I znów artykuł na temat, kiedy to MG nie potrafi już niczym zaskoczyć graczy, a sesje stają się monotonne i co by tu dużo mówić – nudne. Po raz kolejny marudzenie, jak to… Wróć! Nic z tych rzeczy! Tym razem poznamy opinie kilku przypadkowo napotkanych przez nas istot. Przecież któż inny mógłby wiedzieć więcej na ten temat, niż przeżywający przygody? Tak więc wypowiedzą się przedstawiciele głównych ras Starego Świata, a na zakończenie krótkie podsumowanie.
Co rzuciło Wam się najbardziej w oczy kiedy wasze przygody stały się mało interesujące?
Elf Leśny: Ja osobiście zauważyłem, że w świecie rasizm spadł niemal do zera. Ludzie nie patrzyli na mnie z ukosa, a krasnoludy czasami nawet mi się zwierzały. Czy nikt nie pamięta już Wojny o Brodę?! Na początku to mi nawet nie przeszkadzało, ale po pewnym czasie stało się nudne, a nawet denerwujące. Kiedyś, gdy odwiedzałem ludzką karczmę, sytuacja robiła się bardzo napięta i nigdy nie było wiadomo jak potoczą się wydarzenia. Teraz spokojnie zamawiam wino, które wcześniej bywało rzadkością w tego typu lokalach i dyskutuję z ludźmi przy barze. Drugą kwestią jest zbyt duże stężenie magii. Magia powinna być czymś rzadkim, niedostępnym, dostojnym. Moi bracia zza Morza bardziej ją szanują. U ludzi w byle zamczysku, a czasami i w wiejskiej chacie roi się od magicznych pułapek, luster, zamków, a czasami nawet utrzymywanych magią istot! To niedorzeczne. Magia powinna być rzadkością, a nawet największego bohatera nigdy nie powinna znudzić. Einemel paroll. I jeszcze rada. Nie wchodźcie dalej w las, bo dosięgną was nasze strzały. A może w tych dziwnych czasach i to się zmieni, kto wie?
Krasnolud: A wiecie… Świat zaczął schodzić na psy. Powiem więcej – na wychędożone psy. Heh… rozumiem, że Stary Świat zalewają hordy orków i zastępy goblinów oraz nowe, parszywe mutacje potworów. Ale nadal częściej powinienem spotykać na gościńcu zwykle bandy złożone z parszywych i gotowych na wszystko banitów, niż grupki Wojowników Chaosu (co oni zresztą robią w lesie?!). A najdziwniejsze jest to, że nawet spotykając takich przeciwników sytuacja przebiega, że tak powiem, podręcznikowo. Onegdaj pokonanie grupki bandytów potrafiło mi sprawić o wiele więcej satysfakcji i przysporzyć znacznie większych emocji niż teraz walka z jakimiś potworzyskami. Ach… szkoda gadać… nudno, jak w dupie pani niedźwiedziowej. Czemu niedźwiedziowej? I tak nie zrozumiecie. Moje powiedzonka, jak i moje zachowanie, potrafią zrozumieć tylko moi kamraci. A raczej potrafili… Zauważyłem bowiem, że tak jak i ja rozumiem wszystkich w tym coraz mniej zróżnicowanym językowo świecie, tak i inni mnie rozumieją. Raz w pewnej wsi próbowałem się dogadać z chłopem. Tak śmiesznie mówił, że absolutnie nie wiedziałem o co mu chodzi. Lecz to było kiedyś. Żargon już, nie wiedzieć czemu, zaczyna zanikać. Ale zjechałem z tematu. Mówiliśmy o niedźwiedziach, pra? A jak o niedźwiedziach to o zwierzętach… Pamiętam, jak spotkałem w lesie dzika. Przysporzył mi on więcej kłopotów niż później ghule spotykane na cmentarzach, na których sam nie wiem co robiłem. W normalnych okolicznościach wziąłbym tyłek w kroki, bo boję się nawet przejść po moście, ale teraz jakoś przestałem odczuwać lęk. To kolejne co zauważyłem. Duchy to już nie duchy, a istoty, które mogę zwyczajnie zabijać. Ale zbytnio się rozgadałem. Muszę kończyć. Spieszę się do kuźni. Teraz prawie w każdej mieścinie można znaleźć kuźnie i kupić dobrą broń. Zresztą po co kupować broń skoro ta, którą władam, w ogóle się nie zużywa? Za to żeby na jaką egzekucję natrafić to trzeba mieć duże szczęście. Ludzie stali się mniej przesądni. Nie ma jakichś kapłanów, którzy palili by czarownice i, wraz z przesądnymi ludźmi, ścigali wąpierze. Są za to w miastach mroczne elfy. Skąd się tu wzięły? Chu… wie. Ale już go nie zapytam, bo muszę spadać… [rechot z udanego żartu]
Halfing: W pewnym momencie zauważyłem, że karczmy które odwiedzam wyglądają coraz bardziej podobnie. Najczęściej trafiałem do tych tańszych i w większości przypadków za barem stał otyły jegomość w fartuchu i sprzedawał tanie piwo. Piwo zawsze smakowało tak samo, a trzeba przyznać, że dobre nie było. Jakby tego było mało, to zawsze zanim skończyłem się cieszyć tym sikaczem podchodził do mnie ubrany na ciemno człowiek i proponował dobrze płatną i niebezpieczną pracę. Chociaż z natury nie lubię przygód, to musiałem się zgodzić, bo naraziłbym się Temu U Góry. To jest i było nudne, a najgorsze jest, że nigdy nie było czasu na przygotowanie nawet zwykłych kanapek na drogę… (nie mówiąc już o zabieraniu chusteczek z domu). Nie można tego opanować, a zresztą kto posłucha halfinga?! Jestem zadowolony kiedy mnie ktoś dostrzeże, a jakby ktoś miał słuchać moich rad, to chyba byłby koniec świata! A wracając do kanapek. Ze zdziwieniem odkryłem, że nie muszę już ich nawet przygotowywać, bo podczas podróży nie odczuwam w ogóle głodu! Jak dzień długi, zatrzymujemy się tylko na jeden popas! A gdzie tradycja. Gdzie śniadanie, drugie śniadanie, przekąska przedobiadowa, obiad, deser, podwieczorek, przekąska wieczorna i kolacja?! Już nie pamiętam kiedy jadłem ostatni podwieczorek. No, ale ogródek na mnie czeka. Miłego dnia.
Człowiek: Słyszeliście kiedyś o wojnie? Bo ja w kilku brałem udział. Ale brał już nie będę, mimo żem jeszcze krzepki i do wojaczki zdolny. Czemu? A bo żadnych wojen nie ma. Nie słyszy się też o żadnych królach, ani ważnych jegomościach. Plotki, nawet wśród bab, należą do rzadkości. Chociaż mogę przypuszczać, że to dlatego, bo bab dawno już nie widziałem! Chodzi mi tu o zwykłe kury domowe. Przecież widok piorących i dbających o gospodarstwo kobiet oraz przeszkadzających im i hasających ciągle dzieciaków był onegdaj normalny. A teraz nie! Gdzie tam! Przepraszam, ale się wkurw… A czemu ja przepraszam? Przecież zawsze byłem wulgarny i wrzaskliwy. To te czasy. Człowiek się zmienia i popada w tę nudną rutynę, o którą powinno być ciężko w zawodzie poszukiwacza przygód. Zdradzę wam jeszcze coś dziwnego. Tylko nie wygadajcie. Coraz rzadziej leję. Tzn. muszę zaspokajać potrzeby fizjonomiczne (skąd ja w ogóle takie określenie znam?). A o myciu się to już nie wspomnę. Powinienem śmierdzieć na kilometr, a tu nic. I dobrze. Dobrze też, że już chorób tylu nie ma. Kiedyś przygody były ciekawsze ze względu na nie i na możliwe trafienie do szpitala wiejskiego z tego powodu. Teraz takie niebezpieczeństwo nie istnieje. I ostatnia sprawa. Trzeba przecież dbać o konie! I o zbroję! A przynajmniej trzeba było… Teraz tylko to napoić, a zbroję zdjąć, bo odciski się robią. Lepiej było gdy i to wyszczotkować i podkuć musiałem. Przynajmniej jakieś zajęcie. A zbroję naoliwić od czasu do czasu trza było. I wyklepać po walce (zbroję, zboczki, zbroję). Ale świat się zmienia…
Kiedy MG się starzeje i gracze zbyt dobrze go znają? Wtedy gdy za bardzo ubarwia świat i czyni codziennością rzeczy, które nie powinny się nią stać. Zmienia wszystko zanadto. Tak że nie może już niczym zaskoczyć graczy, a oni wiedzą co dokładnie się stanie. Te zmiany pokazały nam bez większego zastanowienia postacie, z którymi rozmawialiśmy, co oznacza, że dobrze je znały i ich MG właśnie się zestarzał. A co robić żeby się nie starzeć?
Po pierwsze staraj się unikać powtórzeń. Przecież nie każda przygoda musi się zaczynać w karczmie, prawda? Lepiej by było zaczynać je czasami gdzie indziej. Przygoda może się rozpoczynać w lesie, gdy bohaterowie są na polowaniu, na rynku miasteczka, czy po prostu podczas popasu w podróży. Także sposób zaoferowania pracy graczom nie musi być zawsze taki sam. Nie zawsze musi do nich podejść ubrany na ciemno facet i poprosić o rozmowę. Pracę można także znaleźć na zwykłym słupie ogłoszeń. Rozpoczęcie przygody może nastąpić podczas wertowania Księgi Zawsze Spełniających Się Przepowiedni (…i przyjdzie czas zarazy. Akolici Nurgla zbiorą się pod Miastem i rozpoczną modły, by przyzwać demony moru, a czwarta część istot zgnije i przepadnie od niezdrowego powietrza.). Przygodę można także zacząć od uprowadzenia graczy, czy nagłego ataku jakichś wrogów (niekoniecznie zielonych) lub spotkania z dawnym wrogiem, który Miał Już Nie Żyć. Jeżeli jeszcze brakuje wam pomysłów, zajrzyjcie do którejś z archiwalnych Działek Mistrza Gry. Na pewno znajdziecie tam coś dla siebie.
Po drugie staraj się unikać przesadyzmu. Jeżeli jest wojna pomiędzy ludźmi i goblinami, to gracze nie powinni na każdym kroku napotykać latających w powietrzu kul ognia, czy błyskawic. Jeżeli jest już konieczne wprowadzenie magii, to trzeba zrobić to delikatnie. Bitwa o Helmowy Jar jest znakomitym przykładem. Krew, ból, cierpienie, strach, a nie wielkie hura! i szarża wśród wsparcia kilkunastu magów. Opisuj rzeczy normalne, a nie tylko różne niezwykłości. Pamiętaj, że nawet rzeczy typowe dla mieszkańców Starego Świata dla nas są w pewnym sensie także fantastyczne. Opisuj ludzi przy ich normalnych czynnościach, kmieci z kosami, kupców zachwalających swe towary, celników kłócących się z kupcami o podatki. Pamiętaj, że gracze nie wiedzą co się dookoła nich dzieje dopóki im o tym nie opowiesz…
Po trzecie. Pamiętaj, że każde miasto, każda wieś, każdy napotkany człowiek jest inny. Nie ma dwóch takich samych żebraków, żołnierzy, rybaków, czy nawet kmieci. Staraj się opisywać różnice w ich zachowaniu i wyglądzie (tak jak robią to autorzy książek). Jeżeli nie znasz kilku słów z danego języka, którym posługuje się dana osoba, to staraj się zachować akcent. Chyba każdy gracz rozróżni po akcencie Bretończyka od Tileańczyka. Każdemu może się wypsnąć słowo we własnym języku, pamiętaj, że Elfy lubią litery l i r (Siltoriell, Suen Canell), a Krasnoludy najczęściej używają wyrazów, które wydają się zgrzytać (Karaz-a-Karak, Grungni, Gotrek), a więc także lubią r, ale w twardszym brzmieniu. Wprowadza to kolory do rozgrywki (więcej na tan temat znajdziesz w artykułach z serii 103).
Po czwarte nie szastaj zbyt hojnie Punktami Doświadczenia. Być może już doświadczyłeś prowadzenia drużyny, która nie boi się ostrzału z łuków, a nawet z kusz. Gracze muszą wiedzieć, że nie jest rozrywką ucapić trzydziestu goblinów z szamanem w pięć minut. O wiele większą satysfakcję sprawi udane wykonanie starannie przemyślanego planu, który zakłada, że po cichu wybije się strażników i potem, zachowując jeszcze większą ciszę, zasztyletuje się szamana podczas snu. Gracze nigdy nie zaznają takiej radości, jeśli będziesz im pozwalał z ich bohaterów robić półbogów. Rozdzielaj PD ostrożnie, nie można dopuścić, by gracze dostawali doświadczenie w takim tempie, żeby nie zdążyli zaznajomić się z posiadanymi umiejętnościami! Ja bardzo lubię grać początkową postacią. Jest to po prostu ciekawsze.
Trzymanie się tych na pozór podstawowych zasad, które wypisaliśmy wyżej może zdecydowanie ubarwić rozgrywkę. Sztuką bowiem, nie jest wprowadzanie mnóstwa niezwykłych rzeczy, aż żaden fortel mogący zaskoczyć graczy nam w zanadrzu nie zostanie. Sztuką jest prowadzić przygody tak, aby uczynić tę zwykłość czymś interesującym i w odpowiednich momentach dodawać niezwykłe elementy (ale jak pisaliśmy z rozsądkiem i bez przesadyzmu). Wtedy gracze wiedzą, że nigdy nie mogą spodziewać się po tobie tego samego, a świat po którym się poruszają, pod fascynującą pokrywą kryje wiele niespodzianek. I o to właśnie chodzi.
Autorzy: EmpE i Rallat
Dobry początek..
Ja też lubię początkujące postacie.
Krasnoludy rządzą, zawsze i na zawsze..niech no ktury elf zaprotestuje..:) to baczki skrucę..:D
Niezły artykuł
Dzięki za przestrogę na przyszłość, teraz zawsze pozostanie mi jakiś as w rękawie.
Tja…
Niech ktÓryś elf zaprotestuje…
!!!
to mu baczki skrÓcę…
🙂
Etherardzie: prawdziwy krasnolud napisałby „krasnolódy żądzą” 🙂 Trzymaj się konwencji! 🙂
:}
Oj krasnale, krasnale. Złoto i topory w głowie tylko. A do tekstu. To zawsze na czasie. Nieśmiertelny temat. Jeden z naszych mistrzów gry co raz wymyśla nowe potworzyska.I BARDZO umiejętnie wprowadza je w rozgrywkę. Ale odnośnie fabuły to wszyscy doszliśmy do wnisoku że gracze powinni ją wymyślać. To daje nowe możliwości i pomysły. MG pyta graczy każdego z osobna jaki jest ich główny plan co pragną osiągnąć i prowadzi ich ku temu. A gracze stale wymyslają mniej więcej co będą robić. Taki nowy styl prowadzenia. Sprawdza się Sprawdza…
Świetny art
Naprawdę gratulację dla autora, a w sprawie moich baczków to cóż mój przyjacielu jakby ci to powiedzieć jestem o nie spokojny zwyczajnie nie dosięgniesz ich wasza rasa ma to do siebie że łatwiej was przeskoczyć niż obejść.
jakieś 'ale…’
Wiele prawdy w tym artykule – bądźcie mu posłuszni! … ale 😛 przed jedną rzeczą ostrzegam – nawet idealne przestrzeganie tych porad nie wystarczy. Po 7 latach prowadzenia jednej historii z jedną drużyną, której skład się zmieniał (ale mimo wszystko obecni gracze mają już za sobą 4 lata) doprowadziłem do takiej samej sytuacji jak typowe „przepakowanie bohaterów” ale nie przez pedeki, których u mnie się nie uzywa. Moi wspaniali bohaterowie (i bohaterki:P) mają teraz takie znajomości i status, że nie sposób wplątać ich w zwyczajne roboty na zlecenie, chyba, że od samego króla… Mało kogo się boją, chyba że w bezpośrednim starciu. Strażnikami miejskimi rozporządzają zamiast ich unikać… no dobra, tu już przesadzam 😛
Ale naprawdę trudno ich teraz w coś wplątać
No i nie mogę się powstrzymać…
Długołuhe wonskodópce kopnięte pod kolanem dają sobie obrombać baczki razem z uhami!