. Brak wiedzy, czym w ogóle jest RPG, a także niechęć stałych bywalców do nowej, to dopiero początek… Potem akcja komplikuje się, przyspiesza i nie zwalnia aż do epickiego (jakże typowego dla gier fabularnych) finału, zacierając stopniowo granicę między tym, co realne, a wyobraźnią. Na szczęście Hildur może liczyć na pomoc kolegów z pracy i sympatię Dagura, jednego z klientów sklepu…

Ogólnie rzecz biorąc, cały film opiera się na dość nośnym pomyśle, jakim jest zderzenie się typowej landrynki ze światem przeznaczonym, przynajmniej według obiegowej opinii, wyłącznie dla maniaków. Jest to też okazja do wykorzystania licznych stereotypów związanych z fanami RPG, więc okazji do pośmiania się nie zabraknie – jak choćby pierwsze chwile Hildur w Astropii, gdy przy kasie widzi ludzi z rodzaju przebierająch się za postacie ze Star Treka i śliniących się na widok ładnej dziewczyny. Sprzedawcy i klienci to bardzo ciekawe indywidua, oddane bezwzględnie temu, co robią (choćby Floki z ekscytacją opowiadający, na jakich filmach się wychował), przerzucający się cytatami z ulubionych filmów.

Dobrze wypadły też fragmenty zrealizowane w konwencji fantasy, co odebrałem z wyraźną ulgą. Czuć tutaj tę lekkość i swobodę, której brakowało w wielu poważnych produkcjach, w których na widok gumowego stroju orka wybuchało się śmiechem, głównie po to, aby ukryć zażenowanie. Tutaj tego problemu nie ma – wyszło zabawnie, z przymrużeniem oka. Nie brakuje też nawiązań do klasyków kina fantasy czy science-fiction – m.in. do Matrixa, Władcy Pierścieni czy Gwiezdnych Wojen. Nieźle wypada samo ukazanie sesji (Hildur postanawia empirycznie się przekonać, na czym polega RPG – to się nazywa poświęcenie dla pracy) – każdy, kto miał okazję kiedyś zagrać ze średnio rozgarniętą, kwiatkogenną drużyną (jak niżej podpisany) poczuje się jak w domu. Chociaż z Oso byliśmy zgodni – tłumacz chyba nie do końca znał specyfikę tematu, bo wszyscy przecież wiemy, że scenariusze nie zaczynają się w barze, tylko w karczmie. Ale to raczej szczegóły. Po stronie wad mógłbym dopisać też wielką przewidywalność fabuły, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłem, że ze względu na przyjętą konwencję, nie mogło być inaczej.
astrp
W warstwie audiowizualnej cudów nie ma, ale też nie należało ich się spodziewać. Efektów specjalnych nie ma zbyt wiele, ale na plus należy zaliczyć ciekawy zabieg – w pewnych momentach akcja przedstawiana jest w rysowanej, komiksowej stylistyce, oczywiście z uwzględnieniem podziału na osobne klatki. Podobały mi się też plenery – zielone wzgórza Islandii mogą wydawać się pustawe, ale mają swój czar, wzbogacany urokliwymi wodospadami i dolinkami. A muzyka? Mogę o niej napisać tylko tyle, że jest wtedy, kiedy trzeba, a po seansie momentalnie ucieka z głowy, co jest typowe dla większości filmów.

Podsumowując, Astropia to bardzo sympatyczny, lekki i rozrywkowy film. Nie jest to arcydzieło, ma swoje fabularne mielizny i widać wyraźnie, że jest adresowany raczej do osób, które dobrze czują się w klimatach fantastyki i RPG. Gdybym miał oceniać film wyłącznie z tej perspektywy, należałaby się piątka. Jednak zdaję sobie sprawę, że dla pozostałej grupy odbiorców Astropia wyda się głupia, płytka, a większość żartów będzie niezrozumiała. W odróżnieniu od Oso, chciałem tym razem być złym gliną, ale i tak niżej niż 4 dać nie mogę, bo Astropii trudno odmówić uroku. A udane komedie o RPG nie zdarzają się często. Myślę, że miłośników gier fabularnych i tak nie trzeba będzie zachęcać…

Tytuł: Astropia
Reżyseria: Gunnar B. Gudmundsson
Scenariusz: Ottó Geir Borg, Jóhann Ævar Grímsson
Obsada: Ragnhildur Steinunn Jónsdóttir, Snorri Engilbertsson, Davíð Þór Jónsson
Czas: 93 minuty
Rok: 2007
Ocena: 4
Ravandil Opublikowane przez:

Jeden komentarz

  1. Cyprian
    1 czerwca 2009
    Reply

    Aha

    Ja oglądałem Astropie, jestem fanem fantastyki ogólnie pojętej, a jednak zauważyłem, że to szmira jakich mało.

    Na filmwebie ocena taka sama… tylko w skali do 10.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.