Na Pionku miałem okazję zagrać w prototyp zapowiedzianej przez wydawnictwo RedImp gry Zakon Krańca Świata. Gra powstaje na podstawie powieści Mai Lidii Kossakowskiej, niestety z książką nie dane było mi się jeszcze zaznajomić, toteż ciekawy byłem między innymi czy planszówka przyciągnie kogoś, kto nie jest zorientowany w settingu.
Po wytłumaczeniu zasad rozpoczęliśmy rozgrywkę. Gra składać się ma z sześciu tur, w których każdy z graczy będzie wykonywał po cztery z sześciu dostępnych akcji. Trzeba przyznać, że możliwości jest sporo: możemy m.in. kupować nowe przedmioty dla naszego bohatera lub jego maszyny do międzywymiarowych skoków, wykonywać misje, podglądać karty z poszczególnych talii (których w grze jest pięć), czy po prostu zdobywać pieniądze. Na początku każdej z tur gracz posiadający najwięcej inicjatywy (losowanej przed, a następnie ustalanej przy użyciu akcji wyroczni) decyduje w jakiej kolejności będą rozgrywane lokacje na planszy. Następnie uczestnicy rozstawiają się na dostępnych polach w lokacjach, wybierając cztery razy po jednej z kart akcji. Mechanizm jest o tyle ciekawy, że na bieżąco możemy kontrolować to, co zagrano wcześniej i odpowiednio dostosować kolejną akcję. Po tym następuje faza rozpatrywania akcji, w której kolejno będziemy rozgrywać lokacje.
Źródłem punktów zwycięstwa są znaczniki wiedzy, które zdobywamy głównie przy okazji wykonywania misji. Aby wymienić znaczniki na punkty trzeba wykonać dodatkową akcję Ku Drzewu
, za którą zazwyczaj dostaniemy dodatkowe bonusy, często związane z naszą pozycją w kolejce. Oprócz tego za udane zadania otrzymujemy pryzy, nagrody, pozwalające na uzyskanie różnych dodatkowych efektów w grze. Same misje jednak nie są wcale proste w realizacji – przy każdej dociągamy karty pułapek, które osłabiają naszą siłę fizyczną i umysłową, a niektóre z zadań per se powodują jakieś utrudnienia.
W Zakonie Krańca Świata występują elementy losowości – przede wszystkim w dociągu pułapek czy pryzów. Również wybierając misję w ciemno możemy napotkać na zadania od bardzo łatwych do niemożliwych w realizacji. Trudność misji można kontrolować wykorzystując wyrocznię, ale to samo mogą robić inni gracze, krzyżując nam szyki. Interakcji w grze jest niewiele, ale wystarczająco, by nie mieć wrażenia grania każdy sobie
.
Trudno oceniać grę po jednej partii, trzeba jednak przyznać, że Zakon Krańca Świata może być jedną z ciekawszych polskich pozycji tego roku. Do terminu wydania gry zostało jeszcze trochę czasu, który zostanie poświęcony na testy, więc możemy spodziewać się kilku drobnych poprawek w kwestii balansu. Sama mechanika sprawia jednak wrażenie dobrze przemyślanej: zasady są proste, aczkolwiek zawierają kilka niuansów. Nie powinny one mieć jednak wpływu na próg wejścia, zwłaszcza że jak zapowiada wydawca „ ma świadomość, iż po tytuł mogą sięgnąć osoby, które znają książkę, a do tej pory nie miały kontaktu z nowoczesnymi planszówkami”. Czas rozgrywki utrzymuje się na bardzo przystępnym poziomie – sądzę, że maksymalnie półtorej godziny.
W kwestii oddania klimatu powieści nie będę się wypowiadać, aczkolwiek widać, że sposób zdobywania punktów zwycięstwa jest spójny z powieścią, w której drzewo pełni bardzo ważną rolę. Dlatego w oczekiwaniu na ostatnie szlify i premierę, planuję przyjrzeć się także książkowemu oryginałowi. Na koniec krótki wywiad z Krzysztofem Wolickim z wydawnictwa RedImp.
Gra planszowa Zakon Krańca Świata to wydawniczy debiut REDIMPa. Dlaczego zdecydowaliście się akurat na ten tytuł?
Pomysł zrobienia gry na podstawie powieści Zakon Krańca Świata
Mai Lidii Kossakowskiej przyszedł jakoś tak naturalnie podczas czytania tejże lektury, a w dużej mierze ma to też związek z tym, iż w tym samym czasie tworzyłem mechanikę do innej gry.
I tak, podczas czytania ociekającej postapokaliptycznym klimatem powieści, kolejne strony dokładały elementy układanki tworzącej dzisiejszą mechanikę prototypu gry.
Jak mnie pamięć nie myli, to sama idea gry narodziła się dwa lata temu, lecz dopiero w tym roku zdecydowałem się wdrożyć pomysły w życie i starać się o licencję. Być może te dwa lata, jakie minęły od pomysłu do pierwszego prototypu, były sprawdzeniem czy wystarczająco wierzę w jego sens.
Nie było w planach pozyskania licencji na przykład na Wiedźmina? Dzięki grze komputerowej jest znany na zachodzie, zresztą na rodzimym poletku także sprawdziłby się świetnie. Nie da się ukryć, że zasługuje także na godną planszówkę… może w przyszłości?
Zgodzę się z tobą, iż uniwersum wykreowane przez Andrzeja Sapkowskiego zasługuje na znakomitą planszówkę i z chęcią podjęlibyśmy się wyzwania stworzenia takiej, lecz mamy już na rynku grę karcianą na podstawie Wiedźmina, która patrząc na serwisy branżowe, ma średnie oceny, a to nasuwa nam prosty wniosek – im bardziej znana powieść, tym większe wymagania odbiorców. Co do przyszłości i naszych planów to zobaczymy jak nam wyjdzie z pierwszą grą i jak przyjmą ją gracze.
Jak zamierzacie wprowadzić w świat gry osoby, które nie znają prozy Kossakowskiej? Czy oprócz krótkiego streszczenie historii, możemy liczyć na jakieś bonusowe opowiadanie?
Znajomość świata powieści nie jest wymagana, aby dobrze bawić się podczas grania, lecz przyjemność z gry jak i poczucie post apokaliptycznego klimatu będzie większe po zapoznaniu się przez graczy z podstawą świata powieści Mai Kossakowskiej, dlatego też planujemy na początku instrukcji umieścić wierny opis uniwersum jak i samego zawodu pozyskiwacza. Jeśli chodzi o temat bonusowego opowiadania to rozważamy taki pomysł, lecz jest on ściśle uzależniony od Mai Kossakowskiej.
W kilku słowach – dlaczego Zakon Krańca Świata będzie warty zakupu? Jakie ciekawe elementy będzie zawierać mechanika gry?
W zasadzie pierwsze, co wyrywa mi się z ust to klimat i ciekawa interakcja między graczami, lecz trudno mi obiektywnie oceniać własne pomysły, zwłaszcza że elementów w mechanice gry jest sporo. To, co mi może wydawać się w grze ciekawe, dla kogoś może być mało interesujące, wiec z oceną jestem ostrożny i poczekam na opinie niezależnych testerów oraz samych graczy.
Czy REDIMP pojawi się z grą na tegorocznych targach w Essen?
To jest takie nasze małe marzenie, lecz jest za wcześniej, aby o tym mówić. Chcemy uniknąć pośpiechu przy tworzeniu gry i skupić się na tym, aby gra sprawdziła się na własnym podwórku, a potem możemy myśleć o reklamie za granicą naszego kraju. W każdym razie staramy się elementy składowe gry oprzeć na symbolach, tak aby ilość tekstów do tłumaczenia była jak najmniejsza.
W Waszych planach wydawniczych znajduje się także gra Zbójnicy; czego możemy się po niej spodziewać?
Istotnie w planach mamy taką grę. Gra powstaje wspólnymi siłami dwóch małych wydawnictw i będzie ona przedstawiać część dziedzictwa kulturowego regionu Żywiecczyzny. Prototyp gry, który testujemy, zawiera plansze z lokacjami, w których bohaterscy harnasie mogą łupić bogatych i rozdawać biednym. Termin wydania gry na pewno ulegnie przesunięciu ze względu na inne projekty pochłaniające nasz całe zasoby.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz