Kork i Mork kontrakują

– Widzisz ich? – Zapytał zupełnie zdezorientowany i przerażony Mork.

– Widzę – odparł zupełnie zorientowany i spokojny Kork.

– No więc?

– Co no więc?

– Widzisz go, a ja nie. Co z tym zrobimy?

– Otwórz oczy idioto!


Żołnierz gwardii imperialnej rozejrzał się. W krzakach spostrzegł dwie idiotycznie wyglądające postacie starające się ukryć i obserwować posterunek gwardii. Nie wychodziło im to.

– Kapitanie! – Zawołał. – Jakichś dwóch kretynów podkradło się pod obóz i starają się zaczaić w krzakach.

– Wyglądają jak idioci? – Zapytał z pełną powagą dowódca garnizonu.

– Tak.

– Mork i Kork, znowu…

Kapitan wydał rozkaz nie przejmowania się dwoma szpiegami zaczajonymi w pobliżu obozu. Ci dwaj nigdy jeszcze nie zagrozili Imperium mimo iż naprawdę się starali. Niestety, ich wrodzony brak inteligencji nie pozwalał im wykonać zaplanowanych misji.


Dwóch rebeliantów – a przynajmniej mieli mundury rebeliantów – leżało w płytkim rowie za krzaczkiem i usiłowało domyślić się, o której na tym małym posterunku jest zmiana wart. Mieli wspaniały plan – wystarczyło w momencie, w którym warta zmienia się, przebiec do muru i wspiąć się na niego; w końcu skoro się zmieniają to nie mogą patrolować, prawda?

– Kork, nie wydaje mi się, żeby szybko się zaczęli zmieniać… – zrezygnowany mruknął Mork. Już, po zastosowaniu się do rady swojego towarzysza, dobrze widział cały posterunek i jego załogę.

– Trudno – podsumował jego kompan. – W takim razie musimy zmienić taktykę. Uderzymy na nich z zaskoczenia, pod osłoną nocy!

– Eee… Kork…

– Co?

– Jesteśmy w pobliżu czubka tej planety, tutaj noc zapadnie za cztery miesiące.

– Czubka? Sam jesteś czubek! Widziałeś kiedy, żeby nocy nie było przez cztery miesiące?

– Tak, na DiskoweryCzannel: mówią tam, że na czubkach planet nocy nie ma przez dłuuugi czas.

– Że co? Co za pornografię znowu oglądasz jak mnie nie ma?

– To nie pornografia, to Diskowery, program naukowy.

– I śmiesz mi wmówić, że zrozumiałeś, co mówią w programie naukowym?

Nie śmiał. Westchnął tylko i wygodniej położył się na swoim kawałku ziemi. Następnie szczelniej zasłonił się krzakiem co miało, w założeniu, poprawić jego kamuflaż.


Strażnik na posterunku stwierdził, że rzeczywiście tych dwóch musi być idiotami, skoro leżą niemalże na odkrytej przestrzeni, zakryci jedynie małym krzaczkiem. Na ich niekorzyść dodatkowo przemawiało to, że głośno – w dodatku bez głębszego sensu – konwersowali w swojej kryjówce.

– Mick, zobacz, co robi tych dwóch – powiedział do przechodzącego obok znajomego zajmującego się właśnie patrolem.

– Nie chce mi się, na pewno nic groźnego – odrzekł tamten nawet nie spoglądając w ich stronę i poszedł patrolować inny odcinek.

Pierwszy strażnik stwierdził, że tamci go irytują. Co prawda, w przeciwieństwie do reszty załogi, był tutaj dopiero od dwóch dni i nie znał Morka i Korka, ale denerwowali go. Denerwowało go też to, że stara załoga nie przejmowała się nimi zupełnie.

A przecież w Akademii uczono, żeby każdego szpiega czy w ogóle kogokolwiek kręcącego się przy zabudowaniach imperialnych dokładnie sprawdzić i, po sprawdzeniu (ewentualnie przed), eksterminować.

– Kapitanie! – Rekrut krzyknął do przechodzącego właśnie po dziedzińcu oficera. – Tamci dwaj naprawdę mnie niepokoją. Dlaczego wszyscy są tacy spokojni?

– Już mówiłem, nie przejmuj się nimi, to idioci. Skoro tak bardzo chcesz, to możesz zostać na warcie przez najbliższe dwie lub trzy godziny; do tego czasu zniecierpliwią się i zaatakują. Wtedy zobaczysz, czego są warci.

Młody strażnik nie mógł tego zrozumieć, jak można tak lekceważyć przeciwnika? Przecież mogło to oznaczać zniszczenie bazy, a nawet, odpukać, całego Imperium! W Akademii uczono go, że…

Nie ważne, czego mnie uczono pomyślał. Ważne, że tamci dwaj stanowią zagrożenie i pewnie Mocą omamili cały posterunek. Muszę ich powstrzymać!


Mork i Kork zaczęli się bardzo niecierpliwić. Stwierdzili, że zdecydowanie za długo siedzą i obserwują, że dłużej czekać już nie można.

– Ku chwale starego, dobrego, jedynego słusznego ustroju! – Wrzasnął Kork i wybiegł z ukrycia machając swoim młotem świetlnym.

– Ku chwale! – Zawtórował mu Mork i włączył swój sierp świetlny.

Biegli tak przez pierwsze piętnaście metrów, potem się zmęczyli. Zatrzymali się zasapani, odpoczęli i po chwili wznowili atak, tym razem jednak nie biegli, a szli.


– Widziałem, widziałem! – Krzyknął młody żołnierz. – Aaaaalaaaaarm! – Wrzasnął ile sił w płucach i przeładował swoją strzelbę blasterową.

– Zamknij się, my tu usiłujemy spać! – Otrzymał odpowiedź z głębi baraku dla żołnierzy.

Sytuacja była ciężka; dwóch wojowników Dżedaj biegło w kierunku posterunku gwardii imperialnej, a on był sam, z jednym karabinem i… Noo… nie było tak źle, właśnie zauważył, że ma jeszcze rakiety samonaprowadzające, działa fotonowe, granaty plazmowe, dwa czołgi serii CZoUg1 i mecha bojowego serii A-FE A-FE.

– No, podejdźcie tutaj kaszankożercy! Wujek Johny czeka na was!

Ku jego zadowoleniu nadal pochodzili. I nadal groźnie wymachiwali swoimi mieczami… eee… (w zasadzie to nie były miecze, ale dzielny gwardzista się tym nie przejął) świetlnymi.

– Stać bo strzelam! – Nagle krzyknął uświadomiwszy sobie powagę sytuacji.

Mieczy używali wyłącznie wojownicy i uczniowie, ze świetlnymi sierpem i młotem mogli zbliżać się jedynie potomkowie sławnych w całym wszechświecie Lenionna i Stalliona; wielkich Dżedaj, którzy zawojowali już wiele planet. Było to straszne, przez nich upadł handel bimbrem w całej galaktyce – ich motto brzmiało: „Tani bimber dla wszystkich, do wykonania w domowym zaciszu!”.

Niestety, nie zatrzymali się. W związku z tym zrobił, co przyrzekł.


– Kork! Strzelają do nas! – Wrzasnął przerażony Mork.

– Serio? – Zupełnie zdezorientowany Kork nawet nie zauważył strzałów. Nie zauważył też, że jego towarzysz właśnie padł rażony kulką energii. Podobnie jak tego, że podobna kulka odbiła się od jego młota świetlnego i wróciła skąd przyleciała.

Pocisk blastera trafił w magazynek karabinu, który rozpryskując się wywołał nieprzyjemną reakcję łańcuchową uruchamiając zapalniki granatów plazmowych. Te z kolei wybuchły zbyt blisko baków paliwowych czołgów i mecha bojowego. Ogólnie mówiąc, spowodowały wielką rozpierduchę.

– Eee… Kork, czy ja żyję? – Zapytał wstając i otrzepując się z pyłu młody (i głupi) Dżedaj.

– Niestety tak – odpowiedział jego towarzysz.

– Wow! – Krzyknął niestety żyjący, gdy zobaczył fajerwerki w obozie. – Strzelają na naszą cześć!

– Ano – Kork również nie krył zdumienia. – Podoba mi się ta zabawa. Lecimy dalej.


Trzy tygodnie później, w wielkim pałacu na którejś z planet spotkały się dwie bardzo dziwne postacie. Rozprawiali o ostatnich wydarzeniach.

– Lordzie Wiader, musimy się zjednoczyć – powiedział wysoki, ubrany w rebeliancki mundur człowiek wymachując mieczem świetlnym dla poparcia swych słów.

– Wiem, wiem, synku – wysapał ubrany na czarno. – Otrzymałem meldunek, że straciliśmy właśnie kolejną planetę. Tamci znowu zaatakowali.

– Kurde, skąd oni się biorą?

– Z kątowni.

– Co?

– Nic, nic, kontynuuj rozważania.

– Eee… To jak mówiłem? A, wiem. Skąd oni się biorą? Czyżby przez nich wszechświat miała spotkać zagłada? Chcą wszystkie planety przekształcić na swoją modę! Niech to, niechybnie ta zaraza z Marsa jest!

– Nie, oni są z Ziemi – poprawił starszy.

– Tak? Widocznie kolor mnie zmylił…

Starzec w czarnym wdzianku siedział posapując, a młodzieniec biegał po komnacie wymachując tu i tam mieczem. Wiadomo było, że ani Imperium, ani Rebelia same nie poradzą sobie w walce z nowym wrogiem.

Nastały czasy grozy dla wszechświata.

Zieziór Opublikowane przez:

4 komentarze

  1. CoB
    4 września 2006
    Reply

    Hmmm…

    Nie przepadam za Star Wars, choćby i tym bardziej humorystycznym, ale mam wrażenie, że ta zaraza to klony mojego brata 😉 No w sumie spoko, ale nie rozbawiło mnie na tyle bym zapomniał, że dziś zaczął się nowy rok szkolny 😛

  2. GIRMI
    11 września 2006
    Reply

    Może i

    śmieszne, ale to nie moje lkimaty.

  3. VaT_CoMMaNdO
    10 listopada 2006
    Reply

    Swietne

    Lubie takie smieszne przerabianki Star Wars’ow:D

  4. Kadzo
    24 grudnia 2007
    Reply

    opuźniony komentarz

    żal…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.