W tajemniczym królestwie, pośród piasków pustyni, kilku śmiałków reprezentujących najróżniejsze profesje staje przed możliwością stania się Wybrańcem. Szkopuł tkwi w tym, że uwięzieni są w labiryncie pełnym pułapek, patrolowanym przez tajemniczego Strażnika, a Wybraniec może być tylko jeden. Korzystając ze swoich umiejętności starają się osiągnąć cel – czyli wyjść z labiryntu.
Tak w skrócie prezentuje się fabuła gry Labyrinth: The Paths of Destiny. W połączeniu z postaciami, które na początku można wybrać i lokacją, w której toczy się rozgrywka, nadaje to całej grze ciekawy klimat.
Tytułowy labirynt, czyli plansza, na której toczy się rozgrywka, jest sześciokątem foremnym. Na początku składa się tylko z obramowania i pól startowych poszczególnych postaci oraz centralnego pola, do którego wszyscy będą zmierzać… po zdobyciu klucza. Pustą przestrzeń zapełnia się kolejnymi sześciokątami, na których przedstawione są korytarze (w różnych układach, tak więc sam proces budowy jest losowy). Na korytarzach można rozmieszczać pułapki, o których wspomnę jeszcze przy opisie działań postaci. Ważną postacią w labiryncie jest Strażnik, także kontrolowany przez graczy, ponieważ zwykle stawał się ostatnią przeszkodą (jeśli zawiodły pułapki i postacie wojowników) przed dotarciem na pole centralne najbardziej zawziętego rywala.
Postaci jest 10, każda z ciekawymi umiejętnościami, choć nie każda nadaje się do rozgrywki w mniejszej ilości osób (Labirynt jest grą dla 2 do 6 graczy). Szczególnie dało się to odczuć przy graniu wiedźmą, która rzuca klątwy na innych bohaterów – wystarczy skumulować kilka zaklęć i wrogi bohater nie będzie w stanie poradzić sobie z pułapkami lub z pojedynkiem, ze względu na ujemne modyfikatory. Podobnie z wyborem postaci wojowników – mają znacznie mniejszą szansę na wygraną niż np. architekt lub złodziej, w trakcie rozgrywki dwu lub trzyosobowej.
Sytuacja zmienia się w trakcie gry w większej grupie. Umiejętności wszystkich postaci nabierają wtedy blasku i ich pomysłowe używanie, połączone z łutem szczęścia, może doprowadzić nas do zwycięstwa.
Drogę do sukcesu można budować na kilka sposobów. Najważniejszą z nich jest odpowiednie kształtowanie labiryntu – taki dobór korytarzy w trakcie swojej tury, by jak najbezpieczniej zdobyć klucz i dostać się na pole centralne, lub stawianie ich w takim miejscu, by utrudnić osiągnięcie celu przeciwnikowi, na przykład poprzez doprowadzenie do niego Strażnika. Kolejny ze sposobów to losowanie pułapek i stawianie ich w korytarzach, do których najprawdopodobniej udadzą się współgracze. Większość z nich dobrze sprawdza się jako spowalniacze. Oprócz doboru pól planszy i stawiania pułapek, możemy kierować jeszcze Strażnikiem – także w częściowo nieprzewidywalny sposób, więc postać ta nie zawsze spełni swoje zadanie.
Budowanie korytarzy, zastawianie pułapek, ruch Strażnikiem… to jedynie podstawy. Smak rozgrywce nadają umiejętności bohaterów. Celem większości z nich jest zaszkodzenie współgraczom: albo poprzez wpływ na korytarze, albo stawianie pułapek, albo też samych bohaterów – czy to w walce, czy za pomocą klątw lub dominacji. Do tego dochodzą jeszcze zdolności bardziej defensywne związane na przykład z rozbrajaniem pułapek. W labiryncie, przy rozgrywce sześcioosobowej, nie ma niepotrzebnych bohaterów. Każdy, przy odrobinie szczęścia i odpowiedniej taktyce, może dotrzeć do celu.
Rozgrywka jest zbalansowana także pod względem losowości (jeśli mówimy o rozgrywce minimum 3-4 osobowej). To, że losuje się pułapki, karty działań Strażnika i wzór pól korytarzy, a także rzuty podczas walki lub unikania pułapek – nie jest czynnikiem decydującym o wygranej, choć dostatecznie ważnym, by mocno nas do niej zbliżyć. Szczególnie frustrujący jest moment, kiedy jednemu z graczy brakuje już tylko kroku do wygranej i każda z pozostałych osób losuje karty Strażnika, by powrócić nim na pole centralne.
Oprawa graficzna Labyrinthu jest ładna. Korytarze, postacie, czy rysunki pułapek – nic nie budziło moich zastrzeżeń i odpowiednio budowało klimat rozgrywki. Podobały mi się podręczne karty ze streszczeniem zasad i plansza, przedstawiająca pułapki, ponieważ w istotny sposób zwiększało to prędkość rozgrywki. A czas gry waha się w granicach od 20 minut (dwie osoby), do około godziny (6 osób). Rozgrywka jest szybka i dynamiczna, poza tym zabawna, bo przyjemnie jest dokopać współgraczom, którzy są najbliżej zwycięstwa. Do tego czas wymagany na opanowanie zasad to chwila. Wystarczy pięć minut i każdy załapie o co tutaj chodzi. Gra świetnie sprawdza się jako relaks w natłoku zajęć – mi osobiście przydała się w trakcie sesji i egzaminów na uczelni. Ze względu na prostotę i dużą ilość radości, jakie niesie rozgrywka, Labyrinth może sprawdzić się także na imprezach.
Podsumowując – Labyrinth jest naprawdę przyjemną, dynamiczną, łatwą i ciekawą grą planszową. Mimo tego, że wcześniej pisałem o wadach rozgrywki w przypadku mniejszej ilości osób (możliwość dominacji nad postaciami współgraczy postacią wiedźmy lub pani golemów, brak sensu używania zdolności wojowników, ponieważ i tak nie dojdzie do konfrontacji oraz bardzo istotny element losowości w małej grupie) to wystarczy już 3 bohaterów, by gra nabrała rumieńców.
Tytuł: | Labyrinth: The Paths of Destiny |
---|---|
Autorzy: | Kamil Matuszak, Mateusz Pronobis, Przemysław Solski |
Wydawca: | Let’s Play |
Rok: | 2011 |
Ocena: | 5 |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz