DualShock 3 nie będzie posiadał drgań. I co z tego zapytacie? Ano dużo!
Przez wszystkie lata rozwoju elektronicznej rozrywki byliśmy świadkami ewolucji grafiki i dźwięku. Gry przeskoczyły z dwóch do trzech wymiarów, zyskały na wykonaniu, animacji, liczbie obiektów, rozdzielczości i dokładności użytych w nich modeli. Muzyka poczęła odgrywać istotną rolę, wszelkie odgłosy dobiegające z coraz bardziej zaawansowanych techniczne głośników udoskonalono, pozwalając niemalże na otoczenie nimi gracza posiadającego odpowiedni sprzęt. Grafika i dźwięk. Ewolucja. Ciągnąca się w nieskończoność. I nastawiona na dwa zmysły. A tych jednak człowiek ma troszkę więcej. I tu leży pies pogrzebany. Bo śmiało, czy nieśmiało, ale próbowano już stymulować pewien inny zmysł gracza. Dotyk.
Nintendo pierwsze wpadło na ową szlachetną ideę wprowadzając Rumble Packa do swojego 64 bitowego cuda. Pomysł chwycił i przyjął się wśród producentów wszelakich konsol; Sony, Sega, Microsoft, jak i w dalszym ciągu firma Mariana umieszczały w padach swoich konsol możliwość wibracji. A developerzy hojnie z nich korzystali, dostarczając tym samym graczom intensywniejsze przeżycia w obcowaniu ze swoimi produktami.
Bicie serca bohatera, bieg, postrzał, cios, start odrzutowca – wszystko miało odzwierciedlenie w drganiach. Gracz czuł większą więź emocjonalną ze światem po drugiej stronie ekranu, gdy był w stanie, choć symbolicznie odczuć na własnej skórze reakcje swojego alter-ego. Niezauważenie rozpoczęła się era dotyku. Można zatem zaryzykować stwierdzenie, że szlak został przetarty i pozostało już tylko dumnie nim kroczyć w przyszłość. Do gier, które oddawałyby ból (znany mi jest przypadek PainStation, jednakże rozchodzi się tutaj o ból, który nie wyrządzi szkody cielesnej), przyjemność, pozwalałyby dotknąć, obrócić i zbadać każdy przedmiot. Być może do wirtualnego seksu, który zapewne przyniósłby zyski, o których nawet Billowi G. się nie śniło.
Ale Wielki Prekursor, Nadzieja Świata i Uświęcony Monopolista $ony musiał wszystko zaprzepaścić. Uczynić spory krok w tył i deewoluować. W konsoli, która ma nam zerwać wszystkim kaski i wypalić nasze marne gałki oczne poziomem generowanej grafiki, zabraknie najmniejszych nawet drgań. A w imię czego? W imię forsy. Do tego jesteśmy zmuszeni wysłuchiwać bezczelnych tłumaczeń przedstawicieli firmy, jakoby nowe możliwości DualShocka 3 notabene „pożyczone” od Nintendo i ich kontrolera Wii uniemożliwiały zastosowanie owej funkcji. A tak naprawdę rozchodzi się o opłatę jaką Sony musiałoby uiścić za dalszą produkcję padów z funkcjami wibracji. To boli. Sam Hideo Kojima pokręcił z niedowierzaniem głową, oświadczając, że drgający kontroler był zawsze ważnym aspektem w serii MGS.
PS3 ponownie skupi się na dwóch zmysłach, kompletnie olewając trzeci, który już został ruszony. To ślepa ścieżka. I to jest duży błąd a zarazem ogromny cios dla branży, jaki uczyniła firma uznawana bądź, co bądź, za jej symbol. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że gry wideo w końcu osiągną fotorealistyczną oprawę i wtedy dopiero na gwałt zacznie się eksperymentowanie z pozostałymi zmysłami. Wszak trzeba będzie w jakiś sposób walczyć o klienta. Jeżeli producenci sprzętu nie chcą obudzić się z ręką w nocniku należałoby już dziś rozwijać resztę zmysłów dla potrzeb rynku. Perspektywy jakie stoją otworem są szerokie. Uaktywnić u odbiorcy smak i węch. Stworzyć gry wykorzystujące doszczętnie nasz słuch i dotyk. Odciągnąć masy od bezowocnego wyścigu wieloboków, klatek animacji i mocy przerobowej. Musi do tego dojść. I dojdzie, ale stopniowo. Bo prędkość rozwoju będzie uzależniona od korporacji takich jak Sony.
To może być problemem, ale nadzieja tkwi w firmach, które nie będą w stanie konkurować na poletku technologicznym z gigantami. To one podobnie jak Nintendo ze swoim Wii, wyrwą się z owego zaklętego kręgu. Głównie z potrzeby odnalezienia niezbadanych jeszcze sektorów rozrywki, które umożliwią wyrównaną walkę. A jak wiadomo potrzeba to matka wynalazków.
Początkowo zapewne dane nam będzie odróżnić jedynie kilka smaków, wyczuć woń niewielkiej liczby zapachów, zanotować delikatne mrowienie skóry. Z czasem będziemy w stanie zasmakować ust wirtualnej laluni, cierpieć od celnie wymierzonego ciosu rywala, walczyć z niewidzialnym wrogiem, wykorzystując słuch. Nurkować, zrywać kwiaty, skakać na spadochronie. Wszystko z pełnym zaangażowaniem zmysłów. Nasza własna świadoma matryca. Chwilowy wypad na wirtualną wyspę z przyjaciółmi, czy kilka okrążeń jako kierowca Formuły 1 na wyciągnięcie ręki.
Tyle, że ponownie pijąc do naszej ulubionej firmy na „S” i ich cofania się w rozwoju, my raczej tego nie doczekamy. Ponowne zwycięstwo grafiki i tym samym wzroku może ujść znów na sucho. A wtedy klops. Jeżeli nie spełni się żadna z licznie nas serwowanych apokaliptycznych wizji to co najwyżej pozostaje liczyć, że nasze prawnuki załapią się na to.
Dlatego najbliższe lata rozwoju naszej ukochanej branży jak i wybory, których dokonamy przypuszczalnie zadecydują, czy będzie nam dane zabawić się wszelkimi narzędziami odbioru w jakie wyposażyła nas natura, czy też nie. I nie jest czarnowidztwem osąd, iż skoro zabraknie nam drgań w nowej generacji, to inne zmysły nie będą w przyszłości lepiej traktowane. Bo to naprawdę zaprzepaszczenie wielkich szans. Na pieniądze i na sztukę na niespotykanym dotąd poziomie. Zarówno my jak i Oni – wielcy tego cyfrowego świata musimy razem podjąć decyzję. Czyż nie byłoby miło poczuć słodki zapach włosów wirtualnej ukochanej, pobić kumpla tak mocno, żeby poczuł należyty szacunek i poznać smak zakazanych owoców? Czyż nie wspaniale przenieść się całkowicie do wirtualnego raju?
Zastanówcie się nad tym.
Hmm…
O ile wiem, DualShock 3 nie ma mieć drgań, ale ma posiadać takie coś jak detektor poziomu pada.
Tak masz racje ale…
Jest to pomysł definitywnie ukradziony od Nintendo, poza tym jak narazie na wszystkicj prezentacjach nie okazuje się byc choc w połowie tak dobry jak kontroler od Wii. A wrecz przeciwnie do tego co Sony mówi nawet z detektorem poziomu pada byłaby możliwość wprowadzenia drgań.
Wyluzuj
Uspokoj się koles… czarno to widzisz.. .wedlug mnie wibacje w padzie to wielka tandeta… zeby był ekstra efekt musiałby byc cały kombinezon który wibruje w tych czesciach ciała, gdzie w grze tak na prawde trzesie. Przykład: jak jedziesz samochodem po gruzie, to gdzie cie trzesie ?? Na tyłku a nie w rekach !!! Dlatego ten artykuł jest całkiem bez sensu, bo wprowadzenie zaspokajaczy zmyslów bedzie dopiero możliwe jak bedziemy miec inny sposob sterowania bohaterami gier. np. zakladajac kombinezon sterujacy….
moze sam cos napisz?
dragania są istotnym aspektem. Podejrzewam ze sie nigdy nie bawiłes nimi, ale spox. Bo skoro sami deweloperzy uznają, iz sa wazne to chyab sa.