Horror jest jednym z najpopularniejszych gatunków zarówno w literaturze, jak i w filmie. Jednak zanim przybrał znany nam obecnie kształt, w obrębie gatunku nastąpiły liczne zmiany oraz deformacje. Wszystko rozpoczęło się od powieści gotyckiej, przez thriller, na powieści grozy kończąc.
I w tym miejscu warto się zatrzymać, bowiem ta ostatnia nazwa jest szczególnie bliska wszystkim entuzjastom spędzających sen z powiek książek. Bo, o ile horror sam w sobie nastawiony jest na zastraszenie i wprowadzenie psychozy poprzez operowanie sugestywnym obrazem, językiem czy dźwiękiem, o tyle powieść grozy – choć przerażająca – zwraca uwagę także na inne, okołoludzkie czynniki.
Nic zatem dziwnego, że wielu pisarzy preferowało ten gatunek, ale jego mistrzów można policzyć na palcach jednej, góra dwóch rąk. Niekwestionowanym geniuszem, który zasiadł na tronie powieści grozy, jest Stephen King. Większość jego książek została zekranizowana, a niemal każda jego pozycja zapewniła mu uznanie czytelników i krytyków.
Wokół Kinga głośno zrobiło się zupełnie niedawno, kiedy na ekrany wszedł film Mikaela Hafstroma pod tytułem 1408. John Cusack, Samuel L. Jackson i nowojorski hotel było połączeniem, które przywodziło na myśl wielki znak zapytania. Znak, który powiększał się jeszcze bardziej, gdy zahipnotyzowanymi oczami wgapialiśmy się w plakat filmu – oko Cusacka, oko Jacksona i jeden klucz, który wyjaśnić miał wszystko.
Film okazał się dobry. Aktorzy zagrali nieźle, a motyw nawiedzonego pokoju hotelowego przypadł do gustu rzeszom widzów. Gdzie zatem znajduje się haczyk?
W księgarniach właśnie pojawiła się książka S. Kinga Wszystko jest względne zawierająca czternaście mrocznych opowiadań. Wraz z nią ukazało się także inne dzieło tego autora – Buick 8. Jednak ręce klientów księgarni sięgały po tę pierwszą pozycję, zwłaszcza że bardzo trafnie na jej okładce widnieje znany już plakat z filmu Hafstroma. Większość ludzi najpierw obejrzała film i, zaciekawiona, sięgnęła po Wszystko jest względne, gdzie wśród opowieści kryje się… 30-stronicowe (!) 1408.
Niestety, prawda jest brutalna – film bije swój pierwowzór na głowę. I to nie minimalnie – 1408 jest przy własnej ekranizacji kompletną klapą! Objętość kingowego opowiadania jest wymowna już sama w sobie. Jedyne, co się pokrywa, to tytuł, główny bohater, Mike Enslin, hotel Delfin z jego dyrektorem Olinem oraz tytułowy, upiorny pokój. Reszta (czyli prawie wszystko) jest wymysłem twórców filmu.
King miał bardzo silną broń, jaką był świetny pomysł. Jak więc to możliwe, że aż tak go zepsuł? Czytelnik nie wie ani jak, ani gdzie się wszystko zaczęło. Wiadomo tylko tyle, że Enslin chce wejść do pokoju, aby napisać o nim książkę, a Olin bezskutecznie usiłuje go od tego irracjonalnego pomysłu odwieść. Ich rozmyślania i rozmowy wypełniają zdecydowaną większość opowiadania, aż w głowie rodzi się pytanie: „Wejdzie on w końcu do tego pokoju czy nie?!
” Przydługie opisy zaczynają nużyć, ale szczęśliwie główny bohater w końcu dostaje klucz do pokoju 1408.
A co z przekleństwem tego miejsca? Niewiele. Są ruchome drzwi, dziwne obrazy żyjące własnym życiem, przerażające odczucia, jakich doznaje Mike Enslin, aż pokój zaczyna zmieniać swój kształt, przeobrażając się w coś na podobieństwo jaskini bądź kolebki. W końcu pojawiają się dziwne komunikaty w telefonie hotelowym oraz pudełko zapałek, dzięki któremu wszystko się kończy. Poparzony bohater wypada na trzynasty korytarz i zostaje odratowany przez przypadkowego gościa hotelu.
I to tyle jeśli chodzi o opowiadanie. Wszystkie najlepsze pomysły w filmie mają tyle z Kingiem wspólnego, co piernik z wiatrakiem. Radio odmierzające pełną godzinę, odbicie Enslina, machające mu z okna naprzeciwko, ukryte pokoje, w których znajduje się rodzina Mike’a, historia zmarłej córeczki, pozorny powrót do rzeczywistości itd. to przecież pomysły składające się na wysoką jakość filmu. Aż trudno uwierzyć, że mistrz, jakim jest Stephen King, poddał się walkowerem przy tak świetnym temacie, z którego wszystko wycisnął Mikael Hafstrom.
Trzeba zatem przyznać, że reżyser miał doskonałą wizję i koncepcję, którą zaprezentował w swoim psychodelicznym thrillerze 1408. Co z tego, że podkradł ją Kingowi? Jestem przekonana, że autor opowiadania z tomu Wszystko jest względne rwał sobie włosy, zachodząc w głowę, jak mógł aż tak schrzanić coś, co było nie do schrzanienia.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz