Alan Wake – recenzja gry

alan

Są gry, które określam jako interaktywne filmy. Większość zabawy z nimi, to oglądanie przerywników filmowych, poznawanie fabuły, a między poszczególnymi częściami historii, gracz dostaje krótkie misje, polegające zwykle na eksterminacji rzeszy przeciwników. Nie lubię tego, ponieważ wpływ na rozgrywkę jest zwykle iluzoryczny, zaś – powiedzmy sobie szczerze – fabuły w grach komputerowych nie należą do szczególnie porywających.

Z grą Alan Wake jest podobnie – poznajemy historię pisarza z zanikiem pamięci, który usilnie próbuje wyrwać się z mroku i uratować swoją zaginioną żonę. Tu jednak sprawa ma się nieco inaczej, gra bowiem przed zarzutami broni się sama. A wszystko to za sprawą klimatu, który każe graczowi przedzierać się przez mroki i dążyć do najbliższego źródła świata oraz fabuły, której nie powstydziłaby się żadna współczesna powieść grozy. Nie ma jednak się co dziwić, bo przecież bohater sam jest pisarzem, więc wszelkie uproszczenia w kwestii fabularnej byłyby zwyczajnie niewiarygodne.

Historię pokrótce już nakreśliłem. Nie jest ona jakoś szczególnie wydumana, a mamy tu wiele klasycznych elementów, które znamy z kultury popularnej – wyspę z opuszczonym domkiem, która nagle znika, wariatkę, która przestrzega wszystkich przed mrokiem, tajemniczą starszą kobietę, która zdaje się prześladować bohatera, pensjonat, przypominający nieco przytułek dla obłąkanych, nieustępliwego stróża prawa, który nie chce słuchać wyjaśnień, a chce tylko dorwać Alana Wake’a i wiele innych. Co ważne, gra może poszczycić się przy tym znakomicie rozwiązanym sterowaniem – to chyba najlepsza pod tym względem konwersja z konsoli na PC (na którą, swoją drogą, przyszło nam czekać zdecydowanie za długo).

Bohater porusza się po górzystej i gęsto zalesionej okolicy praktycznie tak, jak przyjechał w to miejsce – czyli w tym, co ma na plecach. Wszelkie dodatkowe przedmioty, jak broń czy latarki, dopiero zdobędzie, choć czasami, zupełnie bez sensu, kolejnej nocy musi te przedmioty znajdować na nowo. Oręża nie jest szczególnie wiele, choć w sumie niewiele więcej go potrzeba. Mamy zatem broń krótką, sześciostrzałowy rewolwer, mamy broń długą – dwururkę, strzelbę powtarzalną lub karabin myśliwski, pistolet z racami oraz flary i granaty błyskowe. Nie można zapominać także o latarce, która jest narzędziem dużo bardziej przydatnym niż wszystko inne.

Światło w tej produkcji jest bardzo ważne. Walka, z opętanymi przez mrok ludźmi, jest możliwa dopiero po rozproszeniu mroku za pomocą światła, zaś nawiedzone przedmioty w ogóle uśmierca się wyłącznie jasnością. Co więcej, jak łatwo domyślić się studiując przegląd broni, także race, flary i granaty błyskowe to narzędzia, które można skutecznie przeciwstawić mrokowi. Latarka pozwala nam także odkryć tajemnicze znaki, wskazówki i ostrzeżenia, które ktoś najwyraźniej zostawił, aby pomóc bohaterowi. Kto – to się wyjaśni pod koniec gry. Reflektory, porozrzucane na trasie nocnych eskapad Alana, także przydają się do walki, choć mają tendencje do bardzo szybkiego psucia się, wyłączania lub przegrzewania. Dużo ważniejszą rolę pełnią jednak latarnie, w świetle których bohater leczy się z obrażeń, a gra zapisuje aktualny postęp.

AlanWake-2012-02-16-20-57-43-00Ciekawym elementem, na który zdecydowali się twórcy, są strony maszynopisu z powieści, którą bohater napisał, lecz której nie pamięta. Czytając je, poznajemy tło historii, która wokół niego się toczy, także z miejsc, w których obecnie się nie znajduje oraz przyszłość – wszystko, co zostało napisane, z pewnością się zdarzy, a mimo to i tak będzie całkiem zaskakujące.

Jak na grę stworzoną prawie trzy lata temu, Alan Wake może zachwycić grafiką i efektami na ekranie. Światło rozchodzi się w mroku jak prawdziwe, zaś wszystkie przedmioty rzucają wiarygodne cienie, które zmieniają się w zależności od ruchów bohatera. To gra, w której można przestraszyć się własnego cienia – na szczęście baterii do latarki nie brakuje, więc zwykle kończy się to tylko nerwowym oglądaniem za siebie i świeceniem dookoła. Podobnie wrażenie robi, podnosząca się mgła, która zwykle zwiastuje pojawienie się przeciwników. Można naprawdę dostać dreszczy!

Polskie wydanie, a właściwie cała konwersja na komputery osobiste, zawiera dwa rozszerzenia w postaci dodatkowych epizodów gry, rozgrywających się po wydarzeniach znanych z wersji podstawowej. I choć część podstawowa kończy się otwartym zakończeniem, jest ono całkiem satysfakcjonujące, czego niestety nie da się powiedzieć o dodatkach. Ich akcja rozgrywa się bowiem w umyśle bohatera i – jak łatwo można się tego domyślić – logika wydarzeń oraz realia świata, który przemierzamy, są mocno pokręcone. Moim skromnym zdaniem, za mocno, lecz inni mogą mieć na ten temat odmienne opinie. Niestety, dostęp do tych dodatkowych epizodów jest problematyczny i gdyby nie wiedza o tym, że gdzieś one powinny być, prawdopodobnie bym ich nie szukał. A tak, dostępne tylko z jednego miejsca w menu głównym, mogą zostać pominięte przez wielu graczy. Szkoda, że nie włączają się automatycznie.

allSiadając do Alana Wake’a spodziewałem się czegoś bardziej przypominającego grę przygodową. Otrzymałem jednak grę akcji, z niezbyt skomplikowanymi zagadkami i rozgrywce skupiającej się na przemian na uciekaniu, i eliminacji przeciwników. Nie jest to jednak zarzut, bo całość wciągnęła mnie jak dobra powieść i zamknęła się w satysfakcjonującej liczbie 18 godzin zabawy. Więcej, mogłoby sprawić, że gra stałaby się monotonna, a historia rozmyta, krótsza natomiast, nie byłaby warta zainteresowania.

W ten sposób otrzymaliśmy ciekawą i całkiem dobrą grę, która z pewnością wciąga klimatem i może służyć jako dobry relaksator, szczególnie w ciemne zimowe wieczory. Nie jest to może produkcja wybitna i z pewnością jest mocno spóźniona w wydaniu na PC, ale z całą pewnością warta zainteresowania i polecenia.

Tytuł: Alan Wake
Producent: Remedy Entertainment
Wydawca: Cenega
Rok: 2012, 2010
Platformy: PC, X360
Ocena: 4
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.