Na Ogień Piekielny, Matkę Noc i niech się Ciemność zlituje! Tak wiele czasu musiałem czekać na kontynuację rewelacyjnej Córki Krwawych, a teraz, gdy w końcu nadeszła, nie ukoiła moich cierpień. Wręcz przeciwnie, wbiła swój cierń jeszcze głębiej, każąc oczekiwać części trzeciej. To jednak dobry ból — mobilizujący, podnoszący na duchu. Są jeszcze na świecie ludzie potrafiący wessać czytelnika do swego świata.
Dziedziczka cieni przewyższa poprzedniczkę pod każdym względem. Pogłębia charaktery postaci, rozbudowuje świat, knuje coraz bardziej podstępne spiski i zapewnia masę przyjemności z czytania. Nie ma się co oszukiwać: zarówno Dziedziczka, jak i Córka, to pozycje czysto rozrywkowe, po których żadne głębsze przemyślenia człowieka nie najdą. Niemniej w tej kategorii są po prostu doskonałe.
Fabuła Dziedziczki rozpisana jest na kilka lat, podczas których Jaenelle dojrzewa i stara się jakoś pogodzić z krzywdami, których doświadczyła w poprzedniej części cyklu. To już nie jest ta sama znana nam, kochana smarkula, a mimo to w dalszym ciągu jest jak dziecko — wrażliwa i delikatna. Ponownie też, choć tytularnie pełni funkcję głównej bohaterki, poznajemy ją przeważnie oczami innych. Daemon Sadi, którego umysł, skruszony po wydarzeniach z Córki Krwawych, pogrążył się w szaleństwie, zostaje odsunięty na dalszy plan i pojawia się dosłownie tylko na paru stronach. Tym razem najwięcej czasu spędzamy z jego ojcem, Saetanem, który z mocy prawa (nieco nagiętego
) został oficjalnym opiekunem Jaenelle. Saetan jest właściwie postacią znacznie bardziej fascynującą niż sama dziewczynka. Władca Piekła, Arcykapłan Klepsydry, żywy umarły, nieśmiertelna istota wzbudzająca strach i szacunek, okazuje się być bardziej ludzki niż niejeden z żyjących.
Wszystkie postacie są jednak świetnie nakreślone i choć podział na jasnych oraz ciemnych jest dość czytelny, to kwestia moralności ich zachowań pozostaje mocno dyskusyjna. Tym razem, na szczęście, obyło się bez tak drastycznych scen, jak gwałt czy tortury. Przemoc wciąż jest obecna, ale nie tak bezpośrednio, jak w Córce. Tu mamy do czynienia bardziej z sugestiami, że pewne wydarzenia, których widoku nam oszczędzono, były brutalne. Te zaś, które oglądać musimy, nie wykraczają poza granice przyzwoitości (może poza rozczłonkowaniem Greera przez harpie).
Tym, co robi największe wrażenie, jest bez wątpienia ładunek emocjonalny niesiony przez powieść. Akcja toczy się tu nieśpiesznie, opiera się głównie na dialogach, a mimo to kolejne strony przerzucałem z wypiekami na twarzy. Wściekłość, współczucie, miłość, każdy stan bohaterów natychmiast udziela się czytelnikowi. Dziedziczka ukrywa również na swoich stronach zaklęcia starożytnej magii, które sprawiają, że po otworzeniu książki niezmiernie trudno się od niej oderwać. Ja przeczytałem ją za jednym podejściem i choć następnego dnia chodziłem strasznie niewyspany, to uważam, że było warto.
Powyższe peany nie oznaczają bynajmniej, że książka jest pozbawiona wad. Całość jest zdecydowanie za mało rozbudowana. Kiedy któryś z bohaterów coś sobie zamyśli, to praktycznie od razu obserwujemy efekty jego planów. Zero subtelności, żadnego długofalowego działania. Zubaża to fabułę, która przecież powinna zasadzać się na dyplomatycznych gierkach między trzema krainami. Autorka czyni nieśmiałe próby rozbicia opowieści na kilka wątków, ale nie wychodzi jej to zbyt dobrze. Również niektóre wydarzenia rozwiązywane są ot tak sobie, według widzimisię pisarki. W praktyce jednak, porwany przez historię, nie przywiązywałem do tego większej wagi.
Poważnym felerem i jawnym gwałtem na dobrym smaku czytelników jest za to polskie wydanie. Cała masa literówek, powtórzeń, błędy składu. Szokujące tym bardziej, że w sekcji korekty widnieją dwa nazwiska, podczas gdy w masie lepiej wydanych książek widuję tylko jedno. Ktoś się najwyraźniej bardzo spieszył, bo poprzedniczka, choć nie perfekcyjna, nie wywoływała takiego zniesmaczenia.
Mimo to warto przeboleć niedoróbki techniczne i zagłębić się w tej opowieści. Zarówno Dziedziczka cieni, jak i wcześniejsza część, są pozycjami, do których na pewno jeszcze nie jeden raz wrócę. Teraz zaś nie pozostaje mi nic innego, jak wyczekiwać jesieni, kiedy to ukazać ma się finalna część cyklu. Coś mi się zdaje, że to będzie bardzo długie lato…
Tytuł: | Dziedziczka cieni [Heir to the Shadows] |
---|---|
Seria: | Trylogia Czarnych Kamieni, tom 2 |
Autor: | Anne Bishop |
Wydawca: | Initium |
Rok wydania: | 2009 |
Stron: | 432 |
Ocena: | 5 |
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz