Fantasy to gatunek cokolwiek złożony. Wie o tym każdy, kto choć raz starał się jako tako go uporządkować. Heroic fantasy, dark fantasy, historie alternatywne, urban fantasy i tak dalej. Potęga. Niejednokrotnie zaliczenie kolejnej powstałej powieści trudno jest zaliczyć konkretnie do jednej kategorii. W pewnym sensie jest tak też ze Sługą Bożym Jacka Piekary.
Kim jest Jacek Piekara – tego raczej tłumaczyć nie muszę. W końcu nie jest to pisarz, który wziął się znikąd. Dlaczego jednak jego Sługa Boży jest trudny do zakwalifikowania w obrębie konkretnego podgatunku? Przede wszystkim jest to, częściowo, historia alternatywna. Na odwrocie książki napisano: „oto świat, w którym Chrystus zszedł z krzyża i objął władzę nad ludzkością”. Taka wizja skłania jednak dodatkowo do określenia tego tytułu mianem dark fantasy. Zdecydowanie zasłużenie.
Jak nietrudno się domyślić, Jezus, który zszedł z krzyża, raczej nie umarł za grzechy ludzkości. Wręcz przeciwnie – z żelaznym mieczem w jednej dłoni i gorącym ogniem w drugiej postanowił wyegzekwować sprawiedliwą karę dla grzeszników. Po nim zaś nastała era Kościoła, era religii, która kontynuowała jego dzieło. Taki też świat, świat brutalny, pełen okrucieństwa i mordu, zarysowuje się w Słudze Bożym. Książkę wydawca określił jako „najbardziej wstrząsającą i bluźnierczą wizję w historii polskiej fantastyki”. Sporo w tym prawdy. Głównym bohaterem kilku bardzo luźno powiązanych ze sobą opowiadań jest fanatyczny inkwizytor, Mordimer Maddardin. Nie byłoby w tym nic szczególnie szokującego, gdyby nie specyficzny rys nadany mu przez Piekarę – rys człowieka pozornie skromnego, do czytelnika mówiącego o sobie „wasz uniżony sługa”, z drugiej zaś strony obsesyjnie wykorzystującego swoją pozycję do wymuszania należytego mu szacunku, do łechtania jego brudnego, rozrośniętego ego; człowieka sprawiającego wrażenie to głęboko przekonanego o słuszności swojego postępowania na drodze wiary, trzymającego się jej z żelazną konsekwencją, to wykorzystującego religię do swoich własnych celów, interpretującego ją w sposób sobie wygodny, pozwalający na osiągnięcie określonych korzyści. Mordimer mówi o sobie, iż nie jest brutalny bez powodu, iż nie znosi okrucieństwa bez potrzeby, zarazem jednak przyznaje, że uwielbia obserwować, jak dzięki starannej grze słów rozbudza jeszcze nadzieję u ludzi skazanych już na śmierć w męczarniach. Towarzyszami zaś tego specyficznego bohatera są trzej nie mniej ciekawi jegomoście, zawodowi mordercy, notoryczni bywalcy okolicznych lochów, z których jeden nosi wdzięczne przezwisko „Kostuch”.
Sługa Boży jest szokujący, przynajmniej dla czytelnika, który dotąd miał do czynienia jedynie z wyidealizowanymi światami fantasy, a za szczyt brutalności uważa Wiedźmina. Czasem można by odnieść wrażenie, że Jacek Piekara naprawdę lubuje się w patologicznej brutalności, w malowniczych opisach śmierci, w rozczłonkowanych, zbezczeszczonych ciałach czy ludzkiej niegodziwości i że jest to jedyna treść książki. Dla mnie jedną z najbardziej porażających sytuacji była ta, w której Mordimer pozwala swojemu wspólnikowi zgwałcić rankiem zadurzoną w nim, śpiącą jeszcze kobietę, po czym odjeżdża jak najszybciej słysząc jeszcze jej wołania o pomoc, mając tylko nadzieję, że towarzysz nie zrobi jej krzywdy. „Mówiłem, żeby za mną nie jechała, że nam nie wyjdzie. Nie usłuchała” – tłumaczy się później przed sobą w myślach.
Wbrew jednak pozorom, Sługa Boży nie jest bezmyślną kupką kartek, na których zapisano historię przeżartego zgnilizną świata, przemierzanego przez nie mniej chorego inkwizytora i jego kompanów. Ta brutalność ma swój cel. Sugestywne opisy i skrajne sytuacje pozwalają lepiej wczuć się w charakter wyszkolonego, zimnego drania, jakim bez wątpienia jest Mordimer; pomagają dostrzec jego wyrachowanie i obojętność, ukazują naturę człowieka opętanego przez zło nie mniejsze niż to, do którego zwalczania został powołany. Poza tym okrucieństwo przedstawionego w Słudze… świata nie jest zupełnie fikcyjne; nam, współczesnym może się tak wydawać, ale wystarczy przypomnieć sobie mroczne, krwawe czasy średniowiecza i wszechobecny strach przed hiszpańską inkwizycją…
Czy treść Sługi Bożego przypadnie komuś do gustu czy nie to już sprawa indywidualna, ale o książce trzeba powiedzieć jedno – jest doskonale napisana. Jacek Piekara pisze bardzo lekko i swobodnie, czasy w zasadzie „historyczne” opisane są współczesnym, często potocznym językiem, który doskonale trafia do czytelnika. Książka nie jest pozbawiona specyficznego, często czarnego humoru, który dodaje ogólnemu klimatowi charakteru jakby groteskowego; w odpowiednich sytuacjach autor potrafi również być do bólu poważny i realistyczny. Słowem – stylowi Piekary trudno cokolwiek zarzucić.
Sługa Boży to książka świetna. Jeśli Radio Maryja szukało dowodu, że fantasy to czysty satanizm, gloryfikacja pogaństwa i brutalności, to wreszcie ją znalazło. Z czystym sumieniem polecam ks. Rydzykowi powyższą pozycję. Mam jednak nadzieję, że umysły większości czytelników nie będą tak ograniczone i że zamiast doszukiwać się Jacku Piekarze przypadku patologii oraz piewcy agresji, odkryją oni w książce to trudne do uchwycenia COŚ, co wyniesie ją ponad prostacką brutalność i sadyzm.
Nie tylko zamiłowanie autora do obfitych biustów.
Tytuł: | Sługa Boży |
---|---|
Autor: | Jacek Piekara |
Wydawca: | Fabryka Słów |
Rok wydania: | 2003 |
Stron: | 280 |
Ocena: | 4 |
Ojciec Rydzyk
Ja Ojcu Rydzykowi mógłbym polecić nawet kilka książek, choćby prozę H.P.Lovecrafta, a z rodzimych Witolda Jabłońskiego ]:->
Jak dla…
…mnie,to Sługa Boży jest brdzo zręcznie napisaną książką,warto też zaznaczyć,że od niego zacząłem przygodę z polską fantastyką.
Świetna książka…
…według mnie ta książka zasługuje na przeczytanie 🙂 kolejna dobra pozycja polskiej fantastyki ]:->
czad..
skończyłem już cała serie, aż mi sie łezka kręci w oku bo zawsze czekałem na taka książkę, nie jest to może górnych lotów ale nareszcie jakiś główny bohater nie wstydzi się być sadystycznym bydlakiem. piękne, poezja, w cipe
rozczarowanie?
Ja zaczęłam przygodę z Piekarą od „Płomień i krzyż” i „Charakternik”. Książki te zrobiły na mnie ogromne wrażenie, byłam zachwycona!!! Niewiele myśląc zakupiłam 4 części o Mordimerze…no i klapa. „Sługa Boży” mnie rozczarował, zbyt duzo tam brutalności. Poza tym rozpoczynając opowiadanie czytelnik z łatwością może się domyślić jak się ono zakończy. W zanadrzu mam kolejne części, liczę, że będą lepsze.
A czego się spodziewałaś?
A czego się spodziewałaś? Historia Mordimera to nie jest romantyczna opowieść dla mdlejących od zapachu krwi słabych duszyczek.
Jak dla mnie: opowiadania rewelacyjne, kapitalna konstrukcja postaci, dawno nie czytałam czegoś równie dobrego. Polecam z czystym sumieniem, ale raczej facetom, [niestety] niewiele kobiet doceni opowiadania, gdzie sporo jest krwi, obrzydliwości, brutalnych scen a płeć piękna potrzebna jest przeważnie do jednego;)
Jest OK
Bardzo podoba mi się styl w którym pisze Jacek Piekara. „Sługa Boży” to b. dobra książka, przeczytałąm ja w kilka dni. No znaczy jak dla mnie to taka troche zbyt sadystyczna, może dlatego że mam tylko 13 lat, ale gdyby nie wszystkie opisy tortur itp. książka nie miałaby tego hmm „klimatu”… Jedyne co mnie wkurza w książkać JP to to że wszędzie muszą być cycki, dziwki lub fantazje o gwałcie. Ja rozumiem że to tak ma być i wgl jest całkiem ciekawym urozmaiceniem historii, ale bez przesady w ilości..
żal
Bo ta ksiązka jest w ogóle do dupy! raczej dla inteligentnych ludzi nie jest… Każde opowiadanie polega na tym, że Mordimer posyła na stos heretyków :/ I zamiast jakiejś powieści na poziomie to tylko te cycki itp. Nie mam nic przeciwko zboczonym tekstom, scenom, nawet lubię takie ksiązki, ogólnie w tej książce nic się nie wydarzyło, Tylko tyle, że Mordimer dostał licencję (a to i tak tylko w późniejszych wydaniach, w których zostało dołączone jedno opowiadanie, bo w pierwszych już na początku Mordimer miał licencje). Ogólnie poziom tego zbiorku jest żenujący.
Zgodzę się z dawfwte
ciągle te cycki…, chociaż jeśli by mi się nie podobało na pewno nie doczytałabym jej do końca. fakt faktem książka napisana prostym językiem, nad wyraz prostym, nie spodobało mi się łączenie właśnie języka dawnych czasów np ” na miecz pana” z „ujeżdżała mnie w wannie” takie jakies to niesympatyczne było:) fakt faktem książkę czytało się szybko, niemniej jednak jak już ktoś wyżej napisał na początku opowiadania można było domyśleć się zakończenia historii, takie podobne: zazwyczaj zleceniodawcy/ klienci Inkwizytora na końcu opowiadania okazywali się tymi „złymi”, Piekara zainteresował mnie tak czy siak, sięgnę na pewno po kolejną jego książkę
zaiste
Moja pierwsza przeczytana książką Jacka Pikary to „Młot na czarownice”. Uwielbiam jego książki. W klasie prawie wszyscy to miłośnicy jego książek. Nie przeraża mnie tu jak to opisujecie sceny gwałtu, tortury itd.
Uwielbiam ją i gdyby ktoś kazał by mi wymienić książki godne przeczytania to jedną z nich by były właśnie książki Jacka.
Nas to nie przeraża
Nas to nie przeraża (już wcześniej napisałem tu komentarz jako niezarejestrowany użytkownik), tylko (przynajmniej w moim przypadku) uważamy, że Piekara nie mumie tego wszystkiego w odpowiedni sposób korzystać, robiąc z cyklu niewykorzystany potencjał, w którym tylko wokół cycków i pin*oli się wszystko obraca.
4/6
Książka rzeczywiście niezła i ciężko się nie zgodzić z treścią recenzji. Jednak pojedyncze opowiadania brzmią niczym przygody w jakiejś grze RPG (nie cRPG). Może to wina braku stylizacji językowej (często spotykanej w powieściach), a może schematyczność – bohater walczy ze złem (w swoim mniemaniu) zawsze otrzymując za to pieniężną gratyfikacje. Innymi słowy: jakiejkolwiek zarobkowej roboty się nie podejmie, zawsze wmieszani są w to heretycy, czarownicy i spiskowcy. Przeznaczenie (czy jak uważa Mortimer – Bóg/Anioł, a w RPG mistrz gry) zawsze tak pokieruje sprawami tak, by bohater trafił w środek wielkiego spisku podejmując się zwykłego zadania odzyskania długu lub wydostania kogoś z więzienia.