Po przeczytaniu pierwszego tomu dylogii Bułyczowa, książki pod tytułem Trzęsienie Ziemi, z chęcią zabrałem się za lekturę drugiego – Nagich Ludzi. W poprzedniej części, opowiadającej o badaniach sejsmograficznych w egzotycznym Ligonie, urzekł mnie prosty język, pomysłowy sposób narracji i interesujące postacie. Opowieść o nagich ludziach ponownie przeniosła mnie na dzikie ziemie Wschodu.
Dnia dwudziestego kwietnia 1976r. w stolicy Ligonu rozpoczęła się czwarta międzynarodowa konferencja etnografów i antropologów, zajmujących się badaniem azjatyckich plemion, które są we wczesnym etapie rozwoju. Podczas trwania konferencji wydarzył się cud. Odkryto plemię ludzi z epoki kamienia, którzy żyją w trudno dostępnych górach. Natychmiast w to miejsce wyruszyła ekspedycja naukowa, która odkryła, że ludzie nie są dzikusami, a ocalałymi z katastrofy statku kosmicznego obcymi, nieprzystosowanymi do życia na Ziemi. Tak w skrócie prezentuje się fabuła opowieści Kira Bułyczowa, pisarza po raz kolejny podejmującego się połączenia powieści przygodowej z odrobiną fantastyki i nauki. Obok głównego wątku autor dołącza problemy osobiste postaci, które wraz z główną osią fabuły tworzą spójną całość. Ich wadą jest to, że czasami wyglądają, jakby były wtrącone na siłę dla usprawiedliwienia działań bohaterów. Tak odebrałem chociażby osobiste interesy dyrektora Matura, które z błahostki zmieniają się w motywację bohatera pod koniec książki.
Historia jest opowiadana z perspektywy znanych bohaterów: Jurija, dyrektora Matura i majora Tilwi Kumtatona, jak i nowych: Polki Anity Kraszewskiej, doktora Nicholsona czy też starszego sierżanta Sato. Szczególnie spodobała mi się ta ostatnia postać. Opowieści japońskiego żołnierza, zapomnianego przez swój kraj i pozostawionego na pastwę dzikiej natury, są jednym z najmocniejszych punktów tej książki.
Perypetie rozbitków ze Związku Galaktycznego są tragikomiczne. Podczas czytania, przygody obcych śmieszą, dziwią, a nieraz także przerażają, gdy niewinni kosmici stają się ofiarą ludzkiej podłości. Jednak jako wnikliwy czytelnik muszę przyznać, że wątek z obcymi, którzy – by przeżyć – udają nieświadomie dzikusów, jest naciągany i sztuczny. Wygląda tak, jakby pisarz wymyślił główną ideę, a później na siłę próbował wyeliminować wszystkie sprzeczności i przeszkody, nie pozwalające mu na wykorzystanie pomysłu. Przykładem jest tu idea ubrań-nadajników, których kosmici musieli całkowicie się pozbyć.
W recenzji Trzęsienia Ziemi zachwycałem się pierwszoosobową narracją, przejmowaną przez różne postacie. Nadzy Ludzie kontynuują ten sposób snucia opowieści. Język nadal jest prosty, zwięzły i żywy. Niestety drugi tom dylogii pod względem narracji nie dorównał pierwszemu. Książka jest pisana na wzór powieści spod pióra Rosjanina Jurija Sidorowicza Wspolnego. Co prawda, dopuszcza on do głosu inne postacie, ale przez większość czasu sam prowadzi narrację, co spycha innych na boczny tor. Dlatego, w przeciwieństwie do Trzęsienia Ziemi, mamy tu bohatera wiodącego prymat nad pozostałymi. W momencie, w którym opowieść skupia się na losach kosmitów pod reżimem starszego sierżanta Sato, idea narracji znanej z Trzęsienia Ziemi całkowicie legła w gruzach. Wtedy Jurij odtwarza wszystko na podstawie relacji świadków – pisarz przyjmuje trzecioosobową narrację, niemile kontrastującą z początkiem i końcem książki.
Porównując oba tomy dylogii indochińskiej, Trzęsienie Ziemi wypada o wiele lepiej niż Nadzy Ludzie. Zamiast trzech wątków otrzymujemy jeden, wokół którego toczy się cała opowieść. Na plus, pomimo sztuczności, zasługuje opis perypetii kosmitów. Kir Bułyczow zawiódł mnie narracją. Tak jak w przypadku poprzedniego tomu, Nadzy Ludzie idealnie nadadzą się na wieczór albo dwa, jako książka czytana dla rozrywki. Nie polecam jej osobom, które żądają od powieści czegoś więcej, niż tylko zapewnienia krótkotrwałej przyjemności z czytania.
Tytuł: | Nadzy ludzie [Голые люди] |
---|---|
Autor: | Kir Bułyczow |
Wydawca: | Solaris |
Stron: | 220 |
Rok wydania: | 2008 |
Ocena: | 3- |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz