Betrayer pretenduje do miana gier FPP z otwartym światem. Na całe szczęście, bliżej mu do S.T.A.L.K.E.R.-a niż Skyrim, a przy tym stara się wyróżnić elementami zaczerpniętymi z kilku innych hitów i rzadko spotykaną otoczką podboju Nowego Świata. Jest to zarazem gra bardzo małego zespołu, która wcale mało nie kosztuje.
Czy nie zjedzą jej własne ambicje?
Udostępniona została mi wersja alpha, która pokazuje potencjał gry. Po pierwsze, cała grafika jest czarno-biała, z niewielkimi elementami czerwonego, co przywodzi na myśl niesamowite stylistycznie MadWorld. Na szczęście, grafika nie powoduje wypływania oczu i raczej autorom chodziło o coś wyróżniającego niż niepotrzebny eksperyment. Pokaz dobrego zastosowania tego kontrastu szybko dostajemy w pierwszej wiosce – gdzie świat na naszych oczach zmienia się z wersji jasnej na ciemną. Wybór czerni i bieli w pewien sposób ma swoje zastosowanie fabularne.
Betrayer rzuca nas w rok 1604 w nawiedzoną złem kolonię, gdzie walczy ze sobą światłość i ciemność. Z wyboru ramy czasowej wynika, oczywiście, wiele ciekawych mechanik, zapewniających nam wolniejsze tempo zabawy. Po pierwsze, główną bronią dystansową jest łuk, który, co prawda działa cicho, ale trzeba liczyć strzały. Po drugie, nie brakuje elementów kultury indiańskiej, w tym odpowiedniego uzbrojenia czy totemów. Po trzecie, broń palna jest bardzo powolna, ale czuć jej moc (dodatkowo ma piękne animacje!).
Betrayer przede wszystkim polega na przekradaniu się i planowaniu. Otwarta walka jest tutaj niewskazana, ponieważ większość potworów zabija nas błyskawicznie, jeżeli tylko się do nas doczłapie. Skradanie się pozwala wymijać, znajdować skarby i odpowiednio wyprzedzać działania potworów. Kolejnym z ciekawych rozwiązań jest to, że poddano nam do dyspozycji jedynie rysowane mapy, bez zaznaczenia naszej pozycji, dzięki czemu można się zgubić. Jak na dłoni widoczne są również inspiracje tytułami From Software – umierając tracimy całe złoto, ale jeżeli odnajdziemy swoje zwłoki, to możemy je odzyskać. Przemierzanie świata gry już sprawia przyjemność, także dzięki świetnemu wykorzystaniu dźwięków – brak kompasu i znaczników graficznych zastąpiono odgłosami, które sporo nam mówią na temat czy zmierzamy w stronę zadania, czy zagrożenia.
Niestety wersja alpha ma sporo wad, które mogą wejść do pełnej wersji. Mapy, po których się poruszamy, wcale nie są duże, a walka wręcz w zasadzie nie sprawia przyjemności. Brak konkretnych, przemyślanych zadań zniechęca do dłuższych partii, chociaż podobno ma się to zmienić. Wrogowie są odrobinę za mało różnorodni, a fragmenty fabularne napisano bardzo przeciętnie, stawiając na dosyć nudny typ narracji przez znajdowane dokumenty. W obecnej wersji, chwalony przeze mnie dźwięk, także potrafi płatać figle, jeżeli używamy dobrego sprzętu – czasami odgłosy nie dochodzą z tej strony, z której powinny.
Grę można już kupić na Steamie, dostając wszystkie kolejne aktualizacje oraz pełną wersję w przyszłości. Póki co, wydaje się ciekawym konceptem, przed którym jeszcze dużo pracy, ale takich gier po prostu brakuje. I mam szczerą nadzieję, że tytuł ludzi z Blackpowder Games po prostu wypali. Ma wszystkie do tego potrzebne elementy; pytanie tylko czy ułożą się one w sensowną całość?
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz