Batman: Hush – recenzja komiksu

batttHistoria opublikowana w zeszycie zatytułowanym Batman: Hush, część 1, wydanym przez Egmont Polska, rozpoczęła się w Batmanie #608. Od kilku miesięcy środowisko komiksowe w USA trąbiło wówczas o nowym zespole, który miał zająć się tworzeniem regularnej serii DC Comics. DC uczyniło scenarzystą Jepha Loeba, autora od dawna związanego z wydawnictwem, znanego ze zwiększenia popularności Człowieka ze Stali w serii Superman. Rysownik – Jim Lee – był jednym z siedmiu założycieli Image Comics w 1992 roku. Wcześniej pracował w Marvelu, tworząc legendę grupy X-Men (X-Men #1 z niesamowitą okładką Lee utrzymuje nadal rekord ilości sprzedanych egzemplarzy pojedynczego komiksu). Po dość długiej pracy w Image i w założonym przez niego Wildstorm, Jim Lee przeniósł się wraz ze swoim dzieckiem do DC Comics. W 2003 roku stworzył wraz z Jephem Loebem 12-częściową serię wydawaną potem w kompilacjach pod tytułem Batman: Hush.

Opowieść o Batmanie przedstawiona przez Loeba w Batman: Hush z pewnością nie nawiązuje do stylu, jaki narzucił wielu twórcom Frank Miller, tworząc The Dark Knight Returns. Batman Jepha Loeba jest bliższy bohaterskiemu Supermanowi, niż brutalnemu Hitmanowi, czy Punisherowi Marvela. Jego przemyślenia – nad wyraz otwarte – z pewnością drażnią tych, którzy widzą w Mrocznym Rycerzu głównie zamkniętego w sobie mściciela. W Batman: Hush, Loeb postanowił wykorzystać rozwijany przez jego poprzedników wątek miłosny między Bruce’em i Seliną Kyle. Ponadto, postawił na spotkanie z Supermanem. I chociaż Barman, równie sprawnie, jak w komiksie Millera, rozprawia się z niepokonanym dotąd Człowiekiem ze Stali, atmosfera potyczki obu bohaterów nie jest przepełniona taką goryczą, jak w TDKR.

Dla wielu „ludzkie” podejście do postaci Batmana mogło okazać się błędem. Trzeba jednak pamiętać, że goście tacy, jak Loeb i Lee, tworzą komiksy dla czytelnika masowego. Rysunek Jima Lee przedstawia umięśnionych, idealnych facetów, piękne kobiety i nowoczesne, lśniące samochody. Jeph Loeb skupia się zaś w scenariuszu na wprowadzaniu chwytliwych nowości. Jego fabuły nabierają mroku dopiero, gdy przyzwyczai czytelnika swojej serii do świata, który wykreował dla jej bohatera.

Batman: Hush, po połączeniu twórczych sił Jepha Loeba i Jima Lee, staje się więc przede wszystkim efektowną nowością. Mamy Catwoman prosto spod igły, interesująco zaprojektowaną przez Lee. Rysownik przedstawia nam też nowego, bardziej przerażającego Killera Croca i bardziej ponętną Ivy. Co ciekawe, Lee rysuje Poison Ivy inaczej od reszty kobiet – dzięki temu Bluszcz oddziałuje również na czytelnika. Warto też wspomnieć o głównym bohaterze, który prezentuje się… imponująco.

Wielokrotnie pod adresem Jima Lee i całego Image Comics, w którym pracował, kierowano zarzuty nadmiernego skupiania się na efektownym rysunku, z pominięciem fabuły komiksu.

To nonsens.

O ile fabułę w komiksie zawsze można poprawić lub zepsuć, o tyle rysunek jest podstawową oprawą każdej opowieści – jej formą. Jeśli jest zły, czytelnik z miejsca odrzuca komiks. Jeśli dobry, dopracowany, pewny – tym chętniej wczytuje się w fabułę. Nie ma niczego złego w perfekcyjnej kresce Jima Lee. Ba! To najlepszy rysownik naszych czasów.

Jeph Loeb, choć nigdy wcześniej nie miał wkładu w historię Batmana, sprawdził się w swojej roli całkiem nieźle. Świadom własnej nieznajomości Gotham City, scenarzysta szybko przenosi opowieść do Metropolis, gdzie rezyduje jego ukochany bohater – Superman. Świat Clarka jest dla Jepha Loeba drugim domem. Wprowadzając do Metropolis Batmana, autor dzieli się z czytelnikami swoim głębokim przywiązaniem do rzeczywistości Człowieka ze Stali. I chociaż najlepsze komiksy o Batmanie powstają w mroku Gotham, Bruce równie dobrze czuje się w świetle reflektorów, np. w JLA (Justice League of America). Współpracujący z sobą Batman i Superman tworzą zresztą najskuteczniejszy duet wszechczasów. I, co tu dużo mówić, czytelnicy kochają ich wspólne popisy!

Opowieść o Batmanie, zaprezentowana przez Loeba i Lee, jest próbą wyciągnięcia najpopularniejszego bohatera komiksowego z powrotem na pierwsze miejsca list sprzedaży. Poza osiągnięciem tego celu, panom z DC Comics udało się również tchnąć w Mrocznego Rycerza trochę nowości. Jephowi Loebowi należą się pochwały głównie za odnowienie znajomości Batmana z Catwoman. To wątek, który emocjonuje szczególnie dużą rzeszę czytelników, w tym – niżej podpisanego.

Na koniec trzeba wystawić komiksowi ocenę. Z jednej strony dobrze wiadomo, że Batman z Husha to nie ten sam chłodny detektyw, którego znamy z wyszukanego Detective Comics, czy z komiksów Millera. Z drugiej strony, bardziej ludzki Batman Loeba i Lee jest wciąż rewelacyjnym bohaterem. Każdemu zresztą herosowi przyda się odrobina świeżości…

Za genialny rysunek i powrót do ludzkiego spojrzenia na Mrocznego Rycerza należy się ocena 5.

Tytuł: Batman: Hush, Vol. 1
Scenariusz: Jeph Loeb
Rysunek: Jim Lee, Scott Williams
Kolor: Alex Sinclair
Wydawca: Egmont
Rok wydania: 2005
Ocena: 5
Jarlaxle Opublikowane przez:

5 komentarzy

  1. Jarlaxle
    5 marca 2006
    Reply

    .

    Lee i Loeb to sławy komiksu. Hush ukazał się na moment przed generalną ofensywą DC Comics, która ma przynieść dominację na amerykańskim rynku komiksów po odzyskaniu inicjatywy przez Marvel Comics. Dziś podział rynku między obie firmy jest niemal równy!

  2. BAZYL
    6 marca 2006
    Reply

    Hmm…

    Ja generalnie nie lubie mieszania bohaterów. Fakt- czasami naprawdę fajne zeczy z tego wychodzą, ale w gruncie rzeczy i tak mam jakiś uraz…

  3. Jarlaxle
    6 marca 2006
    Reply

    Hmm…

    Ostatnio to jest szalenie powszechne w komiksach, szczególnie uniwersum DC. Zwiększa sprzedaż, po prostu :]. Batman ma wiele własnych serii, występuje też jednak często w grupie (np. w komiksie JLA). Dla każdego coś miłego.

  4. godai
    15 maja 2009
    Reply

    Duuuuży błąd.

    „Jeph Loeb, choć nigdy wcześniej nie miał wkładu w historię Batmana, sprawdził się w swojej roli całkiem nieźle.”

    Haunted Knight, Long Halloween, Dark Victory. Te dwa ostatnie szczególnie to wkład, przy którym Hush to dziecinna popierdółka.

    Dużym błędem jest pisanie nieprawdziwych zdań, a wynika z lenistwa i braku zapoznania się z tematem.

    🙂

  5. ThunderBoi
    23 maja 2019
    Reply

    Recenzja całkiem niezła, lecz dotknęło mnie to, że autor tekstu napisał, że Loeb nigdy nie miał wkładu w komiksy z Batmanem. Jest to oczywisty błąd;
    Batman:Long Halloween
    Batman: Dark Victory
    Oraz Batman: Haunted Knight
    To już są klasyki, do których scenariusz napisał właśnie Loeb, już w latach 90.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.